Grałem
na treningu i co chwilę spoglądałem w stronę Miśki. Leżała w
nosidełku i spała. Raz się na nią zagapiłem i dostałem piłką
w twarz. Szybko się ocknąłem.
-Który
to!?- krzyknąłem.
-Ignaczak!-
powiedzieli wszyscy chórem i pokazali na libero.
-Co
ja!?- Krzysiek się wkurzył- Nie zwalajcie na mnie! Tym razem to nie
moja wina.
Patrzyłem
jak Igła stara się wymusić na kolegach powiedzenie prawdy.
Trenerzy stali obok i śmiali się. Mój wzrok znów powędrował do
córki. Zauważyłem, że się obudziła i podszedłem do niej.
Wziąłem Michalinę na ręce. Nie płakała tylko przyglądała mi
się. Dopiero po chwili się zorientowałem, że kłótnie ucichły i
teraz wszyscy się na mnie patrzyli.
-No
co?- spytałem.
-Mam
wrażenie, że jak Miśka urośnie będzie miała przechlapane-
powiedział Konarski.
-Niby
czemu?- zdziwiłem się.
-Bo
jesteś nadopiekuńczy. Ciekawe co będzie jak kiedyś przyprowadzi
chłopaka do domu?- spytał Ignaczak.
-Akurat
uwierzę, że ty tak nie zrobisz jak Dominika przyprowadzi chłopaka-
prychnąłem- I pamiętaj, że ona zrobi to przed Miśką, więc będę
się mógł uczyć na twoich błędach.
Libero
wystawił mi język i wrócił na boisko razem zresztą kolegów.
Delikatnie odłożyłem córeczkę do nosidełka i poszedłem grać.
Na szczęście trening szybko się skończył. Przebrałem się i
poszedłem przejąć od trenera Michalinę. Córka płakała.
-Chodź
kochanie- wziąłem ją na ręce, wyciągnąłem z torby butelkę i
zacząłem karmić.
Koło
mnie pojawił się Krzysiek z Alkiem i obserwowali każdy ruch. Gdy
Miśka w końcu się uspokoiła chciałem wyjść z hali, ale
zatrzymał mnie kapitan.
-No
daj ją na chwilę- poprosił.
-Właśnie-
poparł go Igła.
Patrzyłem
na nich chwilę. Założyli ręce na piersi i zagrodzili mi wyjście.
Wiedziałem, że nie ustąpią. Westchnąłem tylko.
No
dobra, ale tylko na chwilkę.
Ucieszyli
się jak małe dzieci. Najpierw na rękach Miśkę trzymał Alek.
Była spokojna czego nie można powiedzieć o mnie.
-Zapomniałem
jak to jest mieć niemowlaka- kapitan podał moją córkę Igle.
-Ja
też. Teraz będziemy mogli sobie przypomnieć- uśmiechnął się
libero- Wystarczy składać Michałowi częstsze wizyty.
-Słucham?-
miałem nadzieję, że się przesłyszałem- Michalina jest mała,
potrzebuje spokoju, a jak do mieszkania wpadnie kilku dwumetrowców
to go nie zazna.
-Jasne,
jasne- Krzysiek spojrzał na mnie pobłażliwie- I dlatego
przyprowadziłeś ją na trening? Skoro ciebie się nie przestraszyła
to nas tym bardziej- uśmiechnął się.
-Dobra
koniec- odebrałem Ignaczakowi córkę- Muszę jechać do domu i ją
położyć. I tak ledwo ubłagałem Julkę, żeby zabrać małą.
Szybko
wyszedłem z hali, żeby mnie już ie zatrzymali. Posadziłem
córeczkę w foteliku. Po 15 minutach byłem pod blokiem. Zobaczyłem
tam radiowóz policyjny. Pospiesznie wszedłem do mieszkania. Julka
siedziała na kanapie załamana.
-Co
się dzieje?- spytałem.
-Michał-
żona podeszła i przytuliła się do mnie i Miśki.
Policjanci
pożegnali się i nic mi nie wyjaśniając wyszli. Poszedłem położyć
córeczkę, a potem wróciłem do Juli. Wtuliła się we mnie.
Pocałowałem ją w czoło i starałem się uspokoić jednak
bezskutecznie.
-Kochanie
powiedz co się stało.
-Boję
się- powiedziała przez łzy.
-Ale
czego?- nie rozumiałem.
-Kacper
uciekł- szepnęła prawie bezgłośnie.
-Co!?-
nie mogłem uwierzyć- Ale jak!?
-Udawał
chorego. Podczas przewiezienia do szpitala udało mu się zbiec.
Misiek boję się- wybuchnęła płaczem.
-Nic
ci nie będzie. Nie pozwolę, żeby się do ciebie zbliżył.
-Ale
ja nie boję się o siebie. Boje się o dzieci. Może chcieć się
odegrać za to, że go oskarżyliśmy na dzieciach.
Zrobiło
mi się zimno. Julka miała rację. Ten facet był nieobliczalny,
nikt nie mógł przewidzieć co mu przyjdzie do głowy. Resztę dnia
siedziałem w domu przy żonie i dzieciach. Strasznie się o nich
bałem.
Julka:
Gdy
usłyszałam, że Kacper uciekł z więzienia cały świat mi się
zawalił. Wszystko tak dobrze się układało, a tu nagle pojawiła
się taka wiadomość. Bardziej niż o siebie bałam się o dzieci.
Michał też się przestraszył, bo nie odstępował nas na krok. Gdy
następnego dnia musiał wyjść na trening długo nie mógł się
zebrać. Cały czas szukał pretekstu, żeby nie iść. W końcu
wzięłam go na kanapę i mocno przytuliłam.
-Kochanie
musisz iść, bo trener będzie zły. Poradzę sobie jak nie będzie
cię kilka godzin. Nie martw się.
-Nie
umiem. Julka nie chcę was zostawiać- położył mi dłoń na
policzku.
-Wiem.
Też nie chcę, żebyś wychodził, ale musimy żyć normalnie. Może
Kacper w ogóle się nie pojawi, bo będzie wolał ukrywać się
przed policją? Próbując do nas dotrzeć mógłby wpaść i
dostałby dłuższy wyrok za ucieczkę.
-Obyś
miała rację.
-Idź
już.
-Uważaj-
pocałował mnie i wyszedł.
Poszłam
zobaczyć co u Arka. Bawił się klockami, więc zamknęłam drzwi od
jego pokoju. Miśka spała słodko w łóżeczku. Zapatrzyłam się
na nią. Była oczkiem w głowie Michała tak samo jak syn. Cieszyłam
się, ze jest takim dobrym ojcem. Wtedy usłyszałam dźwięk
komórki. Szybko poszłam ją odebrać.
-Julka?-
był to Krzysiek.
-Tak.
Co jest?- spytałam.
-Gdzie
Michał? Trener już o niego pyta. Jeśli zaraz się nie zjawi będzie
miał przechlapane.
-Jest
już w drodze. Nie umiał się zebrać.
-Niech
się pośpieszy.
-Ochrzań
go jak dojedzie- uśmiechnęłam się.
-Nie
ma sprawy. Dobra muszę kończyć. Trener mnie woła.
-Ok.
Daj z siebie wszystko.
-Zawsze
daję. Pa. Uściskaj ode mnie Miśkę.
-Nie
ma sprawy. Pa.
Rozłączyłam
się. Wiedziałam, że przyjmujący nie będzie miał lekko. Na pewno
się spóźni, a trener da mu za to popalić. Długi czas wszystko
było jak w bajce i oczywiście musiały pojawić się nowe problemy,
nie mogło być spokojnie. Miałam nadzieję, że Kacper zostawi nas
w spokoju. Przecież samy by się narażał, gdyby chciał nam coś
zrobić. Wtedy znów zadzwoniła mi komórka. Pewna, że to Igła
odebrałam.
-Czegoś
zapomniałeś?- spytałam.
-Tak.
Nie skończyłem z tobą- usłyszałam głos Kacpra.
„Demon
zerwał mi maskę, którą tan na co dzień
Skrywam
pragnień wir i prawdziwą twarz
Czuję na
niej wiatr, oddech twój jak piekła żar …
jak żar …
jak żar … ”
Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale miałam bardzo ciężki dzień. Mam nadzieję, że wam się podoba 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę. Zapraszam na mojego nowego bloga http://moni2824-po-prostu-badz.blogspot.com/
Czy Ty musisz kończyć w najciekawszych momentach? :/
OdpowiedzUsuńI psuć, jak było tak pięknie? :(
Mam nadzieję, że Julce, dzieciom i Michałowi nic się nie stanie...
Reakcja siatkarzy na Michalinę była świetna :D
A Misiek jaki nadopiekuńczy :P
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*
Udanych Walentynek ^^
ja pierdole znów ten cwel
OdpowiedzUsuńI znów Kacper... -,-
OdpowiedzUsuńHa, widziałam, że Kacper jeszcze tu wróci :) Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńMisiek i Jego opieka nad małą Michalinką jest piękna.
OdpowiedzUsuńAlek oraz Igła-świetni.
Bardzo boję się co się wydarzy w następnych rozdziałach. Pojawił się znów Kacper, który mnie tak przeraża, ze paralizuje mnie strach, gdy czytam wzmianke o nim.
pozdrawiam serdecznie, życząc udanych walentynek!
No nie gdy jest dobrze, to zawsze musi się ktoś pojawić i to zepsuć. Oby teraz Kacper nic nie zrobił :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie, czekam na następny
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńO kuurde Kacper wrócił?! Michał załatwiaj ochronę, natychmiast!
OdpowiedzUsuńPowiadamiasz może jakoś o nowościach? Zostawiam adres bloga i czekam na nowy! ;)
http://zakochana-para.blogspot.com