Nie,
nie, nie, nie! To nie mogła być prawda. Przecież Szymon był
gejem. Sama mi to powiedziała, żebym nie był o niego zazdrosny.
-To
nie prawda- powiedziałem.
-Ja
nie kłamię. Za dwa tygodnie wychodzę za Szymka.
-Ale
on jest gejem.
-I co
z tego? Obojgu nam nie układa się w miłości, więc postanowiliśmy
stworzyć związek oparty na przyjaźni dla Arka. By miał pełną
rodzinę.
-To
nie będzie pełna rodzina. Ja jestem jego ojcem.
-Michał
proszę nie utrudniaj.
-Julka-
wziąłem jej twarz w dłonie i zmusiłem, żeby na mnie popatrzyła-
Kocham cię i się na to nie zgadzam.
-Nie
musisz.
-Nie
zgadzam się też na to, żeby mój syn tu mieszkał. Chcę go
widywać.
-Tak
jest lepiej. Żadne z nas już nie cierpi.
-Nie
prawda. Ja cierpię, bo się nie widuję z synem. Oboje cierpimy, bo
nie jesteśmy razem. Daj nam szansę.
-Dawałam
nam już dużo szans.
Wstała
i zniknęła za rogiem. Nie mogłem jej stracić. Tyle już
przeszliśmy. Musieliśmy być razem. Westchnąłem i wszedłem do
sali synka.
Julka:
Źle
się czułam z tym wszystkim. Tak bardzo chciałam wpaść w ramiona
Michała, ale nie mogłam. To zraniłoby Szymona, a tyle dla mnie
robił. Wyszłam przed szpital. Potrzebowałam odetchnąć świeżym
powietrzem.
-Julka?-
usłyszałam znajomy głos.
-Dawid.
Cześć.
-Cześć.
Co tu robisz?- spytał.
-Mój
syn jest poważnie chory. Ma białaczkę.
-O
matko- przytulił mnie- Ale co ty właściwie robisz w Gdańsku?
-To
długo historia.
-Jestem
dobrym słuchaczem- uśmiechnął się lekko.
Zaczęłam
mu wszystko opowiadać. Faktycznie umiał słuchać. Ani razu mi nie
przerwał. W końcu skończyłam.
-No
to nie źle. A gdzie mieszkasz?
-U
Szymka.
-Ach
tak- westchnął- Co u niego?
-Właściwie
dobrze.
-Ma
już kogoś?- widziałam, że bardzo chce to wiedzieć.
-Tak.
Za dwa tygodnie bierze ślub.
-Co?-
zdziwił się- Ale jak? Z kim? Przecież … - nie wiedział co ma
powiedzieć.
-Ze
mną.
-Julka
ty go nie kochasz.
-Skąd
wiesz co czuje?- wkurzyłam się.
-Wiem,
że kochasz Michała. To widać po tobie. Ja za to nadal kocham
Szymona.
-To
czemu zerwaliście?
-To
już nie ważne. Widzę, że układa sobie życie. Będzie miał
rodzinę i musi się nią zająć.
Wtedy
przed szpital wyszedł mój narzeczony. Widziałam, że na widok
Dawida zmieszał się. Chciałam ich zostawić samych.
-Jula
nie- powiedział stanowczo Szymek.
-Musicie
pogadać.
-Nie
mamy o czym- powiedział i wrócił do środka.
-Ja
będę leciał- Dawid też się zmył.
Oni
nadal się kochali. Wychodząc za mąż za Szymona stanęłabym na
drodze ich miłości i swojej z Michałem. Ciągle go kochałam i
trzeba było w końcu coś z tym zrobić. Najpierw przekonam Szymka,
że nasz ślub to błąd i powinien być z Dawidem, a potem wyznam
Kubiakowi, że go kocham. To najlepsze wyjście. Przyjaciela
znalazłam w holu. Miał głowę schowaną w kolanach. Usiadłam
obok.
-Nadal
go kochasz.
-Co?-
podniósł się.
-Nadal
kochasz Dawida.
-Julka
to nie jest ważne.
-Jest,
bo nie będziesz szczęśliwy z nikim innym.
-Będę
szczęśliwy z tobą i Arkiem.
-Wmawiasz
to sobie. Wiesz, że tak nie będzie.
-Powiedz
tu naprawdę chodzi tylko o mnie? To przez Michała prawda? Kochasz
go i chcesz wrócić z nim i synem do Rzeszowa.
-Posłuchaj-
zaczęłam i wzięłam go za ręce- Wiem, że mieliśmy wziąć ślub,
stworzyć prawdziwą rodzinę, ale skoro będziemy szczęśliwsi
będąc osobno to może trzeba to przerwać zanim będzie za późno?
-Może-
szepnął- Jesteś wolna. Możesz robić co chcesz. Wróć do Michała
i bądźcie wreszcie szczęśliwi. Zasługujecie na to.
-Nie
zostawię cię samego. Albo pogodzisz się z Dawidem, albo tu zostaje
i za dwa tygodnie zostajemy małżeństwem.
-To
szantaż?- zaśmiał się.
-No
pewnie- uśmiechnęłam się.
-Kocham
cię- przytulił mnie- Jesteś dla mnie jak siostra, a z siostrą nie
bierze się ślubu.
-Czyli
co? Dzwonisz do Dawida?
-Tak.
-Cudownie.
-A ty
idź do Kubiaka. Pewnie jest załamany. Musisz go pocieszyć.
-Zawsze
będziesz dla mnie ważny. Możesz liczyć na mnie w każdej
sytuacji.
-Ty
na mnie też. Leć już do niego.
Pocałowałam
Szymka w policzek i poszłam do sali Arka. Michał siedział przy nim
i trzymał go za rączkę. Czy uda nam się w końcu stworzyć
prawdziwą rodzinę? Nie wiedziała, ale chciałam znów spróbować.
Nie obchodziło mnie teraz czy będą kolejne trudność. Czułam, że
jeśli przejdziemy chorobę synka to nic nam już nie stanie na
drodze. Kubiak zorientował się, że na niego patrzę. Wstał i
podszedł do mnie.
-Julka-
szepnął.
-Hmm?
-Jutro
zabieg. Mogę być dawcą. Mają już wyniki.
-To
dobrze. Chcę, żeby już wyzdrowiał.
-Ja
też, ale co potem?
-Jak
to co?
-Chcę
się z nim widywać, chcę, żebyście byli obok.
-Kocham
cię- szepnęłam- Tak bardzo cię kocham- powiedziałam, a on mnie
pocałował.
„Wydeptanych ścieżek
już tysiące, przepłakane lata i miesiące,
nic i dzień, szukamy
się. W labiryncie uczuć zagubieni,
chociaż zawsze sobie
przeznaczeni, spotkań nam udało się
Los już pisze wiatrem
czuły romans, dalszy jego ciąg
zależy od nas, naszych
słów i naszych serc”
Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam wcześniej, bo byłam najpierw na meczu, a potem mieliśmy w domu małe andrzejki. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. 10 komentarzy i w sobotę nowy rozdział Zapraszam na mojego nowego bloga o Krzysztofie Ignaczaku http://juz-wiem-dokad-zmierzam.blogspot.com/