poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział XLV

         Pojechałam z Michałem i Arkiem do domu. Kubiak zajął się synkiem, a ja poszłam się szykować. Wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy, a potem je zakręciłam. Zrobiłam makijaż i ubrałam się w sukienkę. W salonie siedział przyjmujący i Arkiem. Gdy mnie zobaczył wstał i uśmiechnął się.
-Pięknie wyglądasz- powiedział.
Zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie czarne dżinsy i niebieską koszulę w kratę.
-Ty też dobrze się prezentujesz- podeszłam i pocałowałam go.
-Jedziemy?- spytał.
-Jasne.
Ubraliśmy się i pojechaliśmy do Ignaczaka. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Otworzyła nam Iwona.
-Wchodźcie- powiedziała uśmiechnięta.
Rozebraliśmy się i poszliśmy za nią do salonu. Tam czekał już na nas Sebastian z Krzyśkiem. Igła wstał i przywitał się z nami. Arek usiadł z Sebą. Wiedziałam, że złapią ze sobą dobry kontakt. Misiek z Ignaczakiem rozmawiali o meczach i treningach. Koło mnie pojawiła się Iwona z Dominiką na kolanach.
-Krzysiek przyniósł zaproszenie za wasz ślub. Już myślałam, że nigdy go nie dostanę- zaśmiała się.
-No niewiele brakowało- przyznałam- Gdyby nie choroba Arka byłabym teraz żoną Szymona.
-Na szczęście nią nie zostałaś. Masz już suknię ślubną?
-Nie. Przyznam szczerze, że jeszcze o niej nie pomyślałam nawet.
-Mogę ci pomóc przy wyborze. Jeśli oczywiście chcesz- dodała.
-Pewnie- uśmiechnęłam się.
Wieczór mijał nam bardzo miło. Pomogłam Iwonie podać kolację. Usiadłam obok Michała i go pocałowałam. Zjedliśmy i dalej rozmawialiśmy. Widziałam, że Kubiak zerka co chwilę na Sebastiana i Arka. Usiadłam mu na kolanach.
-Co tak na nich patrzysz?
-Zastanawiam się czy będę musiał znosić to co Igła.
-Ej nie jest tak źle- powiedział Krzysiak.
-Tata mecz jest- zawołał Seba.
-O nie- przeraził się Igła.
-Nie jest tak źle?- Misiek spojrzał na niego.
Ignaczak spuścił głowę. Podczas meczu już wiedziałam czemu tak się przestraszył. Sebastian wszystkie akcje komentował(oczywiście tylko z udziałem Krzyśka).
-Tata czemu nie umiesz szybciej biegać?- spytał gdy Igła nie zdążył do piłki.
-Tak już jest. Nic na to nie poradzę.
-A właśnie, że poradzisz. Mniej ciastek, więcej ćwiczeń.
Spojrzałam na Michała. Widziałam, że był przerażony myślą o tym, że Arek będzie taki sam. Wtuliłam się w niego. Po meczu uznaliśmy, że będziemy się zbierać.
-Następnym razem musicie przyjechać do nas- powiedziałam.
-Bardzo chętnie- uśmiechnęła się Iwona.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Już chciałam iść położyć Arka, ale Michał mi przeszkodził.
-Ja to zrobię. Muszę nadrobić tracony czas.
Uśmiechnęłam się i podałam mu synka, a sama poszłam do sypialni. Zmyłam makijaż i chciałam iść się wykąpać, ale wtedy do pokoju wszedł Kubiak.
-Już?- zdziwiłam się.
-Był bardzo zmęczony.
-Ja też jestem. Idę pod prysznic.
-Czekaj. Też muszę się wykąpać- uśmiechnął się.

Michał:

         Poszedłem za Julką do łazienki i pocałowałem ją. Zaczęła odpinać mi guziki koszuli, więc rozpiąłem zamek jej sukienki. Dość szybko pozbyliśmy się ubrań i weszliśmy pod prysznic. Po cudownych chwilach wykąpaliśmy się.
-Taką kąpiel to ja mogę brać codziennie- uśmiechnąłem się.
Też się uśmiechnęła i poszliśmy się położyć.

Dwa miesiące później:

         Zbyszek wiązał sobie krawat, a ja stałem już gotowy. Przyjaciel spojrzał na mnie i westchnął. Poklepał mnie po plecach.
-Chłopie wyluzuj.
-Nie umiem.
-Nie jesteś pewny tej decyzji?- spytał podejrzliwie.
-Jestem. Nigdy nie byłem niczego bardziej pewien tylko boję się, że Julka się rozmyśli i … - zaciąłem się.
-I ucieknie sprzed ołtarza- dokończył za mnie Bartman, a ja kiwnąłem- Czemu się tego boisz? Przecież się kochacie.
-Tak, ale ona bardzo często ucieka gdy pojawiają się jakieś problemy.
-Przecież nie ma żadnych problemów- zdziwił się.
-Dobra. Skończmy ten temat. Trzeba jechać do kościoła.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Podszedłem do rodziców i przyszłych teściów, którzy zajmowali się Arkiem. Wziąłem syna na ręce.
-Julka już jest?- spytałem.
-Tak. W zakrystii z Asią i Iwoną.
Odetchnąłem trochę. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem pocałowałem Arka w główkę i oddałem im.
-No Misiek- koło mnie pojawił się Igła- Musisz się pożegnać z życiem kawalerskim- zaśmiał się.
-Mi to bardzo odpowiada- uśmiechnąłem się.
-Michał musimy iść do kościoła.
Kiwnąłem głową i udałem się z Bartmanem pod ołtarz. Oczywiście został moim świadkiem. Jula na swoją świadkową wybrała Asię.
-A ty kiedy się ustatkujesz?- spytałem przyjaciele.
-No wiesz na razie się nie zanosi.
Wtedy podeszła do mnie Asia.
-Jula jest już gotowa. A ty?- spytała.
-Też.
-To powiem gościom, żeby zajmowali miejsca.
Gdy się oddaliła spojrzałem na Zbyszka. Wyglądał jakby go piorun strzelił.
-Stary co jest?- spytałem.
-Kto to?
-Asia, przyjaciółka Julki. Zakochałeś się?- zaśmiałem się, ale gdy zobaczyłem jego minę wiedziałem, że to prawda.
Po chwili usłyszałem marsza weselnego. Pierwsza szła Joasia, a zaraz za mną Jula z ojcem pod rękę. Wyglądała prześlicznie.

Z tobą teraz wchodzę na głęboką wodę.
Zostawiłaś mi na białej tafli ślad. Każdej nocy
wracam i odchodzę … Miłość jest bez dna,
nasza miłość jest bez dna.”

Przepraszam, że tak późno, ale chodziłam kilka godzin po galerii z przyjaciółką i szukałyśmy ciuchów na sylwestra. Jak go spędzacie? 10 komentarzy = nowy rozdział :)

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział XLIV

         Nie wiedziałam jak mam zacząć. Było to dla mnie trudne, ale Michał miał prawo o tym wiedzieć. Bałam się jednak jego reakcji.
-Szymon bardzo pokochał Arka. Gdy mieszkaliśmy razem poczuł jakby miał syna- mówiłam dość niepewnie.
-Kto mógłby go nie kochać? Jest cudowny.
-Tak, ale Misiek nie rozumiesz? Poczuł jak to jest być ojcem i spodobało mu się to. On … wyznał mi, że … może to dziwnie zabrzmi, ale on nie chce być już gejem, nie czuje się nim.
Widziałam, że do Kubiaka zaczyna docierać to o czym mówię. Miał dziwny wyraz twarzy. Przyciągnął mnie mocniej do siebie.
-To chyba dobrze, że wie czego chce- powiedział.
-Misiek ty nadal nie rozumiesz- wstałam mu z kolan- On powiedział, że mnie kocha! Powiedział, że żałuje, że nie wzięliśmy tego ślubu!
-Co?!- przyjmujący wstał i podszedł do mnie- Julka co mu odpowiedziałaś?
-A co miałam powiedzieć? Kocham cię- położyłam mu ręce na policzkach- I nie chcę być z nikim innym. Poprosiłam, żeby wyjechał.
-Jula- Michał pocałował mnie- To nie wszystko prawda?
-Nie- spuściłam głowę- Podczas jednej z naszych rozmów w szpitalu powiedziałam mu, że albo wraca do Dawida, albo bierzemy ślub. Oczywiście powołał się na te słowa i powiedział, że wybiera ślub.
-Dobrze, że wyjechał- szepnął.
-On po prostu już wie kim jest. Wcześniej był zagubiony. Teraz uznał, że chce mieć prawdziwą rodzinę: żonę, dzieci. W sumie tak jak teraz na to patrzę to wiem, że nie mam mu czego wybaczać. Nie można nikogo obwiniać ze jego uczucia, a on chciał być ze mną szczery. Muszę z nim porozmawiać.
-Zrobisz to na naszym ślubie- Michał się uśmiechnął.
-Kochanie do tego jeszcze dużo czasu.
-Właśnie nie. Jak tylko wróciłem do Rzeszowa zacząłem wszystko załatwiać. Mówiłaś, że chcesz zostać moją żoną jak tylko wrócisz tu, więc chcę spełnić twoje marzenie. Termin jest za dwa miesiące- powiedział zadowolony z siebie.
-Ale wszystko załatwiłeś?- zdziwiłam się- Przecież trzeba było wybrać kościół, zarezerwować salę, wybrać zaproszenia, zrobić listę gości- wyliczałam.
-Z tym ostatnim pomogła mi Asia. Znalazła starą listę na twój ślub z Bartkiem. Wykreśliliśmy jego rodzinę, ja dopisałem swoją i udało się.
-Pokaż ją.
Posłusznie dostałam listę. Przeglądnęłam ją i uznałam, że brakuje w niej jednego nazwiska. Na samym dole dopisałam Szymona.
-No tak. Zapomniałem.
-Jesteś cudowny- pocałowałam narzeczonego- Wysłałeś już zaproszenia?
-Nie. Chciałem najpierw skonsultować to z tobą. W końcu mogłabyś nie zgodzić się na ślub i posłać mnie do diabła.
-Głupek- zaśmiałam się.
-To do niektórych pojedziemy osobiście, a tym co mieszkają daleko wyślemy zaproszenia- zaproponował Kubiak.
-Ale do Wałcza pojedziemy osobiście.
-No oczywiście- uśmiechnął się- Mocno się zdziwią jak nas razem zobaczą.
-Nie przesadzaj. Wiedzą, że mamy dziecko, że byliśmy zaręczeni.
-Ale nie wiedzą, że do siebie wróciliśmy.
-To kiedy jedziemy?- spytałam.
-W sobotę gram mecz, więc może po meczu?
-Okej, może być.

Michał:

           Zdenerwowało mnie to co Szymon powiedział Julce, ale w sumie rozumiałem go. Poczuł, że ma rodzinę, a teraz ja mu ją zabrałem. Tylko, że to mój syn i moja narzeczona. Dalsza część rozmowy już mi się bardziej spodobała. Julka z entuzjazmem przyjęła wiadomość o naszym ślubie. Następnego dnia przed meczem mieliśmy rozdać zaproszenia kolegom z zespołu. Weszliśmy w trójkę na halę i poszliśmy do szatni. Na środku stał Igła i urządzał striptiz. Jula zasłoniła oczy Arkowi, a ja wybuchnąłem śmiechem. Wtedy Ignaczak przeniósł na nas wzrok i szybko się ubrał.
-Dobrze Krzysiu, że miałeś na sobie chociaż majtki.
-Bardzo śmieszne- libero wystawił mi język- Nie sądziłem, że przyprowadzisz tu swoją narzeczoną z synem.
-No ja myślę- objąłem dziewczynę- Jesteśmy tu, bo chciałbym- Julka dała mi z łokcia- Przepraszam. Chcielibyśmy zaprosić was na nasz ślub- wyciągnąłem zaproszenia.
-Żartujesz?- uśmiechnął się Igła- No w końcu.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Rozdałem wszystkim zaproszenia i wyszedłem z narzeczoną przed szatnię.
-Powodzenia- powiedziała- Dokopcie Skrze.
-Nie ma sprawy- uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w usta, a potem Arka w główkę.
-Tata- wyciągnął do mnie ręce.
Wziąłem go i przytuliłem. Cieszyłem się, że wszystko zrozumiał i nazywał mnie tatą. Uczepił się mojej szyi.
-Jula może wyjdzie ze mną na boisko?- zaproponowałem.
-No dobrze, ale zaraz po tym niech do mnie przyjdzie.
-Sam ci go przyniosę- zapewniłem ją.
Ostatni raz pocałowałem Julkę i wróciłem do szatni z synem. Usiadł obok Sebastiana. Widziałem, że się dogadywali. Wtedy sobie przypomniałam, że dziś mamy być u Igły na kolacji. Przebrałem się i wziąłem Arka na ręce.
-Dziku- koło mnie pojawił się Krzysiek- Pamiętaj. Dziś macie być u mnie.
-Pamiętam- zapewniłem.
Wtedy do szatni wszedł trener. W wyjściowej szóstce miał wyjść Fabian, Dawid, Alek, Paul, Pit, Perła i Krzysiek. Ja siedziałem na razie na ławce z powodu dłuższej przerwy. Najpierw na boisko wyszli Bełchatowianie, a potem przy dźwiękach acdc my. Zaniosłem Arka Julce i zacząłem się rozgrzewać. Mecz okazał się trudny. Pierwszą partię wygraliśmy 26:24. Druga nie szła po naszej myśli. Przegrywaliśmy 10:16, gdy trener Kowal wpuścił mnie za Paula. Szło mi bardzo dobrze, ale seta nie udało już się uratować. Przegraliśmy 23:25. Zostałem na boisku. Trzecia partia to był nasz popis gry. Wszystko wychodziło i pewnie wygraliśmy 25:13. Czwarty i jak się okazało ostatni set zaczął się wyrównanie 10:10. Potem już zaczęliśmy odskakiwać. Zakończyliśmy wynikiem 25:17.
-MVP dzisiejszego spotkania otrzymuje … Michał Kubiak!.
Uśmiechnąłem się i poszedłem odebrać nagrodę. Oddałem tort, oraz statuetkę statystykowi i poszedłem pożegnać się pod siatką. Po chwili stałem już koło Julki.
-Wracamy do domu się odświeżyć, a potem jedziemy do Igły- zakomunikowałem.
-Faktycznie. Zapomniałam o tym.
-To ci przypominam- uśmiechnąłem się- Nie mogę się doczekać aż zostaniesz moją żoną.
-Nie mogę się doczekać aż zostaniesz moim mężem- uśmiechnęła się, zarzuciła mi ręce na szyję i złożyła na moich ustach pocałunek.

Jeszcze tylko kilka długich dni kochanie,
Powiem, że na zawsze już tylko, tylko Ty
Kochanie, powiem, że ślubuję miłość, wierność Ci,
Nie opuszczę aż do końca”

No to zagadka wyjaśniona :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;) 10 komentarzy = nowy rozdział

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział XLIII

        Trzymałem syna w ramionach i nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Miałem go znów przy sobie, jego i Julkę. Spojrzałem na nią. Patrzyła na Szymona. Westchnęła i wzięła go na bok. Nie wiedziałem co się dzieje, ale Arek skutecznie odwrócił moją uwagę łapiąc mnie za włosy. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło. Po chwili wróciła moja narzeczona, przejęła małego, a ja wziąłem walizki. Położyłem bagaże na podłodze.
-No to ja się będę zbierał- powiedział Szymek.
-Co?- zdziwiłem się- Myślałem, że zostaniesz jakiś czas.
-Jak widać nie muszę Arek to mądry chłopiec i wszystko rozumie- położył mojemu synkowi rękę na głowie.
Nie rozumiałem co się dzieje. Jula dużo mi mówiła o tym, że nie możemy działać tak szybko, że synek musi mieć czas, żeby do tego wszystkiego przywyknąć, a teraz? Nawet nie próbuje przekonać Szymona, żeby został.
-Jula powiedz coś- zwróciłem się do narzeczonej.
-Skoro chce jechać to nie możemy go zatrzymać.
Po tych słowach zniknęła w pokoju Arka. Spojrzałem zdziwiony na Szymka. Nic nie powiedział tylko poszedł na Julką. Stanąłem w progu. Wiedziałem, że nie powinienem podsłuchiwać, ale musiałem wiedzieć co się dzieje.
-Julka przepraszam.
-Daj spokój.
-Nie. Wiem, że zawaliłem. Jesteśmy przyjaciółmi, niech tak zostanie- prosił ją.
-Nie wiem czy dam radę. To co mi powiedziałeś wcześniej … -zacięła się.
-Proszę zapomnij o tym.
-Nie umiem. Może za jakiś czas, ale nie teraz.
-Rozumiem. Bądź szczęśliwa.
Szybko odsunąłem się od drzwi. Wtedy z pokoju wyszedł Szymon. Westchnął i podszedł do mnie. Wyciągnął rękę.
-To cześć.
-Cześć- uścisnąłem ją.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Nadal niewiele wiedziałem. Co on takiego powiedział Julce? Musiałem wiedzieć.
-To co? Pomożesz mi rozpakowywać?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Juli.
-Jasne- uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
Zabraliśmy się do roboty. Trochę tego było. Bałem się, że zabraknie miejsca w szafach. Na szczęście starczyło. W końcu usiedliśmy na kanapie.
-To już chyba wszystko- powiedziałem.
-No raczej tak- uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek- A o której ty masz trening?
-O 17 a czemu?
-Jest 16:50.
-Co?!- spojrzałem na zegarek, bo nie mogłem uwierzyć- Trener mnie zabije- zerwałem się i zacząłem szukać torby.
Usłyszałem jeszcze za sobą śmiech narzeczonej. Gdy znalazłem zgubę okazało się, że nie jestem spakowany. Gdy już udało mi się wszystko znaleźć i umieścić w torbie ubrałem się i byłem gotowy do wyjścia. Koło mnie pojawiła się Jula z Arkiem na rękach.
-Jedziemy z tobą.
-To w takim razie chodźcie- uśmiechnąłem się.
Na hali byliśmy o 17:15. Szybko pobiegłem do szatni.

Julka:

         Misiek pognał do szatni, a ja z synkiem na rękach udałam się na salę. Chłopaki ciężko ćwiczyli. Uśmiechnęłam się i podeszłam do trenera.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Julka!- wydarł się Igła.
Wszyscy się na mnie rzucili. Brali Arka na ręce, mówili mu jak ma ich nazywać. Widziałam, że synek był trochę zdezorientowany. Tylu wujków naraz poznał. W końcu mi go oddali i wrócili do ćwiczeń, bo trener im kazał.
-Przepraszam za nich- uśmiechnął się Kowal.
-Nie ma za co. Chciałam przeprosić za spóźnienie Michała. To przeze mnie. Pomagał mi rozpakowywać walizki.
-A to on jest?- rozglądnął się.
-W szatni.
-No dobrze. Dziś mu odpuszczę, ale pilnuj go.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się.
Wtedy na salę wleciał zdyszany Kubiak. Rozglądnął się. Gdy zobaczył trenera szybko do niego podbiegł.
-Trenerze bardzo przepraszam. Obiecuję, że to się już nie powtórzy.
-Michał Julka mi już wszystko wytłumaczyła. Dołącz do kolegów.
Posłusznie zaczął ćwiczyć. Usiadłam na trybunach i obserwowałam jego grę. Co chwilę na mnie zerkał i uśmiechał się. Raz dostał przez to piłką.
-Który to?- krzyknął.
-A co ma do tego który to?- spytał Krzysiek- Bujasz w obłokach to obrywasz- zaśmiał się.
Gdy trening się skończył wszyscy pognali do szatni. Wzięłam Arka na ręce i poszłam poczekać obok wyjścia. Po chwili pojawił się Michał. Podszedł i pocałował mnie w usta, a synka w główkę.
-Ooo jaka słodka rodzinka- pojawił się Ignaczak.
-Ty to zawsze musisz się odezwać?- spytał przyjmujący.
-No pewnie. A teraz sprawy ważniejsze niż moje dogadywanie. Zapraszam was jutro do mnie na kolację.
-Wiesz chętnie, ale ja mam już narzeczoną. Sorry- Misiek mnie przytulił.
-Głupek. Nie powiedziałem ciebie tylko was. Ty, Julka i Arek macie u mnie być o 19. I nie przyjmuję odmowy. Arek pozna Sebę. Może się polubią.
-Eee twój syn i mój? A jeśli zacznie naśladować Sebastiana?
-To będziesz miał przechlapane- uśmiechnął się Krzysiek- To do jutra.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z Kubiakiem. Po 15 minutach byliśmy w domu. Misiek poszedł wrzucić rzeczy do prania i wykąpać się, a ja kładłam spać synka. Gdy zasnął wyszłam cicho i udałam się do sypialni. Tam czekał już na mnie Michał. Uśmiechnęłam się i usiadłam mu na kolanach.
-Jestem taki szczęśliwy, że jesteście znów ze mną.
-Ja też.
-Jula- zaczął niepewnie- Wiem, że nie powinienem, ale podsłuchałem twoją rozmowę z Szymonem. Co on ci powiedział?
-Michał.
-Proszę powiedz.
-Nie spodoba ci się to- szepnęłam niepewnie.
-I tak chcę wiedzieć.
-No dobrze- wzięłam głęboki oddech.

Cała teraz drżysz, jak gitary struna, jakby liść
Muzyką jesteś mi i muzą przyszłych dni
Darem losu i manną na pustyni, skarbem mym
Spełnieniem pięknych snów, aż do utraty tchu”

No to mamy kolejny :) Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział ;)

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział XLII

-Przeszczep się przyjął i jego stan się poprawia- powiedział lekarz, a mi spadł kamień z serca.
-Kiedy będę mogła go zabrać ze szpitala?- spytała Julka.
-Jeszcze co najmniej tydzień musi tu zostać na obserwacji. Musimy mieć pewność, że nic mu już nie grozi.
-Oczywiście, a można do niego wejść?
-Tak. Pielęgniarka państwa wpuści. Ja muszę iść na obchód. Przepraszam.
Gdy lekarz wyszedł ukochana rzuciła mi się na szyję. Przytuliłem ją mocno. Wyczułem, że płacze i odsunąłem ją od siebie.
-Co jest?- otarłem jej z policzka słoną ciecz.
-Nic. Po prostu tak się o niego bałam, że teraz nie mogę uwierzyć, że w końcu wyzdrowieje.
Położyłem jej dłonie na policzkach, a potem pocałowałem ją. Wzięliśmy się za ręce i poszliśmy do synka. Leżał taki bezbronny. Uśmiechnąłem się i usiadłem na krześle obok łóżka, a Julkę wziąłem na kolana.
-Cóż. Skoro Arkowi nic już nie grozi wracasz do Rzeszowa- szepnęła.
-Wolałbym poczekać i wrócić od razu z wami.
-Rozmawialiśmy już o tym. Dojedziemy, gdy wyjdzie ze szpitala. Obiecałam ci to.
-Wiem.
Siedzieliśmy u synka póki pielęgniarka nas nie wyrzuciła. Nie chciałem wyjeżdżać stąd bez Arka i Julki, ale wiedziałem, że ona nie odpuści. Dojechaliśmy do hotelu i pomagała mi się pakować. Gdy walizka leżała już gotowa usiedliśmy na łóżku. Przytuliłem narzeczoną i pocałowałem.
-Obiecaj, że wrócisz z Arkiem jak tylko wyjdzie ze szpitala.
-Obiecuję.
Położyliśmy się i zasnęliśmy wtuleni w siebie. Rano obudziła mnie Jula. Niechętnie zwlekłem się z łóżka i przebrałem. Zniosłem walizkę do samochodu, a potem się wymeldowałem. Narzeczona czekała na mnie przy aucie.
-Nie chcę jechać- objąłem ją.
-Musisz. Dojedziemy z Arkiem jak najszybciej- pocałowała mnie.
Westchnąłem i otworzyłem jej drzwi. Po 5 minutach byliśmy w szpitalu. Weszliśmy do sali Arka. Pocałowałem go w główkę. Otworzył oczy.
-Cześć synku- pogłaskałem go po głowie.
-Mamo- spojrzał na Julkę.
-Jestem tu- podeszła.
-Kto to?- spytał.
Tego co poczułem nie życzę nikomu. Mój własny syn nie wiedział kim jestem. Spojrzałem na Julkę. Zmieszała się.
-Kochanie to twój tatuś.
-Szymon tata- powiedział.
-Nie. Szymon to wujek. Michał jest twoim tatą.
Spuściłem głowę i wyszedłem z sali. Zaraz koło mnie pojawiła się Julka. Przytuliłem ją.
-Misiek przepraszam- szepnęła.
-To nie twoja wina.
-Właśnie, że moja. To ja wywiozłam Arka z Rzeszowa. To przeze mnie cię nie zna.
-W takim razie pozna.
Pocałowałem narzeczoną i wyszedłem ze szpitala. Udałem się w stronę Rzeszowa.

Julka:

         Źle mi było z tym, że Arek nie poznaje Michała. Wiedziałem, że to moja, bo go zabrałam od niego, gdy był mały. Gdybym mogła cofnąć czas wiele rzeczy zrobiłabym inaczej. Wróciłam do synka i położyłam mu rękę na głowie. Wtedy ktoś zapukał. Okazało się, że był to Szymek.
-Tata!- ucieszył się synek.
-Cześć smyku- przyjaciel podszedł i go przytulił- No w końcu zaczynasz jakoś wyglądać. Niedługo cię wypiszą.
-A ty i mama weźmiecie ślub- uśmiechnął się.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Szymon też przestał się uśmiechać i spojrzał na mnie niepewnie. Przez ten rok był dla Arka jak ojciec, ale nie sądziłam, że aż tak się do niego przywiązał. Pokazałam Szymkowi, żebyśmy wyszli na chwilę.
-Słuchaj ja z mamą musimy na chwilę zniknąć, ale zaraz wrócimy- mrugną do Arka, a potem wyszliśmy na korytarz.
-Co teraz?- spytałam.
-Nie wiem. Wychowywałem go, więc nic dziwnego, że się do mnie przywiązał, ale to nie ja jestem jego ojcem.
-Będzie musiał się przyzwyczaić do Michała.
-Jula to może być dla niego szok. Zupełnie obcy mężczyzna nagle zacznie z nim mieszkać.
-To jego ojciec.
-Ale on go nie pamięta. Trzeba zrobić to jakoś delikatnie.
-Jak?- spytałam.
-Pojadę z tobą do Rzeszowa na jakiś czas.
-Słucham?- nie wierzyłam w to co słyszę.
-Gdy Arek przyzwyczai się do Kubiaka i już będzie wiedział, że to jego ojciec to wyjadę.
-A twoja praca?
-Tu nie ma problemu. Przecież to moja firma- uśmiechnął się- Wyznaczę jakiegoś zastępce i tyle.
-Dziękuję ci- przytuliłam go.
-Nie ma sprawy.
Dni mijały szybko. Każdego dnia starałam się przekonać Arka, że Szymon nie jest jego ojcem tylko Misiek. Powoli zaczynał rozumieć co się wokół niego dzieje. Nadal nazywał Szymka tatą, ale nie mówił nic o naszym ślubie. W końcu wypisali go ze szpitala. Mieliśmy już spakowane walizki i następnego dnia jechaliśmy do Rzeszowa.
-Julka- przyjaciel wziął mnie na kolana- Będzie tu cicho bez was.
-Na razie nie musisz się z nami żegnać. Będziesz mieszkał w Rzeszowie razem z nami przez jakiś czas.
-Nie sądzę, by długo to trwało.
-Czemu?
-Ostatnio Arek nazwał mnie wujkiem.
-Naprawdę?- uśmiechnęłam się- Przepraszam- dodałam po chwili- Widzę, że to dla ciebie ciężkie.
-Przez rok miałem syna. Teraz pojawił się Michał i stara się go odzyskać. Może to dziwne, ale dzięki tobie coś zrozumiałem.
-Co?
-Dowiesz się niedługo- pocałował mnie w czoło.
Niewiele z tego rozumiałam. Następnego dnia byliśmy w drodze do Rzeszowa. Arek nie znosił jej za dobrze. Wiedziałam, że to długo zajmie, ale nie sądziłam, że będzie się tak wiercił i marudził. Na szczęście udało nam się dotrwać. Zjechaliśmy pod mieszkanie Kubiaka. Przyjmujący już czekał pod blokiem. Na nasz widok uśmiechnął się i podbiegł. Pocałował mnie, a potem wyciągnął z samochodu Arka i wziął na ręce. Bałam się jego reakcji. Na szczęście niepotrzebnie.
-Tata!- przytulił Michała.
Widziałam, że Kubiak był w szoku. Uśmiechnęłam się. Jednak mój syn dużo rozumie. Wtedy przeniosłam wzrok na Szymona.

Nie wiem jak to zmienić by znaleźć radość w oczach twych
Tańczysz tango z innym wiem, bezbronna
Jesteś blisko obok mnie, tak daleko jednak, że
Nie potrafię wyznać ci, że cię kocham”

Bardzo przepraszam, że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale kolega u mnie nocował i nie miałam czasu wejść na komputer. Mam nadzieję, że wam się podoba. Cóż są święta, więc spróbujmy zrobić tak: 10 komentarzy = nowy rozdział ;)

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział XLI

        Strasznie się cieszyłem, że mogłem znów trzymać Julkę w ramionach, całować. Bardzo ją kochałem i naszego syna. W końcu odsunęliśmy się od siebie. Uśmiechała się. Odwzajemniłem uśmiech.
-Wrócisz ze mną i Arkiem do Rzeszowa gdy wyzdrowieje?- spytałem.
-Tak.
-A twój ślub?- zmarszczyłem brwi.
-Razem z Szymonem doszliśmy do wniosku, że lepiej nam będzie osobno. Ja kocham ciebie, a on nadal kocha Dawida.
Przytuliłem ukochaną, a ona się we mnie wtuliła. Nie mogłem się doczekać aż znów we mną zamieszkają. Całą noc siedzieliśmy przy synku. Cieszyłem się, że mogę być dawcą szpiku, że mogę uratować mu życie. Jula spała mi na kolanach, a ja gładziłem ją po plecach. Wtedy do sali wszedł lekarz. Obudziłem ją.
-Musimy przygotować pana na zabieg.
-Oczywiście.
Pocałowałem syna w główkę , a Julkę w usta i poszedłem z doktorem. Zaczął mi wszystko tłumaczyć chociaż i tak niewiele z tego rozumiałem. Miałem tylko jedno, bardzo ważne pytanie do niego.
-Czy mimo przeszczepu mój syn może umrzeć?
-Nigdy nie ma stu procent pewności, że przeszczep się przyjmie. Proszę być dobrej myśli- uśmiechnął się.

Julka:

         Żałowałam, że sama nie mogę być dawcą dla Arka. Bardzo się denerwowałam o syna i Michała. Lekarze uspokajali mnie, że na pewno wszystko pójdzie dobrze, ale nie mimo to byłam przerażona. Cały czas myślałam nad tym czemu akurat Arek musiał mieć białaczkę. Czemu to spadło na niego? Był przecież taki mały. Przez cały dzień nie mogłam usiedzieć. Szymon posadził mnie sobie na kolanach.
-Jula uspokój się. Będzie dobrze. Musi.
-Wiem, ale nic na to nie poradzę.
Siedział ze mną cały czas w szpitalu. Michał leżał już na sali. Weszłam do niego i usiadłam na łóżku. Położyłam mu rękę na policzku. Nagle otworzył oczy i pociągnął mnie. Wylądowałam na nim.
-Misiek.
-No co?- zaśmiał się, a potem mnie pocałował.
-Wariat- powiedziałam- Jak się czujesz?
-Bardzo dobrze. Mam ciebie przy sobie i ratuję życie naszemu synkowi.
Siedziałam przy Kubiaku, bo do Arka nie można było wchodzić. Najpierw lekarze musieli mieć pewność, że przeszczep się przyjął. Przyjmujący widział, że jestem zdenerwowana. Usiadł i przytulił mnie.
-Wszystko będzie dobrze- szepnął.
-Wszyscy mi to powtarzają, ale i tak nie potrafię przestać się denerwować. To mój syn.
-Mój też i wiem, że wyjdzie z tego. Jest silny. Ma to po tacie- uśmiechnął się.
-Skromny jesteś.
Następnego dnia Michał został wypisany. Siedział ze mną na korytarzu. Przez chorobę Arka prawie w ogóle nie spałam. Czasem tylko zdrzemnęłam się w szpitalu. Musiałam porozmawiać z Kubiakiem.
-Misiek- usiadłam mu na kolanach.
-Co jest?
-Musisz wracać do Rzeszowa.
-Chyba żartujesz.
-Nie żartuję. Drużyna cię potrzebuje.
-Jesteście dla mnie ważniejsi. Muszę być tu cały czas. Chcę wiedzieć jak najszybciej czy przeszczep się przyjął.
-Dobrze, ale zaraz po tym jak się dowiesz wrócisz do Rzeszowa.
-Jula a wy?- widziałam, że się przestraszył.
-Dojedziemy jak Arkowi się poprawi
-Nie jestem przekonany- zmarszczył brwi.
-Obiecuję- pocałowałam go.
Siedzieliśmy w szpitalu i czekaliśmy na jakiekolwiek informacje. Cały czas lekarze zbywali nas mówiąc, że minęło za mało czasu, że dopiero jutro będą badania robić. Miałam już dość czekania. Chciałam wiedzieć.
-Julka chodź- Michał wziął mnie za rękę.
Wyszliśmy przed szpital. Zaczął ciągnąć mnie na parking. Gdy otworzył mi drzwi zatrzymałam się.
-Misiek ja tu zostaję.
-I tak nic nie zrobimy. Nie można nawet do niego wejść. Długo nie spałaś. Musisz odpocząć
Westchnęłam tylko i wsiadłam. Przyjmujący zajął miejsce kierowcy. Po 15 minutach byliśmy pod hotelem.
-Myślałam, że odwieziesz mnie do mieszkania.
-Chcę być z tobą cały czas- uśmiechnął się.
Weszliśmy na górę. Wzięłam od Michała koszulkę i poszłam się wykąpać. Dość długo siedziałam pod prysznicem. W końcu wyszłam i usiadłam obok ukochanego.
-Chciałem cię o coś prosić- zaczął.
-O co?- spytałam.
-Widzisz. Kiedy odeszłaś nie wierzyłem w to co się działo. Mogliśmy w końcu stworzyć szczęśliwą rodzinę, byliśmy przecież zaręczeni, ale pojawiła się Monika. Teraz chcę, żeby wszystko było jak dawniej i kolejny raz cię proszę- przyklęknął i wyjął pierścionek- Wyjdź za mnie.
-Misiek- pocałowałam go- Chcę zostać twoją żoną jak tylko wrócimy do Rzeszowa.
-To da się załatwić- uśmiechnął się i wsunął mi pierścionek na palec- Kocham cię- szepnął.
-Ja też cię kocham.
Zaczął mnie całować. Zdjęłam mu koszulę i spodnie. Jego koszula, którą miałam na sobie szybko wylądowała w kącie pokoju. Tak bardzo mi go brakowało. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie ucieknę od niego nawet jak pojawią się kolejne przeszkody. Wiedziałam, że jeśli przejdziemy chorobę Arka to przejdziemy razem wszystko. Rano obudziłam się wtulona w Kubiaka. Kreślił mi kółka na ramieniu.
-Cześć kochanie- pocałował mnie.
-Cześć- uśmiechnęłam się.
Ubraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do szpitala. Gdy tylko weszliśmy podeszła do nas pielęgniarka.
-Lekarz chce państwa widzieć.
-Dziękujemy.
Od razu udaliśmy się do jego gabinetu. Musieliśmy chwilkę poczekać, bo akurat ktoś u niego był. W końcu nas poprosił.
-Panie doktorze co się dzieje?- spytałam.
-Mam wyniki badań państwa syna.
-Co z nim?- spytaliśmy z Michałem w tym samym momencie.

Świat, dokąd zmierza świat? Pytam, choć wciąż
odpowiedzi brak. Żyć, co to znaczy żyć?
Czy tylko brać i nie dawać w zamian nic.
W końcu … i tak można żyć … ''

Za późną porę przepraszam, ale nie dałam rady wcześniej. 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę.