czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział LXVII

          Grałem na treningu i co chwilę spoglądałem w stronę Miśki. Leżała w nosidełku i spała. Raz się na nią zagapiłem i dostałem piłką w twarz. Szybko się ocknąłem.
-Który to!?- krzyknąłem.
-Ignaczak!- powiedzieli wszyscy chórem i pokazali na libero.
-Co ja!?- Krzysiek się wkurzył- Nie zwalajcie na mnie! Tym razem to nie moja wina.
Patrzyłem jak Igła stara się wymusić na kolegach powiedzenie prawdy. Trenerzy stali obok i śmiali się. Mój wzrok znów powędrował do córki. Zauważyłem, że się obudziła i podszedłem do niej. Wziąłem Michalinę na ręce. Nie płakała tylko przyglądała mi się. Dopiero po chwili się zorientowałem, że kłótnie ucichły i teraz wszyscy się na mnie patrzyli.
-No co?- spytałem.
-Mam wrażenie, że jak Miśka urośnie będzie miała przechlapane- powiedział Konarski.
-Niby czemu?- zdziwiłem się.
-Bo jesteś nadopiekuńczy. Ciekawe co będzie jak kiedyś przyprowadzi chłopaka do domu?- spytał Ignaczak.
-Akurat uwierzę, że ty tak nie zrobisz jak Dominika przyprowadzi chłopaka- prychnąłem- I pamiętaj, że ona zrobi to przed Miśką, więc będę się mógł uczyć na twoich błędach.
Libero wystawił mi język i wrócił na boisko razem zresztą kolegów. Delikatnie odłożyłem córeczkę do nosidełka i poszedłem grać. Na szczęście trening szybko się skończył. Przebrałem się i poszedłem przejąć od trenera Michalinę. Córka płakała.
-Chodź kochanie- wziąłem ją na ręce, wyciągnąłem z torby butelkę i zacząłem karmić.
Koło mnie pojawił się Krzysiek z Alkiem i obserwowali każdy ruch. Gdy Miśka w końcu się uspokoiła chciałem wyjść z hali, ale zatrzymał mnie kapitan.
-No daj ją na chwilę- poprosił.
-Właśnie- poparł go Igła.
Patrzyłem na nich chwilę. Założyli ręce na piersi i zagrodzili mi wyjście. Wiedziałem, że nie ustąpią. Westchnąłem tylko.
No dobra, ale tylko na chwilkę.
Ucieszyli się jak małe dzieci. Najpierw na rękach Miśkę trzymał Alek. Była spokojna czego nie można powiedzieć o mnie.
-Zapomniałem jak to jest mieć niemowlaka- kapitan podał moją córkę Igle.
-Ja też. Teraz będziemy mogli sobie przypomnieć- uśmiechnął się libero- Wystarczy składać Michałowi częstsze wizyty.
-Słucham?- miałem nadzieję, że się przesłyszałem- Michalina jest mała, potrzebuje spokoju, a jak do mieszkania wpadnie kilku dwumetrowców to go nie zazna.
-Jasne, jasne- Krzysiek spojrzał na mnie pobłażliwie- I dlatego przyprowadziłeś ją na trening? Skoro ciebie się nie przestraszyła to nas tym bardziej- uśmiechnął się.
-Dobra koniec- odebrałem Ignaczakowi córkę- Muszę jechać do domu i ją położyć. I tak ledwo ubłagałem Julkę, żeby zabrać małą.
Szybko wyszedłem z hali, żeby mnie już ie zatrzymali. Posadziłem córeczkę w foteliku. Po 15 minutach byłem pod blokiem. Zobaczyłem tam radiowóz policyjny. Pospiesznie wszedłem do mieszkania. Julka siedziała na kanapie załamana.
-Co się dzieje?- spytałem.
-Michał- żona podeszła i przytuliła się do mnie i Miśki.
Policjanci pożegnali się i nic mi nie wyjaśniając wyszli. Poszedłem położyć córeczkę, a potem wróciłem do Juli. Wtuliła się we mnie. Pocałowałem ją w czoło i starałem się uspokoić jednak bezskutecznie.
-Kochanie powiedz co się stało.
-Boję się- powiedziała przez łzy.
-Ale czego?- nie rozumiałem.
-Kacper uciekł- szepnęła prawie bezgłośnie.
-Co!?- nie mogłem uwierzyć- Ale jak!?
-Udawał chorego. Podczas przewiezienia do szpitala udało mu się zbiec. Misiek boję się- wybuchnęła płaczem.
-Nic ci nie będzie. Nie pozwolę, żeby się do ciebie zbliżył.
-Ale ja nie boję się o siebie. Boje się o dzieci. Może chcieć się odegrać za to, że go oskarżyliśmy na dzieciach.
Zrobiło mi się zimno. Julka miała rację. Ten facet był nieobliczalny, nikt nie mógł przewidzieć co mu przyjdzie do głowy. Resztę dnia siedziałem w domu przy żonie i dzieciach. Strasznie się o nich bałem.

Julka:

          Gdy usłyszałam, że Kacper uciekł z więzienia cały świat mi się zawalił. Wszystko tak dobrze się układało, a tu nagle pojawiła się taka wiadomość. Bardziej niż o siebie bałam się o dzieci. Michał też się przestraszył, bo nie odstępował nas na krok. Gdy następnego dnia musiał wyjść na trening długo nie mógł się zebrać. Cały czas szukał pretekstu, żeby nie iść. W końcu wzięłam go na kanapę i mocno przytuliłam.
-Kochanie musisz iść, bo trener będzie zły. Poradzę sobie jak nie będzie cię kilka godzin. Nie martw się.
-Nie umiem. Julka nie chcę was zostawiać- położył mi dłoń na policzku.
-Wiem. Też nie chcę, żebyś wychodził, ale musimy żyć normalnie. Może Kacper w ogóle się nie pojawi, bo będzie wolał ukrywać się przed policją? Próbując do nas dotrzeć mógłby wpaść i dostałby dłuższy wyrok za ucieczkę.
-Obyś miała rację.
-Idź już.
-Uważaj- pocałował mnie i wyszedł.
Poszłam zobaczyć co u Arka. Bawił się klockami, więc zamknęłam drzwi od jego pokoju. Miśka spała słodko w łóżeczku. Zapatrzyłam się na nią. Była oczkiem w głowie Michała tak samo jak syn. Cieszyłam się, ze jest takim dobrym ojcem. Wtedy usłyszałam dźwięk komórki. Szybko poszłam ją odebrać.
-Julka?- był to Krzysiek.
-Tak. Co jest?- spytałam.
-Gdzie Michał? Trener już o niego pyta. Jeśli zaraz się nie zjawi będzie miał przechlapane.
-Jest już w drodze. Nie umiał się zebrać.
-Niech się pośpieszy.
-Ochrzań go jak dojedzie- uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy. Dobra muszę kończyć. Trener mnie woła.
-Ok. Daj z siebie wszystko.
-Zawsze daję. Pa. Uściskaj ode mnie Miśkę.
-Nie ma sprawy. Pa.
Rozłączyłam się. Wiedziałam, że przyjmujący nie będzie miał lekko. Na pewno się spóźni, a trener da mu za to popalić. Długi czas wszystko było jak w bajce i oczywiście musiały pojawić się nowe problemy, nie mogło być spokojnie. Miałam nadzieję, że Kacper zostawi nas w spokoju. Przecież samy by się narażał, gdyby chciał nam coś zrobić. Wtedy znów zadzwoniła mi komórka. Pewna, że to Igła odebrałam.
-Czegoś zapomniałeś?- spytałam.
-Tak. Nie skończyłem z tobą- usłyszałam głos Kacpra.

Demon zerwał mi maskę, którą tan na co dzień
Skrywam pragnień wir i prawdziwą twarz
Czuję na niej wiatr, oddech twój jak piekła żar …
jak żar … jak żar … ”

Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale miałam bardzo ciężki dzień. Mam nadzieję, że wam się podoba 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę. Zapraszam na mojego nowego bloga http://moni2824-po-prostu-badz.blogspot.com/

11 komentarzy:

  1. Czy Ty musisz kończyć w najciekawszych momentach? :/
    I psuć, jak było tak pięknie? :(
    Mam nadzieję, że Julce, dzieciom i Michałowi nic się nie stanie...
    Reakcja siatkarzy na Michalinę była świetna :D
    A Misiek jaki nadopiekuńczy :P
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*
    Udanych Walentynek ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ja pierdole znów ten cwel

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, widziałam, że Kacper jeszcze tu wróci :) Rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Misiek i Jego opieka nad małą Michalinką jest piękna.
    Alek oraz Igła-świetni.
    Bardzo boję się co się wydarzy w następnych rozdziałach. Pojawił się znów Kacper, który mnie tak przeraża, ze paralizuje mnie strach, gdy czytam wzmianke o nim.
    pozdrawiam serdecznie, życząc udanych walentynek!

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie gdy jest dobrze, to zawsze musi się ktoś pojawić i to zepsuć. Oby teraz Kacper nic nie zrobił :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zapowiada się ciekawie, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę doczekać się kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O kuurde Kacper wrócił?! Michał załatwiaj ochronę, natychmiast!
    Powiadamiasz może jakoś o nowościach? Zostawiam adres bloga i czekam na nowy! ;)
    http://zakochana-para.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń