czwartek, 16 października 2014

Epilog

Drogi Michale!

Skoro to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. Lekarz już dawno mi powiedział, że jeśli zdecyduję się urodzić dziecko to mogę umrzeć. Nie mówiłam Ci o tym, ponieważ wiedziałam, że namawiałbyś mnie na zmianę decyzji, a ja nie mogłabym żyć z myślą, że zabiłam nasze wymarzone dziecko.
Przez całą ciążę było mi ciężko z tym wszystkim. Nie mogłam się nikomu zwierzyć, bo bała się, że ta osoba doniesie o tym Tobie. Już dawno poznałam płeć naszego dziecka. Poprosiłam lekarza, żeby mi powiedział, bo bałam się, że umrę zanim się dowiem. Daj naszemu synkowi na imię Iwo, to moja ostatnia prośba.
Chciałam, żebyś wiedział, że niezależnie co mówiłam czy robiłam, zawsze Cię kochałam. Wiem, że dasz radę sam wychować dobrze nasze dzieci, ale proszę ułóż sobie z kimś życie, bo nigdy nie wiesz gdzie znajdziesz szczęście.

Zawsze Twoja,

Julka.

To teraz to co najtrudniejsze. Chciałam wam bardzo podziękować za tysiące wyświetleń i setki komentarzy, które dawały mi motywację do pisania. Ta historia się już skończyła, ale chciałabym was zaprosić do czytania innych moich blogów: o Kurku, o Ignaczaku i o Muzaju, na których będę się teraz skupiała. 
Proszę niech każdy kto dotrwał do końca tego opowiadania zostawi po sobie ślad w postaci komentarza. 

środa, 1 października 2014

Rozdział LXXXVIII

Ignaczak siedział u nas dość długo. Sebastian wybrał jednego z psów, bo suczki były już zarezerwowane. My zostawialiśmy sobie jedną, drugą brała Ola, a trzecią Asia.
-Dam mu na imię Mikuś- powiedział zadowolony Seba.
-To Mateusz się ucieszy, że na jego cześć nazwano psa- uśmiechnął się Krzysiek.
Poszłam po sok. W kuchni poczułam przeszywający ból u dołu brzucha. Gdy upuściłam karton wody mi odeszły.
-Michał!- zawołałam.
-Kochanie co się dzieje?- szybko znalazł się przy mnie.
-Wody mi odeszły.
Kubiak działał błyskawicznie. Poprosił Ignaczaka, żeby został z dziećmi, wziął moją torbę na ramię, mnie na ręce i po chwili byliśmy w drodze do szpitala.
-Jula oddychaj, będzie dobrze, zaraz będziemy w szpitalu. Urodzisz nasze trzecie dziecko, wymarzone dziecko.
W tym momencie zrobiło mi się żal Michała. Nie byłam gotowa na to co miało dziś nastąpić, ale wiedziałam, że na to nigdy bym nie dała rady dobrze się przygotować. Podczas ciąży nosiłam w sercu wielki ciężar, o którym nikomu nie mówiłam, bo po prostu nie umiałam. Wolałam zachować to dla siebie.
-Misiek pamiętaj, że cię kocham, zawsze kochałam- powiedziałam, a po moich policzkach poleciały łzy.
-Kochanie wiem o tym. Ja też cię kocham. Ciebie i nasze dzieci. Jesteście dla mnie najważniejsi na świecie.
Więcej się nie odezwałam, bo bałam się, że powiem o kilka słów za dużo. Gdy dotarliśmy w końcu do szpitala lekarze szybko się mną zajęli. Leżałam na sali. Lekarz wszedł do mnie. Nie miał za wesołej miny.
-Pani Julio przejrzałem pani kartę- westchnął- Wie pani, że … -przerwałam mu.
-Wiem wszystko.
-Będziemy robić co w naszej mocy, ale jest małe prawdopodobieństwo, że nam się uda.
-To też mi lekarz już wcześniej powiedział- łamał mi się głos- Świadomie podjęłam tą decyzję panie doktorze. Znam konsekwencje.
-A pani mąż?
-On nic nie wie.
Lekarz przytaknął jakby takiej odpowiedzi się spodziewał. Po chwili byłam już na sali porodowej. Miałam częste skurcze, ale wiedziała, że to wszystko się za chwilę skończy. Na salę wbiegł spanikowany Michał i wziął mnie za rękę.
-Kochanie będę przy tobie cały czas.
W tym momencie wolałam, żeby go nie było. Gdy patrzyłam mu w oczy było mi strasznie ciężko. Jak mogłabym już nigdy w nie nie spojrzeć? Po moich policzkach poleciały łzy. Odwróciłam głowę, żeby ich nie widział. Rodziłam około 2 godziny. Ból pozwalał mi choć na chwilę zapomnieć o tym co miało dziś nastąpić. W końcu usłyszałam płacz dziecka.
-Chłopiec- powiedział lekarz.
-Kochanie mamy synka- Misiek pocałował mnie.
Zaczęło się to o czym już dawno mówił mi lekarz. Powieki mi opadły, a wszystko co działo się wokół było jakby w tle.
-Kocham cię. Żegnaj- zdążyłam jeszcze szepnąć.
Potem nie było już.

Michał:

Przez cały poród byłem przy Julce i trzymałem ją za rękę, starałem się wspierać. Strasznie się cieszyłem, że będziemy mieli trzecie dziecko. Już chciałem je zobaczyć, przytulić. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie wybraliśmy z Julą imion. Będziemy musieli zatem zrobić to później, razem, a może jeszcze Arek coś zaproponuje. W końcu usłyszałem długo wyczekiwany płacz dziecka.
-Chłopiec- poinformował lekarz.
-Kochanie mamy synka- pocałowałem żonę.
Julka przymknęła oczy. Rozumiałem, że była wykończona po porodzie. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na synka.
-Kocham cię. Żegnaj- usłyszałem szept Julki.
Co?
Jula leżała bezwładnie, a aparatura zaczęła wariować. Lekarze wyprosili mnie z sali. Nie rozumiałem co się dzieje. Na korytarzu spotkałem Igłę z Sebą, Iwoną i moimi dziećmi. Przejąłem Miśkę.
-Dziku i jak?- spytał Ignaczak.
-Syn.
-Super! Czemu masz taką grobową minę?- zdziwił się.
-Bo nie wiem co się dzieje. Zaraz po porodzie Julka straciła przytomność, aparatura zaczęła wariować, a lekarze wyprosili mnie z sali.
-Będzie dobrze. Czasem tak się dzieje- pocieszał mnie.
-Mam nadzieję.
Wtedy zacząłem analizować w głowie zachowanie Julki. Jej wyznanie w samochodzie. Wtedy nie wydało mi się niczym dziwnym, ale teraz już tak. Przez całą ciążę zawsze namawiała mnie, żebym został w domu jak szła na USG lub umawiała się na wizytę podczas moich treningów. Miałem nadzieję, że to tylko moje głupie przemyślenia, że nie ma w tym drugiego dna. Usiadłem na krześle obok libero.
-Jak dacie synowi na imię?- spytał.
-Nie wybraliśmy jeszcze.
-No to musicie wybrać. Ja proponuję hmm... o wiem! Krzysiu!
-Głupi jesteś- prychnąłem.
Wtedy z sali wyszedł lekarz. Podałem córkę Krzyśkowi i podszedłem szybko do niego. Ciężko było coś wyczytać z jego miny.
-Panie doktorze co z moją żoną?
-Pani Michale- westchnął- Przykro mi. Nie mogliśmy nic zrobić.
W tym momencie nogi się pode mną ugięły. To nie mogła być prawda. Po prostu nie! Nie mogłem w to uwierzyć.
-To nie prawda! Pan kłamie! Chcę zobaczyć żonę!- wydarłem się chyba na cały szpital.
Lekarz starał się mnie zatrzymać, uspokoić. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę. Spojrzałem w dół i zobaczyłem Arka. Wtedy do wszystko do mnie dotarło. Jak ja mu to powiem? Jak sam wychowam trójkę dzieci?
-Tato co z mamą?- spytał synek.
W tym momencie nic nie umiało mi przejść przez gardło. W oczach stanęły mi łzy. Kucnąłem tylko i przytuliłem syna mocno.
-Michał. Julka zostawiła to u mnie, żebym ci przekazała. Powiedziała, że sama będę wiedziała kiedy ci to dać. Gdybym tylko wiedziała- Iwona pokręciła głową.
Przejąłem od Ignaczakowej list. A więc wiedziała, że umrze. Więc czemu do cholery milczała?! Nie wytrzymałem i wybuchnąłem płaczem. Usiadłem na krześle i rozdarłem kopertę.


Byłaś nocą i dniem
Znam cię dobrą i złą
Między jawą a snem
Odeszłaś stąd
I zapomniałaś zabrać mnie”



Ten rozdział pisało mi się dość ciężko, ale wydaje mi się, że jest taki jaki chciałam, żeby był. Chcę was poinformować, że następny będzie epilog. Ciężko mi rozstać się z tym blogiem, ale to już moim zdaniem najwyższy czas.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ