Nie
wierzyłem w to co słyszę. Tak bardzo chcieliśmy z Julką tego
dziecka. Nie mogliśmy go stracić. Bartman stanął obok mnie.
-Będzie
dobrze- powiedział, ale nie zwróciłem na to uwagi.
-Mogę
do niej wejść?- spytałem lekarza.
-Tak
tylko, że utrzymujemy ją w śpiączce. Dzięki temu łatwiej nam
się nią zajmować i jest większe prawdopodobieństwo, że
utrzymamy ciążę.
-Oczywiście.
-Może
u niej przebywać tylko jedna osoba- dodał i odszedł.
Już
chciałem wejść do sali, ale zatrzymała mnie Asia.
-Michał
tak mi przykro. To wszystko przeze mnie. Jeśli Julka poroni nigdy
sobie tego nie wybaczę.
-Nie
mów tak. Ona nie poroni. Zbyszek zajmij się Asią, niech się
trochę uspokoi.
Przyjaciel
pokiwał tylko głową i poszedł gdzieś z dziewczyną, a ja
wszedłem do sali żony. Wtedy mogłem w końcu przestać się
kontrolować. Po moich policzkach poleciały łzy. Usiadłem obok
łóżka i wziąłem Julkę za rękę.
-Kochanie
dasz radę. Proszę zrób to dla naszego dziecka, przecież oboje
bardzo go chwieliśmy- pocałowałem jej dłoń.
Siedziałem
u niej długo i trzymałem ją za rękę. Nie wyobrażałem sobie, że
możemy stracić dziecko. Julka nie zniosłaby, gdyby drugi raz
poroniła. A ja? Też nie wiem czy bym sobie z tym poradził. W
pewnym momencie przyszła pielęgniarka.
-Przepraszam,
ale jest już po godzinach odwiedzin.
Westchnąłem,
ostatni raz pocałowałem żonę w dłoń i wyszedłem. Przed salą
siedziała Asia ze Zbyszkiem.
-Myślałem,
że wyszliście.
-Bo
wyszliśmy, ale umiałem jej zatrzymać w domu. Powiedziała, że
musi tu być.
-Muszę
jechać do domu. Szymon został z Arkiem- powiedziałem i chciałem
ich wyminąć, ale Bartman mnie zatrzymał.
-Musisz
jutro jechać na policję złożyć zeznania.
-Jasne.
Dzięki.
Wyszedłem
ze szpitala i po 15 minutach byłem w domu. Szymon siedział w
salonie z Arkiem na kolanach. Gdy mnie zobaczył wstał.
-Czemu
on nie śpi?- spytałem i wziąłem syna na ręce.
-Nie
dałem rady go uśpić. Ciągle pytał o mamę.
-Tata
gdzie mama?
-W
szpitalu- odpowiedziałem- Niedługo do nas wróci- pocałowałem go
w główkę i poszedłem położyć.
Był
zmęczony i szybko zasnął. Wróciłem do salonu. Szymek spojrzał
na mnie wyczekująco. Westchnąłem i usiadłem obok niego. Zacząłem
opowiadać mu wszystko. Był zły, że nie mógł tam pojechać i
stłuc Kacpra.
-Jeszcze
jedno.
-Jeszcze
coś?- zdziwił się.
-Okazało
się, że Julka jest w ciąży.
-To
czemu masz taką smutną minę? Ona chyba nie …
-Nie,
a przynajmniej mam nadzieję. Lekarz powiedział mi, że starają się
utrzymać ciążę, ale jest to bardo mało prawdopodobne, że im się
uda.
-Michał
przykro mi.
-Ja
wierzę, że się uda. Musi.
Następnego
dnia pojechałem na komisariat złożyć zeznania. Policjant słuchał
mnie uważnie, a potem zaczął opisywać jak się sprawa ma.
Postępowanie przeciwko Kacprowi zostało wszczęte, ale
najważniejsze będą zeznania Julki. Póki ona nie potwierdzi tego
wszystkiego nie można tego kretyna skazać. Przez następne kilka
dni codzienni jeździłem do szpitala. Lekarze ciągle powtarzali, że
jeszcze nic nie wiadomo, że robią co mogą, że trzeba czekać.
Miałem już dość tego gadania. Najgorsze było to, że musiałem
jechać z drużyną na mecz następnego dnia.
-Daj
spokój i jedź. Będę codziennie chodził do Julki i informował
cię co z nią i ciążą- zapewniał mnie Zbyszek.
-Ale
ja muszę przy niej być. To moja żona. Arka też przecież nie
zostawię samego.
-Arek,
Arek … Zająłbym się nim, ale nie będę go targał po szpitalu
co chwilę i nie mam doświadczenia. Może Asia?
-Nie.
Do tej pory obwinia się o to co Kacper zrobił Julce. No dobra.
Wyjadę, ale wezmę ze sobą Arka.
-Jasne.
Może tak będzie najlepiej.
Poszedłem
się pakować. Tak bardzo nie chciałem wyjeżdżać. Wiedziałem
jednak, że nie mogę zawalać meczów. Gdy torba leżała już
gotowa poszedłem do synka i wziąłem go na ręce.
-Pojedziesz
z tatą do Kędzierzyna?- spytałem.
-A
mama?
-Mama
nie może- nie wiedziałem co mam powiedzieć- Pojedzie następnym
razem.
Na
szczęście Arek nie zadawał więcej pytań. Poinformowałem trenera
o tym, że zabieram syna na mecz i poszedłem spać. Następnego dnia
ubrałem się, a potem obudziłem Arka. Był bardzo śpiący, więc
tylko go nakarmiłem i przebrałem, a potem, w samochodzie pozwoliłem
mu spać. Gdy byłem pod halą większość kolegów z drużyny już
się zjawiła. Wrzuciłem torbę do bagażnika, a potem ze śpiącym
synkiem na rękach zająłem swoje miejsce na tyłach autokaru. Za
mną siedział Igła.
-Ooo
bierzesz Arka?- uśmiechnął się na jego widok.
-Tak,
ale mów ciszej. Nie chcę go obudzić.
-A
jasne.
Przede
mną usiadł Pit, a na siedzeniach obok Konar. Podczas drogi, gdy
Arek się obudził zabawiali go razem z Ignaczakiem. Wybrałem numer
do Zbyszka.
-Cześć-
odebrał po chwili- Uprzedzam pytania. Stan Julki się nie zmienił,
lekarze nadal nie mogą nic konkretnego powiedzieć.
Westchnąłem
tylko i pożegnałem się z Bartmanem. W końcu dojechaliśmy do
Kędzierzyna. Dostałem pokój z Igłą. Wieczorem znów zadzwoniłem
do Zbyszka, ale otrzymałem taką samą odpowiedź jak wcześniej. Na
treningu dawałem z siebie wszystko. Robiłem to dla Julki i Arka, a
także dla naszego nienarodzonego dziecka. W dniu meczu byłem
zdenerwowany, bo Zbyszek nie odbierał telefonu. Mieszko zajmował
się Arkiem, a ja odbijałem z Alkiem. Wyszedłem w pierwszej
szóstce, ale nic mi nie szło, więc trener dość szybko zmienił
mnie na Lotmana. Resztę meczu oglądałem z kwadratu. Chłopaki na
szczęście uporali się z Zaksą w trzech setach. Wziąłem Arka od
Mieszka i rozciągałem się z kolegami.
-Wiesz
coś?- koło mnie pojawił się Krzysiek.
-Nie.
Zaraz
po wejściu do szatni znów wybrałem numer do przyjaciela, ale nie
odebrał. Zacząłem się bać o Julkę. Arek zawiesił mi się na
szyi i nie chciał puścić. Udało mi się jakoś przebrać, a potem
pojechaliśmy do hotelu. Synek zasnął dość szybko. Zostawiłem z
nim Igłę, a sam poszedłem się wykąpać. Potem się zamieniliśmy.
Patrzyłem na Arka i miałem nadzieję, że niedługo będę mógł
patrzeć tak na drugie dziecko. Wtedy zadzwonił mi telefon.
-Zbyszek
co się dzieje? Czemu nie odbierasz?
-Sorry
zostawiłem go w mieszkaniu jak pojechałem do szpitala.
-Wiadomo
coś nowego?
-Tak.
Misiek …
„Skarby
dwa w sercu mam, cały świat, bym im
dał,
gwiazdy z nieba też …
Obraz ich
przy mnie wciąż, oczu toń, głosów
ton,
zawsze obok mam
Jak w
lustrze odbite dwie, lustrem ja sam,
ma krew
Nić czasu
łączy, splata się … ”
Szybko się uwijacie :) 10 komentarzy = nowy rozdział
O matko w takim momencie przerwać ! :) Oby tylko wszystko w porządku było z Julą i dzieckiem.
OdpowiedzUsuńszlak mnie trafi ;/ dlaczego kończysz w takim momencie :/
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
mam nadzieję że z Julką wszystko w porządku, że uratują dziecko i ją
czekam na kolejny :D
Jak mogłaś w tym momencie skończyć :C
OdpowiedzUsuńOby to nic złego było :)
Jak mogłas?! W takim momencie?!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Aaaaa czekam na następny, mam nadzieję że z Julką i dzidziusiem wszystko ok :)
OdpowiedzUsuńJa już chcę następny!
OdpowiedzUsuńZamiast uczyć się do egzaminów, czekam na Twoje rozdziały... :D
Są genialne!
Mam nadzieję, że się wybudziła, że jest dobrze...
Ale to przerywanie jest okrutne :(
Matko.... dodaj prosze nastepny bo oszaleje!
OdpowiedzUsuńOby dzidzius przezyl i Julia sie obudzila.
Pozdrawiam
Szybko bo chcemy wiedzieć co bedzie dalej :) Pozdrawiam /Werka
OdpowiedzUsuńTaki moment a Ty kończysz ,no... :) Czekam na kolejny :> /Z.
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie, tak trzymaj :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńw takim momencie przerwać?? Rozdział świetny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńrozdział genialny oby wszystko było dobrze :)
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny ?!!