piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział LXXXII

         Poprosiłem Piotrka, żeby został z moimi dziećmi, a sam poszedłem szukać żony. Nie wiedziałem jednak gdzie zacząć. Miała wyłączony telefon, ale mimo to co chwilę do niej wydzwaniałem. Jeździłem po Rzeszowie łudząc się, że ją gdzieś zobaczę. Zatrzymałem się koło domu Ignaczaka i poszedłem zapukać.
-Michał?- zdziwił się Krzysiek i nerwowo spojrzał w głąb domu- Co ty tutaj robisz?
-Jest tutaj?- spytałam choć patrząc na zachowanie libero znałem już odpowiedź.
-Dziku proszę zostaw ją na razie. Jest w złym stanie, potrzebuje spokoju.
-To moja żona!- wkurzyłem się- Chcę ją zobaczyć, porozmawiać z nią.
-Nie dziś- odpowiedział Ignaczak i chciał zamknąć mi drzwi przed nosem, ale siłą wszedłem do środka i pobiegłem do salonu- Michał!- krzyknął za mną libero.
Salon okazał się być pusty. Odwróciłem się i mało nie staranowałem Krzyśka. Chciałem go wyminąć, ale zagrodził mi drzwi.
-Kubiak uspokój się!- miał mnie już dość- Daj jej chwilę. Ona musi pobyć chwilę sama.
-Mówisz tak, a pewnie Iwona z nią jest.
Gdy nie uzyskałem odpowiedzi odepchnąłem Igłę lekko i pobiegłem na górę. Otworzyłem drzwi do sypialni Ignaczaków. Na łóżku siedziała moja żona, a Iwona przytulała ją.
-Julka- szepnąłem.
Poderwała się i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Szybko podszedłem do niej i wziąłem ją w ramiona. Zupełnie się rozkleiła i zaczęła szlochać mi w ramię. Iwona się ulotniła i zamknęła za sobą drzwi.
-Kochanie proszę uspokój się- pociągnąłem ją na łóżko i wziąłem za ręce- Wszystko będzie dobrze. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci, mamy siebie.
-Michał, ale mówiłeś … -przerwałem jej.
-Wiem co mówiłem, ale teraz to bez znaczenia. Jest dobrze tak jak jest.
-Dziękuję ci- szepnęła żona.
-Nie masz za co dziękować. Kocham cię.
-Ja też cię kocham.
Pocałowałem ją namiętnie, a potem przytuliłem. Chwilę tak siedzieliśmy. Nagle usłyszeliśmy krzyk Ignaczaka.
-Ale to nasza sypialnia! Czemu oni mają się … ała! Za co?!
Wybuchnęliśmy śmiechem. Wziąłem Julkę za rękę i wyszliśmy z pokoju. Na dole czekała Iwona z Krzyśkiem, który rozmasowywał sobie ramię.
-Dziękuję za pomoc- powiedziała żona.
-Może zostaniecie na kolacji?- zaproponowała Iwona.
-Nie możemy. Musimy wracać do domu, bo zostawiłem Pita z dziećmi.
-Odbiło ci?- zdziwił się Igła- Przecież on nie umie zajmować się dziećmi.
-Więc musi się nauczyć, bo potem … ała!- teraz to ja oberwałem.
Spojrzałem na żonę zdziwiony, a ona spojrzała na mnie wymownie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mało nie wygadałem się, że Pit zostanie ojcem. Ignaczak patrzył na nas podejrzliwie.
-Wy wiecie coś, czego ja nie wiem- powiedział z wyrzutem.
-My? No coś ty- udałem głupiego- O, ale się późno zrobiło.
Pociągnąłem Julkę za rękę i szybko opuściliśmy dom Ignaczaków. Usłyszałem jeszcze wołanie Igły za sobą.
-Ty salamandro plamista! Ja się jeszcze dowiem o co chodzi, a wtedy mnie popamiętasz!

Julka:

              Po rozmowie z Asią nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie mogłam się zwierzyć przyjaciółce, bo nie chciałam psuć jej humoru. Jedyna osoba, do której mogłam iść była Iwona. Przyjęła mnie ciepło. Wyżaliłam się jej, a ona mnie pocieszała. Wtedy przyszedł Michał. Po krótkiej rozmowie wróciliśmy razem do domu.
-Misiek?- zaczęłam niepewnie rozmowę w samochodzie.
-Tak?
-Wyjedźmy gdzieś. Muszę odpocząć.
-Nie mogę teraz jechać- westchnął- Nasz najbliższy wyjazd to ten do Barcelony na tydzień po sezonie. Wcześniej trener mnie nie puści.
-Rozumiem- spuściłam głowę.
-Niestety taką mam pracę, ale może pojedziesz z dziećmi do rodziców?- zaproponował.
-Nie chcę ich zadręczać swoimi problemami. Zaczekam do końca sezonu i razem wyjedziemy.
Pokiwał tylko głową. Więcej się nie odzywaliśmy w drodze do domu. Gdy weszliśmy do środka podbiegła do nas Bajka. Zdziwiłam się, że było tak cicho. Weszłam do salonu. Zastałam tam środkowego i mojego syna. Oboje leżeli na kanapie i spali. Uśmiechnęłam się na ten widok. Zajrzałam jeszcze do córki. Nie spała, tylko leżała i obserwowała karuzelę, która wisiała nad jej łóżeczkiem. Wzięłam ją na ręce i wróciłam do salonu. Michał zdążył obudzić Piotrka i trzymał śpiącego synka na rękach.
-Dzięki za pomoc- powiedział do Nowakowskiego.
-Nie ma sprawy. To ja się będę zbierał. Cześć Julka- pocałował mnie w policzek- Cześć Dziku. Do jutra.
-Cześć- odpowiedział mu Michał.
Mąż poszedł położyć Arka, a ja nakarmiłam Miśkę. Musiałam przyzwyczaić się do myśli, że nie będziemy mieli więcej dzieci choć ciężko mi z tym było. Wtedy poczułam ręce na biodrach i pocałunek na szyi.
-Idziemy spać?- spytał przyjmujący.
-Jasne. Misia już prawie śpi.
Położyłam córkę, a potem poszłam do łazienki się wykąpać. Gdy wyszłam Michał już leżał w łóżku. Położyłam się obok niego i otuliłam kołdrą. Objął mnie, a ja odwróciłam się do niego przodem.
-Myślałam, że śpisz.
-Czekałem na ciebie- uśmiechnął się i pocałował mnie.
-Przepraszam cię za dzisiaj.
-Daj spokój. Miałaś prawo- pogłaskał mnie po policzku.
-Właśnie, że nie miałam. Ty też to bardzo przeżywasz, a ja skupiłam się na sobie i nie pomyślałam o tobie. Przepraszam.
-Nie przepraszaj- pocałował mnie- Wyjedziemy razem, odpoczniemy i zapomnimy o tym wszystkim. Mamy dwójkę cudownych dzieci. Będziemy się nimi zajmować i wychowamy ich na wspaniałych ludzi.
-Kocham cię- uśmiechnęłam się.
-Ja też cię kocham.
Michał zaczął mnie całować. Wsunęłam mu rękę we włosy i przyciągnęłam go bliżej do siebie. Położył mi dłoń na policzku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Mam do ciebie jedną prośbę- powiedział.
-Jaką?
-Nie uciekaj więcej, bo i tak wszędzie cię znajdę.

W każdym krańcu świata,
będę szukać cię,
W każdym krańcu świata,
tam odnajdę cię,
W każdym krańcu świata,
będę szukać cię,
W każdym krańcu świata
tam odnajdę cię.”

Zastanawiam się czy mam jeszcze dla kogo pisać. Ostatnio nie komentujecie. Może powinnam już skończyć tę historię?