piątek, 19 lipca 2013

Rozdział VI

       Nie wierzyłam w to co usłyszałam. To nie mogło być prawdą. Lekko pochylił się. Nasze usta dzieliły milimetry. Szybko wyminęłam go i pobiegłam do mieszkania. Michał nie mógł mnie kochać. Przecież minęło tyle czasu odkąd zerwaliśmy. Jakbym się z nim związała teraz straciłabym szacunek do samej siebie. Dopiero zmarł Bartek.
-Julka!- Kubiak zaczął dobijać się do drzwi- Przepraszam. Proszę, wpuść mnie. Pogadajmy.
-Idź stąd.
-Nie odejdę póki nie porozmawiamy.
-Nie mamy o czym.
-No dobra, musisz ochłonąć. Wrócę jutro.
Gdy poszedł osunęłam się po drzwiach na podłogę. Schowałam głowę w kolanach, a po moich policzkach poleciały łzy. Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Szybko się ubrałam i pojechałam na polanę. Miałam jeszcze tydzień wolnego i chciałam spędzić tam jak najwięcej czasu. Wtedy zadzwonił mi telefon. Michał. Westchnęłam i odrzuciłam połączenie, a potem wyłączyłam komórkę. Znów siedziałam tam do wieczora. Gdy zrobiło się zimno wróciłam do domu. Na klatce schodowej siedział przyjmujący. Gdy mnie zobaczył od razu wstał. Podszedł i spojrzał mi w oczy. Spuściłam wzrok.
-Julka pogadajmy.
-Chodź.
Westchnęłam i wpuściłam go do mieszkania. Rozebrałam się. W drodze do salonu zachwiałam się. Kubiak od razu mnie przytrzymał i zaprowadził na kanapę.
-Jadłaś dziś coś?
-Nie.
-Jula musisz. Psujesz sobie zdrowie. Zrobię ci jakąś kolację- wstał i udał się do kuchni, ale złapałam go za rękę.
-Najpierw porozmawiajmy.
-No dobra- zajął swoje miejsce- Przepraszam- zaczął- Wiem, że trudno ci po śmierci Bartka, ale ja naprawdę cię kocham. I zawsze kochałem.
-Michał … to się nie uda.
-Czemu?
-Po pierwsze nie chcę się na razie z nikim wiązać.
-Rozumiem to- przerwał mi- Poczekam.
-A po drugie- kontynuowałam- Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
-Jula nie odtrącaj mnie. Proszę.
-Mogę ci zaproponować tylko przyjaźń.
Spuścił głowę. Nie chciałam go zranić, ale nie mogłam z nim być. Niedawno zginął Bartek. Minęło za mało czasu, żebym mogła się z kimś związać.
-No dobra. Lepsze to niż nic- westchnął- A teraz idę zrobić ci kolację.
Po zjedzeniu kanapek pożegnaliśmy się i wyszedł. Minął miesiąc. Oswoiłam się już z sytuacją. Normalnie chodziła do pracy, jadłam, czasem wychodziłam na miasto. Często chodziłam na grób Bartka. Składałam świeże kwiaty i zapalałam znicze. Poszłam na podpromie. Miałam przeprowadzić wywiad z Igłą. Siedziałam na trybunach i czekałam na koniec treningu. W końcu podeszłam do libero.
-Mogę zadać panu kilka pytań?
-Jakiemu tam panu. Jestem Krzysiek- podał mi rękę- Jasne, że możesz, tylko się przebiorę.
-Dzięki.
Wróciłam na swoje miejsce. Po chwili podszedł do mnie Kubiak.
-Cześć- uśmiechnął się.
-Cześć.
-Słuchaj tak sobie pomyślałem- zaczął- Nie chciałabyś pojechać z nami na mecz do Jastrzębia?
-Ja?- zdziwiłam się.
-Tak.
-Nie mogę. Nie mam jak dojechać.
-Pojedziesz z nami.
-Ale …
-Nie ma żadnego ale. Jedziesz.
-Michał, a co na to powie trener?
-Przekonam go. Proszę zgódź się.
-No dobra.
-Super- przytulił mnie- Wyjeżdżamy w piątek o 12.
Poszedł do szatni, a ja nadal czekałam na Ignaczaka. Po chwili przyszedł. Dobrze nam się rozmawiało. Gdy skończyliśmy pożegnałam się i poszłam do redakcji. Szybko skleiłam cały materiał i wysłałam. W piątek stałam pod halą. Michał uśmiechnął się i do mnie podszedł.
-Zobaczysz będzie super.
-Jasne.
Wziął moją walizkę i zapakował. Weszliśmy do autokaru. Od razu pociągnął mnie na tyły. Okazało się, że Igła je już zajął, więc usiedliśmy przed nim.
-Ej pani dziennikarka- uśmiechnął się libero- Miło mi znów spotkać. Nie przedstawiłaś się ostatnio.
-Julka- podałam mu rękę.
Droga minęła bardzo miło. Wszyscy się śmiali, opowiadali kawały lub grali w karty. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do hotelu, a trener rozmawiał z recepcjonistką. Po chwili wrócił do nas.
-Dobra mamy mały kłopot z pokojami. Michał, Krzysiek możecie wziąć Julkę do pokoju?
-Pewnie- uśmiechnął się przyjmujący.
Po chwili wszyscy dostali klucze. Michał uparł się i wziął moją walizkę. W pokoju okazało się, że są tylko dwa łóżka.
-To ja śpię na kanapie, a łóżka są wasze- zakomunikował Kubiak.
-Michał, ale- zaczęłam.
-Nie ma żadnego ale.
Westchnęłam tylko. Po rozpakowaniu się pojechałam z siatkarzami na trening. Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla kończyli właśnie swój. Usiedliśmy na trybunach i czekaliśmy. Gdy skończyli poszli do szatni. Został tylko jeden siatkarza. Michał pociągnął mnie w jego stronę.
-Cześć Patryk- powiedział.
-Siema Dziku- uśmiechnął się- Patryk- podał mi rękę.
-Julka- też się uśmiechnęłam i podałam mu swoją.
Poszłam na trybuny, a chłopaki zaczęli się rozgrzewać. Trening przebiegł spokojnie. W końcu mogliśmy wracać do hotelu. Szybko wzięłam piżamę, oraz wszystkie kosmetyki i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam przed drzwiami czekał Kubiak.
-Ile można tam siedzieć?
-Jeśli nie przestaniesz marudzić to o wiele dłużej.
Pokręcił tylko głową. Po nim poszedł do łazienki Igła. Gdy siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizor ktoś zapukał. Przyjmujący poszedł otworzyć. Po chwili w pokoju pojawili się wszyscy zawodnicy. Usiedli w kółku i wyciągnęli butelkę.
-Julka grasz z nami?- spytał Alek.
-Czemu nie- uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce obok Achrema.
Świetnie się bawiłam patrząc jak siatkarze dają sobie buziaki. Co prawda tylko w policzek, ale i tak było zabawnie. W końcu przyszła moja kolej.
-Jula od razu mówię, że ty jesteś dziewczyną- powiedział Krzysiek.
-Ale spostrzegawczy jesteś- zaśmiałam się.
-Chodzi mi o to, że jak kogoś wylosujesz to nie całujesz w policzek tylko w usta.
-Ale czemu?
-Bo jesteś dziewczyną.
-Niech będzie.
Wzięłam głęboki oddech i zakręciłam butelką. Długo nie chciała się zatrzymać. W końcu zwolniła. Spojrzałam na osobę, na którą wskazała. Michał.

No to mamy kolejny. Następny rozdział pojawi się za jakieś dwa tygodnie, gdy wrócę z wakacji. Może mnie mile zaskoczycie i będziecie dużo komentować? Miło by mi było :)

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział V

       Ojciec Bartka stał przede mną i miał łzy w oczach. Nie wiedziałam co się stało. Niby dlaczego ślub miał się nie odbyć.
-Tato- zaczęłam, bo już od dawna tak do niego mówiłam- Czemu nie mogę wyjść za Bartka?
-Bo on nie żyje.
Nie mogłam w to uwierzyć. Po moich policzkach poleciały łzy. To nie mogła być prawda.
-To niemożliwe- powiedziałam.
-Miał wypadek. Zginął na miejscu.
Zdałam sobie sprawę, że Kubiak stał obok i wszystko słyszał. Mój bukiet wylądował na chodniku, a ja zaczęłam biec przed siebie. To wszystko nie może być prawdą- powtarzałam sobie w myślach. Wsiadłam do pierwszego autobusu jaki przejeżdżał. Nie zwracałam uwagi na ciekawe spojrzenia ludzi. W tym momencie nic się dla mnie nie liczyło. Wysiadłam na ostatnim przystanku. Dalej szłam przed siebie. Znalazłam się koło rzeki w zacisznym miejscu. Opadłam na kolana i schowałam twarz w dłoniach. Całe moje życie straciło sens. Wszystko co budowałam tyle lat w jednej chwili się rozpadło. Wstałam i spojrzałam na niespokojną wodę. Nie poradzę sobie z tym wszystkim. W jednej chwili podjęłam decyzję. Wskoczyłam do rzeki i pozwoliłam, żeby mnie zabrała. Miałam zamknięte oczy. Nagle poczułam, że ktoś trzyma mnie za rękę i ciągnie do siebie. Po chwili leżałam na brzegu. Nadal nie otwierałam oczu. Poczułam lekki pocałunek na ustach. Wtedy spojrzałam na osobę, która mnie uratowała.
-Michał- szepnęłam tylko i zaczęłam kaszleć, bo mimo że krótko byłam w rzece zdążyłam zachłysnąć się wodą.
-Jula co ty chciałaś zrobić- pokręcił głową i wziął mnie na ręce- Zniszczyłaś całą sukienkę.
-I co z tego? Bartek nie żyje. Nie mam dla kogo jej nosić. Nie mam dla kogo żyć.
-Nie pozwalam ci tak mówić, ani myśleć.
-Skąd ty się tu wziąłeś?- zadałam pytanie, które chodziło mi po głowie odkąd go zobaczyłam.
-Bałem się, że będziesz chciała popełnić jakieś głupstwo i miałem rację.
-Nie odpowiedziałeś na pytanie.
-Pojechałem za tobą.
Po chwili doszliśmy do samochodu. Postawił mnie na ziemi i otworzył drzwi. Nie odzywaliśmy się. Cały czas płakałam. Gdy dojechaliśmy do mojego mieszkania Kubiak znów chciał wziąć mnie na ręce.
-Dam radę sama iść.
-Wolę nie ryzykować- powiedział i już mnie trzymał.
W sypialni zdjęłam sukienkę i zostawiłam ją na podłodze, a sama poszłam pod prysznic. Gorąco woda ogrzała moje zmarznięte ciało. Wyszłam w samym ręczniku i zarzuciłam na siebie koszulę Bartka. Znów się popłakałam.
-Julka- przyjmujący podszedł i objął mnie- Spokojnie.
-Jak mam być spokojna?! Właśnie straciłam narzeczonego! W dniu naszego ślubu!
-Wszystko się ułoży.
-Nie. Idź stąd. Chcę zostać sama.
-Ale …
-Idź!
Posłusznie stał i wyszedł. Gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwi rzuciłam się na łózko. Następne dni zawsze mijały mi tak samo. Budziłam się, szłam do toalety, wracałam do łóżka i płakałam. Nic nie jadła. Miałam urlop, który wzięłam, bo mieliśmy jechać w podróż poślubną. Przez to czułam się jeszcze gorzej, gdyż nie miałam zajęcia i cały czas myślałam o Bartku. W końcu nadszedł dzień pogrzebu. Ubrałam się i wyszłam. Cały czas płakałam. Na cmentarzu czułam, że serce mi pęka. Nagle straciłam grunt pod nogami.

Michał:

        Było mi strasznie zal Julki. Nie mogłem patrzeć jak cały czas płacze. Wiele razy do niej dzwoniłem, ale nie odbierała. Gdy byłem u niej nie otwierała. Na pogrzebie Bartka była w koszmarnym stanie. Miała podkrążone i czerwone oczy. Gdy staliśmy na cmentarzu zbliżyłem się do niej. Nagle zachwiała się i upadła. Udało mi się ją złapać. Wywołało to niemałe zamieszanie. Nie myśląc wiele położyłem ją na tylnym siedzeniu auta i pojechałem do szpitala. Po chwili zajęli się nią lekarze. Strasznie się denerwowałem.
-To pan przywiózł panią Julię?
-Tak- zerwałem się- Co z nią?
-Musiała nie jeść kilka dni przez co zemdlała. Również się odwodniła. Trzeba dopilnować, żeby jadła.
-Oczywiście. Wszystkiego dopilnuję. Może już wrócić do domu?
-Tak- powiedział i poszedł.
Wszedłem do sali i zobaczyłem Julę. Płakała. Westchnąłem, podszedłem do niej i ją przytuliłem. Wtuliła się we mnie.
-Co ty robisz ze swoim życiem?
-A co mam robić?
-Psujesz swoje zdrowie. Musisz jeść i pić. Chcesz zrobić sobie krzywdę?
-I tak nikt nie będzie po mnie płakał. Nie mam dla kogo o siebie dbać.
-Zrób to dla mnie.
-Michał daj spokój. Mogę już stąd wyjść?
-Tak. Chodź.
Podtrzymywałem ją, bo nadal była słaba. Zamiast do niej pojechaliśmy do mojego mieszkania. Dopiero, gdy wysiadła z samochodu zorientowała się.
-Po co mnie tu przywiozłeś?
-Bo obiecałem lekarzowi, że się tobą zajmę- powiedziałam i poszliśmy do środka.
Zrobiłem obiad. Na szczęście zjadła. Zaczęliśmy oglądać jakiś film, ale się na nim nie skupiłem. Julka leżała mi na kolanach, a ja gładziłem ją po głowie. Nie mogłem patrzeć na jej cierpienie. Chciałem dać jej szczęście. W końcu zasnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni, a sam położyłem się w salonie. Następnego dnia obudziłem się i poszedłem od razu zobaczyć czy Jula śpi. Gdy zobaczyłem, że jej nie ma przeraziłem się. Na łóżku leżała kartka. Dziękuję ci za wszystko. Nie napisała nic więcej. Bałem się, że znów będzie chciała popełnić jakieś głupstwo.

Julka:

      Pojechałam na łąkę, gdzie Bartek mi się oświadczył. Przysiadłam na trawie, a po moim policzku poleciały łzy.
-Dlaczego to mnie spotkało? Dlaczego musiałeś odejść?- mówiłam sama do siebie- Co ja bez ciebie zrobię?
Moją twarz omiótł lekki, zimny wiatr. Poczułam obecność Bartka. Chciałam tam zostać jak długo się da. Wieczorem, gdy robiło się zimno westchnęłam i wstałam.
-Jutro wrócę- szepnęłam.
Po pół godzinie byłam pod swoim blokiem. Nagle ktoś mnie objął.
-Jula wiesz jak się o ciebie martwiłem?
-Michał co ty tu robisz?
-Bałem się o ciebie. Wyszłaś i nie powiedziałaś gdzie będziesz.
-Nie rozumiem. Dlaczego się o mnie martwisz? Czemu mi pomagasz?
Spojrzałam mu w oczy. Widziałam, że się waha. W końcu wziął głęboki oddech i chwycił mnie za ręce.
-Bo cię kocham.

No to mamy kolejny. Spodziewaliście się tego? Komentujcie ;)

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział IV

       Pojechałam do redakcji i zaczęłam pracować nad artykułem. Chwilę mi zajęło zanim wybrałam odpowiednie zdjęcia. W końcu wszystko wysłałam. Zmęczona wróciłam do domu. Bartek zostawił mi kartkę na stole. Wychodzę z kumplami na miasto. Nie czekaj na mnie. Kocham cię. Westchnęłam tylko i poszłam pod prysznic. Po chwili wyszłam i podeszłam do okna. Była pełnia. Zgasiłam światło i patrzyłam na księżyc. Wtedy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Michał. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Zdałam sobie sprawę, że stoję przed nim w czerwonej koszuli nocnej na ramiączkach do połowy uda.
-Co tu robisz?- spytałam.
-Mam kilka pytań związanych z zaproszeniem- podniósł kopertę.
-Wchodź. Zaraz wracam.
Poszłam do łazienki i założyłam na siebie szlafrok. Po chwili wróciłam do przyjmującego.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki.
Usiadłam obok niego na kanapie.
-To co chcesz wiedzieć?
-Czy można przyjść z osobą towarzyszącą?
-Jasne.
-A i gdzie to dokładnie jest?
Zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. Kiwał głową. W końcu skończyły mu się pytania.
-Ja się będę zbierał. Późno już. Bartka nie ma?
-Wyszedł na miasto z kumplami.
-I zostawił cię samą? Ja bym cię wziął ze sobą, żeby się pochwalić piękną narzeczoną.
-Michał przestań.
-Dobra, dobra. Lecę pa.
Wyszedł, a ja poszłam się położyć.

Michał:

        Gdy zobaczyłem Julkę w tej koszuli ledwo się powstrzymałem, żeby jej nie pocałować. Nie rozumiałem Bartka. Jak można zostawić taką piękną dziewczynę samą w domu dla kumpli? Ja bym tego w życiu nie zrobił. Wróciłem do mieszkania i wziąłem do ręki laptopa. Zacząłem sprawdzać wszystkie strony o siatkówce. W końcu wyłączyłem go i poszedłem pod prysznic. Następnego dnia pojechałem na trening. Na razie w szatni był tylko Igła.
-O Dziku!- uśmiechnął się na mój widok- Jak tam sprzeczka?
-Nie było żadnej sprzeczki.
-Jak to nie?- zdziwił się- Zapowiadało się na ostrą wymianę zdań.
-Ale nie było jej. Wręcz przeciwnie. Dostałem zaproszenie na ślub Julki.
-Uuu przykre- powiedział tylko i wyszedł.
Westchnął i przebrałem się. Na treningu mi nie szło. Cały czas myślałem o Julce. Dlaczego kiedyś byłem takim idiotą i wszystko spieprzyłem? Teraz nie miałem u niej żadnych szans. Wróciłem do domu i poszedłem pod prysznic.

Julka:

       Minęło trochę czasu. Już następnego dnia miałam zostać żoną Bartka. Strasznie się cieszyłam. Siedziałam u Aśki z maseczką na twarzy.
-A jak tam u ciebie?- spytałam ją- Szykuje się kolejna panna młoda?
-Daj spokój. Zanim Kacper mi się oświadczy minie dużo czasu. On chyba na razie nie chce wydawać tyle kasy na jedną uroczystość- prychnęła.
-Daj spokój. Na pewno niedługo domyśli się, że nadszedł już czas na kolejny krok.
-Mam nadzieję. Na razie cieszmy się twoim dniem. Jutro staniesz przed ołtarzem w pięknej sukni. Koło ciebie będzie przystojny Bartek w garniturze. Wypowiecie słowa przysięgi małżeńskiej i złączycie się na zawsze- mówiła teatralnie.
-Głupia- rzuciłam w nią poduszką i zaczęłam się śmiać.
-No co?- też wybuchnęła śmiechem- A potem na świecie pojawią się małe brzdące.
-Jasne, a ty zostaniesz matką chrzestną.
-Innej opcji nie ma- wypięła dumnie pierś.
Wieczór minął nam na rozmowach i zabiegach upiększających. W końcu Aśka poruszyła nie zbyt miły temat.
-A Michał?
-Co Michał? Jego nie ma w moim życiu.
-Jak nie ma jak jest? Przyjaźnicie się.
-Powiedzmy. Raczej udajemy przyjaciół.
-Jemu to nie wystarcza?
-Tak i to widać, ale ja nie mam zamiaru się nad nim użalać. Jutro jest mój wielki dzień. Biorę ślub i nikt mi w tym nie przeszkodzi.
-I to jest idealne podejście.
Następny dzień zaczął się fatalnie. Zaspałam. Od razu zerwałam się i poszłam pod prysznic. Szybko wysuszyłam włosy i zaczęłam je układać. Po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka. Pomagała mi i starała sama się jakoś przygotować. Gdy już trochę nadgoniłyśmy mogłyśmy zwolnić tępo. Asia zrobiła mi piękny makijaż, a potem sama zaczęła się malować. W końcu ubrała się i pomagała mi zapiąć suknię ślubną.
-Wyglądasz pięknie- powiedziała.
-Dzięki. Ty też.
Zaśmiałyśmy się. Ubrałam buty i pozostało nam czekanie na samochód.
-Denerwujesz się?- spytała.
-Troszeczkę, ale z drugiej strony to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Strasznie się cieszę przez to.
-No i prawidłowo- uśmiechnęła się.
-Na szczęście pogoda dopisała- spojrzałam przez okno.
-No udało wam się.
Świeciło słońce i temperatura była idealna. Nie za zimno, nie za gorąco. Jakbyśmy ją sobie zamówili.
-O jest samochód- Asia podniosła się.
Wzięłam głęboki oddech i poszłam na dwór. Wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy do kościoła. Cały czas się uśmiechałam.
-Promieniejesz- ucieszyła się przyjaciółka- Pomyśl za godzinę będziesz mężatką.
-Stresujesz mnie jak tam mówisz.
-Już się zamykam.
Udało jej się usiedzieć cicho tylko 5 minut.
-Ale pomyśl. Julia Zawada. Fajnie brzmi.
-Aśka!
-No proszę cię. Wiesz, że w takich sytuacjach dużo gadam.
-Joanno!
-Już, już.
Po chwili byliśmy pod kościołem. Wysiadłam i zobaczyłam ojca. Uśmiechnął się na mój widok. Wtedy usłyszałam krzyk za mną.
-Ślubu nie będzie!
Odwróciłam się i spojrzałam mężczyźnie w smutne oczy.

No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że wam się podoba. Komentujcie :)

środa, 10 lipca 2013

Rozdział III

      Otworzyłam maila i ujrzałam moje zdjęcia z Michałem. Byłam w szoku. Co on sobie myślał wysyłając mi to? Wkurzyłam się, usunęłam wiadomość, wyłączyłam laptopa i złapałam za telefon. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Hej Julka. Co tam?
-Można wiedzieć po coś to zrobił? Myślałeś, że tym coś ugrasz?- od razu na niego naskoczyłam.
-Ale o co chodzi?- zdziwił się.
-O twojego maila.
-A to.
-Tak to. Co ty sobie myślałeś?
-Jula ja przepraszam. Wysłałem to po naszym pierwszym spotkaniu na meczu.
-I co z tego? Powiedziałam ci wtedy, że jestem zaręczona z Bartkiem i planujemy ślub.
-Wiem. Nie powinienem był tego robić.
-Zgadzam się. Wiesz co? Daj mi spokój. Nie przychodź, nie dzwoń, nie pisz.
-Przez jedną wiadomość chcesz całą naszą przyjaźń zniszczyć?
-Ja mam wrażenie, że ty nie chcesz być moim przyjacielem. Po prostu daj mi spokój- powiedziałam i rozłączyłam się.
Dzwonił jeszcze do mnie, ale nie odbierałam. Gdy usłyszałam dźwięk kolejnego połączenia chciałam go od razu odrzucić, ale zobaczyłam, że dzwoni naczelny. Zdziwiłam się, ale odebrałam.
-Halo?
-Julu przepraszam, że tak późno dzwonię, ale zaszły małe zmiany. Potrzebuję artykułu do gazety. Możesz przeprowadzić wywiad z Kubiakiem jutro po treningu?
-Ale- zaczęłam.
-Proszę cię. Potrzebujemy tego.
-O której jest trening?- westchnęłam.
-O 16. Dziękuję- wyczułam, że się uśmiecha.
-Muszę kończyć.
-Oczywiście. Jeszcze raz dziękuję. Cześć.
-Cześć.
Odłożyłam komórkę na stolik i wzięłam notes. Musiałam sobie wszystkie pytania zapisać. Po chwili do sypialni wszedł Bartek.
-Kochanie z kim rozmawiałaś?- położył się obok.
-Z naczelnym. Muszę jutro iść wywiad zrobić.
-O widzę, że zaczynasz pełną parą. A z kim ten wywiad?
-Z Michałem.
-Chyba żartujesz?- wsparł się na łokciu.
-Niestety nie. Dobra muszę przygotować pytania. Śpij.
Następnego dnia o 16 stawiłam się na hali. Westchnęłam tylko i weszłam do środka. Na sali rozgrzewali się siatkarze, a trener siedział na krzesełku z laptopem. Usiadłam sobie z brzegu, żeby Michała mnie nie zauważył i obserwowałam trening. W końcu po 2,5 godzinie skończył się. Siatkarze zaczęli wychodzić do szatni. Na boisku został tylko Kubiak i Ignaczak. Podeszłam do nich. Przyjmujący od razu zerwał się.
-Julka przepraszam- zaczął.
-Chciałabym przeprowadzić z panem wywiad do gazety- nie zwracałam uwagi na to co powiedział.
-Jula nie traktuj mnie tak.
-Uuu widzę, że sprzeczka była i szykuję się kolejna- wtrącił się libero- Chętnie bym posłuchał, ale po drodze do domu muszę jeszcze zakupy zrobić, więc spadam.
Odprowadziłam go wzrokiem do szatni, a potem spojrzałam znów na Michała.
-Muszę przeprowadzić wywiad do gazety. Naczelny kazał mi go zrobić z tobą.
-Już lubię tego gościa.
-Dobra przyszłam tu do pracy, a nie na jakieś pogaduszki. Mogę przeprowadzić z tobą ten wywiad czy mam szukać kogoś innego?
-Jasne, że możesz- uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i zaprowadził do krzesełek.
-Dobra kilka zasad. Podczas wywiadu zachowujemy się tak jakbyśmy się nie znali. Tak jakby zupełnie obca dziennikarka z tobą rozmawiała jasne?
-No dobra.
-To zaczynamy- wyciągnęłam dyktafon i notes- Jak się panu podoba w Rzeszowie? Poznał już pan miasto?
-Rzeszów jest pięknym miastem. Wszędzie jest blisko. Niestety nie udało mi się jeszcze dobrze go poznać przez ciągłe treningi, ale bardzo mi się tu podoba i mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej.
-Koledzy z drużyny miło pana przyjęli?
-Tak, bardzo. Niektórych znam z kadry, innych dopiero poznaję, ale mogę powiedzieć, że to wspaniali zawodnicy i ludzie. Na pewno będzie nam się dobrze grało.
-Zespół jest bardzo wyrównany. Nie boi się pan rywalizacji z innymi zawodnikami?
-W zespole jest wielu dobrych zawodników to prawda. Rywalizacja jest, ale cieszę się z tego. Uczymy się od siebie i pomagamy sobie. To, który z nas wyjdzie w pierwszym składzie zależy tylko od trenera. Ja mogę powiedzieć, że będę dawał z siebie wszystko i mam nadzieję, że dostanę szansę.
-Najbliższy mecz macie z Jastrzębskim Węglem, pana poprzednim klubem. Czy będzie to dla pana specjalny mecz?
-Może trochę, ale nie przejmuję się tym. Zależy mi tylko na zwycięstwie zespołu.
-Czy przed przenosinami do Resovii rozmawiał pan z kolegami, żeby się poradzić?
-Nie musiałem. Igła, Pit i Kosa cały czas gadają o tym jak fajnie tu jest i świetnie jest grać razem. Wiedziałem, że to dobry wybór.
-Dziękuję za udzielenie wywiadu- powiedziałam i wyłączyłam dyktafon.
-Możemy teraz pogadać normalnie?- spytał przyjmujący.
-Przepraszam, ale śpieszę się do redakcji- wstałam, ale złapał mnie za rękę- Michał!
-Nie puszczę cię póki mi nie wybaczysz.
-Wybaczam okej? A na dowód- zaczęłam grzebać w torebce. W końcu znalazłam co chciałam- Masz- podałam mu kopertę.
-Co to jest?- zdziwił się.
-Zaproszenie na mój ślub z Bartkiem. Naprawdę muszę już iść. Trzeba skleić artykuł. Pa.
-Pa.

Michał:

     Nie wierzyłem w to co mi powiedziała. Szybko otworzyłem kopertę. A jednak. Wkurzyłem się i poszedłem do szatni. Zastałem tam tylko Pita.
-Co tam już po wywiadzie?- zaśmiał się.
-Daj spokój- usiadłem obok.
-Co się stało? Nadal jesteście pokłóceni?
-Coś ty. Wręcz przeciwnie. Nawet dała mi to- pomachałem kopertą- Na znak, że wszystko między nami okej.
-Co to jest?- zdziwił się.
-Zaproszenie na jej ślub z Bartkiem.
-Żartujesz? Ale kanał.
-Ta.
Przebrałem się i pojechałem do domu. Rzuciłem torbę w kąt, a potem walnąłem się na łózko. Cały czas trzymałem w ręku kopertę. Że też musiałem kiedyś to wszystko spieprzyć. Teraz mogłem tylko grzecznie stać w kościele i przysłuchiwać się jak składają sobie przysięgę małżeńską. Aż się wzdrygnąłem na tę myśl.

Kolejny rozdział. Dedykuję go kuzynce :D Oluś trochę cię pomęczę tu ;)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział II

     Szybko weszłam do sypialni i ubrałam się. Chciałam zapaść się pod ziemię. Michał miał przyjść wieczorem, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wróciłam do przyjmującego. Siedział na kanapie w salonie.
-Julka przepraszam cię- zaczął.
-Powiedz mi czy ty nie miałeś czasem przyjść wieczorem?- spytałam.
-Miałem, ale … nie mogłem się doczekać. Chciałem już się spotkać z wami i powspominać dawne czasy.
-No dobra- westchnęłam- Ale Bartek będzie dopiero za jakąś godzinę.
-No to na razie sami pogadamy- uśmiechnął się.
-Niech będzie. Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, woda, sok?
-Sok może być.
Przyniosłam napój i usiadłam. Rozmawialiśmy o starej szkole, znajomych. Dużo się śmialiśmy. W końcu usłyszałam otwieranie drzwi.
-Kochanie jestem już!- zawołał Bartek.
-W salonie!
Po chwili stanął w drzwiach. Uśmiechnął się i podszedł do Kubiaka.
-Ile lat myśmy się nie widzieli- przywitali się.
-No trochę będzie.
Zawada pocałował mnie i usiadł obok. Przyjmujący trochę spochmurniał, ale nie stracił całkowicie humoru. Kontynuowaliśmy rozmowę. Po dwóch godzinach Michał musiał iść.
-Trzeba to kiedyś powtórzyć- powiedział mój narzeczony.
-To prawda- przytaknął tylko.
Pożegnaliśmy się. Poszłam umyć szklanki. Potem wzięłam piżamę i udałam się pod prysznic. Ciepła woda odprężyła mnie. Wysuszyłam włosy i położyłam się w sypialni koło ukochanego. Wtuliłam się w niego.
-Kochanie, a o której Michał przyszedł? Miał być wieczorem.
-Widzisz … - trochę się zarumieniłam- Jakąś godzinę przed tobą.
-A czemu ty się tak zaczerwieniłaś?- dotknął mojego policzka- Powinienem o czymś wiedzieć?
-Nie. Po prostu jak zapukał to myślałam, że to ty kluczy zapomniałeś.
-I?
-I wszedł, a ja byłam w samym ręczniku.
-Co?!- podniósł się gwałtownie.
-Spokojnie.
-Julka obiecaj, że nie zaprosisz go tu i ja też tego nie zrobię.
-Słucham? Sam mu mówiłeś, że trzeba to powtórzyć.
-Jula- zrobił błagalne oczy.
-Daj spokój- pocałowałam go i położyłam się.

Michał:

       Cały wieczór myślałem tylko o Julce. Nie mogłem się doczekać, aż znów ją zobaczę. Następnego dnia na treningu nie mogłem się skupić. Gdy poszedłem się napić koło mnie znalazł się Piotrek.
-Mów co się dzieje.
-Nic. Co ma się dziać?
-Przecież widzę, że jesteś rozkojarzony.
-No dobra. Chodzi o Julkę.
-Tego się domyśliłem. Co się stało?
Wziąłem głęboki oddech i opowiedziałem mu całą sytuację. Zaczął się śmiać. Trener nas ochrzanił i musieliśmy wracać do treningu.

Julka:

     Następnego dnia poszłam z przyjaciółką szukać sukni ślubnej. Asia miała zostać moją druhną i też musiała sobie kupić coś ładnego.
-My to jednak mamy ciężkie życie- westchnęła- Faceci na każdą okazję włożą garnitur, a my musimy cały czas nowe sukienki kupować.
-Co racja to racja.
Weszłyśmy do sklepu. Sprzedawczyni proponowała mi wiele sukni, ale żadna nie przypadła mi do gustu. Za to Aśka kupiła piękną, żółtą sukienką. Przeszłyśmy jeszcze trzy sklepy. Dopiero w czwartym znalazłam to czego szukałam. Poszłam przymierzyć. Uśmiechnęłam się i wyszłam do przyjaciółki.
-I jak?- spytałam.
-Bosko- wstała i zaczęła mnie oglądać- Będziesz najpiękniejszą panną młodą.
-Dzięki. To co kupujemy?
-Jasne.
Poszłyśmy jeszcze szukać dodatków. Po dwóch godzinach byłam w domu. Suknię schowałam pod łóżkiem. Wtedy zadzwonił mi telefon. Dzwonił naczelny. Szybko odebrałam.
-Słucham.
-Julka wiem, że masz dzisiaj wolne, ale mogłabyś na chwilę wstąpić do redakcji? Chcę z tobą porozmawiać.
-Oczywiście. Będę za 15 minut.
-Czekam.
Wzięłam kartkę i zostawiłam wiadomość Bartkowi. Dzwonił naczelny. Musiałam pojechać na chwilę do redakcji. Położyłam ją na stole w kuchni i wyszłam. Gdy dojechałam na miejsce od razu poszłam do gabinetu.
-Można?- uchyliłam delikatnie drzwi.
-O Julka. Cieszę się, że tak szybko jesteś. Siadaj.
-Trochę mnie wystraszył pana telefon.
-Jakiego pana? Już mówiłem mów mi po imieniu.
-Dobrze. W takim razie. O co chodzi Mariusz?
-Chciałem, żebyś przejęła dział sportu. Ostatnio odszedł jeden pracownik. Zajmował się siatkówką.
-Na prawdę ja?- uśmiechnęłam się.
-Oczywiście. Jesteś jedną z najlepszych dziennikarek. Mam rozumieć , że się zgadzasz?
-No pewnie. Kiedy zaczynam?
-Napiszesz artykuł po następnym meczu wyjazdowym, a potem po meczu u nas i zrobisz wywiad z Michałem Kubiakiem.
-A czemu z nim?
-Bo jest nowym zawodnikiem. Będziesz się pytała o to jak czuje się w zespole, czy już się zadomowił, czy podoba mu się Rzeszów. Zresztą wiesz o co chodzi.
-Oczywiście.
Pożegnałam się i wróciłam do mieszkania. Bartek już był. Gotował obiad w kuchni. Uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
-Po co wzywał cię naczelny.
-Dostałam awans.
-Serio? To super. Teraz każdy grosz się przyda. Musimy w końcu opłacić wszystko na ślub. Właśnie. Kupiłaś suknię?
-No pewnie.
-Pokaż.
-Nie ma mowy. To przynosi pecha, więc nawet nie próbuj jej szukać jasne?
-Jasne.
-Siadaj. Jemy.
Szybko zjadłam obiad i poszłam do sypialni. Wzięłam laptopa i walnęłam się na łóżko. Sprawdziłam maila. Miałam tylko jedną wiadomość. Od Michała. Zdziwiłam się i ją otworzyłam.

No to mamy dwójeczkę. Mam nadzieję, że się podoba. Piszcie co sądzicie o wyglądzie bloga. Podoba się czy wolicie stary? :D Komentujcie ;)

środa, 3 lipca 2013

Rozdział I

     Kubiak podszedł do mnie i przytulił. Stałam jak kołek, bo byłam w szoku. Odsunął się ode mnie i uśmiechnął się.
-Co ty tu robisz?- spytał.
-Mieszkam.
Zaraz koło nas zlecieli się fani. Chciałam już wyjść, ale poczułam, że Michał trzyma mnie za rękę. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Nie uciekniesz mi teraz. Idę do szatni, a potem wychodzimy gdzieś razem. Dawno cię nie widziałem i chcę pogadać.
-No dobra- westchnęłam- Czekam przed halą.
-Ok- znów się uśmiechnął.
Wyszłam i czekałam na niego. Nie sądziłam, że mnie pozna. Myślałam, że nawet nie będzie pamiętał, że w jego życiu była taka osoba jak ja- Julia Solecka. Bałam się rozmowy z nim, bo w sumie co mamy sobie do powiedzenia? Wtedy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam przyjmującego. Uśmiechał się.
-Matko jak ja cię dawno nie widziałem- drugi raz tego dnia przytulił mnie.
-Dobra koniec tych czułości- starałam się wyślizgnąć z Michałowych ramion.
Spojrzał na mnie zdziwiony. Fakt, nigdy nie broniłam się przed jego uściskami, ale wiele się zmieniło. Wtedy byliśmy razem, a teraz jestem narzeczoną Bartka i po prostu nie wypada mi przytulać innych facetów.
-Słuchaj wiem, że dawno się nie widzieliśmy i dlatego … ja cię właściwie nie znam.
-Jestem tym samym chłopakiem, z którym kiedyś byłaś- uśmiechnął się słodko- Z którym przeżyłaś pierwszy pocałunek- zaczął się zbliżać.
-Dość. Jeśli chcesz tak rozmawiać to chyba już pójdę.
-Nie czekaj!- gwałtownie złapał mnie za rękę- Przepraszam. Zmieniłaś się. Stałaś się odważniejsza, pewniejsza siebie. Przejdziemy się?
-No … dobra. Tylko nie za długo. Bartek czeka na mnie w domu.
Jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Ściągnął brwi i spuścił wzrok.
-To twój … chłopak?
-Narzeczony. Zresztą powinieneś go kojarzyć. Bartłomiej Zawada.
-Jesteście razem z Bartkiem? Odkąd pamiętam nie mieliście dobrych stosunków, a właściwie żadnych. W ogóle nie rozmawialiście.
-Dużo się zmieniło.
-Właśnie widzę. A długo jesteście razem?
-Z 5 lat już- uśmiechnęłam się lekko- Przyjechałam na studia do Rzeszowa i zostałam jego współlokatorką, a potem wszystko szybko się potoczyło. Obecnie planujemy ślub. Ma odbyć się za dwa miesiące.
-Jak ten czas leci.
-A jak u ciebie? Znalazłeś miłość swojego życia?- zaśmiałam się.
-Chyba tak.
-Znam ją? Pewnie nie, ale jak wam się układa?
-Nie układa. Nawet nie jesteśmy razem.
-Aj. Kiepsko.
-Niedawno skończył się mój związek z Moniką. Okazało się, że na początku była sielanka, a potem mieliśmy sobie coraz mniej do powiedzenia.
-Ale skoro sam tak uważasz to to nie mogła być ta jedyna.
-A czy ja powiedziałem, że to o nią mi chodziło?
-No chyba, że tak- przyszedł mi SMS od narzeczonego- Dobra ja się będę zbierała do domu, bo Bartek się niecierpliwi. Pa.
-Czekaj. Podaj mi swój numer to się jeszcze kiedyś spotkamy- zaproponował.
-No dobra.
Podyktowałam mu szybko i udałam się w stronę mieszkania.

Michał:

         Gdy ją zobaczyłem na początku nie mogłem uwierzyć. Serce zabiło mi mocniej. Julka. Moja Julka. Ta, o której zawsze w trudnych chwilach myślałem, ta, którą zawsze kochałem. Stała przede mną, ja zamknąłem ją w ramionach. Znieruchomiała. Poszliśmy się przejść. Mało mi serce nie pękło jak dowiedziałem się, że wychodzi za mąż. Nie miałem odwagi, by powiedzieć jej, że to ona zawsze była i zawsze będzie miłością mojego życia. Wróciłem do mieszkania przybity. Za chwilę usłyszałem dzwonek. Westchnąłem i poszedłem otworzyć.
-Cześć Dziku- za drzwiami stał Pit.
-Hej. Co tu robisz?
-Widziałem jak w szatni promieniałeś, ale teraz widzę, że się sporo zmieniło.
-Właź- powiedziałem tylko.
Usiedliśmy w salonie. Przyniosłem colę i dwie szklani.
-Mów co się dzieje.
Wziąłem głęboki oddech i wszystko powiedziałem. Poczułem się po tym o wiele lepiej.
-Powiedz mi, dlaczego wy tak w ogóle zerwaliście skoro ją tak kochałeś?
-Zacząłem grać w siatkówkę. Zawody, nowe możliwości. Musiałem wyjechać, a ona została. Uznała, że nie ma sensu tego ciągnąć, bo związki na odległość nie mają szans przetrwania.
-W sumie racja.
-Teraz ułożyła sobie życie beze mnie- westchnąłem- Jest zakochana i szczęśliwa. Nie mam prawa jej tego psuć.
-Co prawda, to prawda. Dziku, Dziku, ale się wkopałeś. Może nie spotykaj się z nią. Nie będziesz musiał cierpieć.
-Nie umiałbym tak. Chce być blisko niej. Nawet jako tylko przyjaciel.
-Jak wolisz. Dobra ja będę się zbierał. Dość późno się zrobiło.
Pożegnaliśmy się i wyszedł, a ja poszedłem do sypialni i wyjąłem album ze zdjęciami. Były tam tylko fotki moje z Julką. Oglądałem je zawsze, gdy miałem doła. Uśmiechnąłem się lekko i przerzucałem strony. W końcu odłożyłem go i chwyciłem za telefon. Szybko znalazłem numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo?- odebrał jakiś facet.
-Czy mogę rozmawiać z Julką?
-A kto mówi?
-Michał Kubiak, kolega ze szkoły.
-A Michał cześć! To ja Bartek.
-A cześć- nie mówiłem z entuzjazmem, tak jak on.
-Jula wspominała, że się spotkaliście. Może wpadniesz do nas. Powspominamy dawne czasy. Co ty na to?
-W sumie czemu nie, a kiedy?
-Może jutro wieczorem?
-Może być. Trener dał nam wolne.
-No to widzimy się jutro- podał mi adres, pożegnaliśmy się.
Odłożyłem komórkę na stolik. Jutro znów ją zobaczę. Uśmiechnąłem się na tę myśl. Poszedłem pod prysznic, przebrałem się i położyłem. Następnego dnia czas strasznie mi się dłużył. Przygotowałem już sobie ciuchy na wieczór, kupiłem kwiaty dla Julki i jakiś alkohol dla Bartka. Nie mogłem się już doczekać, więc koło 15 stałem przed drzwiami ich mieszkania. Zadzwoniłem dzwonkiem.
-Znów zapomniał kluczy- usłyszałem głos Julki- Otwarte!- krzyknęła.
Nacisnąłem klamkę i powoli wszedłem do środka. Po chwili z jednego pokoju wyszła Jula w samym ręczniku.
-O matko Michał- na jej policzkach pojawiły się rumieńce.

No to jest jedyneczka. Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie ;)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Prolog

        Siedziałam w domu i przeglądałam gazetę. Przeszłam do sportu. Oczywiście na początku piłka nożna, a dopiero potem siatkówka. Michał Kubiak przenosi się do Resovii! Zdziwiłam się lekko po przeczytaniu tego tytułu. Jak kto woli pomyślałam. Złożyłam prasę i odłożyłam na stolik. Po chwili koło mnie znalazł się Bartek.
-Co tam nowego kochanie?- pocałował mnie.
-Same pierdoły- zaśmiałam się.
Wziął gazetę i zaczął przeglądać. Poszłam do kuchni po herbatę i wróciłam do narzeczonego. Uśmiechnął się do mnie.
-Pamiętasz jak z nim chodziliśmy do szkoły?
-Pamiętam- westchnęłam tylko.
-No wybił się chłop. Można by było się z nim spotkać skoro będzie mieszkał w Rzeszowie.
-To było dawno. Pewnie już nas nie pamięta.
-Ciebie by nie pamiętał? - zdziwił się- Z tego co pamiętam byliście kiedyś razem.
-Przez rok, a potem urwał nam się kontakt. Nie mamy przyjemniejszych tematów?
-Julka- pocałował mnie- Idziemy do kina.
-Na co?
-Wybierasz.
Zaśmiałam się tylko. Poszłam się ubrać i wyszliśmy. Trzymał mnie za rękę i uśmiechał się. Czułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Przeniosłam się do Rzeszowa z Wałcza na studia. Szukałam mieszkania i wtedy znalazłam ogłoszenie. Gdy poszłam na spotkanie okazało się, że to Bartek szukał współlokatora. Powspominaliśmy dawne czasy i ustaliliśmy wszystko. Po roku zostaliśmy parą, a rok później zaręczyliśmy się. Dopiero po skończeniu studiów zaczęliśmy planować ślub. Ja znalazłam pracę jako dziennikarka, a Bartek jako adwokat. Do szczęścia brakowało nam ślubu i dzieci, ale uznaliśmy, że wszystko po kolei. Po kinie poszliśmy na spacer. Wtuliłam się w ukochanego.
-Wiesz, że trzeba zarezerwować salę?- zaczął.
-Wiem, wiem- westchnęłam- Z tym ślubem to tyle roboty.
-No strasznie dużo. Damy radę. Musimy.
Zaśmiałam się tylko. Wróciliśmy powolnym krokiem do mieszkania. Wzięłam krótki prysznic i położyłam się. Minęło trochę czasu. Sezon ligowy się zaczynał. Kupiłam karnet jak co roku, a Bartek nadal nie chciał chodzić na mecze. Ubrałam na siebie pasiaka z nazwiskiem „Ignaczak” na plecach, kurtkę i poszłam na halę. Po 10 minutach byłam na podpromiu. Zajęłam swoje miejsce i patrzyłam jak zawodnicy się rozciągają. W końcu zaczął się mecz. Resovia grała ze Skrą. Szli łeb w łeb, jednak szla zwycięstwa przechyliła się na stronę Resoviaków. Wygrali 3:1 i mogli cieszyć się z 3 punktów zapisanych na koncie. Uśmiechałam się szczęśliwa. Ubrałam się i stałam koło boiska. MVP został Achrem. Sama na niego stawiałam. Już chciałam wyjść, gdy usłyszałam wołanie.
-Jula?!- odwróciłam się- Julka! To naprawdę ty!

No to zaczynamy. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu to opowiadanie. Będę tu częściej zaglądać jak skończę poprzednie. Komentujcie ;)