sobota, 28 września 2013

Rozdział XXIX

          Leżałam w sypialni i czytałam książkę. Michał był na treningu Dziecko bardzo się dziś wierciło. Co chwilę dostawałam kolejnego kopniaka. Musiałam iść do toalety i wtedy wody mi odeszły. Przeraziłam się. Byłam sama w domu, a Kubiak miał wrócić dopiero za pół godziny. Złapałam za telefon i wybrałam numer do Dzika. Skrzynka. Wtedy poczułam skurcz i krzyknęłam. Spróbowałam jeszcze raz, ale przyjmujący nadal nie odbierał. Nie miałam pojęcia co robić. Wtedy przypomniałam sobie o Asi. Miała samochód. Szybko zadzwoniłam.
-Co tam Jula?
-Błagam przyjedz do mnie- wtedy znów krzyknęłam.
-Może Julka co się dzieje?- przeraziła się.
-Rodzę, a Misiek nie odbiera.
-Będę za chwilę.
Rozłączyła się, a ja starałam się nie panikować. Wzięłam torbę i włożyłam do niej jeszcze kilka rzeczy. Wtedy usłyszałam dzwonek. Bez pytania otworzyłam. Po chwili do mieszkania wleciała spanikowana Joanna.
-Masz wszystko?- spytała.
-Tak.
-To jedziemy.
Po 15 minutach byłyśmy w szpitalu. Miałam częste skurcze. Lekarze od razu zawieźli mnie na porodówkę. Zdążyłam tylko krzyknąć Asi, żeby poinformowała o tym Michała. Pokiwała głową, ale widziałam, że coś kombinuje. Krzyczałam wniebogłosy. Czułam jakby trwało to wieczność. W pewnym momencie na salę wleciał Michał. Widziałam jaki był zdenerwowany. Złapał mnie za rękę i pogładził po niej.
-Juleczka jestem z tobą. Kochanie dasz radę- cały czas mówił.
Zaczął mnie tym irytować.
-Proszę przeć- powiedział lekarz.
Ścisnęłam mocno dłoń Kubiaka i wykonałam polecenie doktora. Nie wiem ile to trwało, ale w końcu usłyszałam płacz dziecka, a po moich policzkach poleciały łzy.
-Mają państwo synka- powiedział lekarz.
Spojrzałam na przyjmującego. Wzruszył się, ale nie chciał dać tego po sobie poznać i odwrócił się. Wtedy poczułam się słabo. Powieki mi opadały.
-Misiek- szepnęłam tylko i odpłynęłam.

Michał:

           Gdy Asia zadzwoniła do mnie byłem w szoku. Prosto z hali pojechałem do szpitala. Pielęgniarka na początku nie chciała mnie wpuścić na porodówkę, ale w końcu udało mi się ją przekonać. Julka strasznie krzyczała. Serce mi się krajało, gdy widziałem jak cierpi. Trzymałem ją za rękę i czułem jak mocno ją ściska. W końcu usłyszałem płacz dziecka. Wzruszyłem się i odwróciłem.
-Misiek.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na ukochaną, ale ona już na mnie nie patrzyła. Aparatura zaczęła wariować. Nie wiedziałem co się dzieje. Lekarze wyprosili mnie z sali. Chodziłem po korytarzu i strasznie się bałem. Wtedy podbiegła do mnie Asia.
-Michał co się dzieje?
-Nie wiem. Julka straciła przytomność.
-O Boże- zakryła sobie usta dłonią- A dziecko?
-Urodziła syna.
-Do kogo jest podobny?- zasypywała mnie pytaniami.
-Nie widziałem go. Wygonili mnie z sali.
-Kurde.
-Co się stało?
-Bo ja … zadzwoniłam do Patryka i powiedziałam mu, że Julka rodzi.
-Co?!
-Ma prawo wiedzieć. To może być jego syn.
-To nie jest jego syn. Jest mój i Julki.
-Jesteś pewny?
-Tak. I nie potrzebuje żadnych badań, żeby to stwierdzić.
Wtedy z sali wyszedł lekarz. Od razu do niego podbiegłem. Bałem się odpowiedzi na moje pytanie, ale musiałem wiedzieć.
-Co z Julką?
-Pani Solecka jest bardzo osłabiona i straciła przytomność. Czasem się tak dzieje po porodzie. Będzie musiała zostać do jutra na obserwacji, ale jej życiu nic nie zagraża.
-Dzięki Bogu, a mogę do niej wejść?
-Jak tylko przewieziemy ją do zwykłej sali.
-Dziękuję.
-Tylko- spojrzał na mnie i Asię- Proszę wchodzić pojedynczo.
-Oczywiście.
Kamień spadł mi z serca. Bardzo się bałem, że Juli stało się coś poważnego. Usiadłem na krzesełku i odetchnąłem. Miejsce koło mnie zajęła Joasia.
-Ty naprawdę ją kochasz- szepnęła.
-No pewnie. Miałaś jakieś wątpliwości?
-Szczerze? Tak. Zacząłeś się nią z powrotem interesować, gdy była poza twoim zasięgiem, gdy była z Patrykiem. Myślałam, że to jakiś twój kaprys.
-Zawsze kochałem Julkę.
-Teraz to wiem.
Po chwili zawołała mnie pielęgniarka i mogłem zobaczyć ukochaną. Leżała wykończona i patrzyła w bok. Na mój widok uśmiechnęła się lekko.
-Misiek- szepnęła.
-Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Bałem się, że cię stracę.
Wtedy do sali weszła pielęgniarka z niemowlakiem na rękach. Jula usiadła na łóżku i wzięła dziecko. Podszedłem do niej, a kobieta wyszła.
-Trzeba zrobić testy- westchnęła.
-Nie trzeba.
-Ale Michał- już chciała protestować.
-Nie widzisz jaki jest do mnie podobny?
Przysiadłem na brzegu łózka i objąłem ukochaną. Odchyliła kocyk i ukazała się główka maluszka. Spojrzała na mnie, a potem na niego.
-Rzeczywiście- na jej twarzy zagościł piękny uśmiech.
-Mój syn- szepnąłem.
-Nasz syn- poprawiła mnie.
-Tak. Nasz syn Arek.


Zatrzymać czas, uwiecznić móc piękny kadr
Zapomnieć że, gdzieś kończy się ten świat
Oddychać tak, by zapach skóry swej czuć
Odrzucić wstyd, na morze zepchnąć łódź”

No jest kolejny rozdział. Włosi kocham was! Bułgarzy nie zagrają w finale! Jakby tak mieli czwarte miejsce to skakałabym pod sufit! 10 komentarzy = nowy rozdział

środa, 25 września 2013

Rozdział XXVIII

         Przyglądał mi się ze smutkiem w oczach. Nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzył na mój ciężarny brzuch i wyciągną rękę. Nie protestowałam. Położył dłoń i wyczuł ruch dziecka. Uśmiechnął się lekko.
-Julka- zaczął niepewnie- Mogę wejść?
-Jasne- odsunęłam się i wpuściłam go.
Usiedliśmy w salonie na kanapie. Czarnowski wahał się. W końcu wziął mnie za rękę i spojrzał w oczy.
-To moje dziecko?- spytał.
-Nie wiem- spuściłam wzrok- Twoje lub Michała.
Pokiwał głową. Zaskoczył mnie tym. Nie zrobił mi wyrzutów, chociaż wiedział, że skoro nie miałam pojęcia z kim jestem w ciąży to musiałam go zdradzić z Kubiakiem. Zareagował tak, jakby od zawsze o tym wiedział.
-Kiedy urodzisz?
-Za niecały miesiąc.
-Wiedziałaś, że spodziewasz się dziecka, gdy ode mnie odchodziłaś?- zasypywał mnie pytaniami.
-Tak- westchnęłam.
-Czemu nic mi nie powiedziałaś?
-Chyba nie umiałam. Bałam się twojej reakcji.
-Julka jeśli to moje dziecko to nie zrezygnuję z niego.
-Wiem i nie wymagam tego od ciebie.
-Wrócisz do mnie?
-Nie. Ale będziesz mógł zajmować się dzieckiem, zabierać na weekendy, chociaż … to mogłoby być trudne ze względu na twoje mecze, ale jakoś to rozwiążemy. A tak właściwie skąd wiedziałeś gdzie jestem?
-Pokazali cię w telewizji podczas meczu w Gdańsku. Uznałem, że Michał cię na niego zabrał.
-To nie było tak- pokręciłam głową.
Zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. Uważnie słuchał i mi nie przerywał. W momencie, gdy skończyłam mówić usłyszałam otwieranie drzwi.
-Kochanie mam o co prosiłaś.
Po chwili Kubiak wszedł do salonu uśmiechnięty. Na widok Patryka zrzedła mu mina. Spojrzał w dół, a ja podążyłam za jego wzrokiem. Czarnowski nadal trzymał mnie za rękę. Szybko uwolniłam dłoń z jego uścisku.
-Co on tu robi?- spytał przyjmujący.
-Przyjechał ze mną porozmawiać.
-No to porozmawiał i niech już jedzie.
-Dobra pojadę- odezwał się środkowy- Ale od razu zapowiadam, że wrócę, gdy tylko urodzi się dziecko i jeśli jest ono moje to będziesz mnie bardzo często widywał.
-Ono jest tylko moje i Julki- warknął Michał.
-To się okaże.
Po tych słowach Patryk opuścił mieszkanie. Spojrzałam na Michała. Westchnęła, podeszłam i przytuliłam go. Pocałował mnie w czoło.
-Jula czemu go wpuściłaś?
-Misiek zrozum to może być ojciec mojego dziecka.
-Ja też nim mogę być.
-Wiem. Musimy czekać do porodu, a potem się okaże.
-Ale ja czuję, że to moje dziecko.
-Też to czuję- położyłam mu ręce na policzkach- Ale to nie daje stu procentowej pewności. Będziemy musieli przeprowadzić test DNA.

Michał:
 
         Zdenerwowałem się widokiem Patryka. Bałem się, że będzie chciał mi odebrać Julkę. Teraz kiedy w końcu byliśmy razem nie mogłem sobie pozwolić na żaden błąd. Trzymałem ukochaną w ramionach i głaskałem po włosach.
-Wiesz, że będziemy musieli pogadać z rodzicami?- spytałem.
-Wiem i jestem na to gotowa.
-Na pewno?
-Tak. Mam zamiar spędzić z tobą resztę życia i chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli.
Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele. Pocałowałem dziewczynę i wziąłem ją na ręce. Zaczęła się wyrywać.
-Michał co robisz? Jestem ciężka.
-Nie prawda.
-Misek- wtuliła się we mnie kiedy zacząłem się kręcić- Odstaw mnie, bo mi nie dobrze.
-Już- posłusznie postawiłem ją.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Bo cię kocham najbardziej na świecie i … nie umiałem wyrazić tego jak bardzo się cieszę przez to co powiedziałaś.
Uśmiechnęła się i wtuliła we mnie. Nie umiałem opisać tego co czułem. Po tak długim czasie byliśmy razem i planowaliśmy wspólną przyszłość. Najchętniej wykrzyczałbym o tym całemu światu.
-Misiek?
-Hmm?
-A masz te ogórki i czekoladę?
-Pewnie- zaśmiałem się- Kupiłem jeszcze śledzie i rafaello.
Uśmiechnęła się, pocałowała mnie i poszła do kuchni. Udałem się za nią. Patrzyłem jak jadła, a na mojej twarzy gościł uśmiech.
-Chcesz?- spytała.
-Nie. Wolę patrzeć na ciebie.
Zarumieniła się lekko i spuściła wzrok. Gdy zjadła poszła się wykąpać. Zaraz po niej ja zająłem łazienkę. Szybko wziąłem prysznic i wróciłem do ukochanej. Siedziała w salonie i przeglądała album. Zobaczyła mnie i uśmiechnęła się.
-Zatrzymałeś wszystkie nasze zdjęcia.
-No pewnie. A ty nie?
Spuściła wzrok. Usiadłem przy niej i trąciłem.
-Julka?
-No nie mam żadnych.
-Co?- zdziwiłem się.
-Po naszym zerwaniu … wylądowały w koszu- już chciałem coś powiedzieć, ale była szybsza- Obiecuję, że od teraz wszystkie będą wkładane do albumu. Cieszę się, że ich nie wyrzuciłeś- przerzuciła na kolejną stronę.
-A pamiętasz to?- wskazałem zdjęcie.
-Pewnie. Pojechaliśmy pod namioty, a tam … -przerwała i zarumieniła się.
-A tam mieliśmy swój pierwszy raz- dokończyłem za nią.
-Kocham cię- odłożyła album na stół i położyła mi ręce na policzkach.
-Ja ciebie taż- powiedziałem i pocałowałem ją.


Kochaj jak kocham ja, na koniec świata pójdę
z Tobą, jeśli los nam da
Serce na dłoni mam, dla ciebie bije już z tą chwilą
Nic już nie liczy się, kiedy w ramionach szczęście
trzymam, znaleźliśmy się
W tobie bezpieczny port, mój ląd … „

Przepraszam, że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale nie dałam rady go wrzucić, bo najzwyczajniej w świecie się popłakałam po meczu. 10 komentarzy = nowy rozdział

niedziela, 22 września 2013

Rozdział XXVII

-Ojcze wybacz mi, bo zgrzeszyłem- zacząłem się śmiać.
-Bardzo śmieszne- Igła wystawił mi język.
-No co? Miałem gadać jak na spowiedzi.
-To mów w końcu! Gadałeś z Julką?
-Owszem.
-I?
-I … wraca jutro do Rzeszowa!
-W końcu!
Wtedy do pokoju wleciała reszta drużyny na czele z Alkiem.
-Co wy tak krzyczycie?- spytał kapitan.
-Michał w końcu zszedł się z Julą!- libero nie dał mi dojść do słowa.
-No nareszcie!- przyjmujący uśmiechnął się.
Gdy w końcu zostałem sam położyłem się na łóżku i patrzyłem w sufit. Na mojej twarzy gościł uśmiech. Jutro będzie ze mną. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Po tylu przejściach w końcu będziemy razem. Poszedłem się wykąpać, a potem położyłem. W międzyczasie do pokoju wrócił Ignaczak. Następnego dnia cała drużyna usadowiła się w autokarze i ruszyliśmy do Rzeszowa. Nie mogłem usiedzieć. Podróż strasznie mi się dłużyła. Nie mogłem się doczekać, aż w końcu wezmę Julkę w ramiona. Żeby zabić czas grałem z kumplami w karty. W końcu zatrzymaliśmy się na obiad. Nie obyło się bez autografów i zdjęć, ale w końcu usiedliśmy przy stolikach. Do mojego dosiadł się Igła, Alek i Paul.
-To co bierzemy?- spytał libero.
-Dla ciebie Krzysiu polecam numer 10- uśmiechnąłem się.
Libero zaczął szukać, a gdy znalazł popatrzył na mnie spode łba. Wzruszyłem tylko ramionami. Wtedy Achrem wybuchnął śmiechem.
-No przydałoby się, żeby to zjadł. Może na jakiś czas by zamilkł.
-Ej!- Igła się wkurzył- Wiecie jakby mi twarz spuchła od orzechów?
-Wiemy- uśmiechnąłem się- Tak, by ci spuchła, że miałbyś kłopot z gadaniem.
W końcu zamówiliśmy. Przy rozmowie czekaliśmy na potrawy. Po obiedzie ruszyliśmy w dalszą trasę. Napisałem do Julki. Jak tam podróż kochanie? Po chwili dostałem wiadomość. Bardzo dobrze, tylko dziecko trochę się wierci. Uśmiechnąłem się. Czułem, że to moje dziecko. Po długiej podróży w końcu dojechaliśmy do Rzeszowa. Wybrałem numer do Juli.
-Cześć Misiek.
-Cześć. Gdzie jesteś?
-W Rzeszowie.
-Czekasz pod moim mieszkaniem?
-Nie. Jestem u siebie w mieszkaniu.
-Co? Chyba żartujesz. Myślałem, że je sprzedałaś.
-Nie sprzedałam i dobrze zrobiłam, bo teraz mam gdzie mieszkać.
-Juleczka- zacząłem słodko- Mi nie o to chodziło kiedy prosiłem, żebyś wróciła do Rzeszowa.
-Nie sprecyzowałeś- wyczułem, że się uśmiecha.
-Zaraz u ciebie będę.
Po 15 minutach byłem na miejscu. Wbiegłem na górę i zadzwoniłem. Otworzył mi Szymon. W salonie siedziała Julka. Podszedłem i pocałowałem ją.
-Gdzie masz rzeczy?
-W samochodzie Szymka.
-To dobrze. Chodź, jedziemy.
Zaśmiała się tylko. Wsiadła ze mną do auta, a jej przyjaciel jechał za nami.
-Po co w ogóle przyjechałaś do swojego mieszkania?
-Bo nie miałam co ze sobą zrobić. Musieliśmy gdzieś poczekać aż dojedziesz.
Po chwili byliśmy pod blokiem. Ja z Szymonem nosiliśmy rzeczy, a Jula się rozpakowywała. Gdy wszystko było w mieszkaniu pomogliśmy jej. W końcu usiedliśmy na kanapie.
-To ja się będę zbierał- odezwał się Szymek.
-Nie ma mowy- powiedziała Julka- Nocujesz dziś u nas.
-Nie chcę wam przeszkadzać.
-Nie przeszkadzasz. Pomogłeś mi tu wrócić. Michał powiedz coś- spojrzała na mnie.
-Jula ma rację. Dziś zostajesz u nas.
Więcej nie protestował. Położył się w pokoju gościnnym, a ja z Julką w mojej … znaczy naszej sypialni. Przytuliłem ją mocno do siebie.
-Kocham cię- szepnąłem.
-Ja ciebie też.
Pocałowałem ją i uśmiechnąłem się. W końcu była moja. Położyłem rękę na jej brzuchu. Nie mogłem się już doczekać porodu.

Julka:

         Leżałam wtulona w Michała. W końcu po tak długim czasie byliśmy razem, a ja czułam, że znalazłam szczęście. Następnego dnia Michał miał wolne. Rano pożegnałam się z Szymonem.
-Julcia uważaj na siebie, nie dźwigaj, nie przemęczaj się- wyliczał.
-Przestań gadać jak mój ojciec.
-Będę za tobą tęsknił.
-Ja za tobą też- przytuliłam go- Zadzwoń jak dojedziesz.
-Dobra, a ty zadzwoń jak urodzisz i koniecznie wyślij zdjęcie dziecka.
-Nie ma sprawy.
Gdy wyszedł wtuliłam się w ukochanego. Zaczął mnie gładzić po plecach, a potem pocałował. Gdy się ode mnie odsunął uśmiechał się.
-Idziemy na spacer?- spytał.
-Pewnie.
Ubraliśmy się i poszliśmy do parku. Chodziliśmy trzymając się za ręce. Patrzyłam na bawiące się dzieci i zastanawiałam się czy będziemy mieć chłopca, czy dziewczynkę. Nie wybrałam nawet imion.
-Misiek?
-Tak?
-Jakie imiona ci się podobają?
-Chodzi ci o imię dla dziecka?
-Tak.
-Chłopiec Arek, a dziewczynka ...- przerwałam mu.
-Lena.
-Mi się bardzo podoba.
Wróciliśmy do mieszkania. Zaczęłam buszować w szafkach, w kuchni, ale nie znalazłam nic ciekawego.
-Michał skocz do sklepu- uśmiechnęłam się do niego.
-A na co masz ochotę?
-Ogórki i czekoladę.
-Już się robi.
Ubrał się i wyszedł. Po chwili usłyszałam dzwonek. Myślałam, że Dzik czegoś zapomniał, ale zupełnie mnie zaskoczył gość.
-Patryk- szepnęłam.

Powiedz kogo pragniesz, skoro serce kradniesz mi.
Kim być dla ciebie?
Nie chcę już udawać, duszę mą oddawać
gdzieś zatracać siebie
Po co mam się zmieniać, na dobre rozmieniać.
Dosyć mam tej roli, w której prawda boli
Żyję w cieniu swego ja … Jak clown …”

Jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział

sobota, 21 września 2013

Rozdział XXVI

        Nie umiałem opisać tego co czułem. Stała przede mną w zaawansowanej ciąży. W końcu ją znalazłem. Jednak koło niej nadal stał ten facet. Położył jej rękę na ramieniu, a ja czułem jak się we mnie gotuje.
-Możemy porozmawiać?
-Nie mamy o czym- jej słowa mnie raniły, ale tak długo nie słyszałem jej głosu.
-Mamy. O naszym dziecku.
-No dobrze. Wejdź.
Spuściła głowę i odsunęła się, żeby mnie przepuścić. Wraz za nią przesunął się mężczyzna nie puszczając jej ramienia. Weszliśmy do salonu. Usiadłem na kanapie. Nieznajomy facet zajął miejsce na fotelu, a Julka usiadła mu na kolanach. Powstrzymałem się, żeby nie wstać i jej nie zabrać.
-Możemy pogadać na osobności?- spytałem.
-Nie mam przed Szymonem tajemnic. Wie wszystko.
-Mimo wszystko wolałbym, żeby go tu nie było.
-Może to dobry pomysł- odezwał się- Musicie pogadać o wielu sprawach. Ja pójdę się przejść, a potem wrócę.
-Na pewno wszystko w porządku?
Po tym pytaniu chciałem krzyczeć. Co on miał do naszych spraw? Powinien bez gadania wyjść.
-Pewnie- uśmiechnął się lekko.
Wstał, pocałował Julę w czoło i wyszedł. Zajęła jego miejsce i spojrzała na mnie. Nie wiedziałem jak zacząć. Tyle razy wyobrażałem sobie tą sytuacje, a teraz odjęło mi mowę. Nie spuszczałem wzroku z dziewczyny.
-Kocham cię- powiedziałem w końcu.
-Michał- westchnęła.
-I wiem, że ty mnie też kochasz.
-Kocham- w jej oczach zalśniły łzy.
-To wróć do mnie.
-Nie mogę.
-Czemu? Julka proszę cię. Przestańmy w końcu się ranić i zacznijmy dawać sobie szczęście. Czemu nie możesz?
-Co jeśli to nie twoje dziecko?
-To nie ma dla mnie znaczenia. Będę je kochał jak swoje.
-Na pewno?
-Tak!
-Misiek.
Uśmiechnęła się lekko, wstała i usiadła mi na kolanach. Przytuliłem ją do siebie i wpiłem w jej usta. W końcu miałem ją w ramionach. Pozostała teraz ostatnia sprawa. Odsunąłem się od ukochanej i odgarnąłem jej z czoła niesforny kosmyk.
-Jest jeszcze jedna sprawa- zacząłem.
-Jaka?
-Kiedy zerwiesz z Szymonem?
-Co?- zdziwiła się.
-Nie możesz z nim być. Masz zerwać z nim dzisiaj.
-Ale Michał ja nie mogę.
-Julka przerabiamy to po raz drugi. Masz z nim zerwać dzisiaj. Nie chcę więcej czekać. Jestem o niego cholernie zazdrosny.
-Jesteś zazdrosny o Szymona?- uśmiechnęła się.
-Tak i nie rozumiem co w tym śmiesznego.
-Michał- zaczęła, ale wybuchnęła śmiechem.
-Julka powiesz z czego się tak śmiejesz? Bo ja nic śmiesznego w tym nie widzę.
-Szymek jest gejem- powiedziała przez śmiech.
Osłupiałem. Zacząłem w głowie analizować wszystko. Jula nadal się ze mnie śmiała. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie i położyłem rękę na brzuchu. Wtedy poczułem ruch dziecka. Uśmiechnąłem się.
-Kiedy wrócisz ze mną do Rzeszowa?
-Nie wiem. Muszę załatwić wiele spraw.
-Julka- przerwałem jej- Chcę cię zabrać jutro ze sobą.
-Jutro? Nie dam rady.
-Musisz. Nie odpuszczę. Jutro wracasz ze mną.
-Ale jak? Muszę się spakować, załatwić przeniesienie do Rzeszowa. Pewnie mają mnie już dość, bo co chwilę zmieniam oddział.
-Jula- zacząłem niepewnie- Może po prostu zrezygnujesz z pracy?
-Słucham?
-Jak urodzi się dziecko będzie potrzebowało opieki. Utrzymam nas bez problemu. Proszę cię zgódź się.
Zagryzła wargę. Wahała się. Spuściła wzrok. Każda sekunda dłużyła mi się niczym godzina. W końcu westchnęła i spojrzała na mnie.
-Zgoda.
Uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem ją.
-Pomóż mi się pakować- szepnęła.
-Z największą przyjemnością.
Szybko zabrałem się do pracy. Wszystkie rzeczy lądowały w walizce, a te które się do niej nie nadawały w kartonie. Usłyszałem otwieranie drzwi.
-Julka?- to był Szymon.
-Tu jestem!- zawołała.
Wszedł do sypialni i rozglądnął się.
-Wracam do Rzeszowa z Michałem. Tylko zastanawiam się jak mamy to przewieźć- spojrzała na mnie.
-Ja cię zawiozę- zaoferował się.
-Na prawdę?- uśmiechnęła się- Jesteś kochany- przytuliła go.
-Dzięki- włączyłem się.
-Nie ma sprawy, ale mam warunek.
-Jaki?
-Daj jej szczęście. Zasługuje na nie.
-Dam- uśmiechnąłem się.
-W takim razie jutro z rana ruszamy w trasę- uśmiechnął się do Julki.
Gdy skończyliśmy pakować rzeczy Juli do auta Szymona pożegnałem się i wróciłem do hotelu. Igła od razu do mnie podbiegł.
-I jak?- spytał.
-Co jak?- byłem w tak dobrym humorze, że chciałem się z nim podroczyć.
-No z Julką.
-Co z Julką?
-Dziku gadaj mi tu zaraz jak na spowiedzi- wkurzył się.


Chociaż nie czytam z ust to z daleka już wiem
Że te słowa są do mnie
Już dociera twój głos, serce rysuje cię przede mną
Chociaż znam już ten stan, nigdy nie byłem tak wysoko
Już w ramionach cię mam, spełnił się życia plan
To ty”

No jest kolejny rozdział i mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział

środa, 18 września 2013

Rozdział XXV

        Minęło trochę czasu. Sezon ligowy trwał w najlepsze. W najbliższą sobotę Resovia miała przyjechać do Gdańska, by zmierzyć się z tutejszą drużyną. Udało mi się załatwić dwa bilety na mecz i szłam na niego z Szymonem. Miał przyjechać po mnie o 17. Uczesałam się, umalowałam i zaczęłam szukać w szafie pasiaka. Gdy w końcu go znalazłam przyłożyłam do ciała i przestraszyłam się, że się w niego nie zmieszczę. Byłam w zaawansowanej ciąży, termin miałam za miesiąc. Na wszystkie wizyty lekarskie chodził ze mną Szymek. Lekarz myślał, że jest on ojcem dziecka, a my nie wyprowadziliśmy go z błędu. Uznaliśmy, że tak będzie łatwiej. Płci nie chciałam znać. Najważniejsze dla mnie było, żeby maleństwo było zdrowe. Spróbowałam się wbić w koszulkę. Ledwo, ale mi się udało. Odetchnęłam i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Uśmiechnęłam się i poszłam otworzyć.
-Cześć księżniczko- powiedział Szymon.
-Cześć. Wchodź- wpuściłam go do środka.
-Widzę, że jesteś gotowa- zaśmiał się i poprawił mi pasiaka.
-No pewnie, ale ledwo się w niego wcisnęłam.
-Oj tam. Nie marudź. Według mnie wyglądasz pięknie- położył dłoń na moim brzuchu i uśmiechnął się.
-Dziękuję- zarumieniłam się.
-To co jedziemy?- spytał.
-Pewnie.
W drodze na halę rozmyślałam. Dziś miałam znów zobaczyć Michała. Tak dużo czasu minęło. Nie chciałam, żeby on też mnie widział. Mógłby chcieć porozmawiać, a nie miałam na to ochoty. Gdy dotarliśmy zajęliśmy swoje miejsca i oglądaliśmy rozgrzewkę. W końcu zaprezentowano wyjściowe szóstki. Mecz nie był zbyt ciekawy. Pierwsze dwa sety pewnie wygrali Rzeszowianie i w trzecim zmierzali do końcowego sukcesu. Przy stanie 20:16 czas wziął trener gospodarzy. Nagle Szymek zaczął ciągnąć mnie za rękaw.
-Co jest?- spytałam.
-Patrz- wskazał do góry.
Spojrzałam tam gdzie pokazywał i zamarłam. Na telebimie pokazywali mnie i Szymka. Spojrzałam na Michała. Igła mu właśnie pokazywał. Kubiak zaczął się rozglądać na wszystkie strony. Szukał mnie.
-Szymon może już wyjdziemy?
-Co?- zdziwił się- Ale czemu?
-Nie powiedziałam ci jednej rzeczy.
-Jakiej?
-Ojcem dziecka jest chyba Michał …
-No tak. Mówiłaś.
-Kubiak- dokończyłam.
-Żartujesz?
Pokręciłam tylko głową.
-Zobaczył cię?
-Na telebimie tak- spojrzałam na boisko. Dzik nadal się rozglądał- Jeszcze mnie nie zauważył.
-To chodźmy.
Szymek wziął mnie za rękę i wyszliśmy z hali.

Michał:

          Julka. Julka tu jest. W Gdańsku! Zacząłem się rozglądać, ale nie mogłem znaleźć miejsca, w którym siedziała. Poprosiłem trenera o zmianę i dalej szukałem. W końcu ją zobaczyłem. Właśnie wstawała. Jakiś facet wziął ją za rękę i razem wyszli. Czułem jak wzbiera we mnie złość. Nie, to nie była złość. Właściwym słowem była zazdrość. Nie pozwolę, żeby była z kimś innym. I jeszcze ta ciąża … Była już dobrze widoczna. Pięknie wyglądała. Chciałem podejść, przytulić ją, dotknąć brzucha. Czułem, że to moje dziecko. Po końcówce seta i wybraniu MVP, którym został Alek wziąłem telefon i zadzwoniłem do niej. Odrzuciła połączenie. Mogłem się domyślić. Szybko znalazłem w internecie numer do oddziału w Gdańsku i zadzwoniłem. Po chwili odebrała jakaś pani.
-Dzień dobry- zacząłem- Chciałem prosić o adres pani Juli Soleckiej.
-Nie mogę go panu podać.
-Tyle, że ja umówiłem się z nią na wywiad, ale zapomniała mi go podać.
-Pani Julia jest na zwolnieniu. Czy nie można tego przeprowadzić z kimś innym, albo w innym terminie?
-Niestety nie da rady. Jutro wyjeżdżam za granicę.
-No dobrze.
Gdy mi podała dres szybko się rozłączyłem. Zastanawiało mnie jakim cudem zatrudnili tam tą panią. Nawet nie spytała mnie jak się nazywam. Nie było czasu się nad tym zastanawiać. Pobiegłem do szatni i szybko się przebrałem.
-A gdzie ty lecisz?- spytał Krzysiek.
-Mam jej adres.
-Żartujesz? Jak?
-Potem opowiem. Teraz jadę do niej.
-Tylko postaraj się być delikatny.
-Czemu tak mówisz?- zdziwiłem się.
-No wiesz jeśli twój widok za bardzo hmm … ją pobudzi to może zacząć rodzić za wcześnie.
-Nie przesadzaj.
-Dobra, przekonamy się.
-Mam prośbę. Powiedz trenerowi, że pojechałem i, że wrócę na czas.
-Nie ma sprawy.
Wybiegłem przed halę i zobaczyłem taksówkę, którą wcześniej zamówiłem. Wsiadłem i podałem adres. Jadąc myślałem tylko o Julce i dziecku. Chciałem móc wziąć ją w ramiona, pocałować. Powiedzieć, że ją kocham, że chcę spędzić z nią resztę mojego życia. Bałem się tylko kim był ten facet. Czy znalazła sobie kogoś? Wziął ją za rękę, razem byli na meczu, razem też wyszli. Trudno. Jeśli ma kogoś to z tym kimś zerwie. Nie mam zamiaru stracić jej kolejny raz. Na pewno nie teraz. W końcu podjechaliśmy pod blok. Zapłaciłem i zacząłem szukać klatki. Drzwi były otwarte. Wbiegłem na odpowiednie piętro i zadzwoniłem dzwonkiem.
-Otworzysz?- usłyszałem krzyk Juli.
-Jasne- odpowiedział męski głos.
Po chwili stał przede mną mężczyzna. Zmierzył mnie wzrokiem.
-Mogę w czymś pomóc?- spytał.
-Tak. Chcę się zobaczyć z Julką.
-A musi to być teraz? Jest zmęczona- widziałem, że stara się mnie spławić.
-Tak musi- warknąłem.
Za kogo on się uważał? Nie miał prawa posyłać mnie do diabła, kiedy w mieszkaniu była moja kobieta z moim dzieckiem pod sercem.
-No dobra- westchnął- Księżniczko ktoś do ciebie.
Księżniczko? Przed oczami stanęła mi wizja tych dwoje razem. Od razu ją od siebie odpędziłem. W drzwiach stanęła Julka. Serce mi mocniej przyśpieszyło.
-Michał- szepnęła

Czekam tylko na te dni, które chciałbym
przeżyć z tobą. Wierzę w to, że ty dasz mi
najpiękniejsze z chwil. Chociaż nasze dłonie
wciąż razem spotkać się nie mogą.
Jestem tu, pragnę z tobą być.”

No to mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział XXIV

         Wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Szymon odkładał mój telefon na stolik. Spojrzał na mnie, zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, a potem zajęłam miejsce obok niego.
-Kto dzwonił?- spytałam.
-Nie przedstawił się, ale z kontaktów wynikało, że jakiś Michał.
-I co powiedział?
-Że zadzwoni później.
-A niech dzwoni. I tak nie odbiorę.
-Jula czy to jest … ojciec dziecka?
-Chyba tak- westchnęłam.
-Czemu nie chcesz z nim rozmawiać?
-Bo nie mamy o czym. Zaraz przed moim wyjazdem pokłóciliśmy się.
Szymek przytulił mnie i zaczął gładzić po plecach. Po moim ciele przebiegły przyjemne dreszcze i wtuliłam się w niego mocniej.
-Rozchmurz się- zaczął mnie łaskotać.
Zaczęłam się bronić, ale był silniejszy. Leżał na mnie i cały czas łaskotał. W pewnym momencie poczułam, że ręcznik mi spada.
-Szymon dość!
-A czemu?- nie przestawał.
-Bo zaraz będę leżała tu bez niczego.
-Wiesz, że mówiąc to bardziej mnie zachęcasz, żebym cię dalej łaskotał niż zniechęcasz.
-Ej! Uważaj, bo nadal mogę wrócić na noc do mieszkania.
-Dobra już nic nie robię- odsunął się, a ja poprawiłam ręcznik.
-To dasz mi jakąś koszulę do spania?
-A już daję- uśmiechnął się.
Po chwili leżałam w łóżku Szymona przebrana w jego koszulę. On przeniósł się do pokoju Dawida. W nocy obudziły mnie grzmoty i pioruny. Od zawsze bałam się burzy. Wstałam i poszłam do pokoju Szymka. Wśliznęłam się pod kołdrę i wtuliłam w niego.
-Ej Julka co jest?
Wtedy znów usłyszałam grzmot i mocniej go przytuliłam. Objął mnie i pocałował w czoło.
-Nie mów, że boisz się burzy- wyczułam, że się uśmiecha.
-To nie jest śmieszne.
-Przepraszam.
Długo nie mogłam zasnąć. Co chwilę się błyskało. Szymon trzymał mnie mocno w ramionach i gładził po ramieniu. W końcu udało mi się zasnąć. Gdy się rano obudziłam Szymek nadal mnie przytulał. Uśmiechnęłam się. Wstałam i poszłam do toalety. Odświeżyłam się, a potem przebrałam. Zabrałam się za śniadanie. W pewnym momencie poczułam ręce na biodrach.
-I jak tam moja bojaźliwa księżniczko?
-Szymon chcesz oberwać?
-Nie zrobiłabyś tego.
-Pewnie, że bym zrobiła. A potem zwaliła na to, że hormony mi buzują.
-Dobra już nic nie mówię- nadal trzymał mi ręce na biodrach.
-Możesz mnie puścić?
-A jeśli nie mam na to ochoty?
-Szymon.
-No dobra.
Dokończyłam robić śniadanie i usiedliśmy razem przy stole. Szybko zjedliśmy i zaczęłam się ubierać.
-Już idziesz?
-Tak.
-Czekaj. Przebiorę się i cię odwiozę.
-Nie trzeba.
-Nie pozwolę, żebyś tłoczyła się w autobusie. Musisz o siebie dbać.
-Dzięki- uśmiechnęłam się.
Cieszyłam się, że mam kogoś kto o mnie dba. Szymon był idealny. Uwielbiałam z nim przebywać i rozmawiać.

Michał:

            Siedziałem w Spale i myślałem o Julce. To nie mogło się tak skończyć. Ona mogła nosić pod sercem moje dziecko. Poza tym nadal ją kochałem. Bałem się, że znalazła sobie nowego faceta. Wtedy do pokoju wleciał Igła.
-A co ty tu tak sam siedzisz? Chodź do nas.
-Daj mi spokój.
-Mów. Co się stało z Julką?
-Nic.
-A tu mi jedzie czołg.
-No dobra- westchnąłem- Boję się, że sobie kogoś znalazła.
-No tak.
-Co to miało znaczyć?- spojrzałem na niego wrogo.
-Michał- zaczął- Julka to piękna i młoda dziewczyna. Podoba się facetom. Spokojnie mogła sobie znaleźć kogoś.
-Ona jest w ciąży!
-I co z tego? Ciąża często dodaje uroku. Nie jest powodem dla którego facet nie może się w niej zakochać.
-Nie pozwolę na to. To może być moje dziecko.
-Ale nie musi.
-To jest moje dziecko! Czuję to!
-To znajdź ją!- też podniósł głos.
-Nie wiem jak. Jej rodzice nie chcą mi nic powiedzieć. Asia uznała, że kolejny raz nie może narazić się na utratę zaufania przyjaciółki. I tak się lekko pokłóciły, gdy powiedziała mi o poronieniu Julki.
-To nie wiem co mam ci poradzić. Chyba tylko, żebyś dzwonił do skutku.
-I to zamierzam zrobić.
Następny dzień mieliśmy wolny. Chłopaki pojechali do miasta, a ja zostałem w ośrodku. Nie miałem ochoty na chodzenie po sklepach. Wziąłem telefon i zacząłem wydzwaniać do Julki. Na początku nie odbierała, potem odrzucała połączenia, a na końcu wyłączyła telefon. Westchnąłem tylko. Mogłem mieć nadzieję, że po jakimś czasie się złamie i odbierze. Wieczorem, gdy kumple wrócili poszedłem się przejść po lesie. W pokoju panował taki hałas, że nie słyszałem własnych myśli. Szedłem dość długo. W końcu znalazłem jakiś kamień, na którym mogłem usiąść. Spojrzałem w niebo. Było mnóstwo gwiazd.
-Julka znajdę cię. Nie wiem jak, ale cię znajdę i będziemy razem.

Pójdę pod wiatr, jak najdalej. Gwiazdy znów
wskażą mi drogę, którą do ciebie iść. Pójdę
pod wiatr nie ustanę, na twój głos, oddech
twój będę czekał, aż braknie tchu …
Aż braknie sił” 

Przepraszam, że rozdział nie ukazał się wczoraj, ale nie było mnie w domu. Mm nadzieję, że się podoba 10 komentarzy = nowy rozdział 

sobota, 14 września 2013

Rozdział XXIII

       Siedziałam dość długo u Szymona. Mimo że znałam go jeden dzień rozumiał mnie jak nikt inny. Pocieszał i rozśmieszał. Wtedy do salonu wszedł mężczyzna z psem. Szymek wstał i podszedł do niego. Też wstałam.
-Jula to jest Dawid mój współlokator.
-Miło mi- wyciągnęłam rękę.
-Przyjemność po mojej strony- wziął moją rękę i pocałował ją.
Zdziwiło mnie to zachowanie. Rzadko spotyka się kogoś kto jeszcze tak robi.
-To ja wam nie będę przeszkadzał- powiedział i już chciał wyjść.
-Nie przeszkadzasz. W zasadzie to ja już muszę iść. Dzięki za rozmowę- powiedziałam do Szymona.
-Nie ma sprawy. Jak będziesz potrzebowała się wygadać to dzwoń.
-Dzięki.
Pocałowałam go w policzek, a potem Dawida i wyszłam. W drodze do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu. Dość wcześnie miałam różne zachcianki. Kupiłam ogórki, czekoladę, śledzie i ciastka. Gdy rozpakowywałam zakupy koło mnie pojawiła się Lidka.
-Widzę, że dziecko już daje się we znaki.
-Chyba tak- zaśmiałam się.
-A jak było u Szymona?- oparła się o blat.
-Bardzo miło. Poznałam jego współlokatora Dawida.
-A przystojny?- uśmiechnęła się.
-Lidka!
-No co? Ty bierzesz Szymona to może ja będę mogła Dawida.
-Ja wcale go nie biorę!
-Tak i dlatego po jednym dniu znajomości poszłaś do niego.
-Na razie mam dość facetów. Chcę skupić się wyłącznie na moim dziecku.
-No wiem, wiem. Ale może kiedyś …
Pokręciłam głową i poszłam do siebie. Lidka już zaczęła wymyślać kolejne romanse. Ja nie miałam ochoty spotykać się z żadnym facetem. Chciałam urodzić dziecko i zająć się nim.

Dwa miesiące później:

          Siedziałam u Szymona. Jego współlokator pojechał do rodziców. Oglądaliśmy jakąś komedię i śmialiśmy się. Bardzo go lubiłam. Przez cały czas od kąt się znamy ani razu się nie pokłóciliśmy. Zawsze mnie rozumiał i pocieszał. Lubiłam spędzać czas w jego towarzystwie. Dawid też polubiłam. Obaj byli dla mnie mili i pomagali, gdy tego potrzebowałam. Cieszyłam się, że mam takich przyjaciół. W końcu film się skończył.
-To ja się będę zbierać- wstałam.
-Co? Myślałem, że zostaniesz na noc.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przyjaciel widząc mój wyraz twarzy westchnął.
-Julka znamy się już trochę czasu. Muszę ci coś powiedzieć. To dla mnie bardzo ważne- wziął mnie za rękę.
Bałam się tego co miałam zaraz usłyszeć.

Michał:

          Minęły dwa miesiące, a ja nadal nie miałem żadnych wieści o Julce. Jej rodzice nie chcieli nic mi powiedzieć. Nie odpowiadała na moje SMS-y, nie odbierała telefonu. Bardzo chciałem ją zobaczyć i z nią porozmawiać. Siedziałem w Spale. Dzieliłem pokój z Igłą. Zacząłem się zastanawiać kogo ja w poprzednim życiu zabiłem, że muszę się z nim męczyć. Codziennie wycinał jakieś kawały i mi dogadywał.
-Dziku!
-Co chcesz?
Spojrzał na mnie zdziwiony. Nadal leżałem w łóżku, a on był już ubrany z torbą na ramieniu. Zaraz. Z torbą? … O kurde! Zerwałem się z łóżka, wziąłem rzeczy z szafy i pognałem do łazienki. Usłyszałem jeszcze za sobą wybuch śmiech Ignaczaka. Po 10 minutach byłem gotowy i razem z libero poszedłem na halę. Trening szybko zleciał. Wróciłem do pokoju i walnąłem się na łóżko. Krzysiek pokręcił głową.
-Chłopie przestań się tak załamywać. Idziesz dziś na ognisko.
-Jakie znowu ognisko?
-To, o którym mówię od tygodnia.
-Aaa- zupełnie nie wiedziałem o co chodzi, bo nie słuchałem go nigdy.
-O 18 widzę cię gotowego. Jutro mamy wolne. Trzeba to jakoś wykorzystać.
-A daj mi spokój- odwróciłem się od niego i dostałem czymś miękkim w głowę. Gwałtownie się podniosłem- Poduszka?- spojrzałem na Igłę, który wzruszył ramionami- Ja ci dam- rzuciłem w niego dwoma.
Zaczęła się walka. Po chwili w naszym pokoju zebrała się cała kadra z poduszkami. W końcu krzyknąłem.
-Wszyscy na Igłę!
Libero spojrzał na mnie wrogo, a zaraz potem leżał przygnieciony przez resztę chłopaków. Śmialiśmy się tak głośno, że trener przyszedł. Nieświadomi koledzy zaczęli obrzucać go poduszkami. Wiedziałem, że będą kłopoty.
-Co wy robicie?!- krzyknął po włosku.
Koledzy stanęli jak wryci. Widziałem przerażenie malujące się na ich twarzach. Igła akurat podniósł się z podłogi.
-No tak, mogłem się domyślić- Anastazi pokręcił głową.
-Eee ja … -libero zaczął się jąkać.
-Na następnym treningu dodatkowo robisz dziesięć kółek- po tych słowach wyszedł.
-No dzięki chłopaki- zwrócił się do nas- Czemu nikt się za mną nie wstawił?
-Ej to ty rozpocząłeś bitwę- wzruszyłem ramionami.
Wszyscy wyszli i zostałem sam z Krzyśkiem. Przygotowaliśmy się na imprezę. Gdy przyszliśmy już większość była. Na stole przygotowane były przekąski i kiełbasy do smażenia nad ogniskiem. Przysiadłem się do stolika gdzie siedział Pit, Kurek i Winiar.
-Co tam Dziku? Igła bardzo narzekał?- spytał Michał.
-Chyba się obraził. Nie odzywa się do mnie.
-Krzysiek nic nie mówi? Cud- skomentował Bartek.
Gdy przyjmujący rozmawiali Nowakowski na mnie popatrzył.
-No mów. Jak tak z Julką?
-Kiepsko. Nie znalazłem jej jeszcze.
-Myślisz, że to twoje dziecko?
-Mam nadzieję- westchnąłem- Skoro zerwała z Patrykiem musiała coś podejrzewać.
-Zadzwoń do niej.
-Myślisz, że nie próbowałem? Nie odbiera.
-To próbuj do skutku. W końcu odbierze choćby dla świętego spokoju.
-Pewnie masz rację.
Spojrzałem na zegarek. Nie było jeszcze późno, więc mogłem spróbować się do niej dodzwonić. Rozejrzałem się.
-No idź- popędził mnie środkowy.
Poszukałem ustronnego miejsca gdzie nikt mnie nie będzie słyszał i wybrałem numer do Julki. Po dwóch sygnałach ktoś odebrał.
-Halo?- usłyszałem męski głos.
-Mogę rozmawiać z Julą?
-Akurat jest w łazience. Mam coś przekazać?
-Nie trzeba. Zadzwonię później.
Szybko się rozłączyłem. Kto to był? Nic z tego nie rozumiałem. Już znalazła sobie nowego faceta? Musiałem z nią porozmawiać. Nawet jeśli ona by tego nie chciała. 

No świetnie się spisaliście. Jest nowy rozdział, mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział

czwartek, 12 września 2013

Rozdział XXII

          Musiałem porozmawiać z Julką. Wiedziałem, że zachowałem się jak idiota i chciałem ją przeprosić. Nadal miałem nadzieję, że to moje dziecko nosi pod sercem, że mamy szansę stworzyć prawdziwą rodzinę. Pojechałem do niej. Otworzył mi załamany Patryk.
-Czego chcesz?- warknął.
-Muszę pogadać z Julką.
-No to się trochę spóźniłeś- już chciał mi zamknąć drzwi przed nosem, ale go zatrzymałem.
-Nie masz prawa zabronić mi się z nią widywać.
-A czy ja ci zabraniam? Nie ma jej tu.
-A gdzie jest?- niecierpliwiłem się.
-Nie wiem. Zostawiła mnie.
Zamurowało mnie. Dopiero co mówiła, że nie może z nim zerwać, a teraz go zostawia? Coś mi tu nie pasowało. Skoro zerwała ze mną kontakt, a nie jest już z Patrykiem to … musiała znowu uciec. Nie mogłem jej na to pozwolić.
-Nie mówiła dokąd jedzie?
-Nie. Dasz mi już spokój?
-To ważne.
-Nawet jakbym wiedział to nic ci bym nie powiedział. Oddała mi pierścionek, wzięła rzeczy i wyszła. Po resztę ma przyjechać jej ojciec.
-Czyli jest u rodziców?
-Nie. Pytałem.
-Ale musiała coś powiedzieć- przestałem nad sobą panować.
-Tak powiedziała. Że nigdy mnie nie kochała i nie umie pokochać.
-Ja mówię poważnie.
-A myślisz, że ja nie?!- Czarnowski wkurzył się- Daj mi spokój i idź stąd. Właśnie przegrałem finał Plusligi, a zaraz po tym zostawiła mnie narzeczona. Chyba mam prawo chcieć od tego wszystkiego odpocząć!- zamknął drzwi.
Zbiegłem po schodach na parter. Wybrałem numer do Julki. Skrzynka. Oczywiście, mogłem się tego domyślić.
-Jula błagam oddzwoń. Przepraszam. Przepraszam za wszystko. Wróć. Kocham cię- mówiłem chaotycznie.
Zostawiłem jej z dziesięć wiadomości. W końcu wróciłem do hotelu i zacząłem się pakować. Igła zauważył mój zły nastrój.
-Gadaj co się dzieje.
-Chodzi o Julę.
-No nie mów- podparł się na łokciu.
Spojrzałem na niego spode łba.
-Zostawiła Patryka.
-Żartujesz?- ożywił się- To chyba dobrze. Nie rozumiem czemu jesteś smutny.
-Bo nie wiem gdzie ona jest. Zniknęła. Znów.
-O kurde. Ale mam nadzieję, że nie będziesz szukał pocieszenia u jakiejś innej kobiety- spojrzał na mnie nie pewnie.
-Nie. Raz byłem taki głupi, drugi raz tego błędu nie popełnię. Znajdę ją. Nie wiem jak, ale ją znajdę.
-To nie wszystko- libero raczej stwierdził niż spytał.
-Nie- westchnąłem- Julka jest w ciąży- wytrzeszczył oczy ze zdziwienia- Tylko nie wie czy ojcem jestem ja, czy Patryk.
-Wiesz co mi się wydaje, że jednak wie. Może nieświadomie, ale wie.
-Czemu tak sądzisz?
-Czy gdyby Patryk był ojcem dziecka zerwałaby z nim zaręczyny i uciekła? Nie sądzę.
Po słowach Ignaczaka zdębiałem. To mogła być prawda. A ja byłem taki głupi i zachowałem się jak idiota. Musiałem ją znaleźć za wszelką cenę.

Julka:

           Spacerowałam po Gdańsku i starałam się nie myśleć o problemach, ale jakoś mi to nie wychodziło. Cały czas miałam przed oczami Michała. Wiedziałam, że będę musiała wychowywać dziecko sama, ale jeśli naprawdę był ojcem nie mogłam odciąć maleństwa od niego. Zasługiwało na pełną rodzinę, a skoro nie mogłam mu jej dać to przynajmniej postaram się, żeby miało kontakt z tatą. Stałam na plaży i patrzyłam na morze. Wtedy podbiegł do mnie pies i zaczął obwąchiwać. Uśmiechnęłam się, kucnęłam i pogłaskałam psiaka.
-Kora!- usłyszałam męski głos- Przepraszam za nią.
-Nie ma sprawy- spojrzałam na mężczyznę.
Uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę.
-Szymon.
-Julka- uścisnęłam mu dłoń.
-A co cię sprowadza do Gdańska?
-Skąd pomysł, że nie jestem stąd?
-Zachowujesz się jak typowa turystka. Spacer po plaży, patrzenie w morze.
-No dobra. Hmm jestem z Wałcza, ale tu przeprowadziłam się z Jastrzębia.
-Czekaj. Skądś cię kojarzę- zamarłam- To ty jesteś narzeczoną tego siatkarza, Patryka Czarnowskiego.
-Raczej byłam- spuściłam głowę i znów pogłaskałam psa.
-Zerwaliście?
-Tak.
Nie miałam pojęcia czemu opowiadam to zupełnie obcej osobie. Szliśmy plażą i rozmawialiśmy. Szymek słuchał mnie i radził co powinnam zrobić. Był inny niż reszta facetów. On mnie rozumiał. Wymieniliśmy się numerami telefonów, a potem wróciłam do mieszkania. Jeszcze tego samego dnia przyjechał mój ojciec zresztą rzeczy.
-Dzięki tato- uścisnęłam go.
-Jesteś pewna, że wiesz co robisz?- spytał z troską.
-Nie, ale nie mogłam tak dłużej żyć. Teraz spokojnie będę czekała do porodu, a Patryk się o niczym nie dowie. Zresztą to chyba nie jego dziecko.
-Mam nadzieję, że nie będziesz tego później żałowała.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Następnego dnia Szymon zaprosił mnie do siebie. Mimo że naleźmy się jeden dzień czułam, że mogę mu ufać. Budził we mnie zaufanie. Punkt 14 stałam pod jego drzwiami. Otworzył mi uśmiechnięty i wpuścił do środka. Miał duże, przestronne i modne mieszkanie.
-Ktoś pomagał ci urządzać?- spytałam.
-Nie. Wszystko sam zrobiłem.
-A gdzie Kora?- rozglądałam się, ale nigdzie nie było suczki.
-Mój współlokator z nią wyszedł na spacer. Chcesz coś do picia?
-Wodę.
Przyniósł mi szklankę z cieczą i usiedliśmy w salonie. Rozmawialiśmy i się śmialiśmy. W pewnym momencie Szymon spoważniał.
-Nie chcę być wścibski, ale czemu zerwałaś zaręczyny?
Westchnęłam.
-Bo nie kochałam Patryka i nie umiałam pokochać.
-Kochasz kogoś innego?
-Tak.
-Coś przede mną ukrywasz. Nie mylę się prawda?
-Nie. Ja … jestem w ciąży. Ale nie wiem czy z Patrykiem, czy z …
-Facetem którego kochasz- dokończył za mnie.

No udało wam się bez problemu. Oby tak dalej 10 komentarzy = nowy rozdział

środa, 11 września 2013

Rozdział XXI

-Co?- nie mogłem uwierzyć- Ale mówiłaś, że nie jesteś w ciąży.
-Bo nie byłam- spuściła wzrok- To drugi tydzień.
-Julka, przecież to cudownie- przytuliłem ją i zakręciłem.
-Michał odstaw mnie.
Posłusznie postawiłem ją na ziemi i chciałem pocałować, ale się ode mnie odsunęła. Nic z tego nie rozumiałem. Skoro spodziewała się mojego dziecka czemu nie chciała odejść od Patryka. Chyba, że … Zesztywniałem.
-Z kim jesteś w ciąży?
-Nie wiem- po jej policzkach poleciały łzy.
-Jak to nie wiesz?!- podniosłem głos- Czyli kiedy mówiłaś, że mnie kochasz to kłamałaś?! I zaraz po tym jak spędziliśmy razem noc to się z Patrykiem przespałaś?!
-Idź stąd!- krzyknęła.
-Nie! Musimy to wyjaśnić!
-My nie mamy już czego wyjaśniać. Daj mi spokój.
-Nie ma mowy. To może być moje dziecko. I jeśli tak jest to … -przerwała mi.
-To co? To wtedy możemy być razem? A jeśli nie twoje?
-Julka.
-Co Julka?! Idź stąd!
-Ale …
-Wynoś się!
Wyszedłem, a ona zatrzasnęła za mną drzwi. Bardzo chciałem, żeby to było moje dziecko. Ale jeśli było Czarnowskiego? Przecież Jula sama powiedziała, że nie może zerwać ze środkowym. Czy podejrzewała, że to z nim jest w ciąży?

Julka:

        Gdy Michał wyszedł usiadłam na kanapie i popłakałam się. To już był koniec. To musiał być koniec. Nasze drogi nie umiały się skrzyżować. Otarłam łzy i poszłam się pakować. Podjęłam decyzję. Nie będę z żadnym z nich. Sama wychowam dziecko i dam mu wszystko, ale najpierw muszę się odseparować od obu siatkarzy. Jeden z tworzonych oddziałów był w Gdańsku. Tam mnie nie znajdą. Wzięłam telefon i zadzwoniłam
-Halo?
-Lidka? To ja Julka.
-O matko Jula! Jak dobrze cię słyszeć!
-Ciebie też. Mam pytanie. Ty pojechałaś na studia do Gdańska prawda?
-Tak, ale już je skończyłam.
-Wiem. Mieszkasz tam nadal?
-Tak, bo znalazłam tu mieszkanie i pracę, więc zostałam.
-A nie mogłabym się u ciebie zatrzymać na jakiś czas?- spytałam niepewnie.
-Jeszcze pytasz? No jasne! Szukam właśnie współlokatorki, bo ostatnia zrezygnowała ze studiów i wyjechała.
-To ja chętnie zajmę jej miejsce- uśmiechnęłam się.
-Super! A kiedy przyjedziesz?
-Niedługo. Postaram się jak najszybciej.
-To czekam.
-Wiesz muszę kończyć. Skontaktuję się z tobą niedługo to podasz mi adres.
-Ok. To pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i odetchnęłam. Musiałam to zrobić. Patryk nawet się nie dowie o ciąży. Po prostu oddam mu pierścionek. Następnego dnia odbył się ostatni mecz finałowy. Siedziałam na swoim miejscu w koszulce środkowego. Pierwszy set był bez historii. Resovia wygrała go pewnie. Drugą partię z kolei gospodarze dobrze zagrali i zwyciężyli. Dopiero w trzeciej odsłonie zaczęła się wyrównana walka. Raz prowadzili jedni, a raz drudzy. Jednak to Jastrzębie wygrało i prowadziło 2:1 w meczu. Czwarty set rozegrany był na przewagi. W końcu Sovia wygrała 30:28. Wszystko miał rozstrzygnąć tie-break. Rzeszowianie mocno go rozpoczęli. Prowadzili już 7:3 i pewnie zmierzali po zwycięstwo. Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla obudzili się za późno i to Resovia obroniła mistrzowski tytuł. Kibice wcale nie byli zawiedzeni. Dzięki temu, że kluby się przyjaźniły wszyscy się cieszyli. Weszłam na boisko i podeszłam do Resoviaków.
-Gratuluję- uśmiechnęłam się.
-Jula- Igła mnie przytulił- Dzięki.
Pogratulowałam wszystkim i wróciłam do domu. Nie czekałam na dekorację. Musiałam się spakować i wyjechać. Gdy miałam spakowaną walizkę wrócił Patryk.
-Julka? Co ty robisz?
-Ja … - było mi ciężko- Wyjeżdżam.
-Gdzie?
-Nie ważne. Ważne jest tylko to, że … to koniec.
-Co?- nie dowierzał.
-Odchodzę od ciebie.
-Czemu?
-Ja … cię nie kocham. Przepraszam. Nie powinnam była być z tobą. Myślałam, że cię pokocham, ale nie umiem- zdjęłam pierścionek i oddałam Czarnowskiemu- Resztę rzeczy zabierze mój tata.
-Wyjeżdżasz do rodziców?
-Nie. On tylko ma mi rzeczy przywieźć. Żegnaj.
Poszłam na pociąg. Wszystko sprawdziłam dzień wcześniej. Byłam też u naczelnego i przeniosłam się do oddziału w Gdańsku. Gdy dojechałam na miejsce czekała na mnie koleżanka.
-Lidka!- przytuliłam ją.
-Julka! Jak ja dawno cię nie widziałam.
-Teraz będziesz mnie miała na co dzień.
-I bardzo dobrze- uśmiechnęła się- Musimy nadrobić te stracone lata.
-Nadrobimy.
Pojechałyśmy do mieszkania. Lidka pokazała mi pokój. Był duży i modnie urządzony. Rozpakowałam się i poszłam pod prysznic. Wysuszyłam włosy, a potem usiadłam w salonie z współlokatorką.
-Mów co się u ciebie działo- powiedziała.
-Oj dużo- westchnęłam- Po pierwsze chciałam cię zapytać czy będę mogła tu mieszkać nadal, gdy urodzę dziecko.
-Jesteś w ciąży?- uśmiechnęła się.
-Tak.
-No dobra. Opowiadaj wszystko od początku.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić. Opowiedziałam o Bartku, Michale, poronieniu, Patryku. Nie przerywała mi tylko uważnie słuchała. W końcu gdy skończyłam westchnęła i mnie przytuliła.
-Julka nie wiem co mam ci powiedzieć.
-Na prawdę nie musisz nic mówić. Lepiej się czuje, gdy się komuś wygadałam.
-Ale nie możesz tego tak zostawić. W końcu dziecko ma jakiegoś ojca.
-Tylko, że nie wiem kto nim jest.
-Oj ja myślę, że ty wiesz.
-Niby skąd?
-Nie czujesz tego?
Spuściłam wzrok. Może miała rację? Podświadomie od początku myślałam o tym dziecko jak o dziecku Michała, ale nie miałam żadnej pewności.
-Zrób to co ci podpowiada serce- szepnęła. 

Kochani bądźmy wobec siebie uczciwi. Nie będę tolerować spamowania z anonima. Jeśli jeszcze raz się to powtórzy zablokuję możliwość anonimowego komentowania. 10 komentarzy = nowy rozdział