wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział LXX

          Kacper ciągle przystawiał mi pistolet do głowy. Serce mi przyśpieszyło. Strasznie się bałam, że mnie zabije. Chociaż czy to nie byłoby lepsze? Czy nie lepiej, żeby od razu mnie zastrzelił niż, żeby przedtem mnie zgwałcił? Chciałam żyć dla Michała i dzieci, ale czułam, że kończy się mój czas tutaj.
-Widzę, że się uspokoiłaś- uśmiechnął się- Jak łatwo zmusić cię do posłuszeństwa.
-Czemu ty tak bardzo mnie nienawidzisz?
-Kiedyś cię kochałem, ale przez ciebie Aśka mnie zostawiła. Zresztą już ci to mówiłem- machnął ręką.
-Nie rozumiem nadal czemu mi to robisz.
-Chcę mieć to czego kiedyś nie udało mi się zdobyć. Zawsze wolałaś Bartka ode mnie. Nawet na mnie nie spojrzałaś jak starałem się cie poderwać. Byłem dla ciebie jak powietrze póki nie zacząłem spotykać się z Asią. W czym on był lepszy ode mnie? W czym Bartek był lepszy ode mnie?- krzyknął.
Nie odezwałam się. Uznałam, że lepiej będzie nic nie mówić. Jednak Kacper dalej czekał na moją odpowiedź.
-Był zerem. Miał cię przy sobie i ciągle się tym chwalił. Na studiach był kujonem, w ogóle nie chodził na żadne imprezy wolał siedzieć w domu z książkami. Nienawidziłem go. Uważał się za lepszego ode mnie.
-Przestań tak o nim mówić!- nie wytrzymałam.
-W czym był lepszy ode mnie?!
-We wszystkim!
Wtedy uderzył mnie w brzuch. Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam kaszleć. Kacper nic sobie z tego nie robił.
-Teraz to już nie ważne. I tak teraz jesteś moja. Ciekawe jak twój mąż się poczuje gdy się dowie co z tobą robiłem- zaśmiał się.
Poczułam jego rękę na szyi. Zaczął ją zsuwać niżej. Zakrył mi pierś i lekko ścisnął. Zamknęłam oczy. Czułam, że zaraz zwrócę. Był taki obleśny. Zaczął całować mnie po szyi, a ja czekałam tylko aż ten horror się skończy. Jednak Kacper chyba postanowił się nade mną znęcać, bo wszystko robił bardzo powoli.
-Chcę delektować się tą chwilą. W końcu cię mam i wiem, że mi nie uciekniesz. Powiedz jak się czujesz co?
Zacisnęłam usta i starałam się go ignorować. Przejechał mi pistoletem po szyi. Przełknęłam głośno ślinę.
-Mów co czujesz- warknął.
-Brzydzę się tobą.
Wymierzył mi za to policzek. Wolałam, żeby mnie bił niż żeby jego ohydne łapska wszędzie dotykały. Jednak nie przestał. Rozdarł mi bluzkę i przejechał pistoletem wzdłuż mojego brzucha aż do spodni. Zaczął się mocować z zamkiem. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Poczułam jak ściąga mi jeansy do kostek. Jego ręka prześliznęła się po mojej nodze w górę. Znów zaczął całować mnie po szyi.
-Nie powiesz mi, że ci się to nie podoba- szepnął.
-Nie podoba. Mówiłam już, że się tobą brzydzę- kolejny raz wymierzył mi policzek, ale się już tym nie przejmowałam.
-Nie obchodzi mnie czy ci się to podoba. I tak będziesz teraz moja.
Robiłam wszystko, żeby nie krzyczeć choć nie wytrzymywałam już. Znów złapał mnie za piersi. Zacisnęłam mocno powieki gdy sięgnął, żeby mi rozpiąć stanik.

Michał:

        Dość szybko dojechałem na miejsce. Wysiadłem i zacząłem się rozglądać. Było tu cicho i spokojnie. Dom był otwarty. Zacząłem przeszukiwania od samej góry jednak nic nie znalazłem. W żadnym z pokoi nikogo nie było. Została mi już tylko piwnica. Schodząc tam usłyszałem śmiech Kacpra. Schowałem się za jakimiś kartonami i wyjrzałem zza nich. Ten idiota leżał na mojej żonie! Była w samej bieliźnie. Gdy zobaczyłem, że chce zdjąć jej biustonosz wyskoczyłem na niego i uderzyłem z całej siły.
-Julka nic ci nie jest?- spytałem.
-Michał!- usłyszałem strach w głosie Juli- Uważaj on ma broń!
Kacper wycelował we mnie. Złapałem go za rękę i starałem się wyrwać pistolet. Udało mi się tylko wytrącić go gdzieś w kąt. Biłem go na oślep, nie obchodziło mnie gdzie trafiałem. Liczyło się tylko to, żeby ten kretyn zapłacił za to co zrobił mojej żonie. Raz trafił mnie w twarz. Zachwiałem się lekko.
-Misiek!- pisnęła Julka.
Szybko się ocknąłem. Kacper biegł do pistoletu leżącego w kącie. Ruszyłem za nim. Dobiegliśmy tam w tym samym momencie. Kacper trzymał już broń w rękach. Zaczęliśmy się przepychać i każdy starał się wyrwać pistolet. Przez te przepychanki wystrzelił dwa razy. Kacper osunął się na kolana. Trzymał się za brzuch. Zobaczyłem na jego rękach krew.
-Postrzeliłeś mnie.
-Sam się postrzeliłeś. To ty cały czas trzymałeś broń.
-Michał- usłyszałem słaby głos żony.
-Julka
Podbiegłem do niej i wstrzymałem oddech. Na brzuchu miała ślad po kuli i pełno krwi. Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę, a potem po policję. Przyklęknąłem przy ukochanej i wziąłem ją za rękę.
-Jula jesteś silna, dasz radę. Karetka jest już w drodze. Nie zamykaj oczy- cały czas do niej mówiłem- Wyjdziesz z tego. Zobaczysz.
-Misiek- ledwo było ją słychać.
-Tak kochanie?
-Opiekuj się Arkiem i Miśką.
-Razem będziemy się nimi opiekować. Ty nie umrzesz. Nie możesz. Julka nie poradzę sobie bez ciebie.
-Poradzisz- szepnęła- Musisz dla dzieci.
-Nie. Nie chcę żyć bez ciebie. Potrzebuję cię i nasze dzieci też. Michalinka potrzebuje matki, a Arek? Przecież on się załamie.
-Z czasem będzie lepiej
Po jej policzku poleciały łzy. Starłem je i pocałowałem żonę. Musiała żyć, musiała! To nie mogło się tak skończyć.
-Misiek. Kocham cię. Zawsze cię kochałam- szepnęła.
-Nie mów tego tak jakby to było pożegnanie.
-Kocham cię- ostatni raz powiedziała.
-Ja też cię kocham.
Jej ręka opadła na brzuch, a powieki się zamknęły. Po chwili dopiero się zorientowałem, że płaczę. Położyłem Juli dłoń na policzku.
-Nie możesz umrzeć- miałem płaczliwy głos- Nie poradzę sobie bez ciebie. Julka- przytuliłem jej bezwładne ciało i zupełnie się rozkleiłem.

Patrzę jak obok śpisz i niemęskie gaszę łzy
Myślę jak biegłaś by w me ramiona upaść i
Słyszę jak mówisz, że tylko ze mną tylko mnie
Tylko ze mną tylko mnie”

Rozdział miał być jutro, ale mam tak zawalony robotą jutrzejszy dzień, że nie dałabym rady dodać, więc jest dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział LXIX

           Dużo się zmienił odkąd powiedziałam Michałowi czego chciał ode mnie Kacper. Kubiak pilnował mnie i dzieci jak oczka w głowie. Musieliśmy chodzić na wszystkie treningi razem z nim, na zakupy. Trochę mnie to męczyło, ale bałam się o dzieci, więc nie narzekałam. Wydawało mi się, że wytłumaczyłam to najlepiej jak umiałam. Chciał dokończyć to co zaczął. Przed tym jak przyjmujący wpadł do domu próbował mnie zgwałcić, więc wydawało mi się, że o to mu chodzi. Wiedziałam jednak, że na tym nie skończy. Jeśli uda mu się do mnie dotrzeć zabije mnie. Byłam tego pewna. Wieczorem siedziałam w mieszkaniu i starałam się z mężem znaleźć najlepsze wyjście. Resovia grała mecz w Bydgoszczy, więc Misiek musiał wyjechać. Ja nie mogłam. Kubiak starał się mnie namówić.
-Julka proszę. Tak będzie najbezpieczniej- wziął mnie za ręce.
-Nie mogę. Miśka jest za mała na takie podróże.
-Nie zostawię was samych.
-Dam radę.
-Jula boję się o was- położył mi dłoń na policzku.
-Wiem. Ja też się boje, ale nie możemy dać się zastraszyć. Szuka go policja. Miejmy nadzieję, że szybko go znajdą.
Pomogłam mężowi się spakować na wyjazd. Nadal nie był zachwycony tym, że razem z dziećmi zostaję sama w Rzeszowie. Nie pozwolił mi nawet pojechać pod halę, żeby go pożegnać. Trzymał Miśkę na rękach i uśmiechał się.
-Kochanie uważaj na siebie i na nich. Dzwoń jakby coś się działo o każdej porze dnia i nocy- zaczął swój monolog.
-Wiem. Znam wszystkie zalecenia. Jedź już, bo się spóźnisz- wzięłam od niego córkę.
-Tata!- podbiegł do Michała Arek.
-Chodź synku- wziął go na ręce- Pilnuj mamy i siostry. Jasne?
-Tak- przytulił się do przyjmującego.
Kubiak postawił Arka, pocałował mnie i wyszedł. W międzyczasie Michalina usnęła mi na rękach, więc poszłam ją położyć. Wtedy usłyszałam dzwonek. Zobaczyłam przez wizjer kto przyszedł i uśmiechnęłam się.
-Cześć Ola. Wchodź.
-Cześć Julka.
Dziewczyna Nowakowskiego rozebrała się i usiadłyśmy razem w salonie. Bajka momentalnie znalazła się koło gościa. Aleksandra wzięła suczkę na kolana i ją głaskała. Koło niej usiadł Arek, a ja obok niego.
-Co cię sprowadza?- spytałam.
-A tak przyszłam cię odwiedzić i zobaczyć Miśkę.
-Michał cię o to prosił. Prawda?
-Tak. Nie wydaj mnie proszę. On się boi o ciebie i dzieci.
Przez następne dwa dni Ola często u mnie siedziała. Przyjmujący dzwonił kilka razu dziennie, żeby dowiedzieć się czy wszystko w porządku. Resovia wygrała 3:0 w Bydgoszczy. W dzień powrotu siatkarzy do Rzeszowa Aleksandra u mnie siedziała.
-Posłuchaj skoro już jesteś zostaniesz z dziećmi?- poprosiłam- Muszę skoczyć do sklepu, a nie chcę, żeby zostali sami.
-No jasne. Leć.
-Dzięki.
Ubrałam się i wyszłam z mieszkania. Chciałam szybko to załatwić. Gdy szłam obok parkingu poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Rozglądnęłam się, ale nikogo nie zauważyłam. Wtedy zza blogu wyskoczył Kacper. Na początku stałam i nie wiedziałam co robić. Zerwałam się do ucieczki, ale szybko mnie złapał.
-Puszczaj! Pomocy!- krzyczałam.
-Cicho.
Poczułam tylko przeszywający ból w okolicach głowy i straciłam świadomość. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna. Obudziłam się w jakiejś piwnicy związana. Jak mogłam być taka głupia? Sam mówił, że znajdzie mnie jak będę sama. Mogłam posłuchać Michała i nie wychodzić z domu do jego powrotu. Starałam się wyswobodzić z lin, ale było to bardzo ciężkie. Mocno je związał. Wtedy usłyszałam, że ktoś schodzi na dół. Serce zaczęło mi strasznie szybko bić. Po chwili stał przede mną mój oprawca.
-Mówiłem, że cię znajdę. Teraz nic ci już nie pomoże- zaczął się śmiać.
-Czego ty jeszcze chcesz?!
-Od wielu lat tego chciałem. I w końcu mi się to uda- był coraz bliżej, zaczął się do mnie dobierać.
-Zostaw mnie- starałam się go odepchnąć.
-Nie tym razem. Tym razem nikt cię nie uratuje.
Chciałam go kopnąć, ale się odsunął. Wyciągnął pistolet i przystawił mi do głowy. Starałam się nie ruszać.
-Nadal będziesz taka wojownicza?

Michał:

             Chciałem jak najszybciej znaleźć się przy żonie i dzieciach. Zastanawiałem się czy Julka będzie zła za to, że prosiłem Olę by do niej zaglądała. Zrobiłem to dla jej dobra. Gdy w końcu byliśmy pod halą podszedł do mnie Pit.
-Jadę z tobą. Ola pewnie siedzi u ciebie- powiedział.
-To chodź.
Po chwili byliśmy już pod blokiem. Ledwo przekroczyliśmy próg mieszkania pojawiła się Aleksandra i rzuciła mi się na szyję. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Nowakowski stał obok i był równie zdezorientowany jak ja.
-Michał przepraszam. Wiem, że miałam jej pilnować.
-Co?!- zrozumiałem w końcu o co chodziło- Gdzie Julka?!
-Nie wiem. Wyszła tylko na chwilę do sklepu i nie wróciła. Boję się o nią. Dzwoniłam już na policję, ale nie mogą zacząć jej szukać, bo jest dorosła.
Wybiegłem z mieszkania nie odwracając się. Wiedziałem, że środkowy i Ola zajmą się moimi dziećmi. Ten kretyn śmiał znów zbliżyć się do mojej żony. Jak tylko go znajdę to go zabiję. Wtedy już nigdy nic nikomu nie zrobi. Tylko jak ich znaleźć? Najpierw pojechałem pod stare mieszkanie Kacpra i Asi. Było to jednak pudło. Następny do sprawdzenia był dom, w którym przetrzymywał ostatnio moją żonę, ale tam też ich nie znalazłem. Szybko wyciągnąłem komórkę i znalazłem w kontaktach odpowiedni numer.
-Halo?
-Aśka Kacper porwał Julkę.
-Co?! O Boże Michał. Wsiadam do samolotu i niedługo u ciebie będę.
-Nie. Po prostu powiedz mi czy Kacper ma jakąś rodzinę w Rzeszowie?
-Miał Siostrę, ale ona wyjechała niedawno do Anglii szukać pracy i została już tam na stałe. Wiem o tym, bo utrzymywałam z nią kontakt mimo wszystko jak Kacpra skazali.
-Podaj adres.
-Myślisz, że tam jest?
-Nie wiem. Sprawdzę każdą możliwość. Nie wrócę do domu póki jej nie znajdę.
Podała mi adres, a ja szybko rozłączyłem się i pojechałem tam. Złamałem po drodze wszystkie możliwe przepisy. Miałem nadzieję, że to będzie to, bo nie wiedziałem ile czasu Julki już nie było. Musiałem się śpieszyć.

Życie jest małą ściemniarą,
wróblicą, wygą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi idź!
Nie wierz, nie ufaj mi!”

No dobrze jest i kolejny. Zastanawiam się czy nie skończyć tego bloga. Może następny będzie epilog? Jeszcze nie wiem, okaże się. 10 komentarzy = nowy rozdział w środę

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział LXVIII

      Jego głos sprawił, że po plecach przeszły mi ciarki. Bałam się. Cholernie bałam się o siebie, Michała i przede wszystkim dzieci.
-Czego chcesz?- starałam się, żeby głos mi nie drżał.
-Ciebie. Ostatnio mi uciekłaś. Teraz ci się to już nie uda- zaśmiał się.
-Zostaw mnie w spokoju. Michał nie pozwoli ci się zbliżyć ani do mnie, ani do naszych dzieci- byłam wkurzona i dało się to wyczuć w moim głosie.
-Dzieci?- był zdziwiony.
-Tak. Dzieci. Co nie wiedziałeś?
-Nie, ale to mnie nie obchodzi. Znajdę moment gdy będziesz sama. Mogę czekać, nigdzie mi się nie śpieszy. Obiecuję ci, że jeszcze dokończę to co zacząłem- rozłączył się.
Odłożyłam komórkę i przysiadłam na łóżku. Dałam upust emocjom. Wybuchnęłam płaczem. Czemu on nie mógł dać mi spokoju? Co ja mu takiego zrobiłam? To przecież nie moja wina, że Asia zakochała się w Zbyszku i go zostawiła. Już dawno go nie kochała, ale nie wiedziała jak z nim zerwać. Atakujący tylko pomógł jej w tym. Poczułam, że Arek chwyta mnie za dłoń. Spojrzałam na synka. Wzięłam go na kolana i przytuliłam.
-Mama czemu płaczesz?- spytał i starł mi łzy.
-To nic takiego kochanie- starałam się uśmiechnąć, ale mi to jakoś nie wyszło- Chodź, dam ci jakiś owoc.
Zaniosłam go do kuchni i obrałam jabłko. Jadł, a ja mu się przyglądałam. Bardziej niż o siebie bałam się o dzieci. To był mój najsłabszy punkt. Nie przeżyłabym gdyby stało się coś Arkowi lub Miśce. Wtedy do kuchni wleciała Bajka. Usiadła i patrzyła na mojego syna. Czekała aż skończy jeść i pójdzie się z nią pobawić. Gdy zniknęli w pokoju usłyszałam płacz córeczki. Na szczęście wystarczyło ją nakarmić i zasnęła. Wtedy wrócił Michał. Starałam się zachowywać normalnie. Nie chciałam go mart6wić.
-Cześć kochanie- przyjmujący pocałował mnie.
-Cześć.
-Miśka śpi?- popatrzył w kierunku sypialni.
-Tak.
-Szkoda- powiedział zrezygnowany- Co na obiad?
-Obiad … Przepraszam. Wiem, że jesteś głodny, ale zapomniałam- starałam się jakoś usprawiedliwić.
-Ej spokojnie. Nic się nie dzieje- spojrzał na mnie niepewnie- Julka co się stało.
-Nic.
-Widzę, że jesteś roztrzęsiona.
-Na prawdę nic mi nie jest. Po prostu jestem trochę zmęczona.
Widziałam, że mi nie wierzy, ale odpuścił. Poszłam do kuchni i na szybko zrobiłam naleśniki. Zjedliśmy, a potem usiadłam w salonie z mężem, Arkiem i Bajką pod nogami. Synek wyciągnął ręce do Kubiaka.
-Tata, a czemu mama płakała?- spytał, a mi zrobiło się zimno.
-Co?- przyjmujący spojrzał na mnie- Kochanie idź do siebie pobawić się z Bajką. Dobrze?
Synek kiwnął głową. Gdy zniknął za drzwiami Michał wziął mnie za ręce i spojrzał mi w oczy. Odwróciłam wzrok.
-Julka co się dzieje?- słyszałam, że był zmartwiony.
-No dobrze. W sumie nie wiem czemu chciałam to ukryć. Chyba po prostu nie chciałam cię martwić.
-Powiesz w końcu?- dociekał.
-Kacper do mnie dzwonił.
-CO!?
Kubiak wpadł w furię. Chodził po pokoju i na wszystkie sposoby obrażał Kacpra. Mówił, że jeśli się do nas zbliży to go zabije. Siedziałam i znów zaczęłam płakać. Dopiero po chwili przyjmująca na mnie popatrzył.
-Boże Julka- zauważył w jakim jestem stanie- Przepraszam- usiadł obok, posadził mnie sobie na kolanach i mocno przytulił- Nic wam nie zrobi. Już ja tego dopilnuję- starł mi łzy i złożył na moich ustach pocałunek.

Michał:

         Trzymałem żonę w ramionach i ani myślałem ją puścić. Cała się trzęsła. Kacper wyrządził jej tyle krzywd, że na samą wzmiankę o nim bała się. W pewnym momencie odsunęła się ode mnie i chciała wstać, ale jej nie pozwoliłem.
-Misiek muszę iść do Miśki- zmarszczyła brwi- Dziwnie to brzmi.
-Siedź. Ja pójdę.
Gdy wziąłem Michalinkę na ręce złość ze mnie odpłynęła. Liczyła się tylko ta kruszynka, którą trzymałem w ramionach. Wziąłem ją do salonu i podałem żonie. Miałem nadzieję, że córka na nią też zadziała kojąco. Na szczęście się nie przeliczyłem. Zostawiłem Julkę z Miśką i poszedłem zadzwonić.
-Halo?- usłyszałem głos przyjaciela.
-Zbyszek posłuchaj mam ważną sprawę- nie owijałem w bawełnę.
-Co się stało?
-Kacper jest na wolności.
-Co?!- atakujący nie mógł uwierzyć- Ale jakim cudem go wypuścili?!
-Nie wypuścili. Udawał chorego i podczas przewodu do szpitala uciekł. Dzwonię, bo uważam, że powinieneś to wiedzieć.
-Dzięki, a jak Jula przyjęła tą wiadomość?
-Bardzo źle. Dzwonił do niej.
-Co mówił?- dociekał.
-Mówił, że … - zamilkłem. Zdałem sobie sprawę, że mi tego nie powiedziała, bo wybuchnąłem gniewem- Nie wiem.
-Ale jak to?- zdziwił się Bartman.
-Nie dałem jej dojść do słowa. Wystarczyło, że powiedziała mi o telefonie i wybuchłem.
-Rozumiem.
-Muszę z nią pogadać. Pilnuj Asi i Kajtka. On nie może się dowiedzieć, że Joasia urodziła dziecko, bo może się domyślić, że jest ono jego.
-Kajtek jest mój- powiedział stanowczo.
-Muszę kończyć. Chcę wiedzieć czego ten kretyn chciał.
-Ok. Dzięki za ostrzeżenie. Cześć.
-Cześć.
Rozłączyłem się i wróciłem do salonu. Jula nadal przytulała córeczkę choć ta już spała. Usiadłem obok żony.
-Julka czego on chciał?- spytałem.
-Co?- była zdezorientowana.
-Czego chciał Kacper? Co ci powiedział gdy zadzwonił?
-Ach- wzięła głęboki oddech- On … - zawahała się- On chce mnie zgwałcić.
Już miałem wybuchnął gdy Jula podała mi Miśkę. Opanowałem się ze względu na nią. Patrzyłem na córkę i podjąłem decyzję. Znajdę Kacpra zanim zbliży się do mojej rodziny.

Nic już nie zabierze mi
Ciepła takich wspomnień
Mam już wszystko kiedy Ty
Jesteś tu tak blisko mnie
Noc zaklęła Ciebie w sen
A ja kocham Cię”

Przepraszam. Wiem, że rozdział miał pojawić się wczoraj i już był napisany, ale rozłożyła mnie choroba i po prostu cały wieczór spałam(zawsze tak mam gdy mam gorączkę). Rodzice obudzili mnie tylko na skoki. Brawo Kamil! Brawo Zbyszek! Mamy 4 złote medale na olimpiadzie. Jak coś robić to porządnie. Mam nadzieję, że opóźnień już nie będzie. Jeszcze raz przepraszam. 10 komentarzy = nowy rozdział(mam nadzieję w środę).

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział LXVII

          Grałem na treningu i co chwilę spoglądałem w stronę Miśki. Leżała w nosidełku i spała. Raz się na nią zagapiłem i dostałem piłką w twarz. Szybko się ocknąłem.
-Który to!?- krzyknąłem.
-Ignaczak!- powiedzieli wszyscy chórem i pokazali na libero.
-Co ja!?- Krzysiek się wkurzył- Nie zwalajcie na mnie! Tym razem to nie moja wina.
Patrzyłem jak Igła stara się wymusić na kolegach powiedzenie prawdy. Trenerzy stali obok i śmiali się. Mój wzrok znów powędrował do córki. Zauważyłem, że się obudziła i podszedłem do niej. Wziąłem Michalinę na ręce. Nie płakała tylko przyglądała mi się. Dopiero po chwili się zorientowałem, że kłótnie ucichły i teraz wszyscy się na mnie patrzyli.
-No co?- spytałem.
-Mam wrażenie, że jak Miśka urośnie będzie miała przechlapane- powiedział Konarski.
-Niby czemu?- zdziwiłem się.
-Bo jesteś nadopiekuńczy. Ciekawe co będzie jak kiedyś przyprowadzi chłopaka do domu?- spytał Ignaczak.
-Akurat uwierzę, że ty tak nie zrobisz jak Dominika przyprowadzi chłopaka- prychnąłem- I pamiętaj, że ona zrobi to przed Miśką, więc będę się mógł uczyć na twoich błędach.
Libero wystawił mi język i wrócił na boisko razem zresztą kolegów. Delikatnie odłożyłem córeczkę do nosidełka i poszedłem grać. Na szczęście trening szybko się skończył. Przebrałem się i poszedłem przejąć od trenera Michalinę. Córka płakała.
-Chodź kochanie- wziąłem ją na ręce, wyciągnąłem z torby butelkę i zacząłem karmić.
Koło mnie pojawił się Krzysiek z Alkiem i obserwowali każdy ruch. Gdy Miśka w końcu się uspokoiła chciałem wyjść z hali, ale zatrzymał mnie kapitan.
-No daj ją na chwilę- poprosił.
-Właśnie- poparł go Igła.
Patrzyłem na nich chwilę. Założyli ręce na piersi i zagrodzili mi wyjście. Wiedziałem, że nie ustąpią. Westchnąłem tylko.
No dobra, ale tylko na chwilkę.
Ucieszyli się jak małe dzieci. Najpierw na rękach Miśkę trzymał Alek. Była spokojna czego nie można powiedzieć o mnie.
-Zapomniałem jak to jest mieć niemowlaka- kapitan podał moją córkę Igle.
-Ja też. Teraz będziemy mogli sobie przypomnieć- uśmiechnął się libero- Wystarczy składać Michałowi częstsze wizyty.
-Słucham?- miałem nadzieję, że się przesłyszałem- Michalina jest mała, potrzebuje spokoju, a jak do mieszkania wpadnie kilku dwumetrowców to go nie zazna.
-Jasne, jasne- Krzysiek spojrzał na mnie pobłażliwie- I dlatego przyprowadziłeś ją na trening? Skoro ciebie się nie przestraszyła to nas tym bardziej- uśmiechnął się.
-Dobra koniec- odebrałem Ignaczakowi córkę- Muszę jechać do domu i ją położyć. I tak ledwo ubłagałem Julkę, żeby zabrać małą.
Szybko wyszedłem z hali, żeby mnie już ie zatrzymali. Posadziłem córeczkę w foteliku. Po 15 minutach byłem pod blokiem. Zobaczyłem tam radiowóz policyjny. Pospiesznie wszedłem do mieszkania. Julka siedziała na kanapie załamana.
-Co się dzieje?- spytałem.
-Michał- żona podeszła i przytuliła się do mnie i Miśki.
Policjanci pożegnali się i nic mi nie wyjaśniając wyszli. Poszedłem położyć córeczkę, a potem wróciłem do Juli. Wtuliła się we mnie. Pocałowałem ją w czoło i starałem się uspokoić jednak bezskutecznie.
-Kochanie powiedz co się stało.
-Boję się- powiedziała przez łzy.
-Ale czego?- nie rozumiałem.
-Kacper uciekł- szepnęła prawie bezgłośnie.
-Co!?- nie mogłem uwierzyć- Ale jak!?
-Udawał chorego. Podczas przewiezienia do szpitala udało mu się zbiec. Misiek boję się- wybuchnęła płaczem.
-Nic ci nie będzie. Nie pozwolę, żeby się do ciebie zbliżył.
-Ale ja nie boję się o siebie. Boje się o dzieci. Może chcieć się odegrać za to, że go oskarżyliśmy na dzieciach.
Zrobiło mi się zimno. Julka miała rację. Ten facet był nieobliczalny, nikt nie mógł przewidzieć co mu przyjdzie do głowy. Resztę dnia siedziałem w domu przy żonie i dzieciach. Strasznie się o nich bałem.

Julka:

          Gdy usłyszałam, że Kacper uciekł z więzienia cały świat mi się zawalił. Wszystko tak dobrze się układało, a tu nagle pojawiła się taka wiadomość. Bardziej niż o siebie bałam się o dzieci. Michał też się przestraszył, bo nie odstępował nas na krok. Gdy następnego dnia musiał wyjść na trening długo nie mógł się zebrać. Cały czas szukał pretekstu, żeby nie iść. W końcu wzięłam go na kanapę i mocno przytuliłam.
-Kochanie musisz iść, bo trener będzie zły. Poradzę sobie jak nie będzie cię kilka godzin. Nie martw się.
-Nie umiem. Julka nie chcę was zostawiać- położył mi dłoń na policzku.
-Wiem. Też nie chcę, żebyś wychodził, ale musimy żyć normalnie. Może Kacper w ogóle się nie pojawi, bo będzie wolał ukrywać się przed policją? Próbując do nas dotrzeć mógłby wpaść i dostałby dłuższy wyrok za ucieczkę.
-Obyś miała rację.
-Idź już.
-Uważaj- pocałował mnie i wyszedł.
Poszłam zobaczyć co u Arka. Bawił się klockami, więc zamknęłam drzwi od jego pokoju. Miśka spała słodko w łóżeczku. Zapatrzyłam się na nią. Była oczkiem w głowie Michała tak samo jak syn. Cieszyłam się, ze jest takim dobrym ojcem. Wtedy usłyszałam dźwięk komórki. Szybko poszłam ją odebrać.
-Julka?- był to Krzysiek.
-Tak. Co jest?- spytałam.
-Gdzie Michał? Trener już o niego pyta. Jeśli zaraz się nie zjawi będzie miał przechlapane.
-Jest już w drodze. Nie umiał się zebrać.
-Niech się pośpieszy.
-Ochrzań go jak dojedzie- uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy. Dobra muszę kończyć. Trener mnie woła.
-Ok. Daj z siebie wszystko.
-Zawsze daję. Pa. Uściskaj ode mnie Miśkę.
-Nie ma sprawy. Pa.
Rozłączyłam się. Wiedziałam, że przyjmujący nie będzie miał lekko. Na pewno się spóźni, a trener da mu za to popalić. Długi czas wszystko było jak w bajce i oczywiście musiały pojawić się nowe problemy, nie mogło być spokojnie. Miałam nadzieję, że Kacper zostawi nas w spokoju. Przecież samy by się narażał, gdyby chciał nam coś zrobić. Wtedy znów zadzwoniła mi komórka. Pewna, że to Igła odebrałam.
-Czegoś zapomniałeś?- spytałam.
-Tak. Nie skończyłem z tobą- usłyszałam głos Kacpra.

Demon zerwał mi maskę, którą tan na co dzień
Skrywam pragnień wir i prawdziwą twarz
Czuję na niej wiatr, oddech twój jak piekła żar …
jak żar … jak żar … ”

Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale miałam bardzo ciężki dzień. Mam nadzieję, że wam się podoba 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę. Zapraszam na mojego nowego bloga http://moni2824-po-prostu-badz.blogspot.com/

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział LXVI

-Michał, ale to będzie dużo kosztować- zaskoczył mnie swoją propozycją.
-Stać nas, odkładałem pieniądze. Przyda nam się teraz więcej miejsca- starał się mnie przekonać.
-Wiem- przytuliłam go- Ale zdajesz sobie sprawę, że to jest bardzo poważny i wiążący krok. Będziemy mieszkać już zawsze w Rzeszowie.
-Jasne, że zdaję sobie z tego sprawę, ale pomyślałem ostatnio, że chcę już zostać w Resovii do końca mojej kariery. Po co szukać szczęścia gdzie indziej jak tu się czuję bardzo dobrze. To co ty na to?
-Musimy znaleźć jakąś działkę- uśmiechnęłam się.
-Już znalazłem. Koło Alka jest działka na sprzedaż.
-Od jak dawna myślisz o wybudowaniu domu?- spytałam.
-Odkąd dowiedziałem się, że jesteś w ciąży z Miśką.
-Czyli długo.
Wtedy córka zaczęła płakać. Poszłam ją nakarmić, a mąż zajmował się Arkiem. W naszej sypialni stało łóżeczko, które Michał skręcił. Gdy Michalina zasnęła położyłam ją w nim, a potem wróciłam do salonu. Wzięłam synka na ręce. W końcu mogłam sobie na to pozwolić, bo gdy byłam w ciąży Michał nie pozwalał mi go podnosić.
-Jakiś ty ciężki- przytuliłam go, a on zarzucił mi ręce na szyję.
-Gdzie Miśka?- spytał mąż.
-Śpi.
Oddałam Arka przyjmującemu, a sama poszłam do kuchni ugotować obiad. Zastałam tam Bajkę drapiącą w drzwiczki szafki. Wyjęłam z niej karmę i nasypałam do miski. Od razu się na nią rzuciła, a ja mogłam zabrać się za gotowanie. Niestety okazało się, że jak byłam w szpitalu Michał zapomniał zrobić zakupy. Znalazłam makaron i ugotowałam. Usiedliśmy razem i zjedliśmy. Przyjmujący chciał wstać od stołu.
-Misiek.
-Tak?
-Mamy córkę- uśmiechnęłam się.
-Mamy- też się uśmiechnął.
-Więc przez miesiąc sprzątasz i przynosisz mi śniadanie do łóżka.
Wtedy uśmiech zszedł z jego twarzy. Westchnął i zaczął zbierać brudne naczynia. W salonie Arek bawił się z Bajką. Usiadłam i włączyłam telewizor. Leciała jakaś komedia. Po chwili dołączył do mnie Kubiak. W połowie filmu Miśka zaczęła płakać. Już chciałam wstać i do niej iść, ale Michał zerwał się jak poparzony. Uśmiechnęłam się. To będzie ukochana córeczka tatusia. Dość długo męża nie było, a mała już dawno przestała płakać. Poszłam do sypialni i zastałam tam przyjmującego z śpiącą córeczką na rękach.
-Misiek- szepnęłam, a on spojrzał na mnie- Połóż ją. Niech spokojnie śpi.
-Nie mogę się na nią napatrzeć- westchnął i delikatnie odłożył małą do łóżeczka.
Po cichu wyszliśmy z sypialni.
-Już widzę jak będziesz ją rozpieszczał- uśmiechnęłam się.
-No pewnie. To moja córeczka i będzie miała wszystko co będzie chciała.
-Tylko jej nie rozpuść.
W salonie zastaliśmy piękny widok. Arek leżał na kanapie i spał, a Bajka leżało obok niego i trzymała mu głowę na ramieniu. Zdziwiłam się, że synek zasnął. Suczka musiała go wykończyć ganianiem się po pokoju.
-Zaniosę go do łóżka- powiedział Michał.

Michał:

           Chciałem cały czas być przy Miśce. Przez nieporozumienia nie byłem przy Arku, gdy był niemowlęciem. Teraz chciałem spędzać jak najwięcej czasu z córką. Przez cały tydzień latałem do niej jak tylko usłyszałem, że się obudziła. Zacząłem też załatwiać sprawy związane z budową domu. Kupowaliśmy z Julką działkę koło Alka. Właściwie wszystko już było dogadane, wystarczyło podpisać papiery. Rano obudziłem się wcześnie, bo dzisiaj był pierwszy dzień treningów w klubie. W kuchni szybko zrobiłem śniadanie dla dwóch osób i zaniosłem do sypialni. Żona akurat się obudziła.
-Co mi dziś zaserwujesz?- spytała.
-Tosty z dżemem, rogaliki z jabłkiem i kawę- uśmiechnąłem się.
Zjedliśmy w łóżku. Zanim zaniosłem naczynia do kuchni zajrzałem czy Misia spokojnie śpi. Jula tylko pokręciła głową.
-No co?- spytałem.
-Nic tylko zadziwiasz mnie.
Pozmywałem po śniadaniu i przygotowałem się na trening. Gdy ubierałem się do wyjścia usłyszałem płacz córki. Szybko przy niej byłem.
-Michał nie możesz- powiedziała żona.
-Ale …
-Ona jest głodna. Muszę ją nakarmić.
Spuściłem głowę i wyszedłem. Zajrzałem do Arka. Leżał w łóżku i spał, a obok niego spała Bajka. Wróciłem do sypialni.
-Julka- zacząłem słodko.
-Co wymyśliłeś?
-Mogę wziąć Miśkę na trening?
-Michał ona jest za mała- żona od razu zaprotestowała.
-No proszę. Wiesz, że będę na nią uważał.
-Wiem, ale boję się. Jak dostanie piłką?
-Nie dostanie. Zgódź się.
-No dobra -westchnęła.
Podskoczyłem z radości jak małe dziecko. Julka spakowała mi do małej torby potrzebne rzeczy i zaczęła dawać instrukcje.
-Przecież wiesz, że zajmowanie się nią mam opanowane do perfekcji.
-No wiem. Jedź.
Pocałowałem ją na pożegnanie i wyszedłem. Po 15 minutach byłem na hali. Okazało się, że wszyscy już ćwiczą. Wbiegłem do szatni i się przebrałem. Wziąłem córkę na ręce i udałem się na salę. Trener mnie zauważył i mocno się zdziwił. Podszedł.
-Cześć Michał.
-Dzień dobry trenerze. To moja córka- uśmiechnąłem się.
-Nie miałem pojęcia, że Julka urodziła. Wiesz, że normalnie dostał byś dodatkowe kółka, ale w takiej sytuacji zrobię wyjątek.
-Dziękuję- uśmiechnąłem się- Zajmie się trener Miśką?- spytałem.
-Miśką?- zdziwił się.
-Skrót od Michalina.
-Po tobie?
-No pewnie.
-Jasne, że się zajmę.
Gdy podszedłem bliżej chłopaki mnie zobaczyli i podbiegli. Każdy chciał wziąć na ręce Miśkę, ale nie dawałem im jej. Nie umiałem. To była moja córka i chciałem mieć ją na rękach jak najdłużej się da.
-Michał nie bądź świnia- Krzysiek założył ręce na piersi i strzelił focha.

W żaglach wiatr, rejs na wyspy, gdzie rozkoszy brzeg
Słodkich słów w ustach smak, bo na nich imię twe
Tango serc, spojrzeń walc, step by step, wprost do
gwiazd, naszych gwiazd … ”

Słodko, słodko ... za słodko. Trzeba będzie w końcu namieszać. Przepraszam za porę, ale późno z meczu wróciłam, bo oczywiście musiałam zostać na hali godzinę dłużej :D 10 komentarzy = nowy rozdział(mam nadzieję, że w środę, a nie w sobotę)

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział LXV

-Dziewczynka- odpowiedział lekarz.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Michała. Pochylił się i mnie pocałował. Wtedy pielęgniarka podała mi moją córeczkę. Nie mogłam się na nią napatrzeć. Niestety zabrali ją na badanie, a mnie przewieźli do zwykłej sali. Koło mnie pojawił się mąż z Arkiem na rękach.
-Nie uwierzysz- powiedział uśmiechnięty.
-W co?- zdziwiłam się.
-Asia właśnie rodzi.
-Co?!- nie mogłam uwierzyć.
Moja najlepsza przyjaciółka zaczęła rodzić w ten sam dzień co ja. Nasze dzieci będą miały urodziny w ten sam dzień. Uśmiechnęłam się na tę myśl.
-Chłopaki znów będą się śmiali, że robimy ze Zbyszkiem wszystko razem.
-O tym możesz być przekonany.
Wtedy w końcu przynieśli mi dziecko. Przytuliłam je do siebie. Koło mnie usiadł Misiek z Arkiem. Długo się nie odzywaliśmy.
-Mamo kto to?- spytał syn.
-To twoja młodsza siostra-odpowiedziałam.
-Ale fajna- uśmiechnął się.
Siedzieliśmy tak długo. Po chwili przyszedł lekarz i oznajmił nam, że z dzieckiem, oraz ze mną wszystko w porządku i jutro dostaniemy wypis ze szpitala.
-Panie doktorze- zawołałam zanim wyszedł.
-Tak?- odwrócił się do mnie.
-Czy moja przyjaciółka Joanna Karpińska już urodziła?- spytałam.
-Tak. Przed chwilą urodziła synka- odpowiedział.
-Dziękuję.
Misiek posadził Arka na moim łóżku i wyciągnął ręce. Pokręciłam głową, a on zrobił błagalne oczka. Zaśmiałam się i podałam mu córeczkę.
-Czyli muszę upilnować całe miasto- westchnął.
-I sprzątać, przynosić mi śniadanie do łóżka- uśmiechnęłam się.
-Skąd wiedziałaś, że to będzie dziewczynka?
-Kobiety to czują.
-Jasne. Kochana Sandra- spojrzał na noworodka.
-Słucham? Jaka Sandra? Na pewno nie będzie miała na imię Sandra.
-Adrianna też nie- przyjmujący naburmuszył się.
-Michał no- fuknęłam.
-Michał … Michalina!- krzyknął Arek.
-Michalina?- zdziwiłam się skąd mu się to wzięło, ale podobało mi się- Co ty na to?- spytałam męża.
-Jak na lato- uśmiechnął się- Ja nie mam nic przeciwko, a ty?
-Ja też nie. Czyli wybrane?
-Wybrane, a autorem imienia jest Arek.
-A jak na drugie?- spytałam.
-No cóż- westchnął- Na drugie mogę ustąpić i zgodzić się na tą Adriannę.


Zbyszek:

         Na porodówce wspierałem Asię jak tylko mogłem. Cały czas krzyczała. Z jednej strony strasznie było mi jej żal, a z drugiej cieszyłem się, że mężczyźni nie mogą urodzić dziecka. W końcu usłyszałem płacz niemowlaka.
-Chłopiec- powiedziała pielęgniarka- Jakie imiona?
-Kajetan Jakub- odpowiedział Joanna.
Uśmiechnąłem się, bo już dawno wybraliśmy imiona dla chłopca i dziewczynki. Lekarze wzięli chłopca na badania, a Asię przewieźli na zwykłą salę. Wszedłem do niej i ją przytuliłem. Wiedziałem, że jest wykończona, ale musiałem ją zapytać o coś bardzo ważnego. Wyciągnąłem z kieszeni małe, czerwone pudełeczko.
-Kochanie posłuchaj mnie uważnie, bo to bardzo ważne- zacząłem.
-Zbyszek co się stało?- zdenerwowała się.
-To nic złego. Po prostu … chciałem ci coś powiedzieć. Wiem, że nie jesteśmy razem zbyt długo, ale wiem też, że jesteś kobietą mojego życia. Kocham cię.
-Ja też cię bardzo kocham- położyła mi dłoń na policzku.
-Asiu- przyklęknąłem, a ona zakryła usta dłońmi- Wyjdziesz za mnie?
-Ja … - zacięła się- Tak- powiedziała w końcu- Tak, tak, tak.
Uśmiechnąłem się, założyłem jej pierścionek na palec i pocałowałem narzeczoną. Tak mogłem już teraz powiedzieć. Moja narzeczona, przyszła żona. Wtedy do sali weszła pielęgniarka z chłopcem na rękach.
-Moje kochanie- Joasia przytuliła go do siebie.
-Moje też- od razu się włączyłem- Chcę uznać Kajtka jako syna w świetle prawa.
-Nie mogę cię o to prosić- powiedziała.
-To nie ty mnie o to prosisz tylko ja nalegam. Asia przez całą ciąże wyłączając kadrę byłem przy tobie, towarzyszyłem ci przy porodzie. To dziecko jest bardziej moje niż Kacpra. Ono jest moje i chcę je uznać.
-Dziękuję ci za wszystko co dla mnie robisz.

Michał:

          Byłem prze szczęśliwy, że znów zostałem ojcem. Trzymałem córeczkę w ramionach i nie mogłem od niej wzroku oderwać. Dzięki Arkowi nie kłóciliśmy się już o imię dla dziecka. Cieszyłem się, że to syn wymyślił imię siostrze. Następnego dnia rano Julka i Asia zostały wypisane. Pojechaliśmy wszyscy do mieszkania. Gdy poprzednio dnia wróciłem tam ze Zbyszkiem zastaliśmy chaos. Wyglądało na to, że Bajce bardzo się nudziło jak została sama w domu. Na szczęście udało nam się to ogarnąć. Bartman co prawda wpadł tylko po rzeczy i jeszcze tego samego dnia wracał do Włoch z Joasią i Kajtkiem.
-A wy wybraliście już imię?- spytał mnie przyjaciel.
-Tak, Michalina.
-Po tobie- zaśmiał się- Kto na ten pomysł wpadł?
-Arek.
-Serio?- zdziwił się- Ale fajnie. Wybrał imię siostrze. A my- objął Asię- Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. Zaręczyliśmy się.
-Cudownie- Jula podała mi Miśkę i przytuliła przyjaciółkę.
Po chwili musieli się już zbierać na samolot. Pożegnaliśmy ich i usiedliśmy we czwórkę w salonie, a Bajka latała nam między nogami.
-Kochanie wiesz myślałem trochę o naszej rodzinie i mam pomysł.
-Jaki- spytała żona.
-Wybudujmy dom w Rzeszowie.

Nigdy nie wierzyłem, że możesz moją być
Kochanie, nie wiem
Co sprawiło, że przy mnie jesteś Ty
Kochanie, nie wiem
Nie wiem czy to tylko sen
Lecz na pewno jedno wiem
Jestem Twój, tylko Twój”

Imię dziewczynki na życzenie jednej z czytelniczek. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Udało mi się dodać wcześniej. Zapraszam na mojego nowego bloga(znowu, chyba mi odbija) http://moni2824-po-prostu-badz.blogspot.com/ 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział LXIV

        W drodze do Rzeszowa co chwilę musiałyśmy się z Asią zatrzymywać. Albo ciąża to na nas wymuszała, albo Arek marudził, że chce coś zjeść, że chce mu się pić. W końcu po dłuższym czasie dotarłyśmy do miasta. Zaniosłyśmy bagaże do mieszkania i odświeżyłyśmy się. Za chwilę trzeba było jechać do lekarza.
-Szkoda, że Misiek nie może tam ze mną być- westchnęłam.
-Ja chciałabym żeby ze mną był Zbyszek, ale cieszę się, że chociaż ty tam będziesz- uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
-Dobra chodźmy już, bo się spóźnimy- zarządziłam.
Wzięłam synka i poszłam z przyjaciółką do samochodu. Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Gdy weszłyśmy do środka zamurowało nas.
-Ja chcę tylko wiedzieć o której wizytę ma moja dziewczyna- Bartman kłócił się z pielęgniarką.
Mój mąż stał obok niego. W końcu nas sobaczył. Szturchnął atakującego, podszedł do mnie i przytulił.
-Co ty tu robisz?- spytałam.
-Razem ze Zbyszkiem poprosiliśmy trenera o jeden dzień wolny.
-I zgodził się?- zdziwiłam się.
-Nie. Dopiero jak mu po raz setny wytłumaczyliśmy, że chcemy iść z wami na USG pozwolił nam jechać.
-Jesteś niemożliwy.
Usiedliśmy w piątkę w poczekalni. Michał wziął syna na kolana. Widziałam, że Asia była szczęśliwa, że Bartman jest przy niej. Ja też się bardzo cieszyłam, że chłopakom udało się przyjechać.
-Pani Kubiak- zostałam wyczytana.
-Zajmij się Arkiem- powiedział Michał do przyjaciela.
-Nie ma sprawy. Chodź do wujka- Zibi przejął mojego synka.
Weszłam do gabinetu trzymając męża za rękę. Lekarz najpierw mnie zbadał, a potem zrobił USG. Patrzyłam na monitor i widziałam moje dziecko. Tak bardzo chciałam, żeby już się urodziło, żebym mogła wziąć je w ramiona.
-A to jest serduszko- powiedział lekarz.
Wtedy usłyszałam ciche bicie. Spojrzałam na Michała. Po policzku poleciały mu łzy, które szybko otarł. Wzruszył się. Dostałam USG na płycie. Lekarz wymieniał jeszcze wszystkie zalecenia, które już dawno znałam i umówił mnie na kolejną wizytę. Wyszliśmy, a zaraz po nas do gabinetu weszła Asia ze Zbyszkiem.
-Misiek- przytuliłam męża- Nie musisz ukrywać, że się wzruszasz. Według mnie to słodkie- uśmiechnęłam się.
-Przepraszam, nie wiem co mnie napadło.
-Kochanie po prostu jesteś wrażliwy. Też się wzruszyłam jak usłyszałam bicie serduszka naszego dziecka.
Usiedliśmy i czekaliśmy na przyjaciół Po chwili wyszli z gabinetu. Widziałam, że Bartman też się wzruszył. Michał wziął Arka na ręce i wyszliśmy.
-Musimy wracać- powiedział smutno przyjmujący.
-Już?- zdziwiłam się.
-Tak. Trener puścił nas tylko, żebyśmy mogli pójść z wami do ginekologa. Mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy.
-Ja też- pocałowałam męża- Będę tęskniła.
-Ja bardziej za całą waszą trójką- położył mi rękę na brzuchu.
Po długim pożegnaniu Michał ze Zbyszkiem musieli jechać. Razem z Asią i Arkiem pojechaliśmy do mieszkania.

Około trzy miesiące później:

            Siedziałam w domu razem z przyjaciółką i synem. Tego dnia Michał i Zbyszek mieli wrócić do domu. Dziecko strasznie mi się wierciło w brzuchu. Wtedy do pokoju weszła Asia.
-Julka słuchaj trzeba jechać na lotnisko.
-A tak. Już idę.
Nie rozumiałam jak ona może mieć tyle energii. Ja się czułam jakbym miała zaraz wybuchnąć. Po pół godzinie stałyśmy na lotnisku. Michał, Zbyszek i Krzysiek polecieli od razu do Jasionki nie tak jak reszta na Okęcie. Pierwszy pojawił się Ignaczak i podszedł do Iwony oraz dzieci. Zaraz za nim pojawił się Bartman z Kubiakiem. Misiek Podbiegł do mnie i Arka, a Zbyszek do Asi.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem- szepnął mi.
-Ja też strasznie tęskniłam.
-Chodź smyku- wziął syna na ręce i mocno przytulił.
Patrzyłam na nich i uśmiechałam się. Wtedy poczułam, że wody mi odeszły. Przez chwilę nie mogłam nic powiedzieć.
-Michał chcesz znać płeć dziecka prawda?- spytałam.
-Tak, ale po porodzie.
-No czyli dzisiaj.
-Co?!- był w szoku.
-Rodzę.
-I mówisz to tak spokojnie?!
-A co mam krzyczeć?- wkurzał mnie.
Podeszła do nas Joanna ze Zbyszkiem. Przyjmujący przekazał przyjacielowi Arka i wziął mnie na ręce.
-Jedziemy do szpitala- powiedział.
W samochodzie dostałam skurczy. Bartman prowadził, a Michał siedział ze mną na tylnym siedzeniu i trzymał za rękę. Gdy dojechaliśmy na miejsce szybko się mną zajęli. Na porodówce mąż cały czas mnie trzymał za rękę.
-Proszę przeć- powiedział lekarz.
Wykonałam jego polecenie i kolejny raz krzyknęłam. Myślałam, że to się nigdy nie skończy.
-Jeszcze ostatni raz. Proszę przeć.
Wzięłam głęboki oddech i znów wykonałam polecenie. Wtedy usłyszałam płacz dziecka. Po moim policzku poleciały łzy.
-Chłopiec czy dziewczynka?- spytałam.

Zbyszek:

Michał wpadł w panikę gdy Julka zaczęła rodzić. Widziałem, że Asia też się zdenerwowała. Przytuliłem ją.
-Hej wszystko będzie dobrze.
-Wiem wiem.
Wstała i zaczęła chodzić po korytarzu. Arek spał mi na kolanach. Wtedy Joasia krzyknęła. Spojrzałem na nią.
-Wody mi odeszły- szepnęła.
-Co?! Ale teraz?!
-Tak. Ja rodzę.
Zawołałem lekarza i poprosiłem pielęgniarkę, żeby zajęła się Arkiem, a ja towarzyszyłem ukochanej na porodówce.

Tam, gdzie cisza koi łzy
wiem, że czekasz na mnie Ty
lecz dalej i dalej biec każą mi
Może wciąż mijamy się
na granicy nocy z dniem
im bliżej do mety, tym dalej do naszych serc”

Tak więc już w kolejnym rozdziale poznamy płeć dzieci Asi i Julki :) A teraz gorsza wiadomość. Z powodu, że skończyły mi się ferie i wracam do szkoły musimy wrócić do poprzedniego układu czyli 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę.