Kacper
ciągle przystawiał mi pistolet do głowy. Serce mi przyśpieszyło.
Strasznie się bałam, że mnie zabije. Chociaż czy to nie byłoby
lepsze? Czy nie lepiej, żeby od razu mnie zastrzelił niż, żeby
przedtem mnie zgwałcił? Chciałam żyć dla Michała i dzieci, ale
czułam, że kończy się mój czas tutaj.
-Widzę,
że się uspokoiłaś- uśmiechnął się- Jak łatwo zmusić cię do
posłuszeństwa.
-Czemu
ty tak bardzo mnie nienawidzisz?
-Kiedyś
cię kochałem, ale przez ciebie Aśka mnie zostawiła. Zresztą już
ci to mówiłem- machnął ręką.
-Nie
rozumiem nadal czemu mi to robisz.
-Chcę
mieć to czego kiedyś nie udało mi się zdobyć. Zawsze wolałaś
Bartka ode mnie. Nawet na mnie nie spojrzałaś jak starałem się
cie poderwać. Byłem dla ciebie jak powietrze póki nie zacząłem
spotykać się z Asią. W czym on był lepszy ode mnie? W czym Bartek
był lepszy ode mnie?- krzyknął.
Nie
odezwałam się. Uznałam, że lepiej będzie nic nie mówić. Jednak
Kacper dalej czekał na moją odpowiedź.
-Był
zerem. Miał cię przy sobie i ciągle się tym chwalił. Na studiach
był kujonem, w ogóle nie chodził na żadne imprezy wolał siedzieć
w domu z książkami. Nienawidziłem go. Uważał się za lepszego
ode mnie.
-Przestań
tak o nim mówić!- nie wytrzymałam.
-W
czym był lepszy ode mnie?!
-We
wszystkim!
Wtedy
uderzył mnie w brzuch. Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam
kaszleć. Kacper nic sobie z tego nie robił.
-Teraz
to już nie ważne. I tak teraz jesteś moja. Ciekawe jak twój mąż
się poczuje gdy się dowie co z tobą robiłem- zaśmiał się.
Poczułam
jego rękę na szyi. Zaczął ją zsuwać niżej. Zakrył mi pierś i
lekko ścisnął. Zamknęłam oczy. Czułam, że zaraz zwrócę. Był
taki obleśny. Zaczął całować mnie po szyi, a ja czekałam tylko
aż ten horror się skończy. Jednak Kacper chyba postanowił się
nade mną znęcać, bo wszystko robił bardzo powoli.
-Chcę
delektować się tą chwilą. W końcu cię mam i wiem, że mi nie
uciekniesz. Powiedz jak się czujesz co?
Zacisnęłam
usta i starałam się go ignorować. Przejechał mi pistoletem po
szyi. Przełknęłam głośno ślinę.
-Mów
co czujesz- warknął.
-Brzydzę
się tobą.
Wymierzył
mi za to policzek. Wolałam, żeby mnie bił niż żeby jego ohydne
łapska wszędzie dotykały. Jednak nie przestał. Rozdarł mi bluzkę
i przejechał pistoletem wzdłuż mojego brzucha aż do spodni.
Zaczął się mocować z zamkiem. Czułam jak do oczu napływają mi
łzy. Poczułam jak ściąga mi jeansy do kostek. Jego ręka
prześliznęła się po mojej nodze w górę. Znów zaczął całować
mnie po szyi.
-Nie
powiesz mi, że ci się to nie podoba- szepnął.
-Nie
podoba. Mówiłam już, że się tobą brzydzę- kolejny raz
wymierzył mi policzek, ale się już tym nie przejmowałam.
-Nie
obchodzi mnie czy ci się to podoba. I tak będziesz teraz moja.
Robiłam
wszystko, żeby nie krzyczeć choć nie wytrzymywałam już. Znów
złapał mnie za piersi. Zacisnęłam mocno powieki gdy sięgnął,
żeby mi rozpiąć stanik.
Michał:
Dość
szybko dojechałem na miejsce. Wysiadłem i zacząłem się
rozglądać. Było tu cicho i spokojnie. Dom był otwarty. Zacząłem
przeszukiwania od samej góry jednak nic nie znalazłem. W żadnym z
pokoi nikogo nie było. Została mi już tylko piwnica. Schodząc tam
usłyszałem śmiech Kacpra. Schowałem się za jakimiś kartonami i
wyjrzałem zza nich. Ten idiota leżał na mojej żonie! Była w
samej bieliźnie. Gdy zobaczyłem, że chce zdjąć jej biustonosz
wyskoczyłem na niego i uderzyłem z całej siły.
-Julka
nic ci nie jest?- spytałem.
-Michał!-
usłyszałem strach w głosie Juli- Uważaj on ma broń!
Kacper
wycelował we mnie. Złapałem go za rękę i starałem się wyrwać
pistolet. Udało mi się tylko wytrącić go gdzieś w kąt. Biłem
go na oślep, nie obchodziło mnie gdzie trafiałem. Liczyło się
tylko to, żeby ten kretyn zapłacił za to co zrobił mojej żonie.
Raz trafił mnie w twarz. Zachwiałem się lekko.
-Misiek!-
pisnęła Julka.
Szybko
się ocknąłem. Kacper biegł do pistoletu leżącego w kącie.
Ruszyłem za nim. Dobiegliśmy tam w tym samym momencie. Kacper trzymał
już broń w rękach. Zaczęliśmy się przepychać i każdy starał się
wyrwać pistolet. Przez te przepychanki wystrzelił dwa razy. Kacper
osunął się na kolana. Trzymał się za brzuch. Zobaczyłem na jego
rękach krew.
-Postrzeliłeś
mnie.
-Sam
się postrzeliłeś. To ty cały czas trzymałeś broń.
-Michał-
usłyszałem słaby głos żony.
-Julka
Podbiegłem
do niej i wstrzymałem oddech. Na brzuchu miała ślad po kuli i
pełno krwi. Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę, a
potem po policję. Przyklęknąłem przy ukochanej i wziąłem ją za
rękę.
-Jula
jesteś silna, dasz radę. Karetka jest już w drodze. Nie zamykaj
oczy- cały czas do niej mówiłem- Wyjdziesz z tego. Zobaczysz.
-Misiek-
ledwo było ją słychać.
-Tak
kochanie?
-Opiekuj
się Arkiem i Miśką.
-Razem
będziemy się nimi opiekować. Ty nie umrzesz. Nie możesz. Julka
nie poradzę sobie bez ciebie.
-Poradzisz-
szepnęła- Musisz dla dzieci.
-Nie.
Nie chcę żyć bez ciebie. Potrzebuję cię i nasze dzieci też.
Michalinka potrzebuje matki, a Arek? Przecież on się załamie.
-Z
czasem będzie lepiej
Po
jej policzku poleciały łzy. Starłem je i pocałowałem żonę.
Musiała żyć, musiała! To nie mogło się tak skończyć.
-Misiek.
Kocham cię. Zawsze cię kochałam- szepnęła.
-Nie
mów tego tak jakby to było pożegnanie.
-Kocham
cię- ostatni raz powiedziała.
-Ja
też cię kocham.
Jej
ręka opadła na brzuch, a powieki się zamknęły. Po chwili dopiero
się zorientowałem, że płaczę. Położyłem Juli dłoń na
policzku.
-Nie
możesz umrzeć- miałem płaczliwy głos- Nie poradzę sobie bez
ciebie. Julka- przytuliłem jej bezwładne ciało i zupełnie się
rozkleiłem.
„Patrzę
jak obok śpisz i niemęskie gaszę łzy
Myślę
jak biegłaś by w me ramiona upaść i
Słyszę
jak mówisz, że tylko ze mną tylko mnie
Tylko ze
mną tylko mnie”
Rozdział miał być jutro, ale mam tak zawalony robotą jutrzejszy dzień, że nie dałabym rady dodać, więc jest dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę