sobota, 26 października 2013

Rozdział XXXV

          Za drzwiami stało moja była z małym dzieckiem. Stałem jak wryty i nie umiałem się odezwać.
-Cześć Michał.
-Monika? Co ty tu robisz?
-Przyjechałam, bo uznałam, że musisz wiedzieć- uśmiechnęła się lekko.
-Co muszę wiedzieć?- nadal nie rozumiałem.
-Że mamy dziecko.
-Co?- usłyszałem głos Julki i szybko się odwróciłem- O czym ona mówi?
-Nie wiem
-Michał mamy dziecko- wtrąciła się Monika- Chciałam, żebyś poznał Kasię. Masz do tego prawo.
-Nie wierzę- mojej narzeczonej stanęły łzy w oczach. Pobiegła do sypialni.
-Julka!- chciałem za nią iść, ale zatrzymała mnie była dziewczyna.
-Kto to jest?
-Miłość mojego życia i matka mojego syna.
-Co? Jakiego znów syna? Przecież ty masz tylko córeczkę- uśmiechnęła się lekko i podniosła wyżej małą- Ze mną.
-Nie! Jeśli to moje dziecko to czemu nie powiedziałaś mi o nim wcześniej?
-Bo byłam na ciebie wściekła za to, że mnie zostawiłeś. Uznałam, że nigdy ci nie powiem o Kasi i to będzie dla ciebie kara.
-To czemu zmieniłaś zdanie?
-Bo zaczęłam myśleć o niej. Nie powinna cierpieć przez nasze błędy.
-Posłuchaj. Przyjdź jutro. Pogadamy na spokojnie, wyjaśnimy wszystko. Może być?
-No dobra. Pa.
Zamknąłem drzwi i pobiegłem do narzeczonej. Nacisnąłem klamkę, ale zamknęła się w sypialni. Westchnąłem.
-Jula kochanie, proszę otwórz.
-Daj mi spokój!
-Musimy porozmawiać.
-Idź gadać ze swoją byłą! W końcu macie dużo do ustalenia!

Julka:

           Nie wierzyłam w to co się dzieje. Czemu gdy układam sobie życie zawsze coś musi się spieprzyć? Nie myśląc wiele zaczęłam pakować siebie i synka. Michał nadal się dobijał jednak nie otwierałam. W końcu odpuścił. Gdy było już późno wyszłam. Kubiak zasnął na kanapie. Złapałam za telefon.
-Halo?- usłyszałam głos przyjaciółki.
-Asia posłuchaj musisz mi pomóc.
-Mów co się stało.
-Potrzebuję cię. Przyjedź po mnie.
-Dobra. Będę za 10 minut.
Rozłączyłam się i zaczęłam wynosić walizki do przedpokoju. Gdy Joanna przyjechała mocno się zdziwiła.
-Co ty robisz?
-Odchodzę od Michała.
-Dlaczego?
-Bo ma dziecko z inną.
-Co?!
-Ciszej, bo go obudzisz. Pomóż mi znieść rzeczy do auta.
Po chwili nosiłyśmy już torby. Bardzo uważałyśmy, żeby nie obudzić przyjmującego. Gdy wszystko było zniesione ubrałam synka i zamknęłam za sobą drzwi. W drodze nie odezwałyśmy się ani słowem. W końcu dojechałyśmy do Asi.
-Dziękuję, że mi pomagasz.
-Nie ma sprawy. Dziś przenocujesz z małym u mnie, bo mieszkanie już sprzedałaś.
-Kacper nie ma nic przeciwko?
-Nie- spuściła głowę.
-Ej co jest?
-Oświadczył mi się.
-To chyba dobrze.
-Julka ja nie wiem czy chcę wyjść za niego. Zakochałam się w Patryku.
-Wiem. Michał mi mówił. Odmówiłaś?
-Nie umiałam.
-Dobra ślubu na razie nie będziecie przecież planować. Poczekaj. Może wszystko się ułoży.
-Może. Dobra chodźmy do środka, bo jest późno.
Weszłyśmy do mieszkania. Przywitałam się z Kacprem i usiadłam w salonie. Koło mnie zajęła miejsce Asia.
-Co zamierzasz zrobić?
-Wyjechać do Gdańska razem z Arkiem- przytuliłam mocniej synka.
-Co?! Jula nie możesz.
-Mogę. Już sprawdziłam. Pociąg mam jutro rano. Zawieziesz mnie?
-Tak- westchnęła- Chociaż nie popieram tej decyzji to twoje życie i zawsze będę cię wspierać cokolwiek postanowisz.
-Dzięki. Tylko nie mów nic Michałowi.
Pokiwała lekko głową. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Gdy ubierałam synka zauważyłam pierścionek na swoim palcu. Westchnęłam i go zdjęłam. W samochodzie dałam go przyjaciółce.
-Przekaż to Michałowi.
-Julka to nie musi się tak kończyć. Przecież on chce być z tobą, a o tamtym dziecku nie wiedział. Czemu go zostawiasz?
-Bo tak będzie lepiej. Nam nie jest pisane bycie razem. Zawsze gdy próbujemy pojawia się jakaś przeszkoda.
-Zastanów się jeszcze.
-Nie ma nad czym.
Prawie całą drogę do Gdańska płakałam. Arek grzecznie spał. Nie rozumiał co się dzieje. Michał wiele razy próbował się do mnie dodzwonić, ale nie odbierałam. Nie mogłam. W końcu byłam na miejscu. Taksówką dojechałam pod blok. Poprosiłam kierowcę, żeby chwilę poczekał i weszłam na górę. Po chwili drzwi się otworzyły.
-Julka? Co ty tu robisz?- spytał Szymon.
-Mogę się u ciebie na chwilę zatrzymać?
-Pewnie- przytulił mnie- Gdzie masz rzeczy?
-W taksówce.
Przyjaciel pomógł mi wszystko wnieść. Usiedliśmy w salonie.
-Co się stało?
-Dużo. Zerwałam z Michałem.
-Ale czemu?- zdziwił się- Macie synka, kochacie się. Myślałem, że będziecie w końcu szczęśliwi.
-Widzisz w życiu nie ma happy endów.

Idę sam pustą drogą i wspominam cię
Niemy film w mej pamięci wciąż przewija się
Grałaś w nim główną z ról, happy end jednak nie
zdarzył się”
 
No to jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. 15 komentarzy i za tydzień kolejny.

niedziela, 13 października 2013

Rozdział XXXIV

         Ręce mi się trzęsły. Otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać. Powoli to do mnie docierało. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Michała. Też się uśmiechnął i przytulił Arka mocno do siebie. Patryk patrzył na to wszystko z boku.
-A więc to nie mój syn- odezwał się w końcu.
-Nie.
-Przepraszam za to, że burzyłem wasz spokój. Ja już pójdę.
-Patryk zaczekaj.
Wzięłam Czarnowskiego na bok. Chciałam z nim porozmawiać na osobności.
-Przepraszam.
-Nie masz za co- środkowy westchną- Wiedziałem, że go kochasz, a mimo to stawałem wam na drodze.
-Nie prawda. Nie umiałam się zdecydować.
-Mimo, że to się tak potoczyło chcę żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję.
Pożegnaliśmy się. Wróciłam do Miśka i chciałam wziąć od niego Arka, ale mi go nie dał. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Dam ci go w samochodzie. Jakoś nie umiem go teraz komukolwiek dać.
Uśmiechnęłam się i wróciłam z narzeczonym do domu. Kubiak nie chciał rozstać się z synkiem. Długo siedział z nim w salonie.
-Misiek naprawdę trzeba już go położyć spać.
-Wiem, ale nie mogę się nacieszyć.
W końcu namówiła go i położył Arka do łóżeczka. Synek błyskawicznie zasnął. Położyłam się obok męża i przytuliłam go. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Oddawałam pocałunki. Poczułam rękę przyjmującego pod bluzką. Uśmiechnęłam się i zdarłam z niego koszulkę. Spędziliśmy cudowną noc. Zasnęłam wtulona w narzeczonego. Rano gdy się obudziłam Kubiak już nie spał. Wstałam, ubrałam się i poszłam do salonu. Dzik trzymał na rękach Arka. Gdy mnie zobaczył wstał.
-W kuchni masz śniadanie.
-Dzięki. Ile już się z nim bawisz?- spytałam.
-Niedługo.
Pokręciłam tylko głową i poszłam zjeść. Gdy zmywałam usłyszałam płacz synka. Dzik próbował go uspokoić, ale mu nie wychodziło.
-Daj mi go.
-Czemu nie chce przestać płakać?
-Bo jest głodny, a ty go raczej piersią nie nakarmisz- zaśmiałam się.
Niechętnie oddał mi Arka.

Michał:

            Byłem bardzo szczęśliwy, że Arek to mój syn. Nie umiałem się z nim rozstać. Najchętniej zostałbym z nim cały dzień w domu, ale miałem dzisiaj mecz. Gdy Julka karmiła małego poszedłem się spakować.
-Kochanie- zacząłem słodko.
-Co jest?
-Przyjdziesz na mecz z Arkiem?
-Misiek on jest za mały- zaczęła protestować.
-Proszę- złożyłem błagalnie ręce- Proszę, proszę, proszę.
Chodziłem za nią i męczyłem ją swoim gadaniem chyba z 10 minut. W końcu nie wytrzymała i spojrzała na mnie.
-Dobra, ale przestań już gadać.
-Dziękuję!
Złapałem ją i zakręciłem.
-Postaw mnie jak chcesz, żebyśmy zdążyli.
-Już.
-Słuchaj jedź już. Ja potem dołączę do ciebie.
Pocałowałem ją, ubrałem się i pojechałem na halę. Po 10 minutach byłem na miejscu. W szatni był na razie tylko Pit.
-Cześć Dziku.
-Siema.
-A gdzie masz rodzinkę?- spytał uśmiechnięty.
-Julka a Arkiem dołączą potem.
-No w końcu zobaczę twojego syna. Znaczy … -zmieszał się- To jest twój syn?
-Tak. Na 100 procent.
-To gratulacje.
Powoli szatnia zapełniała się. Gdy wszyscy byli przebrani przyszedł trener i powiedział jak przedstawia się dziś pierwsza szóstka. Ja miałem na razie stać w kwadracie, bo opuściłem trening przez syna. Graliśmy przeciwko Skrze. Gdy rozgrzewaliśmy się zauważyłem Julkę z wózkiem. Usiadła koło naszych statystyków.
-Julka!- usłyszałem krzyk Igły.
Cała drużyna zostawiła piłki i pobiegła do mojej narzeczonej. Szybko pognałem za nimi. Bełchatowscy zawodnicy byli zdezorientowani. Udało mi się dopchać do Juli. Uśmiechnąłem się do ukochanej i wyciągnąłem ręce. Pokręciła tylko głową i podała mi Arka.
-Ale jest do ciebie podobny- odezwał się libero.
-Co tu się dzieje?- koło mnie pojawił się Kłos z Wroną- Czyj to syn?- spytał Karol.
-Mój.
-Żartujesz?
Dość długo staliśmy przy bandzie. W końcu trenerzy nas przegonili. Zaczął się mecz. Szliśmy łeb w łeb. Peterowi w ogóle nie szło dziś. Co chwila atakował w aut. Wtedy zawołał mnie trener. Szybko ściągnąłem dres i wbiegłem na boisko. Co chwilę zerkałem na Julę i uśmiechałem się. Obecność jej i Arka dodawała mi sił. Pierwszego seta wygraliśmy 25:23. W drugim nie szło nam. Co chwilę Lukas źle rozgrywał przez co został zmieniony na Fabiana, jednak seta nie udało się uratować. Trzecią partię zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Wygrywaliśmy 10:3 i nie daliśmy już sobie tego prowadzenia odebrać. Czwarta odsłona to była gra nerwów. Nikt nie mógł odskoczyć na 3 punkty. Wszystko miało rozstrzygnąć się w końcówce. Przy stanie 23:23 poszedłem na zagrywkę. Wyrzuciłem piłkę i … as! Zadowolony wziąłem piłkę i znów zaserwowałem. Złe przyjęcie i wysoka do prawego, a tam Pit piękną czapę wykonał na Wlazłym. Hala oszalała. Zostało tylko wybrać MVP.
-A najlepszym zawodnikiem meczu zostaje … Michał Kubiak!
Igła wypchnął mnie na środek boiska. Odebrałem nagrodę i tort, a potem wróciłem do zespołu. Szybko pożegnałem się pod siatką i pognałem do szatni. Chciałem już być w domu z synem. Jula czekała na mnie pod halą. Pocałowałem ją i pojechaliśmy do domu. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Narzeczona poszła położyć Arka, a ja wrzuciłem rzeczy do prania. Wtedy usłyszałem dzwonek i poszedłem otworzyć, ale zupełnie się nie spodziewałem tego kto tam będzie stał i jak bardzo namiesza w moim życiu.

Wśród czterech ścian nic nie zdarza się.
Noc się ciągnie jak cały tydzień,
Miesiąc jest jak rok,
Wśród czterech ścian gdzieś zginął mój cień.
Słońce zawsze świeci gdzie indziej,
Chociaż jest o krok.”

No to kochani mamy kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. Muszę trochę zmienić zasady dodawania rozdziałów. Ponieważ mam dużo nauki teraz w liceum nie nadążam z tym wszystkim. Rozdziały będą ukazywać się w soboty jeśli będzie 15 komentarzy. Przepraszam, ale na prawdę jest mi ciężko.

sobota, 12 października 2013

Rozdział XXXIII

         Wróciłam z Michałem i Zbyszkiem do domu. Położyłam Arka, a potem usiadłam z siatkarzami w salonie. Kubiak objął mnie.
-Misiek boję się- szepnęłam.
-Spokojnie. Arek to na pewno mój syn.
Pocałował mnie i przytulił mocniej do siebie.
-Ej przestańcie się migdalić- odezwał się atakujący.
-Ja musiałem patrzeć na ciebie i Aśkę, więc teraz twoja kolej.
-No właśnie … - zaczął.
-Co właśnie?- zainteresował się Kubiak.
-No już nie będziesz musiał na nas patrzeć- westchnął Bartman.
-Co się stało?
-Powiedzmy, że mamy nieco inny pomysł na życie i żadne nie chciało ustąpić.
-Wiecie co wy sobie pogadajcie, a ja idę do synka.
Wstałam i wyszłam. Nie chciałam słuchać opowieści Zbyszka. To nie była moja sprawa. Przyjechał, bo chciał pogadać z przyjacielem. Nie miał pojęcia, że Michał został ojcem i zaręczył się. Westchnęłam i spojrzałam do łóżeczka. Synek leżał spokojnie i rozglądał się. Był spokojny. Uśmiechnęłam się i wzięłam go na ręce. Zaczął bawić się moimi włosami. Już się nie bałam. Patrząc na Arka wiedziałam, że to dziecko Miśka, nie mogło być inaczej. Nie wiem ile tak siedziałam. Wtedy przyszedł narzeczony.
-Kochanie- zaczął słodko- Mogę?- wyciągną ręce.
-Już się nie boisz?
-Nie.
Powolutku podałam mu Arka. Gdy mały spojrzał na niego uśmiechnął się. Przeszliśmy do salonu. Nie było tam atakującego.
-Gdzie Zbyszek?- spytałam.
-Poszedł spotkać się z kumplami z Resovii.
-A ty czemu nie poszedłeś?
-Wiesz ja przebywam z nimi codziennie. Zresztą wolę siedzieć w domu z tobą i synem.
-Miło mi to słyszeć.
Resztę dnia spędziliśmy bawiąc się z Arkiem. Gdy w końcu zasnął poszłam się wykąpać. Dość długo siedziałam pod prysznicem. Wyszłam w samym ręczniku i poszłam do sypialni po piżamę.
-O Boże!- krzyknęłam.
Na łóżku siedział Zbyszek. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechną się. Wtedy do pokoju wpadł Kubiak.
-Co się stało?- spytał.
Szybko zorientował się w sytuacji i przegonił mnie do łazienki, a po chwili przyniósł mi ciuchy. Ubrałam się i wyszłam.
-Wiesz chyba wolałem cię w poprzedniej wersji- koło mnie pojawił się Bartman
-Uważaj, bo powiem Miśkowi.
-O czym?- przyjmujący stanął obok mnie.
-Nie ważne- Zibi machną ręką i poszedł.
-Julka?
-Oj to naprawdę nic ważnego- zapewniłam go i przytuliłam.
-No dobra. Dopóki on tu jest bierz piżamę do łazienki.
-Wiem. Więcej nie popełnię tego błędu- pocałowałam narzeczonego.

Michał:

          Zbyszek opowiedział mi o swoim zerwaniu z Asią. Zdziwiło mnie to. Przyjaciel nigdy nie mówił, że mają jakieś problemy, że się kłócą. Gdy wyszedł byłem zadowolony. Wiem, że nie powinienem tak myśleć, bo się przyjaźnimy, ale chciałem pobyć trochę z Julą i synkiem. Gdy wrócił narzeczona brała prysznic. Nagle usłyszałem jej krzyk i szybko poszedłem zobaczyć co się stało. Wygoniłem ją do łazienki. Byłem zły. Co Bartman robił w naszej sypialni? Gdy podałem Julce ciuchy poszedłem do niego.
-Co ty tam robiłeś?
-Siedziałem- wzruszył ramionami.
-Zbyszek.
-Oj Dziuku przestań. Myślisz, że chcę ci odbić dziewczynę?
-Narzeczoną.
-Może być i żoną. Nigdy bym tego nie zrobił. Przyjaźnimy się.
Mimo jego słów nadal się bałem. Byłem o Julkę cholernie zazdrosny. Nie mogłem jej stracić po raz kolejny. Za długo walczyłem o nią. W końcu położyliśmy się spać. Przytuliłem ukochaną i pocałowałem. Tydzień dość szybko nam zleciał. Udało nam się urządzić chrzciny. Nasz syn nazywał się Arkadiusz Michał Kubiak. Oczywiście Czarnowski się o tym nie dowiedział. Bartman musiał już wyjeżdżać. Spakowany i ubrany stał w przedpokoju.
-No to przyjemnego wychowywania dziecka. Mam nadzieję, że się będziesz wysypiał.
-Arek nie płacze w nocy, przecież wiesz.
-Ja nie mówiłem o Arku- spojrzał wymownie na Julkę.
-Świnia jesteś.
-Możliwe- zaśmiał się- Pa Jula- pocałował ją w policzek i wyszedł.
-W końcu sami- westchnąłem.
-Wiedziałem- usłyszałem głos Zbyszka zza drzwi.
-Miałeś iść!- krzyknąłem.
-Już idę.
Pokręciłem tylko głową.
-Jak on mnie czasem wkurza.
-Ale to twój przyjaciel. Dobrze mieć kogoś takiego- zarzuciła mi ręce na szyję.
Wtedy usłyszałem telefon. Jula poszła odebrać. Poszedłem do sypialni i wziąłem synka na ręce. Wtedy weszła tak narzeczona. Miała dziwną minę.
-Co się stało?- spytałem.
-Mają wyniki badań.
-Kiedy mamy jechać?
-Dziś. Patryk też tam będzie.
-To na co czekamy. Ubieramy się i jedziemy.
Po 20 minutach staliśmy przed kliniką. Wtedy przyjechał Czarnowski. Od razu wezbrał we mnie gniew.
-To co?- powiedział uśmiechnięty- Dziś się wszystko okaże.
-Nie ma co się okazywać. To mój syn- warknąłem.
-Zobaczymy.
Weszliśmy do środka i usiedliśmy na korytarzu. Chciałem już wejść i zobaczyć te wyniki. W końcu wezwał nas lekarz i dał Julce kopertę. Narzeczona podała mi syna, a potem popatrzyła mi w oczy i otworzyła kopert.

Nie wybaczą mi kilku słabszych chwil.
Nie uwierzą, że brakło mi już sił.
Nie podadzą dłoni, kiedy będę chciał.
Każą dalej mi biec, choć na drogach już śnieg,
rozliczą mnie, ze wszystkich moich słów.”

No jest kolejny. Mam nadzieję, że wam się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział 

wtorek, 8 października 2013

Rozdział XXXII

          Następnego dnia Michał musiał jechać na trening, a ja zostałam w domu z Arkiem i Zbyszkiem. Atakujący siedział na fotelu i przyglądał mi się. Miałam już tego dość.
-Powiesz o co ci chodzi czy będziesz się tak gapił?
-Mam wrażenie, że cię już kiedyś widziałem.
-Może w Wałczu- zasugerowałam.
-Czekaj … Ty kiedyś już chodziłaś z Dzikiem.
-Łał Amerykę odkryłeś.
-Julia Solecka?- upewniał się.
-Tak.
-Boże jak on zawsze o tobie opowiadał.
-Serio?- przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele.
-Ale nie raczył powiedzieć, że jesteś taka piękna.
Poczułam się niezręcznie. Wstałam i poszłam do synka Nie spał tylko leżał i przyglądał się karuzeli. Uśmiechnęłam się i wzięłam go na ręce. Nie płakał tylko przyglądał mi się. Weszłam z nim do salonu.
-O mały Dzik?- Bartman się ożywił.
-Chyba tak- westchnęłam- Okaże się niedługo.
-Kiedy zrobicie testy?
-Nie wiem. Niedługo. Patryk nie odpuści.
-Mogę go wziąć na ręce?
-Pewnie. W końcu to twój chrześniak.
Zbyszek powili przejął ode mnie Arka. Widziałam, że bał się go mocniej przytulić, ale oswoił się z sytuacją i to szybciej niż Michał. Uśmiechnął się do małego.
-Miałeś już kiedyś do czynienia z małym dzieckiem?
-Igła się liczy?- spojrzał na mnie.
-Nie- zaśmiałam się.
-Zdarzyło się. Czemu pytasz?
-Bo Misiek potrzebował więcej czasu, żeby pewnie trzymać Arka. Jakby się bał, że coś mu zrobi.
Pokiwał tylko głową i spojrzał znów na małego. Wtedy zadzwonił dzwonek.
-Ja otworzę- powiedział Zibi i podał mi synka.
Przytuliłam go do siebie. Po chwili w drzwiach stanął atakujący z Czarnowskim.
-Julka musimy jechać na badania- powiedział.
-Co?
-Zabieram was na badania DNA.
-Nie pomyślałem o tym, że powinieneś nas wcześniej poinformować?
-Chcę to załatwić jak najszybciej. To może być moje dziecko.
-Ale może być Michała!- już mnie irytował.
-Wszystko się okaże. Idziemy.
-Poczekaj na dole- westchnęłam- Zaraz dołączymy.
Gdy wyszedł odwróciłem się do Zbyszka.
-Jedź ze mną.
-Co?- zdziwił się.
-Jedź ze mną- powtórzyłam.
-To Michał powinien być z wami nie ja.
-Ale go tu nie ma. Proszę cię. Nie chce jechać tam sama z Patrykiem.
-No dobra.

Michał:
 
        Pojechałem na trening, ale najchętniej zostałbym w domu z Julką i synem. Nie mogłem się nimi nacieszyć. Ledwo wszedłem do szatni, a wylądowałem na podłodze przygnieciony przez resztę drużyny.
-Co wy robicie? Złaźcie ze mnie- wkurzyłem się.
-Jak się czujesz?- spytał Igła gdy już wstałem.
-Nie źle biorą pod uwagę, że przed chwilą leżało na mnie tysiąc kilo.
-Ej nie przesadzaj jakie tysiąc? Zresztą nie o to pytałem. Jak się czujesz jako ojciec?
-A to- uśmiechnąłem się.
-Z miny wnioskuję, że bardzo dobrze.
-Nigdy nie sądziłem, że to takie uczucie. Jak patrzę na Arka nic innego nie ma znaczenia. Najważniejszy jest on i to, żeby nic mu nie brakowało.
-Młody ojciec- westchną libero.
Zaśmiałem się tylko i przebrałem. Trening strasznie mi się dłużył. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu i zobaczyć syna. Gdy w końcu trener wypuścił nas do szatni przebrałem się jak najszybciej potrafię, pożegnałem się z kumplami i pojechałem do mieszkania. Nikogo nie było. Zdziwiło mnie to. Wybrałem numer do Julki, ale zostawiła komórkę. Spróbowałem dodzwonić się do Zbyszka.
-Hej Dziku- usłyszałem przyjaciela.
-Cześć. Gdzie wy jesteście?
-Na badaniach.
-Na jakich badaniach?- zaniepokoiłem się.
-Patryk przyszedł i zabrał Arka z Julką na badania DNA.
-Co?!- zdenerwowałem się- Gdzie jesteście?
Gdy tylko odpowiedział wsiadłem do samochodu i pojechałem tam. Jak on śmiał to zrobić? Specjalnie wybrał moment, gdy nie było mnie w domu. Po 15 minutach byłem na miejscu. Zacząłem szukać Julki. Wtedy wpadłem na Zbyszka.
-Gdzie oni są?- spytałem bez zbędnych wstępów.
-Chłopie uspokój się.
-Nie umiem. Ten kretyn zrobił to specjalnie.
-Dobrze, że zrobicie te testy. ?Trzeba to jak najszybciej załatwić, żebyś czasem nie przywiązał się za bardzo do małego, bo jakby się okazało … - przerwałem mu.
-To mój syn!
-Czyli już się przywiązałeś.
-Bo to moje dziecko. Jestem tego pewien.
-To w takim razie nie masz się czego bać.
-Mów gdzie oni są.
-Chodź, zaprowadzę cię.
Po chwili zauważyłem Julkę z Arkiem i podbiegłem do nich.
-Kochanie czemu nie zadzwoniłaś?
-Nie było na to czasu. Uznałam, że im szybciej zrobimy te testy to szybciej Patryk da nam spokój.
Objąłem ją i pocałowałem.


Pozostawię wam swoją twarz w kamieniu,
zamknę w nim ten czas, który miałem tu.
Żyję z dnia na dzień, pewność mam
niepewną. Życie uczy mnie, że nie same
łatwe dni, że czasami warto iść z głową w dół.”

No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział

sobota, 5 października 2013

Rozdział XXXI

         Michał wahał się. W końcu wziął głęboki oddech i zaczął szukać czegoś po kieszeniach. W końcu wyciągnął małe, czerwone pudełeczko i przyklękną. O nie. Byłam w szoku. A Kubiak uśmiechnął się.
-Julka- zaczął słodko i otworzył pudełeczko. Moim oczom ukazał się piękny pierścionek- Wyjdziesz za mnie?
Język ugrzązł mi w gardle. Arek wiercił mi się na rękach.
-Jula?
-Nie.
-Co? Ale … to znaczy. Myślałam, że chcesz ze mną być- przysiadł na łóżku.
-Pewnie, że chcę, ale … ja już dwa razy byłam zaręczona. Zresztą wiesz. Jesteśmy razem od niedawna. Nie musimy się spieszyć.
-Julka proszę cię. Kochamy się, mamy dziecko. To wystarczające powody, by się pobrać. Proszę nie odtrącaj mnie.
-Nie odtrącam.
-To wyjdź za mnie.
Wiedziałam, że nie odpuści. Bardzo go kochałam. Nie rozumiałam swoich lęków. Musiałam je przezwyciężyć.
-Zgoda.
-Na prawdę?- uśmiechnął się.
-Tak, ale ze ślubem poczekajmy. Arek jest malutki, trzeba się nim zajmować.
-Nie ma sprawy.
Uśmiechał się zakładając mi pierścionek na palec. Następnie mnie pocałował.
-Moja narzeczona- szepnął.
Uśmiechnęłam się.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Co?- zdziwiłam się.
-Chodzi o Patryka i Asię.
-Co z nimi?- nadal nie rozumiałam.
-Asia zakochała się w Patryku.
-Żartujesz?- nie wierzyłam.
-Nie. Powiedziała mi to przed chwilą. Jak myślisz uda się ich jakoś ze sobą zeswatać?- Michał dziwnie poruszył brwiami.
-Ale ona ma Kacpra- zaprotestowałam.
-Mówiła, że już się nie dogadują.
-Ale tak często jest. Kłócą się chwilę, a potem godzą i przed długi czas jest dobrze. Oni są ze sobą od zawsze, kochają się. To tylko lekki kryzys.
-No nie wiem. Asia wydawała się być pewna tego co mówi.
-Znam Kacpra. On nie da jej odejść. Zresztą Patryk jej nie kocha.
-Ale moglibyśmy spróbować zrobić tak, żeby pokochał.
-Misiek nie mieszajmy się w to. Ty też byś nie chciał, żeby ktoś się wtrącał w twoje sprawy.
-Dobra na razie to zostawię.
-Na razie?
-No wiesz jeśli Czarnowski będzie się do ciebie przystawiał … - przerwałam mu.
-A więc o to ci chodzi. Nie chcesz pomóc Aśce tylko pozbyć się konkurencji.
-Oj tam. Dwie korzyści, jedna sprawa.
-Jesteś niemożliwy- pokręciłam głową.
-Bo kocham cię jak wariat- pocałował mnie.
Następnego dnia mogłam już wrócić z Arkiem do domu. Michał wszystko przygotował. Skręcił łóżeczko, zawiesił nad nim karuzelę. Przez cały miesiąc nie mogłam się doprosić, a teraz sam to zrobił.
-I jak?- spytał.
-Cudownie.
Położyłam synka w łóżeczku. Słodko spał. Nie mogłam się na niego napatrzeć. W końcu zostałam matką.

Michał:

        Pół nocy skręcałem łóżeczko. Sąsiedzi pewnie mieli mnie dość, jednak musiałem to skończyć przed powrotem Julki i Arka. Na szczęście mi się udało. Gdy przyjechaliśmy ze szpitala położyliśmy synka w łóżeczku, a sami usiedliśmy w salonie.
-Trzeba będzie wybrać chrzestnych- powiedziała Jula.
-Chrzestny to Zbyszek- od razu zaznaczyłem.
-A chrzestna Asia.
-O i widzisz? Szybko poszło- zaśmiałem się.
-To prawda. A ty nie powinieneś być na treningu?- spytałem.
-Dzwoniłem do trenera i powiedziałem, że nie przyjdę.
Wtedy usłyszałem dzwonek. Poszedłem otworzyć. Zupełnie nie spodziewałem się takiego gościa. Można powiedzieć o wilku mowa.
-Cześć Dziku- przywitał się ze mną atakujący.
-Cześć. Co ty tu robisz?
-A mam tydzień wolnego to pomyślałem, że wpadnę. Mogę wejść?
-Jasne właź.
Rozebrał się i poszliśmy do salonu. Na widok Juli zatrzymał się.
-No tak. Nie znacie się. Julka to mój najlepszy przyjaciel Zbyszek, Zbyszek to moja narzeczona Julka.
-Narzeczona? Czemu ja nic o tym nie wiem?
-Nie tylko o tym nic nie wiesz- mruknąłem.
Podali sobie ręce i usiedliśmy na kanapie.
-To w takim razie o czym jeszcze nie wiem?- spytał Bartman.
-A o tym, że właśnie zostałem mianowany na ojca chrzestnego.
-Co?- zdziwił się- Kto został ojcem?
-Ja kretynie.
-Nie no pięknie. Przyjeżdżam do ciebie i dowiaduje się, że masz narzeczona o której nic mi nie powiedziałeś, a na dodatek jeszcze zostałeś tatusiem. Myślałem, że przyjacielowi mówi się takie rzeczy.
-Nie było kiedy. Dużo się działo.
-Tyle sam się domyśliłem. No już opowiadaj.
Spojrzałem na ukochaną. Kiwnęła lekko głową. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem mówić. Zibi czasem mi przerwał co mnie denerwowało, ale w końcu jakoś dobrnąłem do końca.
-Ale historia. Jak z jakiejś telenoweli- zaśmiał się atakujący.
-Bardzo śmieszne. Najważniejsze, że wszystko jest już dobrze, i że mam ją przy sobie.
Objąłem Julkę i pocałowałem.

Lubię słuchać ciebie wiesz?
Przy winie i przy ciastkach
Kiedy jesteśmy tylko my
Nasz świat jak piękna bajka
Unosi łódkę senny nurt
Czerwone słońce wszystko wie
Masz na twarzy kwiatki bzu
A ja kocham cię”

Przeprasza, że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale byłam na meczu. Dzięki Bogu z Igłą wszystko w porządku, strasznie się o niego bałam. 10 komentarzy = nowy rozdział

wtorek, 1 października 2013

Rozdział XXX

            Leżałam w sali i trzymałam synka na rękach. Michał wyszedł, żeby gdzieś zadzwonić. W tym momencie obchodziła mnie tylko moja kruszynka. Nie mogłam się napatrzeć. Przytuliłam niemowlaka mocniej do siebie i pocałowałam w czoło. Wtedy wrócił Kubiak.
-Słodki widok- skomentował i uśmiechnął się- Dwie najważniejsze osoby w moim życiu- szepnął i usiadł na skraju łóżka.
-Chcesz potrzymać Arka?- spytałam, a Misiek zbladł.
-Ja?
-Jesteś ojcem.
-A co jak go upuszczę?
-Nie upuścisz.
Wyciągnęłam ręce i podałam maluszka Dzikowi. Widziałam jaki był przerażony. Zamknął go w ramionach i starał się nie ruszać.
-Spokojnie- powiedziałam.
-Łatwo ci mówić. Jest taki mały. Boję się, że coś mu zrobię.
Po jakimś czasie oswoił się z sytuacją i pewnie trzymał synka. Zaczął go kołysać.
-Widzisz? Już jest lepiej.
-Tak- uśmiechnął się.
Wtedy usłyszałam na korytarzu jakieś głosy. Wydawały mi się znajome. Michał zesztywniał. Podał mi Arka i chciał wyjść.
-Czekaj. Co się dzieje?
-Nic. Odpoczywaj.
Nic z tego nie rozumiałam. Kubiak zaczął się z kimś kłóci. Starałam się wszystko usłyszeć.
-Co ty tu robisz?- spytał przyjmujący.
-Mam prawo tu być-odpowiedział mężczyzna. Nie mogłam skojarzyć głosu.
-Nie, nie masz. Leży tu moja ukochana i nasze dziecko.
-Skąd wiesz, że twoje?
-Wiem.
-Może jest moje?
Zamarłam. Patryk. Co on tu robił? Skąd się dowiedział? Przecież dopiero co urodziłam. Nieświadomie przytuliłam mocniej syna, a ten zaczął się wiercić. Z korytarza dobiegł dźwięk przepychanki. Nagle do sali wleciał Czarnowski.
-Julka- szepnął.
-Wynoś się!- zaraz za nim wpadł Dzik.
-Michał nie. Wszystko w porządku. Zostaw nas, musimy porozmawiać.
-Ale Jula ...- zaczął.
-Nie słyszałeś co powiedziała?- spytał środkowy.
Misiek zostawił nas samych. Środkowy podszedł bliżej i spojrzał na Arka.
-Musimy zrobić testy- zaczął.
-To syn Miśka.
-Maz pewność?
-Tak.
-Jaką?
-Spójrz na niego. Cały Michał.
-To mnie nie przekonuje. Chcę zrobić testy DNA.

Michał:

          Wezbrał we mnie gniew. Nie chciałem ich zostawiać sam na sam. Czekałem na korytarzu i starałem się coś usłyszeć, ale nie mogłem. Wtedy podeszła do mnie Asia. Spojrzałem na nią, ale po chwili odwróciłem wzrok.
-Michał przepraszam, ale Patryk miał prawo wiedzieć.
-Nie. On nie ma prawa tu być. To jest mój syn i Julki. Tylko nasz.
-Dobra zrobicie testy i sobie pójdzie.
-Czemu ty tak trzymasz jego stronę?- nie wytrzymywałem już- Podobno jesteś przyjaciółką Juli. Zakochałaś się w nim czy co?
Nie odpowiedziała tylko odwróciła się i poszła. Poszedłem za nią. Usiadła na krzesełku, a ja obok niej.
-Zakochałaś się w nim- stwierdziłem.
-Tak- westchnęła.
-Ale czy ty czasem nie masz chłopaka?
-Kacper i ja … po prostu już się nie dogadujemy.
Joanna wyglądała na przygnębioną. No tak, Patryk kochał Julkę. Jednak ona mogła być moim rozwiązaniem. Gdyby Czarnowski się w niej zakochał dałby spokój Julce. Musiałem jej pomóc. Wtedy z sali wyszedł środkowy.
-Po testach się okaże czyje to dziecko- powiedział i już chciał wyjść, ale go zatrzymałem.
-O czym ty mówisz? To mój syn.
-Nie wiadomo. Może być mój.
-Arek to mój syn!- nie wytrzymałem już.
-Arek?- zdziwił się.
-Tak, Arek. Wybraliśmy z Julką już imię.
-Trzeba było poczekać na mnie- denerwował się.
-Nie było takiej potrzeby- wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł- A teraz Asia cię odprowadzi do drzwi.
-Jasne- Joanna wstała.
-Nie trzeba- stwierdził.
-Trzeba, trzeba- powiedziałem tylko i poszedłem do ukochanej.
Gdy wszedłem widziałem, że była smutna. Na mój widok lekko się uśmiechnęła. Podszedłem do niej i przytuliłem.
-Wszystko będzie dobrze.
-Nie wiem. Michał, a jeśli to … - zaczęła, ale jej przerwałem.
-Nawet tak nie mów. To mój syn i jestem tego pewien.
-Ja już sama nie wiem. Patryk myśli, że Arek jest jego.
-To się rozczaruję.
-Wiesz kiedy będę mogła stąd wyjść?- zmieniła temat.
-Lekarz mówi, że jeśli wszystko będzie w porządku to jutro.
-To dobrze. Nie znoszę szpitali.
-Jula jest jeszcze jedna sprawa- zacząłem.
-Tak?
Wahałam się czy to powiedzieć przygotowywałem się już chwilę, ale nadal nie byłem pewien. Jak zareaguje? Czy się ucieszy, czy nie? Za dużo wątpliwości.
-Misiek?
-Widzisz już długo o tym myślałem … - zaciąłem się.
-I...?
-I …
-Michał wysłowisz się wreszcie.
Wziąłem głęboki oddech.

Na słońce i na deszcz na dobre i na złe
O każdy dzień, o każdą noc już jutro cię poproszę
O rękę dłonie dwie, serce, duszę, sen
O cały świat poproszę Cię bądź ze mną tu na dobre i złe”

JEST JEST JEST!!! Bułgarzy bez medalu! Myślałam, że nie wiem co zrobię ze szczęścia! Serbowie kocham was <3 A wy się cieszycie? 10 komentarzy = nowy rozdział