poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział LII

          Nie wierzyłem w to co słyszę. Tak bardzo chcieliśmy z Julką tego dziecka. Nie mogliśmy go stracić. Bartman stanął obok mnie.
-Będzie dobrze- powiedział, ale nie zwróciłem na to uwagi.
-Mogę do niej wejść?- spytałem lekarza.
-Tak tylko, że utrzymujemy ją w śpiączce. Dzięki temu łatwiej nam się nią zajmować i jest większe prawdopodobieństwo, że utrzymamy ciążę.
-Oczywiście.
-Może u niej przebywać tylko jedna osoba- dodał i odszedł.
Już chciałem wejść do sali, ale zatrzymała mnie Asia.
-Michał tak mi przykro. To wszystko przeze mnie. Jeśli Julka poroni nigdy sobie tego nie wybaczę.
-Nie mów tak. Ona nie poroni. Zbyszek zajmij się Asią, niech się trochę uspokoi.
Przyjaciel pokiwał tylko głową i poszedł gdzieś z dziewczyną, a ja wszedłem do sali żony. Wtedy mogłem w końcu przestać się kontrolować. Po moich policzkach poleciały łzy. Usiadłem obok łóżka i wziąłem Julkę za rękę.
-Kochanie dasz radę. Proszę zrób to dla naszego dziecka, przecież oboje bardzo go chwieliśmy- pocałowałem jej dłoń.
Siedziałem u niej długo i trzymałem ją za rękę. Nie wyobrażałem sobie, że możemy stracić dziecko. Julka nie zniosłaby, gdyby drugi raz poroniła. A ja? Też nie wiem czy bym sobie z tym poradził. W pewnym momencie przyszła pielęgniarka.
-Przepraszam, ale jest już po godzinach odwiedzin.
Westchnąłem, ostatni raz pocałowałem żonę w dłoń i wyszedłem. Przed salą siedziała Asia ze Zbyszkiem.
-Myślałem, że wyszliście.
-Bo wyszliśmy, ale umiałem jej zatrzymać w domu. Powiedziała, że musi tu być.
-Muszę jechać do domu. Szymon został z Arkiem- powiedziałem i chciałem ich wyminąć, ale Bartman mnie zatrzymał.
-Musisz jutro jechać na policję złożyć zeznania.
-Jasne. Dzięki.
Wyszedłem ze szpitala i po 15 minutach byłem w domu. Szymon siedział w salonie z Arkiem na kolanach. Gdy mnie zobaczył wstał.
-Czemu on nie śpi?- spytałem i wziąłem syna na ręce.
-Nie dałem rady go uśpić. Ciągle pytał o mamę.
-Tata gdzie mama?
-W szpitalu- odpowiedziałem- Niedługo do nas wróci- pocałowałem go w główkę i poszedłem położyć.
Był zmęczony i szybko zasnął. Wróciłem do salonu. Szymek spojrzał na mnie wyczekująco. Westchnąłem i usiadłem obok niego. Zacząłem opowiadać mu wszystko. Był zły, że nie mógł tam pojechać i stłuc Kacpra.
-Jeszcze jedno.
-Jeszcze coś?- zdziwił się.
-Okazało się, że Julka jest w ciąży.
-To czemu masz taką smutną minę? Ona chyba nie …
-Nie, a przynajmniej mam nadzieję. Lekarz powiedział mi, że starają się utrzymać ciążę, ale jest to bardo mało prawdopodobne, że im się uda.
-Michał przykro mi.
-Ja wierzę, że się uda. Musi.
Następnego dnia pojechałem na komisariat złożyć zeznania. Policjant słuchał mnie uważnie, a potem zaczął opisywać jak się sprawa ma. Postępowanie przeciwko Kacprowi zostało wszczęte, ale najważniejsze będą zeznania Julki. Póki ona nie potwierdzi tego wszystkiego nie można tego kretyna skazać. Przez następne kilka dni codzienni jeździłem do szpitala. Lekarze ciągle powtarzali, że jeszcze nic nie wiadomo, że robią co mogą, że trzeba czekać. Miałem już dość tego gadania. Najgorsze było to, że musiałem jechać z drużyną na mecz następnego dnia.
-Daj spokój i jedź. Będę codziennie chodził do Julki i informował cię co z nią i ciążą- zapewniał mnie Zbyszek.
-Ale ja muszę przy niej być. To moja żona. Arka też przecież nie zostawię samego.
-Arek, Arek … Zająłbym się nim, ale nie będę go targał po szpitalu co chwilę i nie mam doświadczenia. Może Asia?
-Nie. Do tej pory obwinia się o to co Kacper zrobił Julce. No dobra. Wyjadę, ale wezmę ze sobą Arka.
-Jasne. Może tak będzie najlepiej.
Poszedłem się pakować. Tak bardzo nie chciałem wyjeżdżać. Wiedziałem jednak, że nie mogę zawalać meczów. Gdy torba leżała już gotowa poszedłem do synka i wziąłem go na ręce.
-Pojedziesz z tatą do Kędzierzyna?- spytałem.
-A mama?
-Mama nie może- nie wiedziałem co mam powiedzieć- Pojedzie następnym razem.
Na szczęście Arek nie zadawał więcej pytań. Poinformowałem trenera o tym, że zabieram syna na mecz i poszedłem spać. Następnego dnia ubrałem się, a potem obudziłem Arka. Był bardzo śpiący, więc tylko go nakarmiłem i przebrałem, a potem, w samochodzie pozwoliłem mu spać. Gdy byłem pod halą większość kolegów z drużyny już się zjawiła. Wrzuciłem torbę do bagażnika, a potem ze śpiącym synkiem na rękach zająłem swoje miejsce na tyłach autokaru. Za mną siedział Igła.
-Ooo bierzesz Arka?- uśmiechnął się na jego widok.
-Tak, ale mów ciszej. Nie chcę go obudzić.
-A jasne.
Przede mną usiadł Pit, a na siedzeniach obok Konar. Podczas drogi, gdy Arek się obudził zabawiali go razem z Ignaczakiem. Wybrałem numer do Zbyszka.
-Cześć- odebrał po chwili- Uprzedzam pytania. Stan Julki się nie zmienił, lekarze nadal nie mogą nic konkretnego powiedzieć.
Westchnąłem tylko i pożegnałem się z Bartmanem. W końcu dojechaliśmy do Kędzierzyna. Dostałem pokój z Igłą. Wieczorem znów zadzwoniłem do Zbyszka, ale otrzymałem taką samą odpowiedź jak wcześniej. Na treningu dawałem z siebie wszystko. Robiłem to dla Julki i Arka, a także dla naszego nienarodzonego dziecka. W dniu meczu byłem zdenerwowany, bo Zbyszek nie odbierał telefonu. Mieszko zajmował się Arkiem, a ja odbijałem z Alkiem. Wyszedłem w pierwszej szóstce, ale nic mi nie szło, więc trener dość szybko zmienił mnie na Lotmana. Resztę meczu oglądałem z kwadratu. Chłopaki na szczęście uporali się z Zaksą w trzech setach. Wziąłem Arka od Mieszka i rozciągałem się z kolegami.
-Wiesz coś?- koło mnie pojawił się Krzysiek.
-Nie.
Zaraz po wejściu do szatni znów wybrałem numer do przyjaciela, ale nie odebrał. Zacząłem się bać o Julkę. Arek zawiesił mi się na szyi i nie chciał puścić. Udało mi się jakoś przebrać, a potem pojechaliśmy do hotelu. Synek zasnął dość szybko. Zostawiłem z nim Igłę, a sam poszedłem się wykąpać. Potem się zamieniliśmy. Patrzyłem na Arka i miałem nadzieję, że niedługo będę mógł patrzeć tak na drugie dziecko. Wtedy zadzwonił mi telefon.
-Zbyszek co się dzieje? Czemu nie odbierasz?
-Sorry zostawiłem go w mieszkaniu jak pojechałem do szpitala.
-Wiadomo coś nowego?
-Tak. Misiek …

Skarby dwa w sercu mam, cały świat, bym im
dał, gwiazdy z nieba też …
Obraz ich przy mnie wciąż, oczu toń, głosów
ton, zawsze obok mam
Jak w lustrze odbite dwie, lustrem ja sam,
ma krew
Nić czasu łączy, splata się … ”

Szybko się uwijacie :) 10 komentarzy = nowy rozdział

13 komentarzy:

  1. O matko w takim momencie przerwać ! :) Oby tylko wszystko w porządku było z Julą i dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. szlak mnie trafi ;/ dlaczego kończysz w takim momencie :/
    świetny rozdział
    mam nadzieję że z Julką wszystko w porządku, że uratują dziecko i ją
    czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłaś w tym momencie skończyć :C
    Oby to nic złego było :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mogłas?! W takim momencie?!
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa czekam na następny, mam nadzieję że z Julką i dzidziusiem wszystko ok :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już chcę następny!
    Zamiast uczyć się do egzaminów, czekam na Twoje rozdziały... :D
    Są genialne!
    Mam nadzieję, że się wybudziła, że jest dobrze...
    Ale to przerywanie jest okrutne :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko.... dodaj prosze nastepny bo oszaleje!
    Oby dzidzius przezyl i Julia sie obudzila.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Szybko bo chcemy wiedzieć co bedzie dalej :) Pozdrawiam /Werka

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki moment a Ty kończysz ,no... :) Czekam na kolejny :> /Z.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super opowiadanie, tak trzymaj :) czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. w takim momencie przerwać?? Rozdział świetny jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. rozdział genialny oby wszystko było dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny :)
    kiedy następny ?!!

    OdpowiedzUsuń