Poprosiłem Piotrka, żeby został z moimi dziećmi, a
sam poszedłem szukać żony. Nie wiedziałem jednak gdzie zacząć.
Miała wyłączony telefon, ale mimo to co chwilę do niej
wydzwaniałem. Jeździłem po Rzeszowie łudząc się, że ją gdzieś
zobaczę. Zatrzymałem się koło domu Ignaczaka i poszedłem
zapukać.
-Michał?- zdziwił się Krzysiek i nerwowo spojrzał w
głąb domu- Co ty tutaj robisz?
-Jest tutaj?- spytałam choć patrząc na zachowanie
libero znałem już odpowiedź.
-Dziku proszę zostaw ją na razie. Jest w złym stanie,
potrzebuje spokoju.
-To moja żona!- wkurzyłem się- Chcę ją zobaczyć,
porozmawiać z nią.
-Nie dziś- odpowiedział Ignaczak i chciał zamknąć
mi drzwi przed nosem, ale siłą wszedłem do środka i pobiegłem do
salonu- Michał!- krzyknął za mną libero.
Salon okazał się być pusty. Odwróciłem się i mało
nie staranowałem Krzyśka. Chciałem go wyminąć, ale zagrodził mi
drzwi.
-Kubiak uspokój się!- miał mnie już dość- Daj jej
chwilę. Ona musi pobyć chwilę sama.
-Mówisz tak, a pewnie Iwona z nią jest.
Gdy nie uzyskałem odpowiedzi odepchnąłem Igłę lekko
i pobiegłem na górę. Otworzyłem drzwi do sypialni Ignaczaków. Na
łóżku siedziała moja żona, a Iwona przytulała ją.
-Julka- szepnąłem.
Poderwała się i spojrzała na mnie oczami pełnymi
łez. Szybko podszedłem do niej i wziąłem ją w ramiona. Zupełnie
się rozkleiła i zaczęła szlochać mi w ramię. Iwona się
ulotniła i zamknęła za sobą drzwi.
-Kochanie proszę uspokój się- pociągnąłem ją na
łóżko i wziąłem za ręce- Wszystko będzie dobrze. Mamy dwójkę
wspaniałych dzieci, mamy siebie.
-Michał, ale mówiłeś … -przerwałem jej.
-Wiem co mówiłem, ale teraz to bez znaczenia. Jest
dobrze tak jak jest.
-Dziękuję ci- szepnęła żona.
-Nie masz za co dziękować. Kocham cię.
-Ja też cię kocham.
Pocałowałem ją namiętnie, a potem przytuliłem.
Chwilę tak siedzieliśmy. Nagle usłyszeliśmy krzyk Ignaczaka.
-Ale to nasza sypialnia! Czemu oni mają się … ała!
Za co?!
Wybuchnęliśmy śmiechem. Wziąłem Julkę za rękę i
wyszliśmy z pokoju. Na dole czekała Iwona z Krzyśkiem, który
rozmasowywał sobie ramię.
-Dziękuję za pomoc- powiedziała żona.
-Może zostaniecie na kolacji?- zaproponowała Iwona.
-Nie możemy. Musimy wracać do domu, bo zostawiłem
Pita z dziećmi.
-Odbiło ci?- zdziwił się Igła- Przecież on nie umie
zajmować się dziećmi.
-Więc musi się nauczyć, bo potem … ała!- teraz to
ja oberwałem.
Spojrzałem na żonę zdziwiony, a ona spojrzała na
mnie wymownie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mało nie wygadałem
się, że Pit zostanie ojcem. Ignaczak patrzył na nas podejrzliwie.
-Wy wiecie coś, czego ja nie wiem- powiedział z
wyrzutem.
-My? No coś ty- udałem głupiego- O, ale się późno
zrobiło.
Pociągnąłem Julkę za rękę i szybko opuściliśmy
dom Ignaczaków. Usłyszałem jeszcze wołanie Igły za sobą.
-Ty salamandro plamista! Ja się jeszcze dowiem o co
chodzi, a wtedy mnie popamiętasz!
Julka:
Po rozmowie z Asią nie wiedziałam co mam ze sobą
zrobić. Nie mogłam się zwierzyć przyjaciółce, bo nie chciałam
psuć jej humoru. Jedyna osoba, do której mogłam iść była Iwona.
Przyjęła mnie ciepło. Wyżaliłam się jej, a ona mnie pocieszała.
Wtedy przyszedł Michał. Po krótkiej rozmowie wróciliśmy razem do
domu.
-Misiek?- zaczęłam niepewnie rozmowę w samochodzie.
-Tak?
-Wyjedźmy gdzieś. Muszę odpocząć.
-Nie mogę teraz jechać- westchnął- Nasz najbliższy
wyjazd to ten do Barcelony na tydzień po sezonie. Wcześniej trener
mnie nie puści.
-Rozumiem- spuściłam głowę.
-Niestety taką mam pracę, ale może pojedziesz z
dziećmi do rodziców?- zaproponował.
-Nie chcę ich zadręczać swoimi problemami. Zaczekam
do końca sezonu i razem wyjedziemy.
Pokiwał tylko głową. Więcej się nie odzywaliśmy w
drodze do domu. Gdy weszliśmy do środka podbiegła do nas Bajka.
Zdziwiłam się, że było tak cicho. Weszłam do salonu. Zastałam
tam środkowego i mojego syna. Oboje leżeli na kanapie i spali.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Zajrzałam jeszcze do córki. Nie
spała, tylko leżała i obserwowała karuzelę, która wisiała nad
jej łóżeczkiem. Wzięłam ją na ręce i wróciłam do salonu.
Michał zdążył obudzić Piotrka i trzymał śpiącego synka na
rękach.
-Dzięki za pomoc- powiedział do Nowakowskiego.
-Nie ma sprawy. To ja się będę zbierał. Cześć
Julka- pocałował mnie w policzek- Cześć Dziku. Do jutra.
-Cześć- odpowiedział mu Michał.
Mąż poszedł położyć Arka, a ja nakarmiłam Miśkę.
Musiałam przyzwyczaić się do myśli, że nie będziemy mieli
więcej dzieci choć ciężko mi z tym było. Wtedy poczułam ręce
na biodrach i pocałunek na szyi.
-Idziemy spać?- spytał przyjmujący.
-Jasne. Misia już prawie śpi.
Położyłam córkę, a potem poszłam do łazienki się
wykąpać. Gdy wyszłam Michał już leżał w łóżku. Położyłam
się obok niego i otuliłam kołdrą. Objął mnie, a ja odwróciłam
się do niego przodem.
-Myślałam, że śpisz.
-Czekałem na ciebie- uśmiechnął się i pocałował
mnie.
-Przepraszam cię za dzisiaj.
-Daj spokój. Miałaś prawo- pogłaskał mnie po
policzku.
-Właśnie, że nie miałam. Ty też to bardzo
przeżywasz, a ja skupiłam się na sobie i nie pomyślałam o tobie.
Przepraszam.
-Nie przepraszaj- pocałował mnie- Wyjedziemy razem,
odpoczniemy i zapomnimy o tym wszystkim. Mamy dwójkę cudownych
dzieci. Będziemy się nimi zajmować i wychowamy ich na wspaniałych
ludzi.
-Kocham cię- uśmiechnęłam się.
-Ja też cię kocham.
Michał zaczął mnie całować. Wsunęłam mu rękę we
włosy i przyciągnęłam go bliżej do siebie. Położył mi dłoń
na policzku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Mam do ciebie jedną prośbę- powiedział.
-Jaką?
-Nie uciekaj więcej, bo i tak wszędzie cię znajdę.
„W
każdym krańcu świata,
będę
szukać cię,
W
każdym krańcu świata,
tam
odnajdę cię,
W
każdym krańcu świata,
będę
szukać cię,
W
każdym krańcu świata
tam
odnajdę cię.”
Zastanawiam się czy mam jeszcze dla kogo pisać. Ostatnio nie komentujecie. Może powinnam już skończyć tę historię?