wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział LXXXV

Siedziałam w domu z dziećmi i Bajką. Michał już od dwóch tygodni był na zgrupowaniu kadry. Codziennie dzwonił, mówił, że tęskni, pytał się co u nas słychać. Mówiłam, że dobrze, bo nie chciałam go martwić. Ostatnio źle się czułam. Myślałam, że to przez dużą ilość obowiązków związanych z samotnym prowadzeniem domu, ale mimo upływu czasu nie poprawiało mi się. Zadzwoniłam do swojego lekarza i umówiłam się następnego dnia na wizytę. Miałam nadzieję, że nie jest to nic poważnego.
-Mamo, a kiedy wróci tata?- Arek usiadł koło mnie, na kanapie.
-Kochanie tatuś pojechał do Spały na zgrupowanie. Jeszcze niestety długo go nie będzie.
-A pojedziemy tam jak ostatnio?- spytał z nadzieją.
Zawahałam się. Chciałam pojechać do Michała, ale miałam wizytę u lekarza. Spojrzałam na synka i uśmiechnęłam się.
-Pojedziemy po jutrze.
-A czemu nie jutro?
-Bo jutro muszę iść do lekarza. Poprosiłam Olę, żeby w tym czasie się wami zajęła. Będziesz grzeczny?
-Tak.
-No to teraz idź spać, bo jest już późno.
Położyłam Arka, sprawdziłam co u Misi, a potem zaczęłam nas pakować na wyjazd do Spały. Zastanawiałam się ile tam zostaniemy. W końcu przygotowałam rzeczy na tydzień. Następnego dnia przyszła Ola.
-Cześć- przywitałam ją- Dzięki, że się zgodziłaś.
-Nie ma sprawy- uśmiechnęła się- Zawsze możesz na mnie liczyć. A co to za walizki?- zdziwiła się widząc bagaże w salonie.
-Arek bardzo chciał pojechać do Michała, do Spały, więc jutro się tam wybieramy- wytłumaczyłam.
-A może bym się z wami wybrała. Też chętnie zobaczę Piotrka.
-Pewnie. Im nas więcej tym lepiej.
-Możemy pojechać moim autem. Tylko o której wyjeżdżamy?
-Może koło 9?
-Mi pasuje, a teraz leć do lekarza, bo się spóźnisz.
-Pa.
U lekarza byłam po pół godzinie. Wypytywał mnie o dolegliwości, obowiązki, stres. Gdy przejrzał moją kartę spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Wie pan co mi jest?- spytałam.
-Podejrzewam, ale ze względu na pani operacje muszę się upewnić.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Zbadał mnie, a potem z uśmiechem wpisywał coś w kartę. Nie wiedziałam co się dzieje. W końcu spojrzał na mnie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Denerwowało mnie to czekanie.
-Panie doktorze to wie pan już co mi jest czy nie?- niecierpliwiłam się.
-Pani Julio musiałem zrobić dodatkowe badania, bo ze względu na pani kartę nie mogłem w to uwierzyć.
-Ale w co?
-Pani jest w ciąży.
Głos ugrzązł mi w gardle, myślałam, że się przesłyszałam. Położyłam sobie rękę na brzuch i uśmiechnęłam się.
-Jest pan pewien?
-Tak, nie ma żadnych wątpliwości. Jest pani w trzecim tygodniu ciąży.
Trzeci tydzień. Musiałam zajść w ciążę w Barcelonie. Uśmiechnęłam się, wzięłam wyniki i pożegnałam z lekarzem. W drodze do domu uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Chciała już powiedzieć o tym Michałowi, ale uznałam, że lepiej jak zrobię to w Spale.
-Wiesz co ci jest?- spytała Ola jak wróciła.
-Tak- powiedziałam zadowolona- Ola jestem w ciąży.
-O matko! To cudownie.

Michał:

Siedziałem na treningu i wykonywałem wszystkie ćwiczenia jakie dawał nam trener. Strasznie tęskniłem za żoną i dziećmi. W pewnym momencie podbiegł do mnie Ignaczak. Miał dziwną minę.
-Dziku gdzie jest Piter?- spytał.
-Nie wiem- zacząłem się rozglądać, faktycznie go nie było- Na początku treningu był.
-Gdzie Nowakowski?- trener właśnie zauważył jego nieobecność.
-Eee … w toalecie- Igła go krył- Gdzie go posiało?- odwrócił się do mnie.
-Skąd mam wiedzieć?- podeszliśmy do Drzyzgi- Wiesz gdzie Pit?
-No przecież tam, koło twojej żony stoi- pokazał.
-A to dobrze- chciałem wrócić do treningu- Co?!
Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Julkę z dziećmi. Podbiegłem do nich, pocałowałem żonę i wziąłem Arka na ręce.
-Co wy tu robicie?- spytałem.
-Przyjechaliśmy cię odwiedzić, a co mamy wracać do Rzeszowa?
-Nie! Tak się cieszę, że was widzę.
-Co tu się dzieje?- koło nas pojawił się trener- Czemu nie ćwiczycie.
-No bo do mnie przyjechała żona z dziećmi, a do Piotrka narzeczona- odpowiedziałem uradowany i podrzuciłem syna.
-No dobrze- westchnął trener- Wasza dwójka ma już dziś wolne, nie musicie przychodzić na popołudniowy trening, ale jutro wam nie odpuszczę.
-Oczywiście- powiedziałem równo ze środkowym.
-Co?!- Igła to słyszał- Ja się tak nie bawię! Dzwonię do Iwony, żeby jutro przyjechała z Sebą i Dominiką jeśli dzięki temu dostanę wolne.
Zaśmiałem się i opuściłem salę razem z Julką i dziećmi. W pokoju wziąłem szybki prysznic i zacząłem bawić się z synem. Między nogami latała nam Bajka, a żona siedziała na łóżku i Miśką na rękach.
-Daj mi ją- poprosiłem.
Podała mi córkę, a potem mnie pocałowała. Cieszyłem się jak głupi z ich wizyty. Nie mogli mi sprawić lepszej niespodzianki.
-Za co to?- spytałem jak żona oderwała się ode mnie.
-Dowiesz się później.
Zaciekawiła mnie. Wieczorem gdy dzieci już spały, a Bajka leżała i pilnowała, żeby Arek spokojnie spał Jula wzięła mnie za rękę i pociągnęła na kanapę. Usiadłem i wziąłem ją na kolana, a potem pocałowałem.
-Misiek muszę powiedzieć ci coś ważnego. Ostatnio źle się czułam, myślałam, że to przejdzie, ale gdy nie chciało poszłam do lekarza.
-Co? Czemu nic mi nie powiedziałaś? Przecież codziennie pytałem co u was.
-Wiem, ale nie chciałam cię martwić. Zresztą wczoraj byłam u lekarza i już wiem co mi jest.
-Co?- byłem ciekaw.
-Jestem w ciąży- powiedziała uśmiechnięta.

Ci, co znaleźli miłość prawdziwą,
swoje szczęście odnajdą.
Ci, którymi nie rządzi chciwość,
swoje szczęście odnajdą.”

Rozdział pisany na szybko, mam nadzieję, że się podoba :) Na tym blogu już nie zdążę dodać rozdziału przed wyjazdem, ale na innych spróbuję.
Zapraszam do nowej zakładki z boku "Dom". Możecie tam obejrzeć nowy dom Kubiaków, do którego się wprowadzili w tej historii.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział LXXXIV

         Reszta pobytu w Barcelonie minęła nam na zwiedzaniu i opalaniu się nad basenem. Gdy się pakowaliśmy nie mogłam uwierzyć, że tak szybko zleciały mi te wakacje. Podeszłam do Michała i go przytuliłam.
-Szkoda, że musimy już wracać, ale w sumie tęsknię już za dziećmi- powiedziałam.
-Ja też. Jak wrócimy to od razu po nie pojedziemy- pocałował mnie- A teraz skończymy się pakować, bo tyle nakupiliśmy, że pewnie będziemy musieli płacić za nadbagaż.
-Weźmiemy coś do podręcznego i nie będziemy musieli.
-No to się okaże.
Po spakowaniu się okazało się, że udało nam się wszystko tak rozplanować, by nie płacić za nadbagaż. Poszliśmy ostatni raz przez wyjazdem popływać w basenie. Michał wziął mnie na barana, a potem wrzucił do wody.
-Wariat!- krzyknęłam.
Kubiak wskoczył za mną do basenu. Było już późno, więc nikogo prócz nas nie było. Podpłynął do mnie zadowolony i chciał objąć, ale ochlapałam go i zaczęłam uciekać.
-Tak chcesz się bawić?- usłyszałam za sobą.
Ganialiśmy się po całym basenie. Michał bardo szybko pływał, więc jak tylko dotarłam do drabinki chciałam wyjść. Wtedy mnie złapał i z powrotem zaciągnął do basenu. Wyrywałam mu się, ale nie puścił mnie tylko odwrócił twarzą do siebie.
-Dalej będziesz się tak stawiać?- uśmiechnął się.
-Tak- odepchnęłam go, ale ani drgnął.
-Zaraz sprawię, że twój opór zniknie.
-Jasne, ciekawe jak- prychnęłam.
Przyciągnął mnie bliżej do siepie i wpił się w moje usta. Błądził rękami po moich plecach. Nagle złapał za sznurek od biustonosza i pociągnął.
-Misiek- oderwałam się od niego i sięgnęłam do tłu, żeby zawiązać sznurek.
-No co?- powstrzymał mnie.
-Ktoś tu może przyjść- upomniałam go.
-Trudno- uśmiechnął się- Będzie nam zazdrościł, a potem sobie pójdzie- złapał mnie za ręce i położył sobie na torsie.
Zagryzłam wargę. Mąż zaczął mnie całować po policzkach, szyi. W końcu nie wytrzymałam i zarzuciłam mu nogi na biodra. Uśmiechnął się i wrócił do moich ust. Oparł mnie o krawędź basenu i przesunął sobie wyżej. Czułam jego usta na piersiach. Jedną ręką trzymał mnie w pasie, a drugą zaczął rozwiązywać sznurki przy moich majtkach. Nim się obejrzałam leżały już z biustonoszem koło basenu. Zacząłem zsuwać mu kąpielówki. Nie puszczając mnie zdjął je. Po chwili poczułam go w sobie. Zaczął powoli by po chwili przyśpieszyć. Pocałowałam go zachłannie. Wyczułam, że się uśmiecha i zarzuciłam mu ręce na szyje. Gdy wróciliśmy do pokoju zasnęłam wtulona w Michała. Następnego dnia wstaliśmy wcześnie, rano i udaliśmy się na lotnisko.
-Misiek kiedy jedziesz do Spały?- spytałam.
-Za trzy dni- westchnął- Wolałbym zostać z wami.
Wtedy zadzwoniła mężowi komórka. Gdy zobaczył kto dzwoni uśmiechnął się i odszedł na bok. Siedziałam chwilę sama. Przyjmujący wrócił uradowany.
-Kto dzwonił?- spytałam.
-Pit.
-Co chciał?- zdziwiłam się.
-Robotnicy się z nim skontaktowali i powiedzieli, że skończyli urządzać nasz dom. Wszystko jest już pomalowane, meble są wstawione. Możemy się tam wprowadzić choćby jutro.
-Kochanie to cudownie- przytuliłam go.
-W takim razie przed moim wyjazdem do Spały postaramy się przeprowadzić- uśmiechnął się.

Michał:

             Po powrocie do Polski zostawiliśmy bagaże w mieszkaniu i od razu pojechaliśmy do Wałcza po dzieci. Gdy podjechaliśmy pod dom rodziców Julki zobaczyłem Arka bawiącego się z Bajką w ogrodzie. Od razu do nas podbiegł, a ja wziąłem go na ręce.
-Tata, mama!
-Cześć skarbie- powiedziała żona- Jak się bawiłeś u babci?- spytała.
-Dobrze, ale tęskniłem za wami.
-My też za tobą tęskniliśmy- zapewniła- Za tobą i Misią.
Weszliśmy do domu. Rodzice Juli zrobili herbatę. Usiedliśmy i opowiadaliśmy im nasze wakacje. Powiedzieliśmy też o nowym domu. W końcu zdecydowaliśmy, że trzeba już wracać do Rzeszowa. Pożegnaliśmy, podziękowaliśmy za opiekę nad dziećmi i ruszyliśmy w drogę. Co chwilę zerkałem na Julkę i dzieci. Cieszyłem się, że żona w końcu zapomniała o badaniach i już się nimi nie przejmuje. Do mieszkania wróciliśmy dość późno. Arek i Miśka zasnęli w samochodzie za to Bajka była pełna życia. Latała po całym mieszkaniu, a ja z żoną w tym czasie zaczęliśmy pakować pierwsze pudła, żeby się wyrobić przed moim wyjazdem do Spały.
-Jutro poproszę Piotrka, żeby pomógł mi to wszystko przewozić- zapewniłem.
-Czyli już jutro się tam przeniesiemy?- spytała uśmiechnięta Julka.
-Jeśli chcesz to jasne- przytuliłem ją.
Położyliśmy się szczęśliwi i zasnęliśmy. Następnego dnia wstaliśmy wcześnie, żeby dokończyć pakowanie. W międzyczasie zadzwoniłem do Nowakowskiego. Zgodził mi się pomóc od razu. Gdy przyjechał prawie wszystko już było w pudłach.
-Cześć, dzięki za pomoc- powiedziałem na wstępie.
-Nie ma sprawy- uśmiechnął się- To co? Nosimy pudła?
-Jasne.
Gdy ja z Pitem mieliśmy zawieść rzeczy do nowego domu Julka miała spakować resztę. Zastanawiałem się przez chwilę czy dobrze robimy. Może lepiej było wprowadzić się tam jak wrócę ze zgrupowania kadry. Wtedy sam bym się wszystkim zajął, a teraz musiałem zostawić to na głowie żony. Na miejscu wnieśliśmy ze środkowym wszystkie pudła.
-Nie zła chata- Piotrek rozglądał się po pokojach- Kurde może też sobie taką postawię.
-Chcesz wybudować dom w Rzeszowie?- spytałem.
-Mocno się nad tym zastanawiam. Wiesz kiedy Ola urodzi dziecko nasze mieszkanie może się okazać trochę za małe.
-Ale wiesz, że budując tu dom w pewnym sensie … -przerwał mi.
-Wiem z czym to się wiąże, ale już dawno zastanawiałem się nad swoją karierą. Po co szukać szczęścia gdzie indziej jak podoba mi się w Rzeszowie? Jeśli klub będzie mnie nadal chciał to nie odejdę.
-Na pewno będą cię chcieli- uśmiechnąłem się.
Gdy wróciliśmy do mieszkania Julka zdążyła już spakować resztę rzeczy. Uznaliśmy, że zmieszczą się już do mojego samochodu, dlatego podziękowaliśmy środkowemu za pomoc i spakowaliśmy resztę rzeczy do auta. Arek bardzo się ucieszył na wieść, że przeprowadzamy się do domu. Uznał, że będzie mógł się bawić w ogrodzie z Bajką jak u dziadków. Na miejscu od razu pobiegł zobaczył swój pokój.
-Pięknie tu- powiedziała żona.
-No teraz zostaje mi tylko zasadzić drzewo- uśmiechnąłem się.
-Co?- zdziwiła się.
-Każdy mężczyzna powinien wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna tyle, że ja trochę pomyliłem kolejność- zaśmiałem się.

Jesteś przeznaczeniem, moim ukojeniem.
Ty naprawdę kochasz. Końcem i początkiem,
każdym życia wątkiem, Ty przenikasz moją
duszę wskroś.”

No i jest kolejny, mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie, to bardzo motywuje :)

środa, 2 lipca 2014

Rozdział LXXXIII

          Sezon dobiegł końca. Na szczęście udało nam się zdobyć Mistrzostwo Polski. Podczas treningu przed ostatnim mecz Piotrek uznał, że trzeba powiedzieć wszystkim o tym, że zostanie ojcem. Długo czekałem na ten moment. Trener był we wszystko wtajemniczony. Wyszedł na środek i zaczął.
-Doszły mnie słuchy, że któremuś z was się rodzina powiększy.
Dało się słyszeć szumy. Spojrzałem na Pita i uśmiechnąłem się.
-Była tu ostatnio kobieta i powiedziała, że chce bym zmusił swojego podopiecznego do uznania tego dziecka.
-Jak wyglądała?- spytał Fabian.
-A co? Myślisz, że to do ciebie?- zaśmiał się Igła.
-Jestem ciekaw tylko- naburmuszył się rozgrywający.
-Jasne, jasne.
Zaczęło się wzajemne oskarżanie. Siedziałem z Piotrkiem z boku i przyglądałem się całemu zamieszaniu. Parsknąłem śmiechem.
-Może wystarczy?- spytałem.
-No nie wiem. Myślisz?
Kiwnęliśmy na trenera. Kiwnął głową i zaczął uciszać całe towarzystwo. Gdy wszyscy już spokojnie siedzieli mówił dalej.
-Ta kobieta jest teraz w hali. Kto się przyznaje?- spytał.
-Ja- Piotrek wstał zadowolony.
-Pit?- zdziwili się wszyscy.
Gdy na salę weszła Ola i przytuliła się do Nowakowskiego Ignaczak nie wytrzymał. Podszedł do niego i skoczył na niego.
-Jak mogłeś? A niby Cichy Pit. Trzeba ci nową ksywkę wymyślić!
Skończyło się na tym, że każdy zaczął gratulować Piotrkowi, ale co to by był za dzień gdyby Igła się mnie nie czepił.
-Ty wiedziałeś!- zauważył nagle- I dlatego Julka cię ostatnio u m,nie walnęła, bo mało się nie wygadałeś. Jak mogłeś nic nie powiedzieć?! Foch!
-Oj Krzysiu daj spokój- powiedziałem tylko i rozczochrałem mu włosy.
Szczęśliwy siedziałem w domu z żoną i dziećmi i pakowaliśmy się na wyjazd z żoną do Barcelony.
-Misiek, ale jak ja się zmieszczę w tym limicie bagażu- marudziła Julka.
-Kochanie dasz radę- uśmiechnąłem się- W końcu zbyt wiele nie trzeba, wystarczy bielizna i jakaś sukienka na ramionach.
-Jasne- położyła ręce na biodrach- Jeszcze muszę dzieci spakować do dziadków. Misiek myślisz, że dobrze robimy zostawiając je rodzicom?
-Tak. Musisz się odstresować, a rodzice się cieszą, że mogą spędzić czas z wnukami. Wszyscy zadowoleni.
-Prócz Arka- zauważyła- Chciał jechać z nami.
-No tak, ale jak mu powiedziałem, że psa nie można do samolotu brać to uznał, że woli z Bajką u dziadków siedzieć. Więc mniej gadania, więcej pakowania. No już, bo jutro mamy samolot.
Żona pokręciła głową i zajęła się ubraniami. Ja w tym czasie zacząłem przygotowywać swój bagaż. Poszło mi dość sprawnie, więc uznałem, że pomogę Julce.
-Tą musisz wziąć- wskazałem na krótką, czerwoną sukienkę i uśmiechnąłem się.
-Nie zmieści mi się już do walizki.
-U mnie zostało jeszcze trochę miejsca.
-Teraz mówisz?
Julka wzięła dwie sukienki łącznie z tą, którą jej zasugerowałem i włożyła mi do walizki. Zaśmiałem się tylko.
-Skończyłaś?- upewniłem się.
-Tak. Teraz trzeba spakować dzieci, bo jutro rano przyjeżdżają po nich moi rodzice.
-Już się robi kochanie- pocałowałem Julkę.
Razem udaliśmy się do pokoju synka. Arek co chwilę dokładał do torby kolejne zabawki, a my je wyjmowaliśmy. W końcu dał za wygraną. Gdy wszystko było przygotowane, a dzieci spały położyliśmy się.
-Misiek- Julka położyła mi się na torsie.
-Tak?
-Co będziemy robić w Barcelonie po przylocie?- spytała.
-Mam plan, ale to niespodzianka- uśmiechnąłem się.
-No Misiek mów!
-Nie. Niespodzianka to niespodzianka.
-Jestem zbyt zmęczona, żeby się z tobą kłócić. Dobranoc- pocałowała mnie.
Następnego dniu musieliśmy wstać bardzo wcześnie. Ubraliśmy się i dzieci, zjedliśmy śniadanie, a potem czekaliśmy na rodziców Julki. W końcu przyjechali.
-Mamo dalej mam wyrzuty sumienia, że zostawiam wam dzieci na głowie- powiedziała Julka.
-Córeczko to dla nas czysta przyjemność. Jedźcie i o nic się nie martwcie.
-Dziękuję.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na lotnisko. W samolocie Julka oparła mi głowę na ramieniu i zasnęła.

Julka:

           Cały lot przespałam. Gdy byliśmy na miejscu obudził mnie Michał. Prosto z lotniska pojechaliśmy do hotelu. Mieliśmy duży pokój z wielkim łóżkiem. Uśmiechnęłam się i rzuciłam na nie.
-Znów będziesz spać?- zaśmiał się mąż.
-Nie. Jestem wypoczęta i gotowa na niespodziankę.
-W takim razie przygotuj się i wychodzimy- pocałował mnie.
-Nie ma sprawy.
Znalazłam w walizce sukienkę, którą kazał mi wziąć Michał, kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience. Gdy wyszłam czekał na mnie mąż w garniturze i z bukietem czerwonych róż. Uśmiechnęłam się.
-To dla ciebie- podał mi kwiaty.
-Dziękuję- pocałowałam go.
-To co? Idziemy?
-Jasne.
Wzięłam Michała pod rękę. Weszliśmy do windy, ale ku mojemu zdziwieniu zamiast na parter pojechaliśmy na dach. Było tam jacuzzi i pięknie przygotowana kolacja. Mąż odsunął mi krzesło, a potem zajął miejsce naprzeciwko mnie. Otworzył szampana i nalał nam do kieliszków. Zjedliśmy razem.
-Wejdziemy?- Michał stanął przy jacuzzi.
-Jasne.
Mąż został tylko w bokserkach, a ja w bieliźnie. Weszliśmy do wody i przytuliliśmy się do siebie. Misiek gładził mnie po ramieniu. Pocałowałam go, a on zsunął rękę na zapięcie od biustonosza. Szybko sobie z nim poradził. Posadził mnie sobie na kolanach i zaczął całować moje piersi. Po chwili byliśmy już całkiem nadzy. Michał gładził mnie po plecach, a potem delikatnie wszedł we mnie. Poruszał się powoli, by po chwili przyśpieszyć. Mąż skończył pierwszy i wywołał moją reakcję. Wtuliłam się w niego.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Ja też cię kocham.
Gdy wróciliśmy do pokoju wzięliśmy wspólny prysznic, a potem zasnęliśmy wtuleni w siebie. Następnego dnia zwiedzaliśmy Barcelonę. Pojechaliśmy na stadion Camp Nou, bo Michał bardzo chciał go zobaczyć, a potem do kościoła Sagrada Familia.
-Może usiądziemy gdzieś?- zaczął marudzić przyjmujący.
-No nie wiem, nie wiem- uśmiechnęłam się.
-Julka.
-No dobra.
Usiedliśmy w kawiarni. Misiek zamówił nam lody. Zastanawiałam się co możemy jeszcze zwiedzić, a Michał błagał mnie, żebyśmy wrócili do hotelu.
-Kochanie zrobię wszystko, ale proszę dość zwiedzania na dziś.
-Ale maruda jesteś. Prawie nic nie zobaczyliśmy, ale niech ci będzie.
-Dziękuję- pocałował mnie.
Tak jak chciał Michał wróciliśmy do hotelu i postanowiliśmy poopalać się koło hotelowego basenu. Gdy leżeliśmy widziałam, że Kubiaka nosi. Zaśmiałam się. Najpierw nie chciał chodzić, a teraz nie umie usiedzieć w miejscu.
-Idę popływać- zakomunikował.
-Okej.
Patrzyłam jak pływa. W pewnym momencie znalazły się koło niego jakieś dziewczyny. Wstałam i stanęłam obok basenu. Założyłam ręce na piersi. Michał mnie zauważył i podpłynął do mnie. Uśmiechał się cwaniacko.
-Co się stało kochanie?
-Nic- odburknęłam.
-Jasne. Chodź do mnie.
-Nie mam ochoty.
Gdy chciałam odejść poczułam, że Misiek złapał mnie za kostkę. Po chwili wciągnął mnie do basenu.
-Michał!
-No co? Mamy wakacje, trzeba się bawić.
-Chcesz się bawić?- upewniłam się.
-Tak.
-Niech będzie.
Zaczęłam go oblewać wodą. Śmiał się i robił to samo. Bawiliśmy się jak dzieci. Gdy po dłuższej chwili zdecydowaliśmy się wrócić do pokoju był już wieczór. Przebrałam się i chciałam zejść na kolację, ale zobaczyłam męża, który leżał na brzuchu i miał całe plecy czerwone.
-A mówiłam ci, żebyś się posmarował kremem to oczywiście musiałeś być mądrzejszy prawda?
-Kochanie później będziesz mi mówić co mówiłaś, a teraz proszę powiedz, że masz jakiś krem, który łagodzi oparzenia słoneczne.
-Mam- pokręciłam głową i zaczęłam szukać kremu w torbie.
-A posmarujesz mi plecy?- spytał słodko.
-Tak.
-Jesteś aniołem.
-Tak i mam przy tobie anielską cierpliwość. No pokaż te plecy- usiadłam obok niego na łóżku.
Gdy Michał uznał w końcu, że możemy coś zjeść było już po kolacji, więc zamówiliśmy coś do pokoju. Jedliśmy a Misiek cały czas przy każdym ruchu się krzywił.
-Co ja z tobą mam- zaśmiałam się.
Wystawił mi tylko język. Gdy leżeliśmy potem w łóżku patrzyłam na męża i uśmiechałam się.
-Czemu mi się tak przyglądasz?- spytał.
-Kocham cię- powiedziałam tylko.
-Ja ciebie też- uśmiechnął się i pocałował mnie- Śpijmy już.

Zamknij na chwilę oczy
Nie myśl o tym, czy boisz się czy nie
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew
Dziś to co mamy na pewno to siebie nic więcej
Więc leć ze mną niech chmury pędzą donikąd chociaż raz”

Wczoraj mój blog miał pierwsze urodziny :) Z tej okazji zostawiam was z o połowę dłuższym rozdziałem, mam nadzieję, że się cieszycie. Komentujcie to bardzo motywuje ;)