piątek, 28 marca 2014

Rozdział LXXVIII

          Cały trening nie mogłem się skupić. Po głowie ciągle chodziły mi słowa Ignaczaka. Tak bardzo chciałem, żeby miał rację, żebyśmy mogli mieć z Julką jeszcze jedno dziecko. W końcu trener ogłosił, że możemy iść do szatni. Szybko się przebrałem, wziąłem Miśkę i chciałem wyjść, ale zatrzymał mnie Krzysiek.
-Zaczekaj- powiedział.
-Trochę mi się śpieszy, więc się streszczaj.
-Chciałem cię tylko o coś prosić.
-O co?
-Powiedz jak będziesz miał wyniki Juli.
-Jasne. Cześć.
Wyszedłem szybko i pojechałem do domu. Ledwo przekroczyłem próg usłyszałem śmiech żony, Arka i radosne szczekanie Bajki. Stanąłem w progu salonu, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Julka siedziała razem z synem na podłodze. Grali w jakąś grę planszową, a wokół nich biegała suczka.
-O jesteś już- żona mnie zauważyła- Jak trening?
-Dobrze- powiedziałem tylko i usiadłem obok niej, a Michalinkę wziąłem na ręce.
-Daj położę ją- Jula wyciągnęła ręce, ale nie podałem jej małej.
-Nie trzeba. Zajmę się tym.
Pocałowałem żonę i poszedłem uśpić córeczkę. Patrzyłem na nią i uśmiechałem się. Wiedziałem, że nigdy nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić choćby nie wiem co. Była jedną z najważniejszych osób w moim życiu razem z Arkiem i Julką. W końcu wyszedłem z sypialni i wróciłem do salonu. Syn razem z Bajką był w swoim pokoju. Objąłem żonę a potem pocałowałem. Zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła do siebie.
-Kochanie- szepnąłem- Musisz powtórzyć badania.
-Jakie badania?- zdziwiła się.
-Chodź- pociągnąłem ją na kanapę- Rozmawiałem dziś z Krzyśkiem i powiedział coś co dało mi nadzieję.
-Co?
-Że lekarze często się mylą. Chcę, żeby cię jeszcze raz zbadali. Może w twoim przypadku też się pomylili.
-Może- westchnęła- Michał- spuściła głowę- Czy jeśli nie będę mogła go mieć to nadal będziesz ze mną?- spytał.
-Po co o to pytasz? Julka kocham cię nad życie. Nigdy bym cię nie zostawił rozumiesz? Jesteś dla mnie zbyt ważna.
Wtuliła się we mnie, a ja gładziłem ją po ramieniu i pocałowałem w czoło. Odsunęła się trochę ode mnie.
-Zrobię te badania. Tylko chodźmy na nie jak najszybciej- poprosiła.
-Spróbuję cię umówić na jutro- zapewniłem.
Po chwili dzwoniłem już do szpitala. Długo prosiłem pielęgniarkę o wciśnięcie na następny dzień aż w końcu się udało. Zadowolony rozłączyłem się. Poinformowałem o wszystkim żonę, a potem poszedłem pod prysznic.

Julka:

           Po słowach Michała zakiełkowała w moim sercu nadzieja. Może naprawdę będę mogła zajść znów w ciążę, będę mogła mieć kolejne dziecko. Położyłam się, a po chwili poczułam silne ramiona męża oplatające się wokół mojej tali. Zasnęłam wtulona w niego. Długo jednak nie pospałam, bo Miśka zaczęła płakać i nie chciała przestać choć nosiłam ją bardzo długo. W pewnym momencie Michał ją przejął ode mnie.
-Czemu tak płacze?- spytał.
-Chyba ząbkuje- powiedziałam i sprawdziłam.
-Czyli cały czas będzie tak płakać?
-Musimy to przeczekać.
Przez całą noc na zmianę zajmowaliśmy się córeczką. Zasnęła dopiero nad ranem. Padłam na łóżku ze zmęczenia.
-Z Arkiem też tak było?- spytał mnie mąż.
-Nie. Każde dziecko reaguje inaczej.
Pokiwał tylko głową i po chwili zasnął. Mnie też zmorzył sen. Gdy się obudziłam Misiek leżał obok. Spojrzałam na zegarek.
-Michał- potrząsnęłam nim- Wstawaj.
-Jeszcze chwilę- szepnął nie otwierając oczu.
-Za 10 minut masz trening.
To go otrzeźwiło. Zerwał się jak oparzony i po dwóch minutach wyleciał z mieszkania. Poszłam obudzić Arka jednak syn już nie spał. Bawił się z Bajką i śmiał. Wzięłam go do kuchni. Sam zaczął robić sobie kanapki. Gdy wziął nóż, żeby pokroić rzodkiewkę szybko mu go zabrałam. Tego jeszcze nie powinien używać.
-Ja to zrobię, a ty siadaj- położyłam mu rękę na głowie.
-Dobrze mamo.
Po śniadaniu przebrałam się i wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, ze nie mam z kim zostawić dzieci podczas gdy będę u lekarza. Wtedy usłyszałam dzwonek. Poszłam szybko otworzyć i zobaczyłam Olę.
-Cześć- uśmiechnęła się.
-Cześć. Spadłaś mi z nieba- powiedziałam.
-O miła, a co się stało?
-Wchodź.
Usiadłyśmy w salonie i wszystko jej wytłumaczyłam. Od razu zgodziła się zostać z Miśką i Arkiem. Przytuliłam ją.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Dla mnie to sama przyjemność. Poćwiczę trochę.
-Czekaj- uśmiechnęłam się- Jesteś w ciąży?
-No tak jakoś wyszło. Tylko nie mów nikomu. Nawet Piotrek jeszcze nie wie.
-Nie ma sprawy. Dobra ja muszę lecieć. A jeszcze jedno. Misia ząbkuje, więc może dużo płakać, ale nie wpadaj w panikę.
Pożegnałam się i wyszłam. Po pół godzinie byłam w szpitalu. Podeszłam do pielęgniarki, bo nie wiedziałam gdzie mam iść.
-Pani nazwisko?- spytała.
-Kubiak.
-Lekarz czeka na panią w gabinecie. Proszę iść do końca korytarza i na lewo.
-Oczywiście. Dziękuję.
Udałam się we wskazane miejsce. Najpierw doktor tłumaczył mi na czym będą polegały badania, a potem poszliśmy, żeby je zrobić. Strasznie się denerwowałam. Gdy w końcu było po wszystkim wróciłam z lekarzem do gabinetu.
-Wyniki będą najpóźniej za tydzień- powiedział tylko mężczyzna- Proszę się po nie zgłosić w recepcji, a jak je pani odbierze może pani przyjść do mnie, żeby je skonsultować.
-Oczywiście. Do widzenia.
Wyszłam ze szpitala i wzięłam głęboki oddech. Czemu to miała trwać aż tydzień. Dla mnie była to wieczność.

Myślę na co ja
Tak właściwie czekam
Kiedy czas ucieka
Śmiejąc się z nas”

Chciałam dodać rozdział wczoraj, ale po przeczytaniu jednego komentarzu uznałam, że muszę coś przemyśleć.
Wiem, że rozdział miał być w środę, ale jestem tylko człowiekiem i mam swoje priorytety, a najważniejsza dla mnie jest szkoła. Nagle wszyscy nauczyciele przypomnieli sobie, że przydałoby się jakiś sprawdzian zrobić. I tak w przyszłym tygodniu mam sprawdziany z: języka angielskiego, języka hiszpańskiego i podstaw przedsiębiorczości, a w następnym z: WOS-u, chemii i matematyki. Prócz tego zapowiedział nam pan z geografii jeszcze sprawdzian, więc po prostu nie wyrabiam. 
Po przeczytaniu ostatniego komentarza pod poprzednim rozdziałem zaczęłam się poważnie zastanawiać nad zawieszeniem bloga. Gdy piszę, że rozdział pojawi się w środę jeśli będzie 10 komentarzy to staram się tego dotrzymać, ale są też w moim życiu inne rzeczy. Jeśli go nie dodam w środę to dzień później się ukazuje. Podanie dnia skłania mnie do pisania, bo wiem, że mam termin wyznaczony, ale teraz się to zmieni. Rozdziały będą dodawane rzadko, żeby nikt mi nie zarzucał, że podaję termin i go nie dotrzymuję. Od teraz nie podaję dnia. Jak znajdę czas i coś napiszę to pojawi się rozdział. Nadal nie jestem pewna czy prowadzić dalej tego bloga czy go zawiesić. Niedługo jednak ten problem też postaram się rozwiązać.
Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale musiałam wszystko wyjaśnić.
Komentujcie co sądzicie.

sobota, 22 marca 2014

Rozdział LXXVII

         Obudziłam się z krzykiem. Całe moje ciało było mokre od potu przez ten koszmar. Poczułam silne ramiona Michała oplatające mnie w tali.
-Kochanie co się stało?- zaniepokoił się.
-To tylko sen- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
-Miałaś koszmar?- spytał.
Kiwnęłam głową i wtuliłam się w męża. Po moich policzkach poleciały łzy. Przyjmujący starł je i pocałował mnie.
-Opowiedz. Będzie ci lżej.
-Nie- pokręciłam głową.
-Proszę.
Wzięłam głęboki oddech. Jeśli mu opowiem dowie się wszystkiego. Jednak ten sen dał mi wiele do myślenia. Musiał się dowiedzieć, ale nie teraz. Wolałam wyjaśnić mu to na spokojnie w ciągu dnia, a nie nocy.
-Co ci się śniło?- zapytał.
-Byłam w dużym domu. Miśka już mówiła- starałam się wszystko opisać prócz jednego szczegółu.
-To chyba nic złego- zdziwił się.
-W domu byłeś ty z Alicją w zaawansowanej ciąży. Rozwiedliśmy się, a przy rozwodzie zabrałeś mi dzieci- mówiłam coraz szybciej- Alicja powiedziała, że zaraz po porodzie się pobierzecie i że będziecie mieć synka. Potem wybiegłam z domu i rzuciłam się z mostu, a w szpitalu odwiedził mnie Kacper- wybuchnęłam płaczem.
-Chodź do mnie- jeszcze mocniej mnie przytulił- Spokojnie. To się nigdy nie wydarzy rozumiesz? Nigdy cię nie zostawię. Za bardzo cię kocham. Choćby nie wiem co się działo zawsze będziemy razem.
-Michał ty nie rozumiesz- zrozumiałam, że muszę mu powiedzieć wszystko już teraz- Ja nigdy już nie dam ci tego co chcesz.
-O czym ty mówisz? Nie kochasz mnie już?
-Pewnie, że cię kocham. Nad życie, ale … - nie umiało mi to przejść przez gardło.
-Ale?
-Ale gdy byłam w szpitalu lekarz powiedział mi, że nie mogę mieć więcej dzieci. Nie zajdę już w ciążę.
Poczułam, że ramiona Michała lekko opadły i miałam wrażenie, że pęka mi serce. Jednak po chwili wzmocnił uścisk i pocałował mnie w czoło.
-Damy radę- szepnął- Poradzimy sobie z tym.
Poczułam się o wiele lepiej. Cieszyłam się, że trafił mi się taki mąż. Tak bardzo bałam mu się o tym powiedzieć, a zachował się cudownie. Wzruszył mnie tym. Po moich policzkach poleciały łzy. Znów je starł.
-Nie płacz.
-Michał, ale ty naprawdę nie masz do mnie żalu?
-Julka za co? Za to, że przez jakiegoś psychopatę trafiłaś do szpitala i teraz nie możesz mieć dzieci? Nie ma w tym w ogóle twojej winy. Mamy już dwójkę dzieci. Po prostu skupimy się na nich, na wychowaniu ich. Wszystko będzie dobrze.
Wtuliłam się w siatkarza. Jego słowa bardzo mnie uspokoiły. Wiedziałam już, że nie jestem z tym wszystkim sama.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Ja też cię kocham- pocałował mnie.
W końcu mogłam spokojnie zasnąć.

Michał:

          Po tym co powiedziała mi Julka przeżyłem szok. Na początku nie wiedziałem co robić. Gdy poczułem, że żona się trzęsie przytuliłem ją mocno do siebie. Zasnęła wtulona we mnie, a ja nie mogłem przestać o tym myśleć. Tak bardzo chciałem mieć trzecie dziecko, a przez tego idiotę nie będzie już to możliwe. Musiałem wspierać Julę, bo widziałem jak cierpi przez tę sytuację. Dla mnie jednak też nie było to łatwe. Następnego dnia żona jeszcze spała, a ja poszedłem zrobić jej śniadanie do łóżka. Położyłem tacę koło łóżka, usiadłem na nim i pogłaskałem żonę po policzku. Otworzyła oczy.
-Michał- wstała.
-Mam coś dla ciebie- podałem jej śniadanie.
-Dziękuję- uśmiechnęła się i pocałowała mnie- Zjesz ze mną?- spytała.
-Nie. To dla ciebie.
-Ale tego jest za dużo jak dla mnie. Sama nie dam rady.
Usiadłem obok i przytuliłem Julkę, a potem zjedliśmy razem. Usłyszałem płacz Miśki i szybko wstałem, żeby się nią zająć. Gdy trzymałem córkę na rękach nie mogłem uwierzyć, że nie będziemy już mieli kolejnego dziecka. Musiałem się jednak z tym pogodzić. Nie było to dla mnie łatwe choć wiedziałem, że Julka też bardzo cierpi. Spojrzałem na zegarek i uznałem, że muszę się zbierać na trening. Gdy pakowałem torbę koło moich nóg pojawiła się Bajka. Nakarmiłem ją, a potem wróciłem do żony.
-Kochanie mogę wziąć Miśkę na trening?- spytałem.
-Jasne, ale uważaj na nią.
-Jak zawsze- pocałowałem żonę i wyszedłem.
Po 15 minutach byłem na hali. Wziąłem córkę do szatni gdzie nie było jeszcze nikogo. Przebrałem się i z małą na rękach chciałem wyjść, ale w tym momencie pojawił się Ignaczak z Alkiem. Podeszli do mnie.
-Odciążasz Julkę?- spytał uśmiechnięty Krzysiek.
-Nie- odpowiedziałem tylko.
Wyszedłem na salę i usiadłem na trybunach. Bawiłem się z córką, a po chwili koło mnie pojawił się Igła. Domyślałem się, że nie odpuści i będzie ciekaw co się stało, że tak się zachowałem. Czekałem aż coś powie.
-Co się stało?- spytał w końcu.
-Nie ważne.
-Michał nie zachowuj się tak tylko mów co się dzieje. Zazwyczaj się tak nie zachowujesz.
-No dobra powiem ci, ale obiecaj, że nikomu tego nie powtórzysz.
-Obiecuję.
-Julka wyznała mi wczoraj, że w szpitalu lekarz powiedział jej, że już nigdy nie zajdzie w ciąże. Nie będziemy mieć więcej dzieci.
-Michał przykro mi.
-Mi też- przytuliłem mocniej Miśkę.
-A ona jest tego pewna?
-Skoro mi to powiedziała to pewnie tak.
-Ale słuchaj czasem lekarze mówią coś, a potem okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Powtórzcie badania.
-Może faktycznie powinniśmy tak zrobić.
-Ignaczak!- na sali pojawił się trener- Już do szatni!
-Oczywiście!
Słowa libero dały mi nadzieję. Może faktycznie lekarze się pomylili, może jest dla nas szansa. Tak bardzo bym chciał, żeby Krzysiek miał rację. Przytuliłem mocniej Miśkę do siebie. Usłyszałem jej śmiech. Złapała mnie za palec, a ja pocałowałem jej rączkę.

Właśnie tak.
Wszystko Ci w oczy powiem.
Postawie świat na głowie
i niech się dzieje co chce.”

Rozszyfrowaliście mnie. Widziałam, że w domyśleniu się prawdy pomogła wam bardzo postać Kacpra. Ostatnio zauważyłam, że wszystkie moje historie kończą się szczęśliwie i chciałabym napisać jakąś ze smutnym zakończeniem, więc zastanawiałam się chwilę czy zrobić z tego sen, czy nie, ale w końcu stanęło na śnie. Mam nadzieję, że taki obrót wydarzeń wam się podoba. 
10 komentarzy = nowy rozdział w środę

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział LXXVI

          Stałam przed pięknym, dużym domem. Nie wiedziałam co się tam działo. Przeszłam przez bramkę, a do moich nóg po chwili przytuliła się Miśka. Położyłam jej rękę na głowie, a po policzku spłynęły mi łzy.
-Mamo nie płacz- powiedziała córeczka.
-Nie płaczę- otarłam łzy- Gdzie Arek?
-W domu u Seby.
-A tata?- głos mi się łamał.
-W środku- powiedziała smutna.
Michalina dużo rozmawiała. Bałam się, że to wszystko co się wydarzyło źle na nią wpłynie. Córeczka wzięła mnie za rękę i starała zaciągnąć do środka. Nie uśmiechał mi się za bardzo ten pomysł.
-Nie powinnam wchodzić- od razu zaczęłam się bronić przed wejściem do domu, bo bałam się, że pęknie mi serce jak zobaczę co tam się dzieje.
Mojej córeczce stanęły w oczach łzy. Westchnęłam, wzięłam ją na ręce i mocno do siebie przytuliłam.
-Musisz być silna- szepnęłam.
-Tęsknię za tobą- ledwo było ją słychać.
-Ja też. Za tobą i Arkiem. Nawet nie wiesz co bym dała, żeby być cały czas z wami.
-Bądź.
-Nie mogę.
-Chodź do domu- poprosiła.
Nie umiałam jej odmówić gdy patrzyła na mnie tymi cudownymi oczami. Oczami swojego ojca. Nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg. Powoli z Miśką na rękach weszła do salonu. Wystarczyła chwila, a po moich pliczkach poleciały łzy. Na kanapie siedział Michał i obejmował ramieniem Alicję w zaawansowanej ciąży. Kubiak spojrzał na mnie i pokręcił tylko głową. Pocałował ciężarną, a potem podszedł do mnie i prawie wyrwał córkę z ramion.
-Po co tu przyszłaś?- spytał szorstko.
-Mam prawo widywać swoje dzieci.
-Przy rozwodzie to ja otrzymałem prawo do opieki nad nimi. Nie możesz tu przychodzić kiedy tylko ci się to podoba.
-To są moje dzieci- nie dawałam za wygraną- Nie mogę ich nie widywać.
-Bierzesz je do siebie co drugi weekend. Jak na mój gust to już i tak za dużo, ale cóż decyzji sądu nie zmienię.
-Czemu ty mnie tak nienawidzisz?- miałam płaczliwy głos- Jakim cudem kiedyś zapewniałeś mnie o swojej miłości, mówiłeś, że chcesz dzielić ze mną życie, a teraz każda moja wizyta to dla ciebie męczarnia?
-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kiedyś kochałem, ale zniszczyłaś tą miłość swoim kłamstwem- warknął.
-Nie umiałam ci tego powiedzieć! Wiesz jak mi było ciężko?- nie wytrzymałam już.
-Zwodziłaś mnie. Wiedziałaś jak bardzo pragnę tego dziecka.
-Bałam się, że jak ci powiem to mnie zostawisz. Jak widać słusznie.
-Ty naprawdę nie rozumiesz? Nie zostawiłem cię dlatego, że nie możesz mieć dzieci. Zostawiłem cię, bo mi o tym nie powiedziałaś. Cały czas miałem nadzieję, że po raz kolejny zostanę ojcem, a ty wiedziałaś, że tak się nie stanie i nie pisnęłaś ani słowem. To bolało najbardziej.
-Szybko znalazłeś pocieszenie.
-Alicja mnie rozumie, będziemy mieli dziecko.
-Ze mną masz dwójkę- przypomniałam mu.
Wtedy podeszła do nas Alicja i przytuliła się do Michała. Kiedyś ja to robiłam i żadna inna dziewczyna nie mogła się do niego zbliżyć. Teraz rzadko zdarzało mi się przebywać z nim w tym samym pomieszczeniu.
-Słyszałaś już?- spytała mnie dziewczyna.
-O czym?
-Pobieramy się z Michałem zaraz po porodzie- położyła sobie dłoń na brzuchu- Będziemy mieli synka.
Tego nie wytrzymałam. Wybiegłam z domu. Nie patrzyłam gdzie biegnę. Chciałam się znaleźć jak najdalej od tego domu, od siatkarza. Znalazłam się na moście. Popatrzyłam w dół i zdałam sobie sprawę, że nie wytrzymam tego dłużej, że to wszystko jest ponad moje siły. Wyszłam za barierkę i ostatni raz spojrzałam w dół. Skoczyłam. Słyszałam krzyki ludzi dookoła. Wzywali pomocy. Nie czułam nic. Obudziłam się na sal szpitalnej, ale nie leżałam na łóżku. Stałam obok i przyglądałam się wszystkiemu z boku.
-Tracimy ją- powiedział jeden z lekarzy.
Wiedziałam już, że im się nie uda mnie uratować. A przynajmniej miałam taką nadzieję. Ciągnęło mnie z powrotem do ciała, ale nie chciałam wracać. Wolałam w końcu odejść i już więcej nie cierpieć. Wtedy jednak przypomniałam sobie o dzieciach. Miałam tylko je, Arka i Miśkę, a oni byli dla mnie najważniejsi na świecie. Po chwili znów byłam w swoim ciele. Lekarze trochę się uspokoili. Sama nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam. Przecież mieli ojca, który się nimi zajmie, a niedługo będą mieli też macochę i brata.
-Co z nią?- spytał jeden z lekarzy.
-Stan ciężki, ale stabilny. Nie powinno już się nic złego wydarzyć.
-Trzeba powiadomić jej rodzinę- dalej rozmawiali o mnie.
-Zajmę się tym. Ty przeprowadź wszystkie potrzebne badania.
Słuchałam ich uważnie. W końcu wszyscy opuścili moją salę. Zostałam sama czyli nie zmieniło się za wiele. Po jakimś czasie przyszła pielęgniarka z doktorem. Przeprowadzili wszystkie potrzebne badania, a potem wyszli. Zastanawiałam się czy Michał będzie cierpiał przez to, że mało nie umarłam. Miałam co do tego duże wątpliwości. Nie sądziłam, że mnie zostawi jak się dowie, że nie mogę mieć dzieci. Miałam nadzieję, że nasza miłość przetrwa wszystko, ale widać się pomyliłam i to bardzo. To nie była moja wina. Też chciałam kolejnego dziecka, ale niestety przez Kacpra nie dane mi było trzeci raz zostać matką. Lekarz przyszedł do mnie wieczorem i zaczął wpisywać coś w kartę.
-Panie doktorze- pojawiła się pielęgniarka.
-Tak?
-Czy pacjentka może przyjmować gości?- spytała.
-Nie widzę przeciwwskazań, ale na krótko. Nadal jest w ciężkim stanie i potrzebuje dużo spokoju, żeby wyzdrowieć.
-Oczywiście.
Zastanawiałam się kto to może być. Po głowie chodził mi tylko Michał. Wciąż go kochałam mimo że się rozwiedliśmy. Miałam nadzieję, że nie jest za późno i kiedyś jeszcze będziemy razem choć on na każdym kroku pokazywał mi, że tak nie będzie. Usłyszałam jak drzwi sali otworzyły się, a potem zamknęły. Ktoś usiadł obok mojego łóżka i wziął mnie za rękę. Nie był to jednak Kubiak. Jego dotyk bym poznała.
-Kochanie dasz radę- powiedział mężczyzna.
Ten głos pamiętałam aż za dobrze i po głowie chodziła mi tylko jedna myśl: jak on się tu znalazł? Nie wiedziałam jak, ale otworzyłam oczy i spojrzałam w bok. Siedział obok i uśmiechał się cwaniacko.
-Kacper- szepnęłam.

Nie ma już w nas słowa my
daremne łzy
odchodzę, odchodzę, odchodzę
znaleźć znów swoje sny
nie mów już nic
odchodzę, odchodzę, odchodzę.”

Od czego tu zacząć. To tak:
Po pierwsze mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie za ten rozdział.
Po drugie mam nadzieję, że nikt nie przestanie czytać bloga, tylko każdy jakoś dotrwa ze mną do końca.
Po trzecie chcę podziękować mojej kochanej Natusi. Kotek bez ciebie bym tego nie napisała :)
Ten rozdział to taki mój prezent dla was na pierwszy dzień wiosny(wiem, że jest jutro, ale jutro nie dałabym rady dodać). Mam nadzieję, że się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę.

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział LXXV

         Tydzień strasznie mi się dłużył. Nie mogłem doczekać się aż Julka w końcu wróci do domu. Poprosiłem Olę, żeby została z Arkiem i Miśką, a sam pojechałem po żonę. Uśmiechnęła się na mój widok. Podszedłem i pocałowałem ją.
-W końcu do domu- powiedziała.
-Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało.
Spakowaliśmy jej rzeczy i w końcu mogliśmy wrócić do domu. Przy windzie spotkaliśmy Alicję. Uśmiechnęła się na mój widok.
-Cześć Misiu- powiedziała.
-Cześć- odpowiedziałem niepewnie.
Jula mierzyła nas wzrokiem. Gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu patrzyła na mnie wymownie oczekując wyjaśnień.
-Kim ona jest?
-Naszą nową sąsiadką.
-Czyli będę musiała z nią wytrzymywać- westchnęła.
-Zazdrosna?- uśmiechnąłem się.
-A mam o co?- uniosła brew.
-Jasne, że nie. A teraz niespodzianka. Nie będziesz musiała jej znosić, bo budowa naszego domu idzie pełną parą.
-Rozpocząłeś budowę domu?- zdziwiła się.
-No pewnie. Chciałem, żebyśmy jak najszybciej po twoim wyjściu ze szpitala się tam wprowadzili.
-Jesteś kochany.
-Wiem.
Nagle pojawił się przy nas Arek z Bajką. Syn przytulił się do nóg Julki, a suczka latała koło niej. W końcu weszliśmy do salonu.
-Dobrze cię widzieć- powiedziała Ola i przytuliła Julkę.
-Ciebie też. A gdzie Miśka?- spytała.
-Śpi.
Kiwnęła głową. Domyślałem się, że chce już wziąć ją na ręce. Usiedliśmy na chwilę i rozmawialiśmy z Aleksandrą.
-No to ja się będę zbierać- powiedziała dziewczyna.
-Już?- zdziwiła się Julka.
-Tak. Potrzebujecie czasu tylko dla siebie- uśmiechnęła się- Nawet nie wiesz jak on za tobą tęsknił i bał się o ciebie.
-Domyślam się. Co by to było gdyby musiał zostać sam z tymi dwoma urwisami. Ciężko mi sobie to wyobrazić.
-Kochanie ja mógłbym się zajmować nawet większą gromadką, ale z tobą.
Spojrzała na mnie, a ja szeroko się uśmiechnąłem. Ciekaw byłem jak zareaguje na moje słowa. Już jej kiedyś mówiłem, że chcę mieć trójkę dzieci.
-Misiek możemy porozmawiać później.
-Jasne.
-To ja was zostawiam. Pa.
Żona odprowadziła Olę do drzwi, a potem wróciła do salonu i patrzyła na mnie. Starała się nie okazywać emocji. Usiadła obok mnie.
-Michał- zaczęła, ale przerwał jej Arek.
-Mamo!- przybiegł, a ona wzięła go na kolana.

Julka:

         Trzecie dziecko. Nie wiedziałam co mam robić? Co powiedzieć Michałowi? On chyba nic nie wiedział.
-Mamo- Arek domagał się uwagi.
Bawiłam się z nim póki nie obudziła się Michalina. Wtedy Michał przejął syna, a ja poszłam do córki. Wzięłam ją na ręce i zachciało mi się płakać. Była taka mała. I prawie na pewno będzie najmłodszym naszym dzieckiem. Patrzyła na mnie. Miała takie same oczy jak Michał. Po moim policzku spłynęły nieproszone łzy. Cała sytuacja ze szpitala do mnie wróciła.

          Leżałam na łóżku i nudziłam się. Michał musiał już wyjść, bo było po godzinach odwiedzin. Wtedy przyszedł do mnie lekarz.
-Dobry wieczór pani Julio- powiedział.
-Dobry wieczór.
-Muszę pani powiedzieć bardzo ważną rzecz- miał nietęgą minę.
-O co chodzi?- przeraziłam się- Źle ze mną?
Czułam się słabo, ale to dlatego, że dopiero się obudziłam. Wizyta doktora bardzo mnie przestraszyła.
-Nie, ale jest jedna rzecz, o której musi pani wiedzieć.
-Jaka?
-Chodzi o to, że po operacji jest bardzo mała szansa na to, że kiedykolwiek zajdzie pani w ciążę. Przekazałbym to wcześniej pani mężowi, ale dopiero dostałem wyniki- mówiąc to spuścił głowę jakby nie chciał patrzeć mi w oczy.
-Nie będę mogła mieć już dzieci?- głos mi się łamał.
-Szansa jest, ale naprawdę minimalna, prawie żadna, dlatego chciałem panią na to przygotować.
-Oczywiście- po moich policzkach poleciały łzy.
-Przykro mi- powiedział i chciał wyjść.
-Panie doktorze?
-Tak?- odwrócił się.
-Mogę mieć do pana jedną prośbę?- spytałam.
-Jaką?
-Proszę nie mówić o niczym mojemu mężowi. Chcę mu to sama jakoś przekazać. Wolę, żeby dowiedział się tego ode mnie.
-Oczywiście.
Lekarz wyszedł, a ja wybuchnęłam płaczem i położyłam sobie rękę na brzuchu. Przez tego idiotę Kacpra nie będę mogła zajść już w ciążę. Czułam się z tym koszmarnie. Michał już kiedyś mówił mi, że chce mieć trójkę dzieci. Też tego pragnęłam. Nie mogłam mu tego powiedzieć, nie mógł się dowiedzieć.

          Kolejny raz spojrzałam na Miśkę. Będzie miała tylko starszego brata, żadnego innego rodzeństwa. Zasnęła mi na rękach, więc położyłam ją w łóżeczku i długo przy niej siedziałam. Wtedy do sypialni wszedł przyjmujący.
-Kochanie- przytulił mnie- Arek śpi, Misia śpi, a my mamy czas dla siebie.
Zaczął całować mnie po szyi. Odsunęłam go od siebie. Popatrzył na mnie zdziwiony. Musnęłam lekko jego usta, a potem poszłam do łazienki pod prysznic. Nie mogłam tego powiedzieć. On nie mógł wiedzieć, że już nie zostaniemy rodzicami. Uznałam, że muszę sama sobie z tym radzić. Siedziałam długo w łazience. Gdy wyszłam Misiek już spał.

Każdy chciałby uciec na całkiem wirtualny
świat. Każdy wierzy, że najlepsze ma przed
sobą. A pewne chwile kończą się, pewnych
jesteś tylko tłem, a pewne chwile pójdą
całkiem inną drogą.”

Przepraszam, że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale gdy ostatni raz sprawdzałam to było 9 komentarzy, a potem już nie wchodziłam na komputer. Z powodów bardzo zajętego tygodnia rozdział pojawi się w sobotę jak będzie 10 komentarzy pod tym postem. 

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział LXXIV

         Siedziałem z synkiem przed salą żony i czekałem na jakiekolwiek informacje. Cholernie się o nią bałem. Nie mogła umrzeć. Musiała żyć dla mnie i dla naszych dzieci. Arek wtulił się we mnie. Objąłem go i przytuliłem mocno. W końcu z sali wyszedł lekarz. Zerwałem się z miejsca i podszedłem do niego.
-Co z moją żoną?- spytałem.
-Stan pani Kubiak znacznie się poprawił. Jakąś godzinę temu zaczęła się budzić. Musieliśmy przeprowadzić dodatkowe badania, ale teraz może już pan z synem do niej wejść. Tylko ostrzegam, że jest bardzo słaba i nie wolno jej przemęczać.
-Mama!- Arek pognał do sali.
-Dziękuję- powiedziałem do lekarza i poszedłem za małym.
Stanąłem w drzwiach, a po moich policzkach poleciały łzy. Arek przytulał się do Julki, a ona obejmowała go ręką. Powoli podszedłem bliżej i w końcu spojrzałem żonie w oczy. Też na mnie patrzyła i uśmiechnęła się. Pochyliłem się i złożyłem na jej ustach pocałunek. Tak dobrze było znów poczuć ich smak.
-Kochanie nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało.
-Lekarz mówił, że byłam w śpiączce miesiąc- powiedziała prawie niesłyszalnie- Co się wydarzyło? Ostatnie co pamiętam to nasza rozmowa po moim postrzeleniu.
-Kacper nie żyje. Broń wystrzeliła dwa razu. Jedna kula trafiła ciebie, druga jego. Jego rana była śmiertelna.
-Mamo!- Arek domagał się uwagi.
-Kochanie- pogłaskała go po głowie- Nawet nie wiesz jak chcę móc już wrócić z wami do domu. Misiek kiedy będę mogła stąd wyjść?
-Nie wiem. Gdy dowiedziałem się, że się wybudziłaś od razu tu przyszedłem, ale zapytam się. Zostawię was na chwilę.
Poszedłem szukać lekarza. Gdy w końcu go znalazłem musiałem chwilkę zaczekać aż znajdzie dla mnie czas.
-O co chodzi?- spytał.
-Chciałem się zapytać kiedy moja żona będzie mogła opuścić szpital.
-Cóż- westchnął- Na razie nie mogę tego określić. Dopiero jutro gdy będą wyniki wszystkich badań będę mógł to ustalić. Na razie wszystko idzie dobrze. Jeśli badania nie wykryją żadnych przeciwwskazań myślę, że góra za tydzień powinniśmy ją wypisać. Proszę być dobrej myśli- powiedział i odszedł.
Być dobrej myśli. Teraz gdy Julka się obudziła czułem się o wiele lepiej. Mogłem przyprowadzić do szpitala Miśkę. Jula na pewno bardzo się ucieszy jak zobaczy córkę. Wróciłem do jej sali i uśmiechnąłem się. Arek siedział na łóżku i przytulał się do mamy, a ona gładziła go po głowie. Usiadłem obok.
-Kiedy będę mogła wrócić z wami?- spytała żona.
-Za tydzień jeśli wszystko dobrze pójdzie.
-Czemu mama nie może dziś z nami wrócić?- Arek się podniósł.
-Bo musi do końca wyzdrowieć. Chyba nie chcesz, żeby znów tu trafiła, bo za szybko wyszła co?- spojrzałem na niego.
-Nie- powiedział i znów przytulił się do Juli.
Siedzieliśmy u niej póki pielęgniarka nie kazała nam wyjść. Pojechaliśmy do Ignaczaka po Miśkę i Bajkę. Otworzyła nam Iwona.
-Przepraszam, że tak późno, ale dużo się działo.
-Nie ma sprawy- powiedziała- Chodźcie i opowiadajcie.
-Mama się obudziła!- pisnął Arek.
-Serio?- Igła nagle znalazł się obok nas z Miśką na rękach i Sebą przy boku.
-Tak.
-To cudownie- Iwona się uśmiechnęła.
Usiedliśmy razem w salonie. Ja z Iwoną i Krzyśkiem na kanapie, a Arek z Sebastianem na podłodze. Każdy z nas opowiadał swoją wersję. W końcu uznałem, że musimy już wracać do domu, bo córka wyglądała na zmęczoną. Pod blokiem wziąłem na ręce Miśkę, a syn szedł obok. Koło windy stała jakaś kobieta. Gdy weszliśmy wcisnęła guzik na to samo piętro co ja jechałem. Spojrzała na mnie.
-Dzień dobry. Nazywam się Alicja. Wczoraj wprowadziłam się tutaj.
-Michał. Miło mi- uśmiechnąłem się lekko.
-Mnie też. Cudowna córeczka- spojrzała na Michalinkę.
-Dziękuję.
Wtedy otworzyły się drzwi. Podszedłem pod swoje mieszkanie i wyciągnąłem z kieszeni klucze.
-Mieszkam naprzeciwko. Jakbyś czegoś potrzebował to zawsze chętnie pomogę- powiedziała zadowolona.
-Dziękuję.
Wszedł szybko do środka. Alicja wydawała się jakaś dziwna. W ogóle się nie znali a już chce mu pomagać. A może tylko mi się to wszystko wydaje? Byłem trochę zmęczony. Położyłem Arka i Miśkę, a potem sam zasnąłem. Rano obudził mnie płacz córki. Nakarmiłem ją, a potem zrobiłem sobie śniadanie i synowi. Postanowiłem, że dziś Misia pojedzie z nami do szpitala, do Julki. Miałem nadzieję, że sprawię tym żonie przyjemność. Szybko się ubrałem, przebrałem dzieci i po 15 minutach byłem w szpitalu.
-Cześć- uśmiechnąłem się na widok Juli.
-Cześć- też się uśmiechnęła- Daj mi córeczkę- usiadła i wyciągnęła ręce, by przejąć ode mnie Michalinę.
Podałem jej małą, posadziłem Arka na łóżku i poszedłem znaleźć lekarza. Miałem nadzieję, że powie mi w końcu czy Jula będzie mogła wrócić niedługo ze mną do domu. Dość szybko mnie przyjął.
-Panie doktorze ma pan wyniki badań?- spytałem.
-Tak- uśmiechnął się- Wszystko układa się bardzo dobrze. Nie widzę przeciwwskazań by pani Kubiak za tydzień opuściła szpital.
-To cudownie- spadł mi kamień z serca.
-Będzie musiała bardzo na siebie uważać przez długi czas. Zero stresu. Nie wolo jej w żadnym razie denerwować.
-Oczywiście rozumiem.
Przekazał mi wszystkie zalecenia. Zadowolony wróciłem do sali Julki. Usiadłem na jej łóżku i mocno ją do siebie przytuliłem.
-Kochanie mam dla ciebie dobrą wiadomość.
-Jaką?- spytała.
-Za tydzień wracasz z nami do domu- powiedziałem zadowolony.
-Tato naprawdę?- Arek się podniósł.
-Tak.
-Misiek nawet nie wiesz jak się cieszę.
Siedzieliśmy długo przy Juli. Niestety musieliśmy wyjść, bo musiałem położyć córkę spać. W mieszkaniu zastałem małe pobojowisko. Wyglądało na to, że zapomniałem zamknąć drzwi do łazienki, a Bajka to wykorzystała i rozciągnęła wszystkie rolki papieru toaletowego po całym mieszkaniu. Położyłem córkę i poszedłem sprzątać. Arek mi pomagał. Dziś postanowił spać już u siebie. Gdy się położyłem uśmiechnąłem się na myśl, że niedługo znów będę miał koło siebie żonę. Szybko zasnąłem.

Jeszcze jeden raz spotkać Ciebie
Jeszcze jeden raz tonąć w niebie
Niech stanie czas nim świt jak ptaki spłoszy nastolatka
Jeszcze jeden raz plaża pusta
Jeszcze jeden raz niech zapłoną usta
Jak w tamten dzień i noc
Co nam zabrała sen”

Wiem, że nawaliłam, ale musiałam się wczoraj uczyć na dziś do szkoły i po prostu nie wyrobiłam. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę

sobota, 8 marca 2014

Rozdział LXXIII

       W drodze do szpitala Arek wypytywał mnie co chwilę o Julkę. Jak się czuje, czy będzie mógł z nią porozmawiać, kiedy wróci do domu. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Lekarze nie wiedzieli czy ona w ogóle się obudzi, ale tego nie mogłem przekazać synowi. Załamałby się. W końcu dotarliśmy na miejsce wziąłem Miśkę na ręce, a Arka za rączkę i wszedłem do środka. Przed salą stała Ola.
-Cześć- powiedziałem.
-O Michał. Cześć. Myślałam, że dziś już zostaniesz w domu z dziećmi- zdziwiła się.
-Arek chciał zobaczyć mamę.
-Rozumiem. Daj Michalinkę. Popilnuję jej jak będziesz w sali.
-Dzięki.
Podałem córeczkę Oli i wziąłem Arka na ręce. Weszliśmy do sali. Julka leżała przypięta do różnych urządzeń. Spojrzałem na syna. Miał łzy w oczach. Wtedy już wiedziałem, że źle zrobiłem zabierając go tu. Zaczął mi się wyrywać.
-Mama!
Postawiłem go na ziemi, a on podbiegł do łóżka i przytulił się do ręki Juli. Cały czas płakał. Podszedłem i starałem się go odciągnąć od żony.
-Nie! Ja chcę do mamy!- krzyczał.
Westchnąłem ciężko i usiadłem obok. Patrzyłem jak syn płacze i przytula się do bezwładnego ciała mamy. Najgorsze było to, że nie mogłem nic zrobić. Musiałem patrzeć jak cierpi. Po co ja go tu zabierałem?
-Tato! Poruszyła dłonią!- powiedział Arek.
-Co?!- podniosłem się szybko.
-Poruszyła palcami!- cieszył się- Budzi się?- dopytywał.
-Nie wiem. Zawołam lekarza.
Po chwili doktor był już w sali, a nas wyprosił na korytarz. Nie łatwo było odciągnąć Arka od Julki, ale w końcu niechętnie wyszedł. Usiadłem, wziąłem go na kolana i zacząłem mówić Oli co się stało. Po chwili wyszedł lekarz.
-I co z moją żoną?- postawiłem syna i wstałem.
-Przykro mi, ale stan pacjentki się nie zmienił.
-A co z tym, że poruszyła dłonią?
-To mógł być mimowolny skurcz mięśni, lub tylko wyobraźnia dziecka.; W każdym razie niestety nic się nie zmieniło.
-Nie!- Arek wbiegł do sali.
-Przepraszam- poszedłem za nim.
Znów przytulał się do Juli. Podszedłem i przytuliłem go. Miałem nadzieję, że żona niedługo się obudzi. Potrzebowałem jej, Arek i Miśka jej potrzebowali. Wziąłem syna na ręce. Zarzucił mi ręce na szyję. Płakał.
-Spokojnie. Zobaczysz, że mama niedługo się wybudzi. Musimy już iść, ale jutro znów przyjdziemy zgoda?
Kiwnął lekko głową nie odrywając jej od mojego ramienia. Wyszliśmy na korytarz. Ola poszła za mną z Miśką na rękach. Gdy dzieci siedziały już w samochodzie mogłem na spokojnie z nią porozmawiać.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Bardzo źle to przyjął- to nie było pytanie.
-Tak- westchnąłem- Boję się jak to na niego wpłynie.
-Miejmy nadzieję, że da sobie z tym radę.
-Słuchaj mam do ciebie prośbę. Trochę mi głupio, bo tyle już dla nas robisz.
-Robię to, bo chcę pomóc. Mów o co chodzi?
-Zostaniesz jutro z dziećmi? Mam spotkanie na mieście.
-Nie ma sprawy- uśmiechnęła się lekko.
-Dzięki.
Pożegnaliśmy się, a potem wróciłem do domu. Gdy uśpiłem córkę położyłem się z Arkiem. Nie chciał być sam. Rozumiałem to. Domyślałem się, że przez długi czas będzie spał razem ze mną. Rano wstałem dość wcześnie. Zjadłem śniadanie, nakarmiłem Julkę, a gdy Arek wstał jemu też dałem jedzenia. Ubrałem się i po chwili usłyszałem dzwonek. Poszedłem otworzyć. Była to Aleksandra.
-Cześć- pocałowała mnie w policzek na przywitanie.
-Cześć. Dzięki, że przyszłaś.
-Nie ma sprawy.
-To ja wychodzę.
Po chwili jechałem już na umówione spotkanie z architektem. Zupełnie zapomniałem o tym, że mieliśmy z Julką wybrać projekt domu. Uznałem, że sam go wybiorę. Wcześniej oglądaliśmy już kilka, więc wiedziałem mniej więcej czego chce Jula. W końcu dojechałem do biura. Zapukałem do drzwi.
-Proszę- usłyszałem męski głos.
-Dzień dobry- wszedłem- Byłem umówiony.
-Pan Kubiak. Oczywiście, proszę siadać.
Widziałem mnóstwo projektów domów. W pewnym momencie każdy wydawał mi się taki sam. Jadąc tu myślałem, że o wiele łatwiej pójdzie, ale myliłem się. W końcu jednak znalazłem to czego szukałem.
-Ten- powiedziałem.
-To dość duży dom.
-Wiem.
-Jest pan pewny?
-Tak. W stu procentach.
-W takim razie zbiorę ekipę i będziemy mogli zacząć budowie kiedy będzie pan chciał.
-Jak najszybciej.
-Oczywiście.
Omówiliśmy jeszcze szczegóły i podpisaliśmy umowę. Poprosiłem, żeby postarali się wybudować dom jak szybko się da. Chciałem szybko się do niego przenieść po tym jak Julka się wybudzi ze śpiączki.

Miesiąc później:

        Julka nadal się nie wybudziła, a ja byłem załamany. Nie dawałem sobie ze wszystkim rady. Ola bardzo mi pomagała, ale nie mogłem tak jej wykorzystywać. Arek też nie radził sobie dobrze. Zawsze gdy zabierałem go do mamy płakał. Tego dnia też do niej pojechaliśmy. Z Miśką został Igła. Trochę się tego obawiałem, ale Iwona zapewniała mnie, że mu pomoże. Podrzuciłem im też Bajkę, którą zachwycał się Seba. Krzysiek tylko narzekał, że teraz będzie musiał kupić psa. Weszliśmy do szpitala. Od razu udałem się pod salę żony.
-Panie doktorze szybko!- zawołała pielęgniarka z sali Julki.
-Co się dzieje?- spytałem, ale nikt nie udzielił mi odpowiedzi.
Chciałem dostać się do środka. Jedna z pielęgniarek wyszła i zagrodziła mi drogę.
-Nie może pan tam wejść- powiedziała.
-Co się dzieje z moją żoną?
-Nie jestem upoważniona to udzielania takich informacji. Musi pan cierpliwie czekać.
Cierpliwie czekać? Łatwo jej mówić. Siedziałem jak na szpilkach. Arek zaczął płakać. Przytuliłem go mocno do siebie. Wiedziałem, że obawia się najgorszego tak samo jak ja.

Czuję się tak, jakbym upadał, lecz nie mam
szans zatrzymać się. Spadam jak łza, ale
ostatnia, poza mną świat i życia zgiełk.”

O matko kochana jak mi ten rozdział nie wyszedł. Ale już trudno dodaje co jest mam nadzieję, że się komuś spodoba. Ktoś prosił bym zrobiła tak, żeby można było czytać rozdziały na komórkach. Od zawsze mam to uruchomione i cały czas działa.
10 komentarzy = nowy rozdział w środę
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet!

środa, 5 marca 2014

Rozdział LXXII

-Pani Julia zapadła w śpiączkę. Nie mogę powiedzieć kiedy się z niej wybudzi i czy w ogóle to się stanie. Przykro mi.
Czułem jak wszystko dookoła traci dla mnie sens. Przecież ona musiała się wybudzić. Arek i Miśka jej potrzebowali. Ja jej potrzebowałem. Nie umiałem bez niej żyć. Pobiegłem za lekarzem. Na szczęście złapałem go.
-Mogę ją zobaczyć?- spytałem.
-Nikt nie może do niej wejść na razie. Dopiero jutro będzie można ją odwiedzić. Przepraszam, ale muszę iść na obchód.
Oparłem się o ścianę i zjechałem po niej na podłogę. Dlaczego nas to wszystko spotkało? Czy naprawdę nie mogliśmy być już szczęśliwi? Przecież tyle przeszliśmy. Podniosłem się i podszedłem do Oli.
-Nie wolno dziś odwiedzać Julki. Dopiero jutro będzie można do niej wejść. Muszę jechać do domu, do dzieci. Jedziesz ze mną?- spytałem.
-Jasne.
Wyszliśmy razem i pojechaliśmy do mieszkania. Piotrek od razu znalazł się przy nas, przytulił Olę i poprosił, żeby wszystko mu opowiedzieć. Zajęła się tym Aleksandra, a ja poszedłem zajrzeć do dzieci. Arek leżał w łóżeczku, ale widziałem, że nie spał. Podszedłem i kucnął obok niego. Wziąłem go za rączkę.
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogę. Gdzie mama?
-Mama … - nie wiedziałem co mam mu powiedzieć- Niedługo wróci- pogłaskałem go po głowie- Obiecuję. A teraz śpij.
Pocałowałem Arka w czoło i poszedłem do Miśki. Też nie spała leżała, trzymała palec w ustach i patrzyła na mnie. Wziąłem ją na ręce i mocno przytuliłem. Chodziłem z nią po pokoju póki nie zasnęła. Wtedy wróciłem do salonu.
-Stary przykro mi- powiedział na wstępie Piotrek- Julka jest silna. Wyjdzie z tego. Zobaczysz- starał się mnie pocieszyć.
-Wiem o tym.
-My będziemy się już zbierać- powiedziała Ola.
-Jasne. Pit nie będzie mnie jutro na treningu. Przekażesz wszystko trenerowi?
-Nie ma sprawy.
-Ola mogłabyś zostać z Arkiem i Miśką jutro gdy pojadę do szpitala.
-Jasne. Będę koło 10.
-Dzięki.
Pożegnali się i wyszli. Usiadłem na kanapie, schowałem głowę w kolanach i najzwyczajniej w świecie się popłakałem. Teraz mogłem pozwolić sobie na chwilę słabości. Wtedy poczułem, że ktoś bierze mnie za dłoń. Spojrzałem na synka i posadziłem go sobie na kolanach. Wtulił się we mnie, a ja objąłem go ramionami.
-Miałeś spać- starałem się opanować głos.
-Nie mogę. Tato co z mamą?
Wiedziałem, że czegoś się domyśla. Nie miałem jednak pojęcia jak mam mu to powiedzieć. Będzie to dla niego trudne.
-Mama jest w szpitalu.
-Czemu?- zobaczyłem jak w jego oczkach zbierają się łzy.
-Miała operację. Teraz jest w śpiączce, ale wyjdzie z tego słyszysz? Niedługo wróci tu i cię przytuli. Nie płacz- starałem się uśmiechnąć.
Przytulałem go póki nie zrobił się śpiący. Chciałem zanieść Arka do jego pokoju, ale gdy już go kładłem zarzucił mi ręce na szyję.
-Tato chcę spać z tobą.
-To chodź.
Położyliśmy się u mnie w sypialni. Rano gdy się obudziłem syn nadal spał. Wziąłem Miśkę na ręce i poszedłem do kuchni ją nakarmić, a potem sam zjadłem. Po chwili pojawił się Arek. Przecierał sobie piąstką oko.
-Głodny?- spytałem.
-Tak.
Zajął swoje miejsce, a ja podałem mu jajecznicę. W tym czasie przebrałem i uśpiłem córeczkę. Gdy wróciłem do kuchni Arek skończył już jeść.
-Zaraz przyjdzie Ola i się zajmie tobą i Miśką- powiedziałem.
-Tato, a ty gdzie idziesz?
-Do mamy.
-Też chcę.
-Zabiorę cię jak jej się trochę polepszy.
W końcu pojawiła się Aleksandra.
-Dzięki jeszcze raz, że mi z nimi pomagasz- powiedziałem ubierając się- Nie miałby z kim ich zostawić.
-Nie ma sprawy. Zadzwoń jak się czegoś dowiesz.
-Obiecuję. Cześć.
Pojechałem do szpitala. Pielęgniarka wpuściła mnie do żony. Usiadłem obok jej łóżka i wziąłem ją za rękę.
-Julka kochanie. Proszę obudź się. Potrzebuję cię i dzieci też. Musisz się obudzić, nie możesz nas zostawić.
Siedziałem u niej dość długo. Nagle zadzwonił mi telefon. Odebrałem nie patrząc na wyświetlacz. Gdy usłyszałem kto mówi podniosłem się. Jak mogłem o tym zapomnieć? Umówiłem się na następny dzień na spotkanie i rozłączyłem się. Wtedy do sali wszedł lekarz. Przeglądnął jakieś papiery i dopiero wtedy spojrzał na mnie.
-Co z moją żoną?- spytałem.
-Niewiele się zmieniło od wczoraj. Nadal nie mamy pewności czy kiedykolwiek wybudzi się ze śpiączki. Trzeba być dobrej myśli.
Po tych słowach wyszedł. Być dobrej myśli? Łatwo mu było mówić. Patrzyłem na Julkę po podłączaną do tej całej aparatury. Przypomniałem sobie, że miałem zadzwonić do Oli. Wybrałem jej numer.
-Michał? Co z Julą?- spytała na wstępie.
-Bez zmian niestety.
-A co mówi lekarz?
-Żeby być dobrej myśli- prychnąłem.
-Będzie dobrze. Musi.
Pożegnałem się i rozłączyłem. Musiałem wyjść ze szpitala. Chciałem siedzieć przy żonie cały czas, ale musiałem wrócić do dzieci. Nie mogę aż tak bardzo wykorzystywać Aleksandry. Po 15 minutach byłem na miejscu. Pożegnałem dziewczynę środkowego i poszedłem do synka. Siedział na łóżku smutny.
-Ej co jest?- usiadłem obok.
-Chcę do mamy- przytulił mnie.
-Wiem, wiem- westchnąłem.
-Mogę do niej jechać?
Już miałem powiedzieć, że na razie nie, ale w sumie czemu? Na pewno jej to nie zaszkodzi, a może pomóc.
-Ubieraj się, a ja idę po Miśkę- zakomunikowałem.

Nie, nie pękła bańka wspomnień
Wciąż się łudzę wrócisz do mnie
Gdzie? Szukać wiem i nie wiem lecz
Jestem pewien”

Rozdział miał się pojawić wczoraj, ale nie udało mi się dopaść komputera. Mam nadzieję, że wam się podoba. 10 komentarzy = nowy rozdział w sobotę

sobota, 1 marca 2014

Rozdział LXXI

         Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Cały czas przytulałem Julkę do piersi i płakałem. Ona musiała żyć! Nie poradziłbym sobie bez niej. A dzieci? Jak miałbym to powiedzieć Arkowi? A z Miśką byłoby jeszcze gorzej. Teraz przecież najbardziej potrzebuje matki. W końcu przyjechała karetka.
-Proszę się od niej odsunąć- powiedział lekarz.
Wykonałem jego polecenie, ale stałem obok i patrzyłem na wszystko co robią. Zerknąłem na Kacpra. Inny lekarz przy nim uklękną i sprawdził puls.
-Nie żyje- powiedział.
Cieszyłem się z tego. Wiedziałem, że dla niektórych mogło się to wydawać podłe, ale wyrządził mojej rodzinie tyle krzywd, że nie umiałem inaczej. Wróciłem wzrokiem do żony. Leżała na noszach.
-Co z nią?- łamał mi się głos.
-Stan ciężki. Zabieramy ją do szpitala i od razu operujemy.
-Do jakiego szpitala?
-Na Szopena.
Chciałem wyjść za lekarzami, ale wtedy weszła policja, rozejrzała się i mnie zatrzymała. Próbowałem ich wyminąć, jednak bezskutecznie.
-Musimy spisać zeznania.
-Musi to być teraz?- miałem błagalny głos- Właśnie zabrano moją żonę do szpitala i będą ją operować- miałem nadzieję, że zrozumieją.
-Przykro mi. Takie są procedury.
Zanim mnie przesłuchali zabezpieczyli ślady, oglądnęli miejsce zbrodni co strasznie długo trwało. Chciałem już pojechać do szpitala, do Julki. Zadzwonił mi telefon.
-Halo?- nawet nie spojrzałem na wyświetlacz.
-Michał- to była Ola- Wiesz coś o Juli?
-Jest w szpitalu. Będzie miała operację.
-Co?! Co jej się stało?!- spytała zaskoczona i przestraszona.
-To długa historia. Ola jedź proszę do szpitala na ulicy Szopena i informuj mnie co się dzieje z Julką- poprosiłem.
-Okej. Zadzwonię jak się czegoś dowiem.
Rozłączyłem się i dalej czekałem na policjantów. W końcu raczyli zwrócić na mnie uwagę i podeszli.
-Proszę powiedzieć co się tu stało- poprosił jeden.
Zacząłem od początku, czyli ucieczki Kacpra z więzienia, telefonie do mojej żony, porwaniu. Policjant uważnie słuchał i coś notował. W końcu przeszedłem do bójki w piwnicy i dalszego potoku zdarzeń. Gdy skończyłem opowiadać patrzyłem wyczekująco na policjanta. Przez chwilę nic nie mówił.
-Może to ktoś potwierdzić?- spytał w końcu.
-Moja żona jeśli przeżyje. Mogę już jechać do szpitala?
-Tak. Proszę tylko zostawić swój numer telefonu. Jeśli będziemy potrzebować znów pana przesłuchać to zadzwonimy.
Szybko podałem ciąg cyfr i wybiegłem jak oparzony. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Po drodze zadzwoniłem do Oli.
-Halo?
-Co z Julką?
-Michał- miała jakiś dziwny głos- Operują ją. Lekarze boją się, że wystąpią jakieś komplikacje, ale nic więcej nie chcą mi powiedzieć, bo nie jestem z rodziny.
-Zaraz będę- powiedziałem tylko i przyśpieszyłem.

Ola:

           Po rozmowie z Michałem szybko się ubrałam i chciałam wybiec z mieszkania, ale Piotrek mnie zatrzymał.
-Co się dzieje?- dopytywał.
-Julka jest w szpitalu.
-Co?!
-Jadę tam, a ty zajmij się Arkiem i Michaliną. Zadzwonię jak czegoś się dowiem.
-Dobra.
Pocałowałam go i wyszłam. Po 15 minutach byłam w szpitalu. Podeszłam do recepcjonistki. Spojrzała na mnie.
-W czym mogę pomóc?
-Szukam Julii Kubiak. Została tu przed chwilą przywieziona.
Wstukała coś w komputer.
-Jest przygotowywana do operacji. Sala 103.
-Dziękuję.
Zaczęłam szukać odpowiedniego pomieszczenia. Gdy w końcu je znalazłam wyszedł z niego jakiś lekarz. Zatrzymałam go.
-Przepraszam co z Julką?- spytałam.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Nie. Jestem przyjaciółką.
-Przykro mi, ale nie mogę pani udzielić żadnych informacji- chciał odejść, ale mu nie pozwoliłam.
-Proszę posłuchać. Jula to moja przyjaciółka, jej mąż już tu jedzie. Obiecałam mu, że dowiem się czegoś i zadzwonię. Proszę mi powiedzieć co z nią.
-No dobrze- westchnął- Jest w ciężkim stanie. Boimy się, że kula uszkodziła ważne organy przez co mogą wystąpić komplikacje przy operacji. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Boże jak ja to powiem Michałowi?

Michał:

           Dojechałem do szpitala i wbiegłem do środka. Rozglądnąłem się. Widziałem, że ktoś chce do mnie podejść po autograf, ale nie byłem w stanie teraz ich rozdawać. Podszedłem do recepcjonistki.
-Szukam żony Julii Kubiak.
-Jest operowana.
Wytłumaczyła mi gdzie jest sala operacyjna. Pobiegłem tam jak najszybciej. Na krzesełku siedziała Ola. Miała schowaną głowę w kolanach.
-Co się dzieje?- spytałem- Dlaczego mogą wystąpić komplikacje?
-Lekarz powiedział mi, że kula mogła uszkodzić ważne organy. Jeśli się to potwierdzi to będzie ciężko.
Usiadłem i znów zacząłem płakać. Nie mogłem jej stracić. Tyle walczyłem, żebyśmy byli razem. W końcu byliśmy szczęśliwą rodziną i musiała się to znów zepsuć.
-Przepraszam. Miałam jej pilnować. Nie powinnam była pozwolić jej wyjść- obwiniała się.
-To nie twoja wina.
Siedzieliśmy tak w milczeniu kilka godzin. W pewnym momencie Ola wstała i po chwili wróciła z kawą. Podziękowałem jej i wypiłem zawartość kubka. Wtedy z sali wyszedł lekarz.
-Panie doktorze co z moją żoną?
-Cóż- westchnął- Podczas operacji tak jak się spodziewaliśmy wystąpiły poważne komplikacje. Kula spowodowała uszkodzenia narządów wewnętrznych. Przykro mi, ale …
-Ale co?- nie wytrzymałem.

Pójdę gdzie nie widać cienia
Gdzie nic nigdy się nie zmienia
Tam czy odnajdę ciebie
Nie, nie jestem pewien”

To co kończymy opowiadanie? Tak się nad tym zastanawiam. :D 10 komentarzy = nowy rozdział