czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział LV

           Wcześnie rano pojechałem z Arkiem do szpitala. Nie mogłem się doczekać aż w końcu wypiszą Julkę. Pomogłem jej spakować wszystkie rzeczy. W końcu przyszedł lekarz z wypisem.
-Proszę o siebie dbać, nie przemęczać się, nie dźwigać- wyliczał- Przede wszystkim dużo odpoczywać.
-Ja się wszystkim zajmę- uśmiechnąłem się.
W końcu mogliśmy opuścić szpital. Otworzyłem żonie drzwi, posadziłem synka w foteli i wrzuciłem torbę do bagażnika. Po 15 minutach byliśmy w domu. Latałem koło Julki i starałem się jej pomagać co trochę ją irytowało.
-Misiek proszę cię- popatrzyła na mnie.
-Dobra opanuję się. Po prostu martwię się o ciebie i nasze dziecko.
-Rozumiem- położyła mi ręce na policzkach i pocałowała mnie.
Gdy Jula bawiła się z Arkiem ja zrobiłem obiad. Zjedliśmy razem, a potem dołączyłem do żony i syna. Zaczęliśmy się bawić w chowanego. Ja szukałem. Policzyłem do dziesięciu i zacząłem rozglądać się po mieszkaniu. Julę znalazłem za drzwiami w sypialni, ale nie miałem pojęcia gdzie może być Arek.
-Szukaj dalej- powiedziała uśmiechnięta żona, gdy po raz dziesiąty szukałem go pod łóżkiem.
-Wiesz gdzie jest?
-Tak, ale sam masz go znaleźć.
Byłem pewny, że sprawdziłem już wszystkie kryjówki.
-To co? Poddajesz się?- spytała zadowolona Julka.
-Ja miałbym się poddać? Zawsze walczę do końca.
-No to powodzenia życzę.
Wzięła gazetę i zaczęła czytać. Przeszukałem jeszcze raz całe mieszkanie. Miałem już dość. Wróciłem do salonu.
-Dobra gdzie on jest?
-Czyli się poddajesz- uśmiechnęła się.
Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do kuchni. Otworzyła szafkę pod zlewem. Leżał tam Arek i spał.
-Widzisz zdążył już zasnąć.
Pokręciłem głową, wziąłem go na ręce i zaniosłem do łóżeczka. Cieszyłem się na myśl, że niedługo będę miał drugie dziecko. Nie było mi dane wychowywać Arka. Odzyskałem z nim kontakt, gdy już chodził i mówił. Wróciłem do żony. Uśmiechnęła się i usiadła mi na kolanach. Włączyliśmy jakąś komedię. Nie skupiłem się na filmie tylko patrzyłem na żonę. Wszystkie siniaki i zadrapania nadal były widoczne. Gdy film się skończył zdałem sobie sprawę, że Julka zasnęła. Zaniosłem ją do sypialni, a sam poszedłem pod prysznic. Następnego dnia gdy się obudziłem zony już nie było obok. Zastałem ją w kuchni. Podszedłem i położyłem jej ręce na biodrach.
-Już wstałeś.
-Tak- pocałowałem ją w kark- Co robisz?
-Naleśniki. Mam już serdecznie dość tego szpitalnego jedzenia.
-Nie dziwię się.
Zjedliśmy razem, a potem poszedłem się ubrać. Po mnie łazienkę zajęła Julka. Wtedy usłyszałem dzwonek.
-Dzień dobry- była to policja.
-Dzień dobry- zdziwiłem się trochę- W czym mogę pomóc?
-Pan Michał Kubiak?
-Tak.
-Pójdzie pan z nami.
-Co?- usłyszałem głos żony- Misiek co się dzieje?
-Nie wiem. Można wiedzieć czemu?
-Wszystkiego dowie się pan na komisariacie.

Julka:

           Nie wiedziałam co robić. Policja zabrała Michała. Szybko złapałam za telefon i wybrałam numer do Ignaczaka.
-Julka!- usłyszałam jego głos- Miło, że dzwonisz.
-Dzięki. Igła możesz do mnie przyjechać.
-Pewnie, a coś się stało?
-Policja zabrała Michała.
-Co?! Zaraz będę.
Odłożyłam telefon i poszłam do Arka. Obudziłam go, ubrałam i dałam śniadanie. Wtedy zadzwonił dzwonek. Wpuściłam Krzyśka.
-Julka co się dzieje?!
-Nie wiem. Policjanci przyszli i go zabrali nie mówiąc o co chodzi. Zabierzesz mnie na komisariat?- poprosiłam.
-Jasne. Ubieraj się, a ja ubiorę Arka.
-Dzięki.
Po chwili byliśmy już w samochodzie. Wiedziałam, że nie powinnam się denerwować, ale nie umiałam inaczej. W końcu aresztowali mi męża. Po 10 minutach byliśmy na miejscu.
-Chcę wiedzieć czemu zabraliście to mojego męża- od razu przeszłam do rzeczy.
-Nazwisko.
-Kubiak
Policjant zaczął wklepywać coś w komputer. Matko kochana czy naprawdę mają tak dużo roboty, że nie pamiętają nic.
-Pan Kubiak został zatrzymany za pobicie.
-Słucham? Kto go zaskarżył?
-Pan Kacper Wojciechowski.
Zrobiło mi się zimno. Po co ja opowiadałam o wszystkim Michałowi? Gdyby nie ja nie pojechałby do niego, nie pobiłby go. Wiedziałam, że nie będzie łatwo się z tego wywinąć.
-Mogę go zobaczyć?
-Pan Kubiak jest nadal przesłuchiwany.
-Ja chcę zobaczyć się z Kacprem.
Policjant był zdziwiony, ale zezwolił na widzenie. Ignaczak podszedł do mnie z Arkiem. Złapał mnie za nadgarstek.
-Nie spotykaj się z nim.
-Muszę.
-Julka nie możesz. Nie wolno ci się denerwować.
-Bo teraz się nie denerwuje.
Westchnął i puścił mnie. Policjant zaprowadził mnie do pokoju. Serce biło mi jak szalone. Nie chciałam oglądać Kacpra, ale musiałam z nim pogadać.
-Proszę, proszę. Kogo ja widzę- usiadł naprzeciwko mnie.
-Daruj sobie- warknęłam.
-Zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłem, że mnie odwiedzisz. Stęskniłaś się- uśmiechnął się.
Powstrzymywałam się, żeby się nie popłakać i nie dać mu w twarz. Wzięłam kilka głębokich oddechów.
-Co muszę zrobić, żebyś wycofał oskarżenie?
-Wycofaj swoje.

Czuję się tak, jakbym upadał, lecz nie mam
szans zatrzymać się. Spadam jak łza, ale
ostatnia, poza mną świat i życia zgiełk.”

Znów przepraszam za późną porę, ale dziś dla odmiany grała Macerata z Piacenzą. Jak widzicie nie jest kolorowo. 10 komentarzy = nowy rozdział

11 komentarzy:

  1. No nie :) Ten Kacper jest chory oby tylko Julka nie zrobiła czegoś głupiegoo :) Szkoda Mi Miśka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że ten Kacper to świr. Mam nadzieję, że Julka nie odwoła swoich zeznań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kacper to chuj, gnój i ... aż szkoda słów na takiego palanta

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twojego bloga! Tak wiele się tutaj dzieje. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)
    Zapraszam do mnie: http://wierze-ze-bedzie-dobrze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej ale.mnie pn denerwuje

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mnie ten Kacper denerwuje

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech ona nie wycofuje oskarżenia! On tylko na to liczy!
    Manipuluje nią, a Julka przecież nie ma żadnej gwarancji, że on też to zrobi...
    Dobry adwokat i Michał jakoś da radę...
    Genialne opowiadanie ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń