Pojechałam do redakcji i
zaczęłam pracować nad artykułem. Chwilę mi zajęło zanim
wybrałam odpowiednie zdjęcia. W końcu wszystko wysłałam.
Zmęczona wróciłam do domu. Bartek zostawił mi kartkę na stole.
Wychodzę z kumplami na miasto. Nie czekaj na mnie. Kocham cię.
Westchnęłam tylko i poszłam pod prysznic. Po chwili wyszłam i
podeszłam do okna. Była pełnia. Zgasiłam światło i patrzyłam
na księżyc. Wtedy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. W
drzwiach stał Michał. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
Zdałam sobie sprawę, że stoję przed nim w czerwonej koszuli
nocnej na ramiączkach do połowy uda.
-Co tu robisz?- spytałam.
-Mam kilka pytań
związanych z zaproszeniem- podniósł kopertę.
-Wchodź. Zaraz wracam.
Poszłam do łazienki i
założyłam na siebie szlafrok. Po chwili wróciłam do
przyjmującego.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki.
Usiadłam obok niego na
kanapie.
-To co chcesz wiedzieć?
-Czy można przyjść z
osobą towarzyszącą?
-Jasne.
-A i gdzie to dokładnie
jest?
Zaczęłam mu wszystko
tłumaczyć. Kiwał głową. W końcu skończyły mu się pytania.
-Ja się będę zbierał.
Późno już. Bartka nie ma?
-Wyszedł na miasto z
kumplami.
-I zostawił cię samą?
Ja bym cię wziął ze sobą, żeby się pochwalić piękną
narzeczoną.
-Michał przestań.
-Dobra, dobra. Lecę pa.
Wyszedł, a ja poszłam
się położyć.
Michał:
Gdy zobaczyłem Julkę w
tej koszuli ledwo się powstrzymałem, żeby jej nie pocałować. Nie
rozumiałem Bartka. Jak można zostawić taką piękną dziewczynę
samą w domu dla kumpli? Ja bym tego w życiu nie zrobił. Wróciłem
do mieszkania i wziąłem do ręki laptopa. Zacząłem sprawdzać
wszystkie strony o siatkówce. W końcu wyłączyłem go i poszedłem
pod prysznic. Następnego dnia pojechałem na trening. Na razie w
szatni był tylko Igła.
-O Dziku!- uśmiechnął
się na mój widok- Jak tam sprzeczka?
-Nie było żadnej
sprzeczki.
-Jak to nie?- zdziwił
się- Zapowiadało się na ostrą wymianę zdań.
-Ale nie było jej. Wręcz
przeciwnie. Dostałem zaproszenie na ślub Julki.
-Uuu przykre- powiedział
tylko i wyszedł.
Westchnął i przebrałem
się. Na treningu mi nie szło. Cały czas myślałem o Julce.
Dlaczego kiedyś byłem takim idiotą i wszystko spieprzyłem? Teraz
nie miałem u niej żadnych szans. Wróciłem do domu i poszedłem
pod prysznic.
Julka:
Minęło trochę czasu.
Już następnego dnia miałam zostać żoną Bartka. Strasznie się
cieszyłam. Siedziałam u Aśki z maseczką na twarzy.
-A jak tam u ciebie?-
spytałam ją- Szykuje się kolejna panna młoda?
-Daj spokój. Zanim
Kacper mi się oświadczy minie dużo czasu. On chyba na razie nie
chce wydawać tyle kasy na jedną uroczystość- prychnęła.
-Daj spokój. Na pewno
niedługo domyśli się, że nadszedł już czas na kolejny krok.
-Mam nadzieję. Na razie
cieszmy się twoim dniem. Jutro staniesz przed ołtarzem w pięknej
sukni. Koło ciebie będzie przystojny Bartek w garniturze.
Wypowiecie słowa przysięgi małżeńskiej i złączycie się na
zawsze- mówiła teatralnie.
-Głupia- rzuciłam w nią
poduszką i zaczęłam się śmiać.
-No co?- też wybuchnęła
śmiechem- A potem na świecie pojawią się małe brzdące.
-Jasne, a ty zostaniesz
matką chrzestną.
-Innej opcji nie ma-
wypięła dumnie pierś.
Wieczór minął nam na
rozmowach i zabiegach upiększających. W końcu Aśka poruszyła nie
zbyt miły temat.
-A Michał?
-Co Michał? Jego nie ma
w moim życiu.
-Jak nie ma jak jest?
Przyjaźnicie się.
-Powiedzmy. Raczej
udajemy przyjaciół.
-Jemu to nie wystarcza?
-Tak i to widać, ale ja
nie mam zamiaru się nad nim użalać. Jutro jest mój wielki dzień.
Biorę ślub i nikt mi w tym nie przeszkodzi.
-I to jest idealne
podejście.
Następny dzień zaczął
się fatalnie. Zaspałam. Od razu zerwałam się i poszłam pod
prysznic. Szybko wysuszyłam włosy i zaczęłam je układać. Po
chwili dołączyła do mnie przyjaciółka. Pomagała mi i starała
sama się jakoś przygotować. Gdy już trochę nadgoniłyśmy
mogłyśmy zwolnić tępo. Asia zrobiła mi piękny makijaż, a potem
sama zaczęła się malować. W końcu ubrała się i pomagała mi
zapiąć suknię ślubną.
-Wyglądasz pięknie-
powiedziała.
-Dzięki. Ty też.
Zaśmiałyśmy się.
Ubrałam buty i pozostało nam czekanie na samochód.
-Denerwujesz się?-
spytała.
-Troszeczkę, ale z
drugiej strony to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Strasznie
się cieszę przez to.
-No i prawidłowo-
uśmiechnęła się.
-Na szczęście pogoda
dopisała- spojrzałam przez okno.
-No udało wam się.
Świeciło słońce i
temperatura była idealna. Nie za zimno, nie za gorąco. Jakbyśmy ją
sobie zamówili.
-O jest samochód- Asia
podniosła się.
Wzięłam głęboki
oddech i poszłam na dwór. Wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy do
kościoła. Cały czas się uśmiechałam.
-Promieniejesz- ucieszyła
się przyjaciółka- Pomyśl za godzinę będziesz mężatką.
-Stresujesz mnie jak tam
mówisz.
-Już się zamykam.
Udało jej się usiedzieć
cicho tylko 5 minut.
-Ale pomyśl. Julia
Zawada. Fajnie brzmi.
-Aśka!
-No proszę cię. Wiesz,
że w takich sytuacjach dużo gadam.
-Joanno!
-Już, już.
Po chwili byliśmy pod
kościołem. Wysiadłam i zobaczyłam ojca. Uśmiechnął się na mój
widok. Wtedy usłyszałam krzyk za mną.
-Ślubu nie będzie!
Odwróciłam się i
spojrzałam mężczyźnie w smutne oczy.
No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że wam się podoba. Komentujcie :)
Ciekawie się robi. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńOooo :D TAK! Ślubu nie bd!! YES! ;)
OdpowiedzUsuńSuper :) :) :) :) :) Next :*
OdpowiedzUsuńCzyżby ostatnie słowa -Ślubu nie będzie! należały do naszego Kubiaczka? A może to jeszcze jakiś inny mężczyzna ? Poczekamy zobaczymy :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńO tak o tak zeby slubu nie było!! ;) :) Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń