niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział IV

       Pojechałam do redakcji i zaczęłam pracować nad artykułem. Chwilę mi zajęło zanim wybrałam odpowiednie zdjęcia. W końcu wszystko wysłałam. Zmęczona wróciłam do domu. Bartek zostawił mi kartkę na stole. Wychodzę z kumplami na miasto. Nie czekaj na mnie. Kocham cię. Westchnęłam tylko i poszłam pod prysznic. Po chwili wyszłam i podeszłam do okna. Była pełnia. Zgasiłam światło i patrzyłam na księżyc. Wtedy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Michał. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Zdałam sobie sprawę, że stoję przed nim w czerwonej koszuli nocnej na ramiączkach do połowy uda.
-Co tu robisz?- spytałam.
-Mam kilka pytań związanych z zaproszeniem- podniósł kopertę.
-Wchodź. Zaraz wracam.
Poszłam do łazienki i założyłam na siebie szlafrok. Po chwili wróciłam do przyjmującego.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki.
Usiadłam obok niego na kanapie.
-To co chcesz wiedzieć?
-Czy można przyjść z osobą towarzyszącą?
-Jasne.
-A i gdzie to dokładnie jest?
Zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. Kiwał głową. W końcu skończyły mu się pytania.
-Ja się będę zbierał. Późno już. Bartka nie ma?
-Wyszedł na miasto z kumplami.
-I zostawił cię samą? Ja bym cię wziął ze sobą, żeby się pochwalić piękną narzeczoną.
-Michał przestań.
-Dobra, dobra. Lecę pa.
Wyszedł, a ja poszłam się położyć.

Michał:

        Gdy zobaczyłem Julkę w tej koszuli ledwo się powstrzymałem, żeby jej nie pocałować. Nie rozumiałem Bartka. Jak można zostawić taką piękną dziewczynę samą w domu dla kumpli? Ja bym tego w życiu nie zrobił. Wróciłem do mieszkania i wziąłem do ręki laptopa. Zacząłem sprawdzać wszystkie strony o siatkówce. W końcu wyłączyłem go i poszedłem pod prysznic. Następnego dnia pojechałem na trening. Na razie w szatni był tylko Igła.
-O Dziku!- uśmiechnął się na mój widok- Jak tam sprzeczka?
-Nie było żadnej sprzeczki.
-Jak to nie?- zdziwił się- Zapowiadało się na ostrą wymianę zdań.
-Ale nie było jej. Wręcz przeciwnie. Dostałem zaproszenie na ślub Julki.
-Uuu przykre- powiedział tylko i wyszedł.
Westchnął i przebrałem się. Na treningu mi nie szło. Cały czas myślałem o Julce. Dlaczego kiedyś byłem takim idiotą i wszystko spieprzyłem? Teraz nie miałem u niej żadnych szans. Wróciłem do domu i poszedłem pod prysznic.

Julka:

       Minęło trochę czasu. Już następnego dnia miałam zostać żoną Bartka. Strasznie się cieszyłam. Siedziałam u Aśki z maseczką na twarzy.
-A jak tam u ciebie?- spytałam ją- Szykuje się kolejna panna młoda?
-Daj spokój. Zanim Kacper mi się oświadczy minie dużo czasu. On chyba na razie nie chce wydawać tyle kasy na jedną uroczystość- prychnęła.
-Daj spokój. Na pewno niedługo domyśli się, że nadszedł już czas na kolejny krok.
-Mam nadzieję. Na razie cieszmy się twoim dniem. Jutro staniesz przed ołtarzem w pięknej sukni. Koło ciebie będzie przystojny Bartek w garniturze. Wypowiecie słowa przysięgi małżeńskiej i złączycie się na zawsze- mówiła teatralnie.
-Głupia- rzuciłam w nią poduszką i zaczęłam się śmiać.
-No co?- też wybuchnęła śmiechem- A potem na świecie pojawią się małe brzdące.
-Jasne, a ty zostaniesz matką chrzestną.
-Innej opcji nie ma- wypięła dumnie pierś.
Wieczór minął nam na rozmowach i zabiegach upiększających. W końcu Aśka poruszyła nie zbyt miły temat.
-A Michał?
-Co Michał? Jego nie ma w moim życiu.
-Jak nie ma jak jest? Przyjaźnicie się.
-Powiedzmy. Raczej udajemy przyjaciół.
-Jemu to nie wystarcza?
-Tak i to widać, ale ja nie mam zamiaru się nad nim użalać. Jutro jest mój wielki dzień. Biorę ślub i nikt mi w tym nie przeszkodzi.
-I to jest idealne podejście.
Następny dzień zaczął się fatalnie. Zaspałam. Od razu zerwałam się i poszłam pod prysznic. Szybko wysuszyłam włosy i zaczęłam je układać. Po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka. Pomagała mi i starała sama się jakoś przygotować. Gdy już trochę nadgoniłyśmy mogłyśmy zwolnić tępo. Asia zrobiła mi piękny makijaż, a potem sama zaczęła się malować. W końcu ubrała się i pomagała mi zapiąć suknię ślubną.
-Wyglądasz pięknie- powiedziała.
-Dzięki. Ty też.
Zaśmiałyśmy się. Ubrałam buty i pozostało nam czekanie na samochód.
-Denerwujesz się?- spytała.
-Troszeczkę, ale z drugiej strony to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Strasznie się cieszę przez to.
-No i prawidłowo- uśmiechnęła się.
-Na szczęście pogoda dopisała- spojrzałam przez okno.
-No udało wam się.
Świeciło słońce i temperatura była idealna. Nie za zimno, nie za gorąco. Jakbyśmy ją sobie zamówili.
-O jest samochód- Asia podniosła się.
Wzięłam głęboki oddech i poszłam na dwór. Wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy do kościoła. Cały czas się uśmiechałam.
-Promieniejesz- ucieszyła się przyjaciółka- Pomyśl za godzinę będziesz mężatką.
-Stresujesz mnie jak tam mówisz.
-Już się zamykam.
Udało jej się usiedzieć cicho tylko 5 minut.
-Ale pomyśl. Julia Zawada. Fajnie brzmi.
-Aśka!
-No proszę cię. Wiesz, że w takich sytuacjach dużo gadam.
-Joanno!
-Już, już.
Po chwili byliśmy pod kościołem. Wysiadłam i zobaczyłam ojca. Uśmiechnął się na mój widok. Wtedy usłyszałam krzyk za mną.
-Ślubu nie będzie!
Odwróciłam się i spojrzałam mężczyźnie w smutne oczy.

No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że wam się podoba. Komentujcie :)

5 komentarzy:

  1. Ciekawie się robi. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo :D TAK! Ślubu nie bd!! YES! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) :) :) :) :) Next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby ostatnie słowa -Ślubu nie będzie! należały do naszego Kubiaczka? A może to jeszcze jakiś inny mężczyzna ? Poczekamy zobaczymy :D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak o tak zeby slubu nie było!! ;) :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń