sobota, 30 listopada 2013

Rozdział XL

        Nie, nie, nie, nie! To nie mogła być prawda. Przecież Szymon był gejem. Sama mi to powiedziała, żebym nie był o niego zazdrosny.
-To nie prawda- powiedziałem.
-Ja nie kłamię. Za dwa tygodnie wychodzę za Szymka.
-Ale on jest gejem.
-I co z tego? Obojgu nam nie układa się w miłości, więc postanowiliśmy stworzyć związek oparty na przyjaźni dla Arka. By miał pełną rodzinę.
-To nie będzie pełna rodzina. Ja jestem jego ojcem.
-Michał proszę nie utrudniaj.
-Julka- wziąłem jej twarz w dłonie i zmusiłem, żeby na mnie popatrzyła- Kocham cię i się na to nie zgadzam.
-Nie musisz.
-Nie zgadzam się też na to, żeby mój syn tu mieszkał. Chcę go widywać.
-Tak jest lepiej. Żadne z nas już nie cierpi.
-Nie prawda. Ja cierpię, bo się nie widuję z synem. Oboje cierpimy, bo nie jesteśmy razem. Daj nam szansę.
-Dawałam nam już dużo szans.
Wstała i zniknęła za rogiem. Nie mogłem jej stracić. Tyle już przeszliśmy. Musieliśmy być razem. Westchnąłem i wszedłem do sali synka.

Julka:

           Źle się czułam z tym wszystkim. Tak bardzo chciałam wpaść w ramiona Michała, ale nie mogłam. To zraniłoby Szymona, a tyle dla mnie robił. Wyszłam przed szpital. Potrzebowałam odetchnąć świeżym powietrzem.
-Julka?- usłyszałam znajomy głos.
-Dawid. Cześć.
-Cześć. Co tu robisz?- spytał.
-Mój syn jest poważnie chory. Ma białaczkę.
-O matko- przytulił mnie- Ale co ty właściwie robisz w Gdańsku?
-To długo historia.
-Jestem dobrym słuchaczem- uśmiechnął się lekko.
Zaczęłam mu wszystko opowiadać. Faktycznie umiał słuchać. Ani razu mi nie przerwał. W końcu skończyłam.
-No to nie źle. A gdzie mieszkasz?
-U Szymka.
-Ach tak- westchnął- Co u niego?
-Właściwie dobrze.
-Ma już kogoś?- widziałam, że bardzo chce to wiedzieć.
-Tak. Za dwa tygodnie bierze ślub.
-Co?- zdziwił się- Ale jak? Z kim? Przecież … - nie wiedział co ma powiedzieć.
-Ze mną.
-Julka ty go nie kochasz.
-Skąd wiesz co czuje?- wkurzyłam się.
-Wiem, że kochasz Michała. To widać po tobie. Ja za to nadal kocham Szymona.
-To czemu zerwaliście?
-To już nie ważne. Widzę, że układa sobie życie. Będzie miał rodzinę i musi się nią zająć.
Wtedy przed szpital wyszedł mój narzeczony. Widziałam, że na widok Dawida zmieszał się. Chciałam ich zostawić samych.
-Jula nie- powiedział stanowczo Szymek.
-Musicie pogadać.
-Nie mamy o czym- powiedział i wrócił do środka.
-Ja będę leciał- Dawid też się zmył.
Oni nadal się kochali. Wychodząc za mąż za Szymona stanęłabym na drodze ich miłości i swojej z Michałem. Ciągle go kochałam i trzeba było w końcu coś z tym zrobić. Najpierw przekonam Szymka, że nasz ślub to błąd i powinien być z Dawidem, a potem wyznam Kubiakowi, że go kocham. To najlepsze wyjście. Przyjaciela znalazłam w holu. Miał głowę schowaną w kolanach. Usiadłam obok.
-Nadal go kochasz.
-Co?- podniósł się.
-Nadal kochasz Dawida.
-Julka to nie jest ważne.
-Jest, bo nie będziesz szczęśliwy z nikim innym.
-Będę szczęśliwy z tobą i Arkiem.
-Wmawiasz to sobie. Wiesz, że tak nie będzie.
-Powiedz tu naprawdę chodzi tylko o mnie? To przez Michała prawda? Kochasz go i chcesz wrócić z nim i synem do Rzeszowa.
-Posłuchaj- zaczęłam i wzięłam go za ręce- Wiem, że mieliśmy wziąć ślub, stworzyć prawdziwą rodzinę, ale skoro będziemy szczęśliwsi będąc osobno to może trzeba to przerwać zanim będzie za późno?
-Może- szepnął- Jesteś wolna. Możesz robić co chcesz. Wróć do Michała i bądźcie wreszcie szczęśliwi. Zasługujecie na to.
-Nie zostawię cię samego. Albo pogodzisz się z Dawidem, albo tu zostaje i za dwa tygodnie zostajemy małżeństwem.
-To szantaż?- zaśmiał się.
-No pewnie- uśmiechnęłam się.
-Kocham cię- przytulił mnie- Jesteś dla mnie jak siostra, a z siostrą nie bierze się ślubu.
-Czyli co? Dzwonisz do Dawida?
-Tak.
-Cudownie.
-A ty idź do Kubiaka. Pewnie jest załamany. Musisz go pocieszyć.
-Zawsze będziesz dla mnie ważny. Możesz liczyć na mnie w każdej sytuacji.
-Ty na mnie też. Leć już do niego.
Pocałowałam Szymka w policzek i poszłam do sali Arka. Michał siedział przy nim i trzymał go za rączkę. Czy uda nam się w końcu stworzyć prawdziwą rodzinę? Nie wiedziała, ale chciałam znów spróbować. Nie obchodziło mnie teraz czy będą kolejne trudność. Czułam, że jeśli przejdziemy chorobę synka to nic nam już nie stanie na drodze. Kubiak zorientował się, że na niego patrzę. Wstał i podszedł do mnie.
-Julka- szepnął.
-Hmm?
-Jutro zabieg. Mogę być dawcą. Mają już wyniki.
-To dobrze. Chcę, żeby już wyzdrowiał.
-Ja też, ale co potem?
-Jak to co?
-Chcę się z nim widywać, chcę, żebyście byli obok.
-Kocham cię- szepnęłam- Tak bardzo cię kocham- powiedziałam, a on mnie pocałował.

Wydeptanych ścieżek już tysiące, przepłakane lata i miesiące,
nic i dzień, szukamy się. W labiryncie uczuć zagubieni,
chociaż zawsze sobie przeznaczeni, spotkań nam udało się
Los już pisze wiatrem czuły romans, dalszy jego ciąg
zależy od nas, naszych słów i naszych serc”

Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam wcześniej, bo byłam najpierw na meczu, a potem mieliśmy w domu małe andrzejki. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. 10 komentarzy i w sobotę nowy rozdział Zapraszam na mojego nowego bloga o Krzysztofie Ignaczaku  http://juz-wiem-dokad-zmierzam.blogspot.com/

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział XXXIX

                Nie mogłem uwierzyć. Julka. Tak dawno nie słyszałem jej głosu. Wydawał się on jakiś nieswoi.
-Michał musisz mi pomóc- mówiła płaczliwie.
-Co się stało?- bałem się o nią.
-Arek … - zaczęła, ale rozpłakała się.
Serce mi stanęło. Tylko nie Arek, nie mój syn. Jeśli coś mu się stanie nie przeżyje tego. Nadal słyszałem płacz.
-Julka co z naszym synem?
-Ma białaczkę. Proszę przyjedź do mnie.
-Gdzie jesteś?
-W Gdańsku, u Szymona.
-Będę jak szybko się da- zapewniłem.
-Dziękuję. Czekam- rozłączyła się.
Boże kochany mój synek ma białaczkę. On jest taki mały. Popatrzyłem na Piotrka. Wyczekiwał aż coś mu powiem. Wziąłem głęboki oddech.
-Biorę wolne w klubie.
-Jedziesz do niej- to nie było pytanie.
-Tak. Arek jest poważnie chory. Ma białaczkę.
-Co?- środkowy był w szoku.
-To co słyszysz.
Wziąłem telefon i wybrałem numer do trenera. Poprosiłem go o wolne i wyjaśniłem całą sytuację. Zrozumiał i puścił mnie od razu. Pit szybko się ulotnił, a ja zacząłem się pakować. Szymon. Czemu ja na to nie wpadłem. Asia mówiła mi, że jest z kimś kto może jej pomóc. Przecież Szymek to jej przyjaciel. To było banalne, a nie przyszło mi to do głowy. Gdy upewniłem się, że wszystko mam zniosłem torbę do samochodu i od razu wyjechałem. Musiałem znaleźć się przy synku jak szybko się da. I przy Julce. Co ona teraz musiała przeżywać? Pewnie siedzi w szpitalu i nie odstępuje małego na krok. Po długiej podróży w końcu byłem na miejscu. Od razu udałem się do szpitala. Podszedłem do pielęgniarki.
-Szukam syna- zacząłem.
-Nazwisko syna?- spytała nie patrząc na mnie.
-Kubiak.
Wtedy dopiero podniosła wzrok. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się. O Boże kolejna fanka. I to akurat teraz.
-Pan jest siatkarzem- stwierdziła.
Łał co za odkrycie pomyślałem, ale tylko kiwnąłem głową.
-Może mi pani już powiedzieć gdzie jest mój syn?- niecierpliwiłem się.
-A tak, już.
Podała mi salę, a ja szybko tam poszedłem. Na korytarzu zobaczyłem Szymona. Na kolanach siedziała mu Julka. Serce mi mocniej zabiło na jej widok. Nie umiałem tego powstrzymać. Podszedłem do nich. Szymek podniósł na mnie wzrok i potrząsnął lekko dziewczyną, która była wykończona.
-Michał- zerwała się- Cieszę się, że jesteś.
-Tak dawno cię nie widziałem- szepnąłem i podniosłem rękę, żeby dotknąć jej twarzy, ale ją odtrąciła.
-Przestań. To nie czas na to.
-No dobra. Wytłumacz mi wszystko.
-Wiesz, że nie dzwoniłabym do ciebie, gdyby nie było naprawdę źle.
Zabolało. Nawet bardzo. Nie zdawała sobie sprawy co poczułem. Gdyby mój syn był chory, ale nie tak poważnie nawet bym o tym nie wiedział.
-Potrzebny jest przeszczep szpiku- ciągnęła- Ja nie mogę być dawcą, ale ty najprawdopodobniej tak. Zrobisz to?
-No pewnie. Zrobię wszystko, bo ratować Arka- zapewniłem.
-Kochanie- Szymon wstał- Pójdę po coś do picia- powiedział i zniknął za rogiem.
Kochanie? W sumie zawsze ją tak traktował. Nie zwróciłem na to zbytniej uwagi i spojrzałem na Julę.
-Gdzie mam się zgłosić?- spytałem.
-Chodźmy do lekarza. Mają najpierw wykonać badania czy na pewno możesz być dawcą.
-No to chodźmy.
Lekarz pozytywnie przyjął moje pojawienie się. Uważał, że prawie na sto procent mogę być dawcą, a badania to formalność. Jeszcze tego samego dnia mi je zrobili, a wyniki miały być jutro.
-Mogę zobaczyć syna?- spytałem doktora.
-Tak. Pani Julia chyba przy nim jest.
Wszedłem do sali i zobaczyłem dziewczynę. Trzymała Arka za rączkę. Usiadłem obok niej. Spojrzała na mnie, a potem wróciła wzrokiem do syna. Wyglądał tak bezbronnie, niewinnie. Zrobiłbym wszystko, żeby oszczędzić mu tego. W pewnym momencie Julka wstała i wyszła z sali. Pocałowałem synka w czoło i wyszedłem za nią. Siedziała na korytarzu i płakała. Usiadłem obok i objąłem ją, ale mnie odtrąciła.
-Przestań- szepnęła.
-Musimy poważnie porozmawiać.
-Jasne. Jak córka?
-To nie jest moja córka- dopiero teraz na mnie spojrzała.
-Jak to?- była zdziwiona.
-Okłamała mnie. Pojawił się prawdziwy ojciec. Mam tylko jedno dziecko. Z tobą. I tylko z tobą mógłbym mieć ich więcej.
-Nie mów tak proszę- spuściła wzrok.
-Taka jest prawda. Dziecko powinno być owocem miłości, a ja kocham tylko ciebie- chwyciłem ją za podbródek i zmusiłem, żeby spojrzała mi w oczy- Kocham cię. Ten rok był dla mnie ciężki. Nie życzę sobie spędzenia bez ciebie ani jednej chwili więcej. Bez ciebie ani bez Arka. Gdy wyzdrowieje zabieram was ze sobą do Rzeszowa.
-Nie do ciebie należy decyzja.
-Ale to mój syn. Mam prawo go widywać. A my? Julka tylko razem możemy być szczęśliwi. Zrozum.
-Nie. Ja nie mogę.
-Możesz. Kochasz mnie.
-Nie. Nie mogę cię teraz kochać.
Bolało. Dlaczego ona nie mogła zrozumieć, że jesteśmy sobie pisani? Uciekając od tego uczucia uciekała od przeznaczenia, a to przecież niemożliwe. I tak będziemy razem nie ważne co mówiła. Byłem tego pewien.
-Niby czemu nie możesz? Kochasz mnie i dobrze o tym wiesz.
-Nie mogę, bo nie chcę go zranić.
-Co?
Nic z tego nie rozumiałem. Kogo zranić?
-Michał ja wychodzę za mąż.
Nie wierzyłem. Musiała kłamać musiała. Przecież gdyby miała narzeczonego byłby teraz z nią w szpitalu i wspierał ją.
-Za kogo?- spytałem.
-Za Szymona.

Chciałaś odejść mając za nic, wszystko to co między nami, tak
No tak najprościej nie pamiętać tej miłości
Byłaś linią horyzontu, wyznaczałaś miarę kątów
Sam, od dawna jestem, życie mi wydaje resztę”

No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy i w sobotę nowy rozdział. Zapraszam na nowy blog o Ignaczaku :)  http://juz-wiem-dokad-zmierzam.blogspot.com/

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział XXXVIII

        Wyszłam z gabinetu lekarza i poszłam do synka. Był taki mały i bezbronny, a już musiał się zmierzyć z poważną chorobą. Poczułam ręce na ramionach.
-Julka co zrobisz?- spytał Szymon.
-Muszę zadzwonić do Michała. Nie ma innego wyjścia.
-Można poszukać dawcy- zaproponował.
-Ale po co? Na dawcę się długo czeka, a ojciec jest pewniakiem. Szymek ja muszę ratować swojego syna.
-Wiem- westchnął- Przepraszam.
Siedziałam cały dzień w szpitalu. W końcu pielęgniarka mnie wyprosiła. Ciężko mi było zostawić Arka, ale wróciłam do domu z narzeczonym. Usiedliśmy w salonie, a Szymon mnie objął i pocałował w czoło.
-Musisz coś zjeść- zakomunikował.
-Nie jestem głodna.
-Cały dzień nie jadłaś.
-Jak mogę jeść, gdy moje dziecko jest w szpitalu?
-I tak zrobię jakąś kolację.
Westchnęłam tylko i poszłam pod prysznic. Długo tam siedziałam. W końcu wyszłam i wzięłam do ręki telefon. Znalazłam odpowiedni numer. Tak dawno go nie wybierałam. A co jeśli Kubiak nie chce mnie znać? Może ułożył sobie życie z Moniką i zapomniał już o mnie i Arku? Nawet jeśli będzie musiał mnie wysłuchać i pomóc swojemu synowi. Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż przyjmujący odbierze.

Michał:

          Minął rok odkąd ostatni raz widziałem Julkę i synka. Tak bardzo za nimi tęskniłem. Dużo się u mnie działo. Monika zapewniała mnie, że mamy razem córkę, ale ja jej nie wierzyłem i chciałem zrobić testy na ojcostwo. Oczywiście ona się na nie nie godziła. Po miesiącu miałem dość i zagroziłem, że zrobię jej w tajemnicy przed nią. Wtedy uległa. Testy wyszły pozytywne. Moja była zaczęła truć o tym, że powinniśmy się pobrać dla dobra dziecka jednak ja nie umiałem sobie tego wyobrazić i cały czas mówiłem, że muszę pomyśleć nad tym. Gdy ta odpowiedź zaczęła ją denerwować powiedziała, że zabroni mi kontaktu z córką. Byłem w kropce. Nie wiedziałem co mam robić, ale z jednej strony wcale nie traktowałem Kasi jak swojej córki. Nie czułem tego, że ona jest moja. Pewnego dnia przyszedł do mnie jakiś facet.
-Dzień dobry- powiedziałem- W czym mogę pomóc?
-Szukam Moniki.
-Nie ma jej tu. Mogę podać panu jej adres, ale muszę wiedzieć kim pan jest.
-Jestem ojcem jej córki.
-Co?- zamurowało mnie.
-Niewyraźnie mówię?
-Proszę wejść. Chyba musimy porozmawiać.
Westchną tylko, ale wszedł. Usiedliśmy w salonie.
-O czym chcesz ze mną gadać?- spytał.
-Powiedział pan, że jest ojcem Kasi.
-No bo jestem.
-Monika mi powiedziała, że to moja córka.
-Słucham?- nie dowierzał.
-Zrobiliśmy nawet testy na ojcostwo.
-Ale dałeś się zrobić w konia- zaczął się śmiać- Musiała je sfałszować. Kasia na pewno jest moim dzieckiem. Monika uciekła ode mnie, ale ją znalazłem i chcę walczyć o prawda do małej.
-To może pojedziemy do niej razem?- zasugerowałem- Zrobimy taką małą niespodziankę.
-W sumie czemu nie. Tak w ogóle jestem Andrzej.
-Michał- podałem mu rękę.
Ubraliśmy się i po 15 minutach staliśmy pod jej mieszkaniem. Gdy zobaczyła nas razem mało nie wybuchła.
-Co tu się dzieje? Co wy ty robicie?
-On przyjechał, żeby zobaczyć córkę- wskazałem na Andrzeja- A ja, żeby ci powiedzieć, że cieszę się, że nie zdążyłem jej uznać. I jeśli jeszcze nie załapałaś- powiedziałem patrząc na nią- Nie zrobię tego.
-Michał, ale to jest twoje dziecko- szła w zaparte.
-Serio?- wtrącił się jej były- To może powtórzymy testy, ale w szpitalu, który ja wybiorę.
-Zamknij się- próbowała go uciszyć.
-Nie chcę cię więcej widzieć- powiedziałem tylko i poszedłem.
Wróciłem do domu. Wziąłem moje zdjęcie z Julką i synem. Uśmiechnąłem się lekko. Tak bardzo mi ich brakowało. Ile bym dał, żeby się dowiedzieć gdzie są. Reszta roku minęła już spokojnie. Chodziłem na treningi, grałem mecze, jednak to nie było to samo. Brakowało mi ich przy sobie. Raz po treningu złapał mnie Igła.
-Michał w sobotę impreza.
-Jaka impreza?- spytałem.
-No grilla robię. Mówię już o tym od tygodnia- naburmuszył się.
-Mnie nie będzie- powiedziałem tylko.
-Piii zła odpowiedź.
-Daj mi spokój.
-Musisz znów zacząć żyć. Wiem, że kochasz Julkę, ale było minęło. Musisz zapomnieć i żyć dalej- przekonywał.
-Nie mogę zapomnieć. Mamy syna, a ja chcę mieć z nim kontakt.
-Dobra przyjdź w sobotę, pogadamy i coś wymyślimy.
-Jasne, bo u ciebie na imprezach się tylko gada. Nie oszukasz mnie.
-Jak nie przyjdziesz z własnej woli to cię tam zaciągnę- zagroził na odchodne.
Pokręciłem tylko głową. Wróciłem do domu i rzuciłem torbę w kąt. Zabrałem się za obiad. Nastawiłem ziemniaki i poszedłem do salonu oglądać telewizję. Nie umiałem się jednak na niej skupić. Wybrałem numer do Julki. Skrzynka. Jak zawsze. Po jakimś czasie poczułem spaleniznę i przypomniałem sobie o ziemniakach. Szybko je wyłączyłem i zadzwoniłem po pizzę. Nagle zadzwonił dzwonek.
-Cześć- był to Pit.
-Siema co tu robisz?
-A tak przyszedłem- powiedział i wszedł do środka.
Usiedliśmy w salonie. Oczywiście Piotrek nie powiedział od razu o co mu chodzi tylko owijał w bawełnę. W końcu zebrał się w sobie.
-A Julka się odzywała?
-Nie.
-Może czas zapomnieć o niej co?
-Możecie już wszyscy przestać? Igła cię przysłał co?- nie zaprzeczył- Nie zapomnę o niej, bo jest miłością mojego życia.
-Ale … - przerwałem mu.
-Nie ma żadnego ale- wtedy zadzwoniła mi komórka- Muszę odebrać.
-Jasne leć może to ona- zadrwił.
-Halo?- odebrałem nie patrząc na wyświetlacz.
-Michał?- wszędzie rozpoznałbym ten głos.
-Julka.

Mów teraz co się stało, chcę poznać prawdę całą,
Potrafię dziś wybaczyć chociaż tak bardzo ranisz mnie
I nie wiem, jak miałbym żyć bez ciebie
Wciąż tyle dla mnie znaczysz, dlatego chcę ...”

No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy i w sobotę kolejny

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział XXXVII

-Wyjdź za mnie.
-Co? Żartujesz prawda?- nie wierzyłam w to co słyszę.
-Nie. To idealne rozwiązanie. Ani tobie, ani mnie nie układa się w miłości. Przyjaźń może być dobrą podstawą małżeństwa. I Arek będzie miał ojca.
-Szymon, ale ty jesteś … - zacięłam się.
-To nie ma znaczenia. Będą z tobą nie będę z nikim innym przecież. Julka wiem, że cie zaskoczyłem, ale pomyśl. To może być naprawdę dobre rozwiązanie.
-No nie wiem- spuściłam głowę.
-Zastanów się. Ja poczekam.
Miałam pustkę w głowie. Poszłam pod prysznic, a potem się położyłam cały czas myśląc o propozycji Szymka. Bałam się tego. Widziałam kilka plusów: przyjaźniliśmy się, Arek miałby ojca, pełną rodzinę, nie musiałabym się martwić o mieszkanie, pieniądze, ale były też minusy. Szymon był gejem, jakby Arek się o tym dowiedział kiedyś nie byłby zadowolony. To była bardzo trudna decyzja. Mimo że rozmyślałam nad tym całą noc nadal nie wiedziałam co mam zrobić. Następnego dnia, gdy się obudziłam przyjaciela już nie było. Zjadłam śniadanie i poszłam nakarmić synka. Wtedy zadzwonił mi telefon. Trzymałam płaczącego Arka na rękach i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
-Halo?
-Julka!- od razu rozpoznałam głos Michała- Gdzie jesteście? Błagam powiedz!
-Misiek- głos mi się łamał, przytuliłam mocniej synka- Ja nie mogę.
-Dlaczego to zrobiłaś? Byliśmy szczęśliwi póki nie pojawiła się Monika. Zrobię testy na ojcostwo- nie przestawał mówić.
-Proszę przestać- Arek coraz bardziej płakał.
-Czemu mały tak krzyczy?
-Nie wiem. Muszę kończyć.
-Julka proszę nie rozłączaj się! Wróć do Rzeszowa, do mnie.
-Michał- zagryzłam wargę- Ja nie wiem- wiedział już, że się waham.
-Obiecuję, że wszystko się ułoży.
-Julka wróciłem- usłyszałam głos Szymka.
-Kto to był?- Kubiak też go usłyszał.
-Nie ważne. Muszę kończyć- rozłączyłam się.
Bałam się, że przyjmujący rozpoznał głos przyjaciela i domyślił się, że u niego jestem. Wtedy przyjaciel wszedł do pokoju.
-Chyba jest dziś marudny. Jesteś roztrzęsiona- zauważył- Daj mi go. Uśpię go, a potem pogadamy.
-Dobrze- podałam mu Arka i poszłam do kuchni.
Zrobiłam herbatę i usiadłam w salonie. To wszystko nie miała już sensu. Strasznie skomplikowałam sobie życie. Mało brakowało, a zgodziłabym się wrócić do Rzeszowa. Byłam zła na siebie, że głos Michała wywoływał u mnie takie emocje. Po głowie chodziło mi wiele myśli: nadal mnie kochał, chciał, żebym wróciła do niego, ale była jeszcze jedna: miał dziecko z Moniką. Po chwili koło mnie usiadł Szymek.
-Przemyślałaś moją propozycję?
-Tak.
-I co?
-Zgadzam się, ale kilka warunków.
-Jakich?
-To będzie tylko ślub cywilny, Arek będzie wiedział, że nie jesteś jego biologicznym ojcem tylko Michał … - zacięłam się.
-Chcesz mu powiedzieć? A jak będzie chciał go poznać?
-To mu pozwolę. Ma prawo znać tatę.
-No dobrze- westchną- Wiem, że chciałaś coś jeszcze dodać.
-Tak, ale nie wiem jak mam to powiedzieć.
-Najlepiej prosto z mostu.
-Ja nie wiem czy my kiedykolwiek będziemy normalnym małżeństwem, bo … ja nie wiem czy dam radę … być z tobą … no wiesz.
-Chodzi ci o noc poślubną?
-No też.
-Rozumiem i zgadzam się na wszystko. Kiedy?
-Nie wiem. Wyznacz termin.
-Okej- przytulił mnie i pocałował w czoło.
Następnego dnia Szymon wrócił do domu dość późno. Siedziałam w salonie i przytulałam Arka. Usiadł obok i przytulił mnie.
-Weźmiemy ślub za rok- powiedział.
-Tak późno?- zdziwiłam się.
-Chciałem, żebyś miała czas, by przyzwyczaić się do tej myśli.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko.

Około rok później:

         Za dwa tygodnie miał się odbyć mój ślub z Szymkiem. Nasze relacje mimo to nadal się nie zmieniły. Traktowaliśmy się jak przyjaciele. Gdy poszłam zobaczyć co u synka przeraziłam się. Leciała mu krem w nosa i to nie był pierwszy raz. Szybko wzięłam chusteczkę i przytuliłam go.
-Szymon!- zawołałam narzeczonego.
-Co się stało?- zjawił się szybko.
-Kolejny raz mu się krew leje. Jedziemy do szpitala to nie jest normalne.
-Dobra ubierz się, a ja ubiorę Arka.
Po 15 minutach byliśmy w szpitalu. Bardzo się bałam. Lekarze długo nie mówili nam nic. Nie miałam pojęcia co się działo z moim synem. Szymon mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze- szepnął.
-A jeśli nie? Co oni tak długo robią?
-Uspokój się.
-Nie umiem! To mój syn!
-Wiem. Też jestem zdenerwowany. Traktuję go jak swojego.
-Przepraszam. Nie masz ze mną łatwego życia.
Wtedy pojawił się lekarz.
-Pani jest mamą?- spytał się mnie.
-Tak. Co z moim synem?
-Proszę do mojego gabinetu.
Wzięłam Szymka za rękę i poszłam z nim za lekarzem. Był bardzo poważny. Strasznie się bałam o Arka.
-Nie mam dla pani dobrych wieści. Pani syn ma białaczkę.
-Co?!
-Potrzebny będzie przeszczep szpiku.
-Zrobię co trzeba. Gdzie mam się zgłosić.
-Widzi pani tu pojawia się problem.
-Jaki?.
-Matki często nie mogą być dawcami.
-To co ja mam zrobić?
-Niech ojciec odda szpik.


Za rękę was poprowadzić chcę,
przez jasne dni, nocy cieć
Jak anioł stróż, Mały Książę swych róż”


No to mamy kolejny :) 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział XXXVI

        Nie wierzyłem w to co się działo. Gdy obudziłem się rano w mieszkaniu nie było ani Julki, ani Arka. Dzwoniłem, ale nie odbierała. Złapałem kluczyki i pojechałem do Asi. Tylko tam mogła się schować. Po 10 minutach stałem pod jej mieszkaniem. Zadzwoniłem.
-Michał wchodź- odsunęła się, żeby mnie przepuścić.
Usiedliśmy w salonie. Był tam jakiś chłopak.
-Nie znacie się. Michał to jest Kacper mój narzeczony. Kacper to Michał ojciec syna Julki.
Przywitaliśmy się, a potem zostawił nas samych.
-Gdzie jest Jula?- spytałem.
-Mam lepsze pytanie. Jak córka?
-Proszę przestań. Ja nic o niej nie wiedziałem. Julka nie może mnie za to obwiniać.
-A co dziecko samo się zrobiło?- zadrwiła.
-To było zanim się pogodziliśmy.
-Posłuchaj. Ona się usunęła. Pozwala ci zająć się córką.
-Co?! Asia o czym ty mówisz?! Gdzie oni są?!
-Wyjechali. Kazała oddać ci to- położyła na mojej ręce pierścionek zaręczynowy.
-Ona nie może zniknąć! Mamy syna! Dlaczego uważa, że najlepszym sposobem od problemów jest ucieczka?
-Nie wiem, ale to jej decyzje.
-Ona nie ma prawa podejmować takich decyzji!- traciłem cierpliwość- Zabrała ze sobą mojego syna! Nie wiem czy ta mała jest moja, ale Arek jest mój na 100%!
-Michał uspokój się.
-Jak?!
-Zadzwoń do niej. Wyjaśnijcie to sobie.
-Myślisz, że nie próbowałem? Nie odbiera. To dziecinne. Zawsze, gdy pojawiają się jakieś problemy ona ucieka.
-Udało ci się ją znaleźć ostatnio. Teraz też ci się uda.
-Ale ja nie mam pojęcia gdzie mogła tym razem wyjechać.
-Powiem co tak. Jest tam gdzie ma kogoś kto może jej pomóc. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Proszę idź już.
Westchnąłem i wyszedłem. O jakim miejscu ona mówiła? Ktoś kto może jej pomóc... Rodzice? Nie to by było za proste. Patryk. Nie na pewno nie. Może by i jej pomógł, ale wątpię, żeby chciała znów się do niego zbliżyć.

Julka:

        Szymek mnie przytulał, a ja mu wszystko opowiadałam. Gdy skończyłam popłakałam się. Pogładził mnie po ramieniu i pocałował w czoło.
-Jula, ale powiedz mi czemu ty uciekłaś?
-Chyba nie słuchałeś tego co mówiłam.
-No właśnie słuchałem i nie rozumiem tego. Okej pojawiła się tamta dziewczyna z dzieckiem, ale to ty byłaś z Michałem, to ciebie on kocha i macie syna. Uciekając dałaś jej wolną drogę do niego. Zresztą jaką masz pewność, że to faktycznie jego córka? Żadną.
-Może masz rację- westchnęłam- Ale to już nie ma znaczenia. Wyjechałam. Koniec marzeń o szczęśliwej rodzince. A gdzie Dawid?
-Nie ma.
-Jak to nie ma?
-Normalnie. Powiedzmy, że nie tylko ty nie masz szczęścia w miłości.
-Szymek tak mi przykro.
-Trudno. Chodź, pomogę ci się rozpakować.
-Nie trzeba. I tak nie zostanę tu długo.
-Czemu?- zdziwił się- Wrócisz do Rzeszowa?
-Nie. Znajdę pracę i wynajmę coś.
-Nie ma mowy- od razu zaprotestował- Mam duże mieszkanie, a od kąd Dawid się wyprowadził pusto tu. Zostajecie ze mną.
-Ale … - zaczęłam.
-I bez dyskusji.
-Dziękuję- przytuliłam go.
-A do pracy też na razie nie idziesz. Po pierwsze kto zatrudni młodą matkę, a po drugie musisz zająć się małym. Ja was będę utrzymywał.
-Nie mogę cię o to prosić.
-Ale ty mnie o to nie prosisz. To ja się narzucam.
-Jesteś aniołem.
-Bez przesady- zaśmiał się.
Pomógł mi rozpakować się, a potem, gdy się kąpałam zajmował się Arkiem. Bardzo dobrze sobie z nim radził. Gdy wyszłam z łazienki wyciągnęłam telefon. Miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od Michała. Wiedziałam, że zachowuję się dziecinnie, ale nie umiałam inaczej. Zawsze, gdy się czegoś bałam moim rozwiązaniem była ucieczka. I teraz też tak było. Następnego dnia Szymon poszedł do pracy, a ja zostałam w domu i robiłam obiad. Chciałam się jakoś odwdzięczyć przyjacielowi, więc posprzątałam też mieszkanie. Gdy wrócił przytulił mnie.
-Julka naprawdę nie musiałaś tego robić.
-Ale chciałam. Ty tyle robisz dla mnie.
-Jesteśmy przyjaciółmi. To normalne. Każdy by się tak zachował na moim miejscu.
-Nie prawda.
-Dobra siadajmy, bo pięknie pachnie- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
Gdy jedliśmy dużo się śmialiśmy. Szymek opowiadał dużo kawałów. Nagle usłyszałam płacz Arka. Przyjaciel się zerwał, żeby do niego iść.
-Daj spokój. Ja pójdę- powiedziałam.
-Nie ma mowy. Muszę się nauczyć nim zajmować.
-Ale ty bardzo dobrze to umiesz.
-Ale mógłbym lepiej.
Pokręciłam tylko głową. Wiedziałam, że z nim nie wygram, więc wzięłam się za zmywanie. Gdy kończyłam pojawił się koło mnie z małym na rękach.
-No chyba ty powinnaś była iść.
-Niech zgadnę. Głodny.
-Tak.
Przejęłam synka i poszłam go nakarmić. W końcu zasnął. Cichutko zamknęłam drzwi i wróciłam do kuchni.
-Śpi.
-Jesteś wspaniałą mamą.
-Dziękuję. Ty też byłbyś wspaniałym ojcem.
-Julka …
-Przepraszam.
-Nie masz za co- uśmiechnął się lekko i posadził mnie sobie na kolanach- Mam dla ciebie pewną propozycję.
-Jesteś strasznie poważny.
-Bo to bardzo ważna sprawa.
-Jaka?

Będę zawsze obok tuż
Twój przyjaciel anioł stróż
Będę wielbił skrycie tak na wieki
Oddałbym swoją wolność i sprzedał diabłu duszę
Za jeden uśmiech, jeden grzech”

Kochani nie wiem czy za dużo wymagam. Myślałam, że bez problemu będzie w tydzień 15 komentarzy, a nawet 10 nie udało się wam zrobić. Może już nie interesuje was ta historia i powinnam ją kończyć. Muszę nad tym pomyśleć. Na razie spróbujmy 10 komentarzy i w sobotę nowy rozdział.