Ignaczak
siedział u nas dość długo. Sebastian wybrał jednego z psów, bo
suczki były już zarezerwowane. My zostawialiśmy sobie jedną,
drugą brała Ola, a trzecią Asia.
-Dam mu na imię Mikuś-
powiedział zadowolony Seba.
-To Mateusz się ucieszy,
że na jego cześć nazwano psa- uśmiechnął się Krzysiek.
Poszłam po sok. W kuchni
poczułam przeszywający ból u dołu brzucha. Gdy upuściłam karton
wody mi odeszły.
-Michał!- zawołałam.
-Kochanie co się
dzieje?- szybko znalazł się przy mnie.
-Wody mi odeszły.
Kubiak działał
błyskawicznie. Poprosił Ignaczaka, żeby został z dziećmi, wziął
moją torbę na ramię, mnie na ręce i po chwili byliśmy w drodze
do szpitala.
-Jula oddychaj, będzie
dobrze, zaraz będziemy w szpitalu. Urodzisz nasze trzecie dziecko,
wymarzone dziecko.
W tym momencie zrobiło
mi się żal Michała. Nie byłam gotowa na to co miało dziś
nastąpić, ale wiedziałam, że na to nigdy bym nie dała rady
dobrze się przygotować. Podczas ciąży nosiłam w sercu wielki
ciężar, o którym nikomu nie mówiłam, bo po prostu nie umiałam.
Wolałam zachować to dla siebie.
-Misiek pamiętaj, że
cię kocham, zawsze kochałam- powiedziałam, a po moich policzkach
poleciały łzy.
-Kochanie wiem o tym. Ja
też cię kocham. Ciebie i nasze dzieci. Jesteście dla mnie
najważniejsi na świecie.
Więcej się nie
odezwałam, bo bałam się, że powiem o kilka słów za dużo. Gdy
dotarliśmy w końcu do szpitala lekarze szybko się mną zajęli.
Leżałam na sali. Lekarz wszedł do mnie. Nie miał za wesołej
miny.
-Pani Julio przejrzałem
pani kartę- westchnął- Wie pani, że … -przerwałam mu.
-Wiem wszystko.
-Będziemy robić co w
naszej mocy, ale jest małe prawdopodobieństwo, że nam się uda.
-To też mi lekarz już
wcześniej powiedział- łamał mi się głos- Świadomie podjęłam
tą decyzję panie doktorze. Znam konsekwencje.
-A pani mąż?
-On nic nie wie.
Lekarz przytaknął jakby
takiej odpowiedzi się spodziewał. Po chwili byłam już na sali
porodowej. Miałam częste skurcze, ale wiedziała, że to wszystko
się za chwilę skończy. Na salę wbiegł spanikowany Michał i
wziął mnie za rękę.
-Kochanie będę przy
tobie cały czas.
W tym momencie wolałam,
żeby go nie było. Gdy patrzyłam mu w oczy było mi strasznie
ciężko. Jak mogłabym już nigdy w nie nie spojrzeć? Po moich
policzkach poleciały łzy. Odwróciłam głowę, żeby ich nie
widział. Rodziłam około 2 godziny. Ból pozwalał mi choć na
chwilę zapomnieć o tym co miało dziś nastąpić. W końcu
usłyszałam płacz dziecka.
-Chłopiec- powiedział
lekarz.
-Kochanie mamy synka-
Misiek pocałował mnie.
Zaczęło się to o czym
już dawno mówił mi lekarz. Powieki mi opadły, a wszystko co
działo się wokół było jakby w tle.
-Kocham cię. Żegnaj-
zdążyłam jeszcze szepnąć.
Potem nie było już.
Michał:
Przez cały poród byłem przy Julce i trzymałem ją za rękę,
starałem się wspierać. Strasznie się cieszyłem, że będziemy
mieli trzecie dziecko. Już chciałem je zobaczyć, przytulić. W tym
momencie zdałem sobie sprawę, że nie wybraliśmy z Julą imion.
Będziemy musieli zatem zrobić to później, razem, a może jeszcze
Arek coś zaproponuje. W końcu usłyszałem długo wyczekiwany płacz
dziecka.
-Chłopiec- poinformował
lekarz.
-Kochanie mamy synka-
pocałowałem żonę.
Julka przymknęła oczy.
Rozumiałem, że była wykończona po porodzie. Uśmiechnąłem się
i spojrzałem na synka.
-Kocham cię. Żegnaj-
usłyszałem szept Julki.
Co?
Jula leżała bezwładnie,
a aparatura zaczęła wariować. Lekarze wyprosili mnie z sali. Nie
rozumiałem co się dzieje. Na korytarzu spotkałem Igłę z Sebą,
Iwoną i moimi dziećmi. Przejąłem Miśkę.
-Dziku i jak?- spytał
Ignaczak.
-Syn.
-Super! Czemu masz taką
grobową minę?- zdziwił się.
-Bo nie wiem co się
dzieje. Zaraz po porodzie Julka straciła przytomność, aparatura
zaczęła wariować, a lekarze wyprosili mnie z sali.
-Będzie dobrze. Czasem
tak się dzieje- pocieszał mnie.
-Mam nadzieję.
Wtedy zacząłem
analizować w głowie zachowanie Julki. Jej wyznanie w samochodzie.
Wtedy nie wydało mi się niczym dziwnym, ale teraz już tak. Przez
całą ciążę zawsze namawiała mnie, żebym został w domu jak
szła na USG lub umawiała się na wizytę podczas moich treningów.
Miałem nadzieję, że to tylko moje głupie przemyślenia, że nie
ma w tym drugiego dna. Usiadłem na krześle obok libero.
-Jak dacie synowi na
imię?- spytał.
-Nie wybraliśmy jeszcze.
-No to musicie wybrać.
Ja proponuję hmm... o wiem! Krzysiu!
-Głupi jesteś-
prychnąłem.
Wtedy z sali wyszedł
lekarz. Podałem córkę Krzyśkowi i podszedłem szybko do niego.
Ciężko było coś wyczytać z jego miny.
-Panie doktorze co z moją
żoną?
-Pani Michale- westchnął-
Przykro mi. Nie mogliśmy nic zrobić.
W tym momencie nogi się
pode mną ugięły. To nie mogła być prawda. Po prostu nie! Nie
mogłem w to uwierzyć.
-To nie prawda! Pan
kłamie! Chcę zobaczyć żonę!- wydarłem się chyba na cały
szpital.
Lekarz starał się mnie
zatrzymać, uspokoić. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę.
Spojrzałem w dół i zobaczyłem Arka. Wtedy do wszystko do mnie
dotarło. Jak ja mu to powiem? Jak sam wychowam trójkę dzieci?
-Tato co z mamą?- spytał
synek.
W tym momencie nic nie
umiało mi przejść przez gardło. W oczach stanęły mi łzy.
Kucnąłem tylko i przytuliłem syna mocno.
-Michał. Julka zostawiła
to u mnie, żebym ci przekazała. Powiedziała, że sama będę
wiedziała kiedy ci to dać. Gdybym tylko wiedziała- Iwona pokręciła
głową.
Przejąłem od
Ignaczakowej list. A więc wiedziała, że umrze. Więc czemu do
cholery milczała?! Nie wytrzymałem i wybuchnąłem płaczem.
Usiadłem na krześle i rozdarłem kopertę.
„Byłaś
nocą i dniem
Znam
cię dobrą i złą
Między
jawą a snem
Odeszłaś
stąd
I
zapomniałaś zabrać mnie”
Ten rozdział pisało mi się dość ciężko, ale wydaje mi się, że jest taki jaki chciałam, żeby był. Chcę was poinformować, że następny będzie epilog. Ciężko mi rozstać się z tym blogiem, ale to już moim zdaniem najwyższy czas.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ